SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Książka "Dyktatorzy mody". Świat haute couture i jego skandale

Większość artystów to ludzie niedający się upchnąć w żadne ramy i normy, stąd nierzadko uchodzą za skandalistów. Dotyczy to także dyktatorów mody, bo oni również są artystami - mówi PAP Iwona Kienzler, autorka książki "Dyktatorzy mody. Wzloty, upadki, skandale", która 17 listopada trafi do księgarń.

Bohaterami swojej książki autorka uczyniła najważniejszych dyktatorów światowej mody – Coco Chanel, Elsę Schiaparelli, Christiana Diora, Yves Saint Laurenta, Vivienne Westwood, dom mody Gucci, Gianniego i Donatellę Versace oraz Alexandra McQueena.

W rozmowie z PAP Iwona Kienzler – zapytana, czy świat mody najczęściej wiąże się ze skandalami – zaznaczyła, że "trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo świat mody zmieniał się przez lata". "Obecnie jest to dość osobliwe połączenie świata sztuki i show-biznesu, a od czasów Gianniego Versace, który praktycznie stworzył top modelki, dziewczyny występujące na pokazach mody są prawdziwymi gwiazdami" - wskazała.

Świat mody niejednokrotnie przeplata się z innymi dziedzinami sztuki. "Znani projektanci projektują stroje do filmów, a w swoich projektach czerpią inspiracje z kina, rzeźby czy malarstwa. I nie jest to wymysł naszych czasów, bo już Elsa Schiaparelli, znana projektanta mody doby międzywojnia, sięgała po sztukę, współpracując z Salvadorem Dalim" – powiedziała Iwona Kienzler. "Większość artystów to ludzie niedający się upchnąć w żadne ramy i normy, stąd nierzadko uchodzą za skandalistów. Dotyczy to także dyktatorów mody, bo oni również są artystami" – podkreśliła.

Nierzadko zdarza się, że projektanci celowo tworzą kontrowersyjne pokazy, licząc, że wywołany w ten sposób szok czy skandal przełoży się na sukces finansowy. "Nie bez przyczyny Coco Chanel mawiała, iż warto zaskakiwać, żeby pozostać niezastąpionym. Współcześni kreatorzy organizują pokazy w nietypowych miejscach: w kościołach, halach targowych, w muzeach, na dworcach i lotniskach czy, jak uczynił to w 2015 r. Carl Lagerfeld, w kasynie" – zwróciła uwagę autorka. "Zresztą ten ostatni projektant zadziwił świat, prezentując swoją kolekcję w 2007 r. na Chińskim Murze" – dodała.

Iwona Kienzler zaznaczyła, że szokujące pomysły obejmują też same kolekcje. W 2012 r., w trakcie Londyńskiego Tygodnia Mody, odbył się pokaz kolekcji Robyna Colesa, wcześniej znanego jako projektant kapeluszy. "I było to dość osobliwe wydarzenie, bowiem modele i modelki, wśród których nie zabrakło nawet kobiety w zaawansowanej ciąży, pojawili się na wybiegu zupełnie nadzy" – powiedziała autorka książki. Spore kontrowersje wywołała także kolekcja Charliego Le Mindu, który tworząc ją, czerpał inspiracje z berlińskich domów publicznych doby międzywojnia. "Na wybiegu powiało nagością i erotyzmem, balansującym na granicy z pornografią, ale w tym przypadku zabieg się udał, bo projektant został zauważony. W konsekwencji rozpoczął współpracę z gwiazdami sceny, z Lady Gagą na czele" – zaznaczyła.

Autorka książki zastrzegła jednak, że skandal i szok w czasie pokazów nie zawsze bywa kluczem do sukcesu, o czym w 2009 r. przekonała się chociażby Vivien Westwood. "Kolekcja męska jej autorstwa, zatytułowana +Tolerancja+, zaprezentowana na mediolańskim Tygodniu Mody, która zainspirowana była stereotypowym wizerunkiem Cyganów, zebrała porządne cięgi od krytyków" – przypomniała Iwona Kienzler. "Jeszcze gorzej przyjęto pokaz mody zorganizowany w rumuńskiej Konstancji w 2009 r., na którym zaprezentowano kreacje inspirowane mundurami Wehrmachtu z czasów III Rzeszy! Wprawdzie o kolekcji było głośno, ale nie trafiła na salony" – powiedziała.

"Haute couture jest częścią sektora reklamowego"

W rozmowie z PAP dziennikarka, publicystka, specjalistka od mody i stylu życia Joanna Bojańczyk oceniła, że "haute couture jest częścią sektora reklamowego". "Ma nielicznych klientów – rzędu może tysiąca osób na całym świecie, a może nawet i tyle nie. Jest to jednak potężna broń reklamowa, która sprawia, że o tym się mówi, pokazuje się zdjęcia i transmisje telewizyjne z pokazów, a informacje o nowych kolekcjach trafiają na portale plotkarskie" – wyjaśniła. "Czy ktoś będzie interesował się szarą garsonką, jeansami czy czarnym swetrem? Nie! Trzeba pokazać coś wyskokowego. Haute couture właśnie po to jest" – podkreśliła Joanna Bojańczyk. Dziennikarka przypomniała, że w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych haute couture przeżywała swój złoty okres – jej klientkami były bogate Amerykanki, mieszkanki Bliskiego Wschodu, również grupa zamożnych klientek z Europy. "Kiedy w latach sześćdziesiątych zaczęło się, a potem w siedemdziesiątych rozwinęło pret-a-porter czy gotowe krawiectwo na masową skalę, haute couture straciła dawny charakter" - powiedziała.

Bojańczyk zaznaczyła, że obecnie w przestrzeni publicznej haute couture jest rodzajem luksusowej ciekawostki, po której nie oczekuje się niczego więcej. "Ale działa to profesjonalnie. Projektantom skupionym w paryskiej Izbie mody Haute Couture stawiane są wysokie wymagania. Ta maszynka produkuje ileś tam wspaniałych sukni rocznie, każda w cenie niezłego samochodu. Ale przełożenie na rzeczywistość ulicy jest żadne" – wyjaśniła znawczyni mody.

Zapytana, czy dzisiejsza haute couture ma coś wspólnego ze sztuką, Joanna Bojańczyk wskazała, że "jeśli chodzi o projekty i wykonanie, to na pewno w wielu nietrudno się doszukać wartości artystycznej". "Projektanci i krawcy bywają bardzo utalentowani, ich pracy nie można odmówić jakości i wartości artystycznej. Czasami naprawdę są to piękne rzeczy" – dodała. Zaznaczyła jednocześnie, że "cel istnienia tego bardzo drogiego sektora współczesnej mody obecnie jest już wyłącznie komercyjny. Taki też charakter - jako reklama - mają kreacje, w których widzimy celebrytów na czerwonych dywanach. One są pasem transmisyjnym marki między marką a masowym klientem. Mam na myśli dywany międzynarodowe, w Polsce tego nie ma" - powiedziała.

Zwróciła również uwagę, że "wartość użytkowa haute couture też jest niewielka, chyba że zawartość użytkową uznamy dochody z reklamy". "Po to, aby sprzedać szminkę Chanel, trzeba wykreować atmosferę wokół marki, a potem ją podtrzymywać. Mistrzem w podtrzymywaniu mitu nieżyjącej od 50 lat założycielki jest właśnie Chanel. Robią to po mistrzowsku" – podsumowała Joanna Bojańczyk.

Książkę "Dyktatorzy mody. Wzloty, upadki, skandale" Iwony Kienzler wydała Lira.

Dołącz do dyskusji: Książka "Dyktatorzy mody". Świat haute couture i jego skandale

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl