SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Ponad 4 mln Polaków odczuwa lęk przed odłączeniem od internetu

16 proc. polskich internautów, czyli ponad 4 mln osób, przejawia objawy tzw. syndromu FOMO - czyli lęku przed odłączeniem od Internetu i mediów społecznościowych - wynika z badania, którego wyniki przedstawiono we wtorek w Warszawie.

FOMO (ang. Fear of Missing Out) to lęk przed odłączeniem od internetu i mediów społecznościowych: pragnienie pozostawania w stałej łączności z innymi, przy jednoczesnym wrażeniu, że kiedy nie przebywamy w mediach społecznościowych może omijać nas coś ważnego. Choć zjawisko to po raz pierwszy zostało zidentyfikowane w latach 90. XX w., to jego skala zaczęła rosnąć wraz ze wzrostem znaczenia mediów społecznościowych, z którymi w tym momencie jest niepodzielnie związane.

4 mln internautów Polaków odczuwa lęk przed odłączeniem internetu

Problem wysokiego poziomu FOMO dotyczy 16 proc. polskich internautów - wskazują wyniki analizy przeprowadzonej przez badaczy z Uniwersytetu Warszawskiego oraz panelu badawczego Ariadna. Autorzy badania wskazują na to, że liczbę użytkowników Internetu w Polsce szacuje się aktualnie na 26,9 mln osób - co oznacza, że ponad 4 mln internautów odczuwa lęk przed odłączeniem.

Wysokie FOMO nie wydaje się być silnie uzależnione od płci ani od miejsca zamieszkania: wysoki poziom lęku przed odłączeniem odczuwa 17 proc. kobiet i 15 proc. mężczyzn oraz 14 proc. mieszkańców wsi, 16 proc. - małych i średnich miast i 18 proc. dużych miast. Duże są natomiast różnice pomiędzy grupami wiekowymi: wysokie FOMO zidentyfikowano u 21 proc. respondentów w wieku 15-24 lat, natomiast w grupie powyżej 55 lat odsetek ten spadł do 5 proc.

Jak podkreślają badacze, osoby z wysokim poziomem FOMO korzystają ze swoich smartfonów w okolicznościach, które zdają się temu nie sprzyjać: 20 proc. z nich przyznało się do korzystania z serwisów społecznościowych podczas mszy lub nabożeństw (w grupie ogólnej było to 8 proc.). 35 proc. respondentów z wysokim FOMO twierdzi również, że przez korzystanie z serwisów społecznościowych zaniedbuje obowiązki domowe, a 27 proc. - obowiązki służbowe (w grupie ogólnej jest to odpowiednio 12 i 8 proc.). 36 proc. badanych, u których zidentyfikowano wysokie FOMO, wprost deklaruje, że czuje się uzależnionymi od mediów społecznościowych (12 proc. w grupie ogólnej).

Nudności, zawroty głowy i bóle brzucha

Około jedna piąta osób z wysokim FOMO przyznaje się też do tego, że przy niekorzystaniu z mediów społecznościowych występują u nich różnego rodzaju objawy somatyczne: nudności, zawroty głowy, bóle brzucha (23 proc.) czy zwiększona potliwość (21 proc.).

Badacze zaobserwowali również korelację pomiędzy wysokim poziomem FOMO a niską samooceną: 33 proc. osób z wysokim FOMO twierdzi, że czasami czuje się bezużyteczna, zaś 29 proc. chciałoby mieć więcej szacunku dla samego siebie. Naukowcy ostrzegają jednak, że potrzebne są dalsze badania, aby stwierdzić, czy to media społecznościowe powodują spadek samooceny. "Jesteśmy zafrapowani tym, w którą stronę to działa: czy to jest tak, że mamy pewne predyspozycje do FOMO - czy też media społecznościowe po prostu w nas tę negatywną samoocenę wzmacniają przy ekstensywnym użytkowaniu" - mówiła podczas prezentacji raportu dr Justyna Jasiewicz, jedna z autorek badania.

Raport "FOMO. Polacy a lęk przed odłączeniem – raport z badań" powstał w wyniku współpracy badaczy z Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW, Wydziału Psychologii UW oraz panelu badawczego Ariadna, przy wsparciu Google Polska. Jak podkreślają autorzy raportu, jego podstawą są reprezentatywne, ilościowe badania polskich internautów, którzy odpowiadali na pytania dotyczące FOMO.

"Zależało nam na tym, aby nie tylko straszyć mediami społecznościowymi - to absolutnie nie jest nasz cel. Pamiętajmy, że za mediami społecznościowymi, za każdym urządzeniem - od telefonu do komputera - stoi człowiek. To on tak naprawdę decyduje o tym, ile będzie czasu spędzał przed ekranem, co na nim będzie robił i kosztem czego" - podkreślała inicjatorka badania dr Anna Jupowicz-Ginalska.

Autorzy badania przedstawiają szereg rekomendacji dotyczących tego, jak przeciwdziałać FOMO. Zwracają m.in. uwagę na to, że edukacja szkolna w zakresie nowych technologii nie powinna być ograniczona wyłącznie do rozwoju umiejętności obsługi sprzętu i oprogramowania - ale powinna przekazywać również ideę tzw. cyfrowego dobrostanu, czyli umiejętności zachowania proporcji pomiędzy użytkowaniem mediów cyfrowych a aktywnością poza środowiskiem online.

Dołącz do dyskusji: Ponad 4 mln Polaków odczuwa lęk przed odłączeniem od internetu

2 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Max
Czyli odsetek kretynów już znany
odpowiedź
User
Odróżnić dobro od zła w postępie cyfrowo-technologicznym
Tak to jest jak zmuszono ludzi do bycia nieustannie w sieci, by non stop coś śledzić i non stop zmuszać się do interakcji - to jest właśnie społeczeństwo informacyjne, które zapoczątkowały media społecznościowe i smartfony, by być stale na głodzie informacji, by odczuwać lęk przed utratą jakiegoś wydarzenia, by być mobilnym zawsze i wszędzie. I to się nazywa postępem!. Niewolnictwo a nie postęp, utrata zdrowia, bezpieczeństwa i prywatności na rzecz cyfryzacji życia i próba zdominowania życia przez różne smart technologie, algorytmy i roboty, które mają się pojawić wraz z wejściem tzw. internetu rzeczy, który będzie istnym rajem dla hakerów, by móc nie tylko kraść dane, ale także szantażować ofiary np. odcięciem od prądu czy wody, bo wszystkie tzw. inteligentne technologie mają wchodzić w skład internetu rzeczy. I dodatkowo coraz więcej branż usługowych interesuje się biometrią czyli skanami oka, twarzy, palca, dłoni czy głosu -są to zaiste przykrywki do tego by później wprowadzać czipowanie, każdy kto twierdzi, że tak nie będzie jest w wielkim błędzie. W dzisiejszych czasach gra toczy się o największą stawkę - o ogłupienie, uzależnienie, zniewolenie i obezwładnienie niczego nieświadomych i niewinnych ludzi by byli ofiarami tego postępu cyfrowo-technologicznego. Chodzi o to by doprowadzić społeczeństwa do sytuacji typu szach-mat, a na czym to polega? Będzie to sytuacja bez wyjścia, czyli marketing wie o tobie wszystko, co mówisz, gdzie przebywasz i z kim, wie o czym myślisz i widzi jak wygląda pomieszczenie w, którym się znajdujesz, a także ma możliwość podsłuchiwania w dowolnym momencie, w tym wszystkim pomogą mu nowoczesne technologie i cyfryzacja, a jakżeby inaczej, w tym także internet rzeczy. Co więcej media wciąż będą robić to co robią najlepiej czyli dezinformować, ogłupiać i nasilać podziały, bo w tym wszystkim nie mają sobie równych, a na straży "bezpieczeństwa" będą roboty i drony w tak dużej ilości, że nie tylko przestępcy będą czuć się z tym źle, ale i także zwykli ludzie, w dodatku będzie mnóstwo kamerek i podsłuchów, a wszystko to będzie ludziom tłumaczone, że służy to do zapewnienia bezpieczeństwa, a efekt będzie taki, że ludzie będą czuć się podglądani i będą bali się rozmawiać ze sobą z obawy o podsłuchiwanie. Nie będzie czegoś takiego jak prywatność, będzie komuna marketingowa, czyli to co twoje należy także do wścibskiego i pazernego na informacje marketingu. Poprzez nadmierne kontrole owszem może i będzie bezpiecznie, ale zbyt bezpiecznie, ludzie nie będą się czuć komfortowo w obecności algorytmów, robotów i dronów, które będą nadzorowały społeczeństwa. Zdrowie także będzie na drugim lub dalszym planie, a chociażby z tego względu, że wszystko co elektroniczne emituje elektro-smog, a norm na to nie ma, a nawet jak są to są z pewnością łamane. Pytanie brzmi: Jak będziemy żyć w takim świecie rodem z filmów science-fiction jak nie będzie zwyczajnie dało się w nim żyć? Dlatego, że będziemy przytłoczeni nadmiarem cyfryzacji i automatyzacji w możliwie wszystkich aspektach naszego życia, a żeby było ciekawiej innowacje cyfrowo-technologiczne są niekiedy wymuszane na ludziach, wdrażane mimo ich obaw, a czasem nawet wdrażane bez ich wiedzy, stawiając przed faktem dokonanym. To żaden postęp, a zwyczajnie cyfrowo-technologiczna agresywna dyktatura, podporządkuj się temu wszystkiemu albo giń. No przepraszam bardzo, ale tak być stanowczo nie może. Należy dać ludziom prawo opcji - jeśli ktoś chce niech załatwia sobie sprawy po staremu, a jeśli ktoś jest bardziej liberalny to jak chce to niech się angażuje w te cyfrowo-technologiczne transformacje, ale nie ma mowy na takie stwierdzenie w stylu jak wszyscy to wszyscy, a postęp jest nieunikniony i jego nie zatrzymasz. Pytanie co rozumiemy przez taki postęp i czy to jeszcze można w ogóle nazywać postępem czy przypadkiem czasem nie jest to już reżim technokratyczny podszyty cyfrowym komunizmem.
odpowiedź