SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Disney+ stawia na 4K i treści z USA. „To brand, ale trochę zapomniano o kontencie”

W serwisie Disney+ można znaleźć znacznie więcej treści w 4K niż u konkurentów. Choć interfejs jest prosty i atrakcyjny graficznie, to widzowie liczący na najnowsze filmy i lokalne produkcje mogą poczuć się trochę zawiedzeni. - Postawiono na brand - mówi Wirtualnemedia.pl Justyna Troszczyńska, właścicielka agencji konsultingu filmowego Media4Fun.

Serwis streamingowy Disney+ zadebiutował w Polsce we wtorek. Bezpośrednia subskrypcja kosztuje 28,99 zł miesięcznie lub 289,90 zł rocznie. Na nieco niższe opłaty mogą liczyć abonenci Polsat Box, Plusa i Netii. Muszą jednak związać się z tymi operatorami dwuletnią umową. W przypadku droższych pakietów Polsat Box opłata wyniesie wówczas 10 zł miesięcznie, a osoby korzystające z tańszych zapłacą 15 zł miesięcznie za dostęp do serwisu.

Z Disney+ można korzystać za pomocą przeglądarki internetowej, urządzeń mobilnych i telewizorów lub przystawek Android TV/Google TV, Apple TV, Chromecast, Amazon Fire TV, a także telewizorów z systemami operacyjnymi Tizen (Samsung), WebOS (LG) i nowszych konsol do gier (PS4, PS5, Xbox One, Xbox Series X, Xbox Series S).

Najwięcej treści w 4K

Choć interfejs Disney+ przypomina nieco używany przez Amazon Prime Video, to jest atrakcyjniejszy graficznie. Od razu rzucają się w oczy „kafelki” z tematycznymi segmentami oferty: Disney (znajdziemy tu filmy animowane, seriale młodzieżowe, filmy fabularne dla młodzieży), Pixar (filmy i seriale animowane), Star Wars (filmy i seriale poświęcone „Gwiezdnym wojnom”), National Geographic (produkcje dokumentalne) i Stars (filmy i seriale dla dorosłych, m.in. hity 20th Century Fox). „Kafelki” tematyczne są animowane. Kiedy klikniemy więc na Disney w tle logo wyświetlają się fajerwerki. Po wyborze National Geographic widzimy płynące chmury.
 

Nad „kafelkami” przewijają się duże bannery z najciekawszymi zdaniem platformy rekomendowanymi produkcjami. Poniżej można znaleźć więcej rekomendacji. To m.in. „Najciekawsze produkcje Disney+”, „Co obejrzeć dziś wieczorem”, „Rekomendowane dla Ciebie”, „Tylko w Disney+”, „Ostatnio popularne”, „Akcja i przygoda”, „Seriale obyczajowe”, „Seriale komediowe”, „Filmy animowane”, „Animacje dla dorosłych”, „Horrory”, „Thrillery”, „Science fiction”, „Polecane produkcje Marvela”, „Kolekcje”, „Filmy obyczajowe”, „Filmy komediowe”, „Filmy dokumentalne i reality show”, „Musicale”, „Ulubione z Disney Channel”, „Myszka Miki i przyjaciele”, „Disney Junior”.

Większość nowych i starszych produkcji jest oferowanych w jakości 4K Ultra HD, choć zdarzają się też produkcje w HD (np. dokumenty z National Geographic Channel). Disney+ oferuje zatem więcej treści w najwyższej jakości obrazu niż konkurenci, czyli Netflix, Amazon Prime Video, Canal+ online, Player i Polsat Box Go.

 „Europa analizuje i wybiera”

Choć w serwisach Netflix i Canal+ online największą popularnością cieszą się polskie filmy i seriale, to Disney+ szybko nie wprowadzi konkurencyjnej oferty. Do 2024 roku w krajach Europy, Afryki i Bliskiego Wschodu ma powstać tylko 60 lokalnych produkcji. Dla porównania Netflix tylko na ten i przyszły rok zapowiedział 18 produkcji, które powstaną w samej Polsce. W naszym regionie za produkcje odpowiada zespół pod kierownictwem Magdaleny Cieślak.

Choć spekulowano, że debiut Disney+ nastąpi jeszcze w zeszłym roku, to mimo opóźnienia, nie brakuje głosów, że oferta mogłaby bardziej spełniać potrzeby europejskiego widza.  - Kilka lat temu dynamika rynku usług VOD zaczęła rosnąć. O ile do 2020 roku ten wzrost był dość stabilny o tyle inwazja Netflix na nowych terytoriach spowodowała powszechną mobilizację największych grup mediowych, które w końcu doceniły potęgę Internetu i zrozumiały, że czas najwyższy dostosować się do nowych realiów rynku. Niestety działając w tejże mobilizacji trochę zapomniano o kontencie, a postawiono na brand, który w przypadku Disney+ oczywiście bardzo mocno się broni, ale zapewne głównie w Ameryce Północnej. Konsument starego kontynentu nie jest tak przywiązany do marki jak nasi sojusznicy za oceanem. Europa analizuje i wybiera, szczególnie w kontekście szalejącej inflacji - przekonuje Justyna Troszczyńska, właścicielka agencji konsultingu filmowego Media4Fun.

Liczne treści dla dzieci i młodzieży mogą być wyróżnikiem

Disney to marka, która kojarzy się z cenionymi filmami animowanymi, takimi jak „Król Lew”, „Pocahontas”, „Aladyn”, „Mała Syrenka” i produkcjami, które powstały we współpracy z Pixar („Toy story”, „Gdzie jest Nemo?”). Osoby, które chcą sobie przypomnieć takie treści i pokazać je swoim dzieciom, mają teraz ku temu okazję. Zwłaszcza, że w ofercie są wszystkie części „Toy Story” i „Króla Lwa”, a „Kopciuszek” jest dostępny nawet w wersji z 1950 roku.  Nastoletni widzowie Disney Channel będą z pewnością zadowoleni z obecności na platformie, takich produkcji jak „High School Musical”, „Nie ma to jak statek” czy „Hannah Montana”.

Tylko czy Myszka Miki i klasyki Disney Channel wystarczą, żeby na zatłoczonym rynku streamingowym zdecydować się na kolejną subskrypcję? Pomóc mają w tym m.in. treści od Marvela. W Disney+ nie zobaczymy znanych z Netfliksa „Punishera” czy „Daredevila”’. Możemy poznać nowych superbohaterów. Na przykład „Ms Marvel”,  opowieść o nastoletniej muzułmance z Jersey City, która nie wie, że ma supermoce. Fanom Star Wars powinien się spodobać natomiast serial „Gwiezdne wojny. Obi-Wan Kenobi”. Jego akcja toczy się 10 lat po pokonaniu Anakina Skywalkera na planecie Mustafar. Były mistrz Jedi, Obi-Wan Kenobi musi w produkcji po raz kolei stawić czoła dawnemu uczniowi i jego inkwizytorom. Z kolei „The Mandalorian” opowiada  o samotnym łowcy nagród, który przemierza galaktykę i walczy o przetrwanie po upadku imperium. Przy okazji fani trylogii Star Wars mogą sobie przypomnieć jej wszystkie części.

- Disney kojarzy się z produkcjami dla dzieci i młodzieży, ale w portolio Disneya znajdują się również takie marki jak Pixar, Lucasfilm, National Geographic, Marvel, ABC, ESPN, A&E. Nawet jeżeli to głównie młodsi widzowie będą namawiać dorosłych do zakupu abonamentu Disney+, ten stereotyp może być wręcz atutem na coraz bardziej zatłoczonym rynku streamingowych platform. O jego kształcie decydują przede wszystkim wielkie grupy mediowe, dysponujące efektem globalnej skali, takie jak Netflix, Warner Bros. Discovery czy Disney,  Lokalni gracze, tacy jak Polsat Plus, muszą szukać innych atutów, takich jak np. integracja z usługami w obszarach telekomunikacji, energii czy finansów, oferowanymi przez inne spółki grupy. Pozycjonowanie Disney+ jako oferty głównie dla młodszego pokolenia ułatwi wejście do wielu polskich domów, potem to już zadanie dla zespołu Disneya aby przekonać starszych widzów że znajdą tam również wysokiej jakości produkcje dla siebie - przekonuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Marek Sowa, ekspert ds. rynku medialnego.

„To będzie jedna z ciekawszych platform VOD”

Disney+ dużo czasu poświęcił, aby przygotować ofertę, która może zadowolić nie tylko dzieci i młodzież. W bibliotece Star znajdziemy na przykład popularne animacje dla dorosłych, takie jak „Simpsonowie” czy „Family Guy”. Nie brakuje „American Horror Story”, choć udostępniono jedynie 9 sezonów, a premiera 10 już miała miejsce na antenie linearnego kanału Fox jesienią ub.r. Pocieszeniem może być jednak obecność w ofercie „American Horror Stories”, nowej produkcji 20th Television o zbliżonej formule.  Dokumentalnym uzupełnieniem Disney+ jest biblioteka National Geographic, znacznie bogatsza niż obecna w Canal+ online biblioteka National Geoprahic Play. W zakładce National Geographic platformy Disney+ można znaleźć m.in.  cykle „Wyprawa na dno”, „Katastrofy w przestworzach”, „Gordon Ramsey. Świat na talerzu”, „Podbój kosmosu”, „Mars” czy „Oko w oko z rekinem”.

Mimo tych zabiegów część internautów twierdzi, że 80 proc. oferty Disney+ jest skierowanych do dzieci i młodzieży. Czy można odnieść takie wrażenie? - To nieprawda. Disney+ ma ogromną bibliotekę w zakładce Star, skierowaną do dorosłego widza. Mamy tu mnóstwo klasyków od wszystkich części „Obcego”, przez „Szklaną pułapkę”, aż po „Gliniarza z Beverly Hills”. Znajdują się tam liczne produkcje filmowe i serialowe od 20th Century, które są wyłącznie dla dorosłych widzów. Oczywiście przez to, że platforma nazywa się Disney+ to jej flagowe produkcje dziecięce są na froncie, ale w drugim szeregu jest wiele produkcji dla dorosłych. Nie widzę jak na razie jakiś jej niedoskonałości. Interfejs jest bardzo przejrzysty, przyjazny dla odbioru, nawigacja po nim jest bardzo instynktowna. Biblioteka jest niezwykle bogata. Wydaje mi się, że będzie jedna z ciekawszych platform VOD z tych dostępnych na Polskim rynku - ocenia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Dawid Muszyński, redaktor naczelny naEKRANIE.pl.

Ekspert zauważa, że choć Disney+ eksponuje sześć marek, które składają się na kontent platformy (Disney, Pixar, Marvel, Star Wars, National Geographic i Star), to w ofercie serwisu są jeszcze produkcje Hulu, serwisu streamingowego znanego doskonale widzom z USA.  - Disney+ to nie tylko Marvel i Star Wars choć wiem, że to na tych produkcjach skupia się największa uwaga widzów. Mnie jednak interesują seriale które w USA są tworzone dla platformy Hulu, a w Polsce będą trafiały bezpośrednio na Disney+ jak np. „Dopesick”, „Pam & Tommy”, „Only Murders in the Building”, „The Dropout” czy niedostępny w Polsce 3 sezon „Orville” wyprodukowany dla FX. Są to bardzo solidne seriale ze świetnymi scenariuszami i genialną obsadą - dodaje Muszyński.

Czy oferta filmowa jest wystarczająca?

W katalogu Stars można też znaleźć z kolei hity  20th Century Fox, takie jak „Szklana pułapka”, „Planeta małp”, „Wróg publiczny”, „Borat”, „Avatar”, „Terminator”, „Obcy”, „Armagedon”, „Piraci z Karaibów”, „Moulin Rouge”, „Pretty Woman” i wiele innych. Co z nowymi filmami? HBO Max umieszcza produkcje Warner Bros do 45 dni od premiery kinowej. Umowę z 20th Century Fox ma Canal+, więc na razie na antenie tej stacji i w jej serwisie streamingowym będą pojawiać się premiery. Nadawca nie zdradza ile jeszcze miesięcy lub lat będzie obowiązywał kontrakt.  Może go przedłużyć, śladem HBO Max oferować premierowe pozycje w swoim serwisie albo tylko część udostępniać w pierwszej kolejności Canal+.


 
- Warto pamiętać, że coraz więcej nowych i starszych produkcji będzie dostępnych wyłącznie na platformach streamingowych - vide decyzja Disneya o wycofaniu 100 kanałów z globalnej oferty płatnej telewizji. Wciąż obowiązują wieloletnie umowy dystrybucyjne i koprodukcyjne, wciąż nowe produkcje 20th Century Studios mogą pojawiać się np. w Canal+, ale uwaga zarządu i inwestorów The Walt Disney Company jest skierowana jednoznacznie w stronę platformy Disney+, ponieważ to od jej kwartalnych rezultatów w dużej mierze zależy giełdowy kurs akcji macierzystej firmy - zauważa Sowa, który był kiedyś m.in. wiceprezesem sieci kablowej UPC Polska.

Nowsze filmy w Disney+ to głównie produkcje związane z Marvelem, Star Wars czy Pixar. Na przykład „Eternals”, film o pradawnych bohaterach chroniących Ziemię, którzy muszą połączyć siły, gdy na planetę wracają monstrualne istoty zwane Dewiantami. Subskrybenci mogą też sięgnąć po produkcję „Czarna wdowa” o kobiecie, która musi zmierzyć się szpiegowską przeszłością i relacjami sprzed czasów, kiedy dołączyła do Avengers, czyli grupy superbohaterów. W „Shang-Chi” główny bohater również musi się zmierzyć z przeszłością i skonfrontować z własnym ojcem, przywódcą organizacji terrorystycznej Dziesięć Pierścieni. W pierwszym dniu działalności w Polsce Disney+ mocno też promował film animowany „To nie wypada” o 13-letniej dziewczynce. W serwisie można też obejrzeć film animowany „Nasze magiczne Encanto” o magicznym drzewie w kolumbijskich górach. Obie produkcje animowane są wciąż wyświetlane w kinach.  

Czy taka oferta filmowa wystarczy, aby odnieść sukces? - Nie uważam by na tej platformie było mało premier filmowych. Wiem, że Netflix przyzwyczaił nas, że co miesiąc jesteśmy zalewani mnóstwem tytułów, których i tak nigdy nie obejrzymy, bo się do nich nie dokopiemy lub nie będziemy mieli na nie czasu. To, że filmy 20th Century pojawiają się na Canal+ wcale nie oznacza, że w tym samym czasie nie będą się pojawiały też na Disney+. Proszę spojrzeć, jak wygląda dystrybucja kinowych hitów Warner Bros. To że są one dostępne na HBO Max nie znaczy, że nie będą dostępne za dodatkową opłatą na innych serwisach. Pytanie tylko czy opłaca się zapłacić około 30-40 zł na obejrzenie na innym VOD jednego filmu, który na Disney+ możemy mieć w abonamencie - zauważa Muszyński.

Przeciwnego zdania jest Troszczyńska z Media4Fun. - Wracając do klasyki „lubimy to co znamy”, co w szczególności odnosi się do widzów poniżej 18 roku życia, jednak skoro mamy to w telewizji i szerokim Internecie skąd brać imperatyw do zakupu nowej usługi? Obawiam się, że próba przyspieszenia startu platformy w Polsce dość mocno odbiła się na ofercie, gdzie prawa nawet do własnych produkcji nie są w pełni uwolnione i powodują, iż kluczowa, najnowsza i najatrakcyjniejsza część kontentu nie będzie dostępna w usłudze VOD ze względu na blokadę, która stanowią emisje telewizyjne - przekonuje. W ofercie Disney+ można znaleźć seriale znane z innych platform. Na przykład „The Walking Dead”, który udostępnia też Netflix i HBO Max. Nie brakuje też seriali znanych z linearnej telewizji. To m.in. „Z archiwum X”, „24 godziny”, „Chirurdzy”, „Brzydula Betty” czy „Buffy postrach wampirów”.

Taniej niż w Netfliksie

Aby z najpopularniejszego serwisu streamingowego świata mogło korzystać 4 członków rodziny lub przyjaciół jednocześnie, trzeba płacić 60 zł miesięcznie. Tylko dzięki pakietowi Premium można oglądać treści w jakości 4K. W Disney+ to znacznie tańsze. - Pierwsze wrażenia po wykupieniu subskrypcji w promocji na rok i z dodatkowym rabatem obowiązującym do 26 czerwca (łącznie 229,90 zł) bardzo pozytywne - przede wszystkim z uwagi na atrakcyjną cenę. Nawet w standardowej ofercie (28,99 zł mies. lub 289,90 zł za roczną subskrypcję) abonament Disney+ jest dwa razy tańszy od Netfliksa, przy czym daje możliwość oglądania wszystkich produkcji na czterech ekranach jednocześnie, taką opcję Netflix ma tylko w najdroższym planie Premium. Myślę, że dzięki takiej promocji Disney+ ma szansę zdobyć całkiem pokaźną bazę subskrybentów. Czy zostaną z Disneyem na dłużej? Interfejs platformy jest przejrzysty i „user-friendly” - zauważa w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Anita Góral, Sales & Marketing Director agencji AKPA, przygotowującej m.in. program telewizyjny dla prasy i portali internetowych.

Ekspertka zwraca uwagę na funkcję, która pozwoli rodzinie i przyjaciołom na wspólne dzielenie się wrażeniami z oglądanej produkcji. - W aplikacji mobilnej lub witrynie Disney+ jest opcja GroupWatch, która umożliwia zaproszenie 6 osób do sesji (o ile mają własne konta) i wspólne komentowanie emotikonami oglądanych filmów i seriali. Nie ma tu funkcji czatu. Spośród 6 aplikacji, które posiadam, będzie to z pewnością aplikacja pierwszego wyboru na weekendowe popołudnia z rodziną. Co ważne, funkcja kontroli rodzicielskiej umożliwia ustawienie profilu dla dzieci z treściami tylko dla najmłodszych oraz zastrzeżenie profilu dla dorosłych numerem PIN. Zdecydowanie brakuje mi ocen poszczególnych tytułów w aplikacji Disney+, zwłaszcza w pakiecie Star. Niestety, dwa losowo wybrane seriale okazały się rozczarowaniem. Rating ułatwiłby selekcję - zwraca uwagę Góral.

Dawid Muszyński z serwisu naEKRANIE.pl również widzi potencjał w Disney+. Zwraca uwagę, że Netflix nie rywalizuje tylko z nowym serwisem, tylko wieloma, które mogą stanowić wspólnie znaczącą alternatywę dla największej platformy świata. HBO Max nie kosztuje 43 lub 60 zł miesięcznie, tylko 29,99 zł. Amazon Prime Video można nabyć 49 zł na cały rok. - Wydaje mi się, że bez problemu Disney+ w szybkim czasie zrówna się, a może nawet przebije Netflixa, który coraz szybciej traci w oczach widzów. I nie chodzi tu tylko o bardzo bogatą bibliotekę platformy Myszki Mickey, skierowaną zarówno do młodego jak i starszego widza, ale także dzięki przystępnej cenie. Zsumowany roczny abonament Amazon Prime Video, roczny abonament HBO Max i roczny abonament Disney+ możemy kupić za roczny abonament na Netflixa. Matematyka jest nieubłagana. Abonenci chętniej zamienią jeden serwis na trzy. Zwłaszcza, że Netflix ma ostatnio problemy z dostarczeniem rozrywki, która zadowoliłaby widzów. Nowy sezon „Stranger Things” to stanowczo za mało - przekonuje Muszyński.

Platforma pierwszego wyboru?

Nieco bardziej sceptycznie na ofertę Disney+ patrzy Troszczyńska z Media4Fun. - Disney to marka. Disney to prestiż. Disney to pierwszy wybór? Chyba jednak nie, patrząc na oglądalność kanałów dziecięcych w Polsce oraz na konsumpcję treści „kids” i „pre-school” w Internecie. Zaglądając za kurtynę premiery Disney+ w Polsce rzeczywiście można odnieść wrażenie, że jest ona skierowana do najmłodszych widzów lub nastolatków, co nie jest najlepszą strategią z punktu widzenia tego, iż będzie to oferta płatna. A kto płaci? Wszyscy wiemy. Oczywiście dziecku się nie odmawia, jednak nie są to unikalne produkcje, które mogą nagle zafascynować naszych małych widzów - ocenia.

Ekspertki nie przekonała kampania reklamowa, która skupia się na treściach dla dzieci i młodzieży. - Od dłuższego czasu znamy datę wejścia oferty Disney+ na polski rynek. Zwykle otarcie globalnej platformy na nowym terytorium jest poprzedzone kampanią promocyjno-marketingową, która ma skłonić użytkowników do zawarcia „umowy” z nowym dostawcą i subskrybowania jego treści choćby z uwagi na atrakcyjne nowości, które przyciągają oko i stanowią o przewadze konkurencyjnej nad innymi platformami. Zaledwie kilka dni przed startem Disney+ poza marką nie kusił nas niczym, czego byśmy już nie widzieli. Z szacunku do tak dużego brandu można pomyśleć, iż jest to nowatorska strategia małych kroków i oswajania użytkownika, ale czy aby na pewno trafiona tuż przed pierwszym, popandemicznym, prawdziwym sezonem wakacyjnym? Cyfry pokażą już we wrześniu - dodaje Troszczyńska.

Marek Sowa zwraca uwagę, że w czasach, kiedy wielu konsumentów oszczędza, na polskim rynku serwisów streamingowych zrobiło się bardzo tłoczno, a Disney+ nie jest wcale ostatnim debiutem. Jesienią nad Wisłą pojawi się platforma SkyShowtime. - Cena miesięcznego abonamentu Disney+ wskazuje na pozycjonowanie się nowej platformy jako oferty z górnej półki, podobnie jak na innych rynkach. Łączna cena wszystkich platform streamingowych dorównuje już cenie rozbudowanej oferty „tradycyjnej” telewizji kablowej i satelitarnej. Otwartą kwestią jest więc, czy na coraz bardziej konkurencyjnym rynku i w coraz trudniejszej sytuacji finansowej polskich odbiorców to właśnie Disney+ będzie platformą pierwszego wyboru lub - co równie ważne - ostatnią platformą z której rezygnuje się w czasach kryzysu - zauważa Sowa.

Dołącz do dyskusji: Disney+ stawia na 4K i treści z USA. „To brand, ale trochę zapomniano o kontencie”

31 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Lolik
To jest trochę serwis dla wyznawców- jak ktoś nie kocha Star Wars to już na starcie odpada kilkadziesiąt produkcji. Tak samo z pozostałymi bibliotekami jak Marvel itp.Serwis mocno sprofilowany w przeciwieństwie do pozostałych bardziej uniwersalnych. Disney stawia głównie na to co już widziane ale w lepszej jakości. Inni stawiają na kontent oryginalny, bardziej różnorodny ale może w gorszej jakości. Moim zdaniem podobnie jak na innych rynkach po 2-3 miesiącach zniknie czar jakości a pojawia się opinie że to tak naprawdę odgrzewane kotlety
odpowiedź
User
Karol
Nikt nie czuje się zawiedziony. Tyle filmów i seriali co dali na start to mało kto się spodziewał. Tym bardziej za taką cenę. Tak samo na start było dużo oryginalnych produkcji a za kilka dni prosto z kina trafi doktor strange w muliwrsum obłędu. Nie wiem co za idioci piszą te artykuły
odpowiedź
User
Karol
To jest trochę serwis dla wyznawców- jak ktoś nie kocha Star Wars to już na starcie odpada kilkadziesiąt produkcji. Tak samo z pozostałymi bibliotekami jak Marvel itp.Serwis mocno sprofilowany w przeciwieństwie do pozostałych bardziej uniwersalnych. Disney stawia głównie na to co już widziane ale w lepszej jakości. Inni stawiają na kontent oryginalny, bardziej różnorodny ale może w gorszej jakości. Moim zdaniem podobnie jak na innych rynkach po 2-3 miesiącach zniknie czar jakości a pojawia się opinie że to tak naprawdę odgrzewane kotlety


Kotlet to ty masz w głowie. Disney postawił na różnorodność w dużej ilości i dobrej jakości. I Disney może i w sumie już zamieszał na rynku vod. I tak naprawdę to jest w tej chwili jeden z poważniejszych konkurentów dla netflixa. W sumie jedyny.
odpowiedź