SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Edyta Sadowska, Canal+: Biznes telewizyjny jest odporny na zmiany wywołane przez kryzys Covid-19

Nie ma już powrotu do sytuacji sprzed pandemii: wszyscy znowu w biurach, każdy przy swoim biurku. Ludzie już nie chcą tak pracować. Na pewno Canal+ Polska po pandemii będzie pracował hybrydowo. To będzie rozsądny balans - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Edyta Sadowska, prezes zarządu i dyrektor generalna Canal+ Polska.

Edyta Sadowska, prezes Canal+ Polska (fot. materiały prasowe) Edyta Sadowska, prezes Canal+ Polska (fot. materiały prasowe)

Jak informowaliśmy, w marcu br. Canal+ Polska ponownie złożył prospekt emisyjny do Komisji Nadzoru Finansowego. Firma wyjaśnia, że o ewentualnej sprzedaży posiadanych akcji poprzez debiut giełdowy zdecydują jej mniejszościowi akcjonariusze: TVN Media i Liberty Global.

O tym, jak w 2020 roku radził sobie Canal+, należące do niego Kino Świat, oraz o konkurencji z Netflixem i HBO Max, rozmawiamy z Edytą Sadowską, szefową Canal+.


Netflix rozpycha się na polskim rynku, zapowiedział ostatnio kilka nowych polskich produkcji. Wkrótce ma pojawić się HBO Max, a start w Polsce także pewnie ogłosi Disney+. Tej ekspansji towarzyszy zawsze medialne hasło „telewizja umiera”. Jest prawdziwe?

Edyta Sadowska: Takie „medialne” umieranie mediów przeżyłam już w poprzednim zawodowym życiu w czasie pracy z tytułami papierowymi. Słyszałam, że „prasa umiera”. To było pewnie już 15 lat temu, a ta prasa wciąż istnieje. Na pewno w większym stopniu przeszła do Internetu, ale bez wątpienia jest nadal obecna i odgrywa ważną rolę. Tak samo będzie z telewizją. Ona też nie umrze, bo telewizję tworzą treści, a na te zawsze będzie zapotrzebowanie. Szczególnie jeśli mówimy o tych najbardziej jakościowych treściach z takich kategorii jak seriale, dokument, lifestyle czy sport. Platforma SVOD jest tylko zmianą w modelu dystrybucji, produktem zawsze pozostanie tzw. „kontent”. A czy ludzie będą konsumować kontent w telewizji linearnej czy na życzenie na platformach VOD jest już bez znaczenia. Są ludzie kochający TV linearną, dlatego nawet Netflix planuje stworzyć kanał linearny, ale są też ludzie bardziej selektywni, poszukujący określonych treści dostępnych poza ramówką.

A zgodnie z tym trendem, jakie państwo mają plany na rozwój Canal+ Online?

W internecie wszystko można zmierzyć, jest też on nieograniczony jeśli chodzi o testowanie. Dlatego podobnie jak konkurenci, będziemy stawiać na nowe rozwiązania. Pewnie tak jak inni, będziemy chcieli zaskakiwać prezentacją treści. Zresztą musimy i chcemy stawiać na tę drugą nogę internetową, bo widzimy jak zmienia się klient, jak młodzi ludzie nie chcą już konsumować tradycyjnej telewizji przed dużym telewizorem. To nas dopinguje do tworzenia rozwiązań technologicznych, które będą dawać możliwość różnej konsumpcji treści. W tym aspekcie będziemy konkurować z platformami SVOD. Dziś pewnie głównie kojarzymy się z platformą satelitarną i kanałami linearnymi, ale również ze świetnej jakości kontentem, polskim i europejskim. To nas wyróżnia na tle ofert Netflixa, HBO, czy Disneya. Tym bardziej, że przejęliśmy Kino Świat, co ten lokalny kontent jeszcze wzmocniło.

Użytkownik Netflixa nie czeka na kolejne odcinki serialu, wszystkie dostaje w dniu premiery. Żaden z seriali Canal+ nie wskoczył dotychczas w ten sposób do biblioteki internetowej.

Jeszcze nie, ale to nie znaczy, że w przyszłości nie zaczniemy udostępniać pełnych sezonów seriali. Testujemy różnego rodzaju rozwiązania, a sam produkt jest dość młody. Nie będziemy jednak sugerowali się tym co robią konkurenci. Mamy własne algorytmy, które badają zachowanie klientów. Wiemy, co nasz klient lubi, a czego nie. Analizujemy to i na tej podstawie podejmujemy decyzję.

Na rynek sportowy wejdzie wkrótce serwis Viaplay, który przejął już m.in. Bundesligę. Obawiają się państwo nowych graczy, których zainteresowaniem są prawa sportowe?

Zawsze uważnie patrzymy na konkurencję. Ona się pojawia i będzie pojawiać na polskim rynku, bo ten jest bardzo interesujący dla zagranicznych graczy. A konkurencja już teraz jest spora - jesteśmy my, Polsat, Eurosport… Nie jest więc zaskoczeniem, że pojawia się Viaplay, któremu udało się kupić prawa do Bundesligi. Zwyciężył również w wyścigu po Ligę Europy UEFA. Ale czy te prawa można uznać za wystarczające na polski rynek? W mojej opinii nie. Działamy na tym rynku od ponad 25 lat i proszę mi uwierzyć, nie jest łatwo zbudować tak szeroką ofertą sportową, jaką dysponujemy w Canal+. Wiele kontraktów na prawa sportowe pozyskaliśmy na wyłączność na następne kilka lat. Nie przeszkadza to nam jednak w jednoczesnym nawiązywaniu współpracy z wieloma partnerami, m.in. z Eleven Spots czy Polsatem. Naszym celem jest dostarczenie abonentowi najlepszych treści, w tym sportowych.
A dzięki takim partnerstwom klient Canal+ ma dostęp do wielu wydarzeń sportowych w jednym miejscu, niekoniecznie na naszych kanałach. W końcu nie zawsze trzeba kupić cały browar, aby napić się piwa. Chcę przez to powiedzieć, że rynek praw sportowych w Polsce jest skomplikowany i wymaga od operujących na nim graczy dużej wiedzy, aby inwestować na nim w odpowiedni sposób, również bez szkody dla widza. My tę wiedzę mamy.

Jak pandemia wpłynęła na działalność Canal+ w 2020 roku i wyniki finansowe spółki?

To był okres dużych nowych doświadczeń. Tuż po tym, jak zostałam prezesem spółki okazało się, że firmę trzeba przeprowadzić do domów. Już w marcu byliśmy gotowi tak zmienić tryby pracy, by 90 proc. firmy pracowało z domów. Musieliśmy w biurze zostawić ludzi odpowiedzialnych za emisję, a także część redakcji pracujących na żywo. Zdalnie pracujemy do dzisiaj. Nauczyliśmy się tego. Nasze doświadczenia pewnie nie odbiegają od innych firm polskich czy europejskich. Ale poradziliśmy sobie bardzo dobrze, o  czym świadczą nasze bardzo dobre wyniki za 2020. Przychody wzrosły w 2020 roku do 2,4 mld zł, o 5 proc. w porównaniu do 2019 roku, a EBITDA do 438,4 mln zł, to wzrost o 20,4 proc.  Jesteśmy bardzo zadowoleni z tych wyników. Biznes telewizyjny jest odporny na zmiany wywołane przez kryzys Covid-19.

Dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy było też to, że powalczyliśmy o kontent i nie opóźniliśmy żadnej z kluczowych produkcji. W tym roku już pojawił się serial „Klangor”, a wkrótce premierę będzie miał drugi sezon serialu „Kruk”.

Od roku ogromne problemy mają kina, które teraz znowu są zamknięte. Canal+ jest właścicielem Kino Świat. Jak ta nowa sytuacja wpłynęła na rynek dystrybucji? Myśli pani, że kina długo będą musiały podnosić się po pandemii?

Zamknięcie kin wpłynęło na Kino Świat, mieliśmy tam największy problem. Spodziewaliśmy się, że sytuacja nie będzie różowa. Ale podkreślam, że to wciąż nie jest sytuacja, w której Kino Świat przynosiłoby straty. Poza tym jestem przekonana, że jak tylko padnie hasło „otwarcie kin” to znów będzie to bardzo dobry biznes. Bardzo mocno teraz obserwuję rynek izraelski. Po tym, jak większość społeczeństwa udało się tam zaszczepić, ludzie od razu zaczęli korzystać z dobrodziejstw świata, które przez rok były zabronione. Są na ulicach, są w kawiarniach. Ludzie są stęsknieni tych wrażeń i relacji. Tak samo będzie z kinami. Myślę, że mogą mieć nawet więcej widzów niż przed pandemią.

A doszło w tym czasie do obniżek pensji lub redukcji etatów?

W Canal+ nie mieliśmy sytuacji, w której pandemia wymuszałaby zwolnienia, redukcje, czy obniżkę wynagrodzeń. Poważniejsza sytuacja była w Kino Świat, gdzie przejściowo obniżyliśmy wynagrodzenia i skorzystaliśmy z pewnych rozwiązań z tarczy antykryzysowej, które najlepiej chroniły pracowników i organizację przed skutkami kryzysu. Ale warto tu jednak pokreślić, że w Canal+ zatrudniamy ponad 1000 osób, a w Kino Świat 40.

Canal+ po pandemii wróci w całości do biur?

To, jak teraz pracujemy, pokazuje, że nie ma już powrotu do sytuacji sprzed pandemii: wszyscy znowu w biurach, każdy przy swoim biurku. Ludzie już nie chcą tak pracować, poczuli pewien komfort pracy domowej. Oczywiście nie wszyscy, dlatego to będzie wymagało większego zaangażowania menadżerów w nową organizację pracy. Ale także dalszego dostosowania procesów firmowych do tej rzeczywistości. Na pewno Canal+ Polska po pandemii będzie pracował hybrydowo. To będzie rozsądny balans.

Skoro już mówimy o przyszłości: na co najmocniej chce stawiać Canal+? W co planujecie inwestować?

Średnioterminowo będzie to oczywiście kontent. Własny, polski, ale także dotyczący oryginalnych produkcji w Grupie Canal+. Coraz bardziej chcemy korzystać z tego dobrodziejstwa. Chodzi o połączenie sił w kontekście europejskim właśnie, w dużo większej skali niż dotychczas. Nie będziemy zapominać o koprodukcjach. Będziemy inwestować też w rozwój technologiczny. Oczywiście nie wykluczamy też przejęć. Konsolidacja tego rynku na pewno nastąpi, w ten czy inny sposób.

Jesienią zrezygnowaliście z debiutu na giełdzie, teraz ponownie złożyliście prospekt emisyjny.  Skąd te zmiany planów?

Wycofaliśmy się tylko dlatego, że kalendarz nam wówczas nie sprzyjał. Teraz złożyliśmy ponownie prospekt do KNF. Nasi udziałowcy mniejszościowi wciąż nie podjęli jednak decyzji co do ewentualnej oferty publicznej. Wszystko jest więc w ich rękach.

Woli pani określenie prezes czy prezeska?

Zazwyczaj wszyscy zwracają się do mnie „pani prezes”, ale zwrot „prezeska” jest dla mnie również w porządku, choć nie słyszę go zbyt często.

Pytam, bo zanim objęła pani stery C+, przez lat szefowała Ringier Axel Springer Polska. Na polskim rynku medialnym mało jest kobiet-liderek. Z czego to wynika?

To jest problem. W Polsce generalnie jest mniej kobiet na wysokich stanowiskach. Gdyby pan zapytał niejednego mojego kolegę prezesa to pewnie by odpowiedział „u mnie jest super balans, mamy 50 proc. kobiet, 50 proc. mężczyzn”. Zawsze wtedy dodaję: „dobrze, ale jak jest w zarządzie?”. Z reguły słyszę, że tam ich oczywiście akurat nie ma, ale w firmie jest ich wiele. Kobiety w Polsce są bardzo dobrze wykształcone, wiedzą czego chcą, ale brakuje im agresywności w postępowaniu i podejmowaniu ryzyka. Sama działam w Fundacji Liderek Biznesu, tam aktywizujemy Polki, młode dziewczyny, które naprawdę mogłyby zrobić karierę, ale zawsze muszą stawać przed różnymi wyborami. Kobietom jest trudniej, bo kulturowo i socjologicznie jesteśmy obciążone gospodarstwem domowym, troską o dzieci. Po ludzku często w tym wszystkim brakuje czasu na robienie kariery. Potrzeba więcej przykładów, które pokażą, że da się to wszystko poukładać. Razem z koleżankami, które są na wysokich stanowiskach, dzielimy się doświadczeniami, jak można to ułożyć, aby być spełnionym w biznesie i mieć szczęśliwy dom. Moim zdaniem kobiety w Polsce potrafią pracować bardzo ciężko, ale wciąż lubią się schować za czyimiś plecami, pracują na swoich szefów, najczęściej  mężczyzn, których charakteryzuje większa odwaga i lepszy PR. Uczymy się tego, więc wkrótce może to się zmieni. Osobiście jestem zwolenniczką mieszanych zespołów zarządczych, także pod względem wieku. Mój zespół menadżerów to 50 proc. kobiet i 50 proc. mężczyzn. I to się sprawdza w biznesie.


Edyta Sadowska od czerwca 2019 roku jest prezesem i dyrektor generalną Canal+ Polska. Od lutego 2018 roku była członkiem zarządu platformy Canal+ (dawniej platformy nc+) na stanowisku wiceprezesa zarządu ds. programowych. Wcześniej była związana m.in. z Ringier Axel Springer Polska, gdzie zajmowała stanowisko prezesa zarządu spółki. Następnie jako członek zarządu połączonych struktur Grupy Onet-RAS Polska (Ringier Axel Springer, Onet.pl, Media Impact Polska) odpowiadała za budowę oraz realizację strategii rozwoju i transformacji cyfrowej największych tytułów prasowych i mediów online.

Dołącz do dyskusji: Edyta Sadowska, Canal+: Biznes telewizyjny jest odporny na zmiany wywołane przez kryzys Covid-19

19 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
literat
Nigdy nie miałem canal+ , czy coś w życiu straciłem ?
0 0
odpowiedź
User
123
kurde kolejny uszminkowany facet. Co oni w tych korporacjach produkuja??...kobieta z wasami!!!
0 0
odpowiedź
User
bredny
@literat nie, jeśli nie jesteś kinomanem ani fanem sportu a premiery filmowe oglądasz 2-3 lata po premierze to nic nie straciłeś
0 0
odpowiedź