SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Krzysztof Ibisz: Z wiekiem dziennikarz staje się bardziej wiarygodny i ciekawszy dla widza

- Obserwując amerykański i zachodnio-europejski rynek telewizyjny widać, że wiek gwiazd jest ich atutem. To potwierdza, że liczy się zarówno telewizyjne, jak i życiowe doświadczenie i że media nie są wyłącznie dla młodych - mówi nam Krzysztof Ibisz.

Krzysztof Ibisz, fot. PolsatKrzysztof Ibisz, fot. Polsat

Z Krzysztofem Ibiszem, dziennikarzem Telewizji Polsat, rozmawiamy o telewizji współczesnej i tej sprzed lat, o planach aktorskich i nowych projektach, jego programie „Zrozumieć kobietę” (Polsat Cafe), a także m.in. o medialnej krytyce jego osoby, jaka miała miejsce w przeszłości w związku z jego wizerunkiem „wiecznego chłopca”.


Krzysztof Lisowski: Na antenie telewizyjnej jest Pan obecny od wielu lat. Wiele osób pamięta Pana jeszcze z Telewizji Polskiej, gdzie na początku lat 90. prowadził Pan „Czar par”, jeden z pierwszych polskich wielkich show. Jakie towarzyszą Panu odczucia, gdy teraz patrzy Pan wstecz na ten właśnie okres?

Krzysztof Ibisz, dziennikarz Telewizji Polsat: Na produkcję „Czaru par” zawsze patrzę z sentymentem. Wówczas było to ogromne widowisko - pierwszy, prawdziwy show z rozmachem. Ten program trafił na swój czas i stał się hitem. Pamiętam, że miał oglądalność wyższą niż „Dziennik Telewizyjny”, około 67 procent. Wytyczył nowy obszar w rozrywce telewizyjnej. Cieszę się, że program jest pamiętany i miło wspominany. Często jestem zagadywany o „Czar par”. Zaskakujące, że sporo osób pamięta nawet nazwiska uczestników!

Jak świat telewizji zmieniał się w ciągu tych lat?

Technologicznie poszedł do przodu, ale zasady tworzenia programów się nie zmieniły. Dobre widowisko musi mieć świetną dramaturgię. To sprawdza się zarówno przy tworzeniu show, teleturnieju czy serialu. Oczywiście telewizja ma swoje „mody”, czyli okresy, kiedy dana formuła programu ma swoje 5 minut popularności. Jednak niezmiennie widzowie lubią prawdziwe historie i to „sprzedaje się” w telewizji najlepiej do dziś.
 
Zaczynał Pan w TVP, potem zaliczył TVN, by na dobre zadomowić się w Polsacie. Gdzie pracowało się Panu najlepiej?

Warsztatu telewizyjnego nauczyłem się w Telewizji Polskiej, a zaczynałem od jeżdżenia po mieście z kamerą i kręcenia felietonów. Wiele dała mi też Akademia Telewizyjna, która szkoli dziennikarzy w TVP. W Telewizji Publicznej zacząłem prowadzić duże programy, jak choćby właśnie „Czar par” czy festiwale. Z kolei w TVN-ie nauczyłem się pracy producenta - miałem swój zespół, z którym realizowałem autorskie projekty w tym własny talk show czy teleturniej „Wszystko albo nic”. Prowadziłem też różne produkcje - od pierwszej w prywatnej stacji telewizji śniadaniowej „Ciężko ranne pantofle” po kupione formaty telewizyjne, jak „Zostań gwiazdą”. Natomiast z Telewizją Polsat jestem związany od 13 lat i w tym czasie miałem szansę spróbować właściwie wszystkich gatunków telewizyjnych - takich, jak teleturniej, reality show, duże widowiska telewizyjne, program life-stylowy, talk show, festiwale, aż po największe koncerty w Polsce, jakimi są transmisje sylwestrowe.
 
Tak naprawdę to „wypłynął” Pan na szerokie wody dzięki TVP. Jak Pan ocenia obecną ofertę TVP w porównaniu z propozycjami stacji komercyjnych?

Nie można porównać oferty telewizji publicznych do komercyjnych. Nadawca publiczny, zgodnie z ustawą, ma misję prezentowania wartości, które nie znalazłyby miejsca w ramówkach stacji prywatnych. Ta misyjność jest potrzebna.

Jest Pan z wykształcenia aktorem. To pomaga w pracy dziennikarskiej czy przeszkadza? Dziennikarz powinien być bardziej aktorem czy raczej sobą?

Na pewno mi to nie przeszkadza. Kiedy prowadzę rozmowy, chociażby w programie „Zrozumieć kobietę” w Polsat Cafe, nie stosuję żadnych aktorskich technik. Skupiam całą moją uwagę na rozmówcy i staram się wydobyć z niego prawdziwe i ciekawe historie, ponieważ tylko takie widza interesują. Nie ma w tym ani odrobiny aktorstwa. Natomiast, kiedy prowadzę duże telewizyjne show czy tak, jak w miniony weekend, koncert Big Cyca podczas festiwalu Top Trendy to techniki aktorskie bardzo się przydają. Doskonale pomagają w ubarwieniu show. Dzięki temu jest ciekawsze dla widza.

Czym jest dla Pana aktorstwo? Jakie ma Pan w planach projekty aktorskie na najbliższy czas?

Obecnie występuję na deskach dwóch teatrów - Teatru Kamienica oraz Teatru Impresaryjnego Syndykat Artystyczny, ale przyznam, że zamierzam grać więcej. Pod koniec maja trafił też na ekrany kin film „Przedtem, potem” w reżyserii Edyty Sewruk, gdzie zagrałem obok Olgi Bołądź, Bożeny Dykiel, Emiliana Kamińskiego i Małgorzaty Pieczyńskiej. Co jakiś czas odbieram telefon z propozycją wcielenia się w taką bądź inną rolę - jeśli jest to ciekawie napisana postać - chętnie takie propozycje przyjmuję.

Czy zgadza się Pan z opiniami - być może subiektywnymi - które „krążą po rynku”, że Pana kariera dziennikarska obecnie nieco przygasła?

Z telewizją jestem związany od wielu lat. Sporo już zrobiłem, ale uważam, że cały czas bardzo wiele przede mną. Praca w mediach - choć pewnie większość karier ma to do siebie - wiąże się z różnymi etapami w życiu zawodowym. Poza tym czasem słyszę, że jest przesyt takiej lub innej osoby, że ktoś „wyskakuje z każdej lodówki” - staram się, aby Ibisz już z tej lodówki „nie wyskakiwał” (śmiech). Mam co najmniej kilka pomysłów na siebie, a telewizja nadal jest medium, w którym się realizuję.

Wiele negatywnych rzeczy mówiono o Pana wizerunku „wiecznego chłopca”. Czy dobrą decyzją było to, że kreował Pan swój wizerunek właśnie w taki sposób?

Mój wizerunek w dużym stopniu zależny jest od tego, czym w danym momencie zajmuję się zawodowo. Kiedy prowadziłem program „Jak Oni śpiewają” w Telewizji Polsat - dynamiczny, rozrywkowy show adresowany do młodszego widza - mój wizerunek musiał być spójny z każdym odcinkiem. Media rządzą się swoimi prawami, więc przyklejono mi łatkę, że się odmładzałem. Rozumiem ten mechanizm.

M.in. w internecie spotkał się Pan z powyższego powodu z ogromną falą krytyki (prześmiewcze memy, zdjęcia itp.). Czy taka negatywna fama związana z kreowaniem siebie na wspomnianego „wiecznego chłopca” miała jakiś negatywny wpływ na Pana karierę, życie?
 
Nie przesadzajmy, ta fala nie była ogromna, a poza tym to było ładnych parę lat temu. Na pewno miała wpływ na zainteresowanie mediów moją osobą. Jednak nigdy nie odczułem spadku sympatii ze strony widzów, wręcz przeciwnie. Co do mojej kariery zawodowej, to nie odczułem tego. Dalej pracuję w telewizji, a firm, które chcą ze mną współpracować też mi nie ubywa. Staram się wykonywać pracę najlepiej jak potrafię - potocznie mówiąc: robić swoje - na tym się skupiam.

Chciałbym porozmawiać o Pana programie „Zrozumieć kobietę”. Najpierw kilka liczb. Według danych AGB Nielsen w okresie od 4 marca do 3 czerwca br. średni udział Polsat Cafe w widowni podczas nadawania premierowych odcinków Pana programu wyniósł w grupie 16-49 0,28 proc, natomiast w grupie 4+ 0,29 proc. W poniedziałkowym paśmie w godzinach między 21.30 a 22.00 konkurencja wypada lepiej. TVN Style notuje w tym czasie średni udział 0,57 proc. w grupie 16-49 oraz 0,46 proc. w grupie 4+, natomiast TLC - 0,55 proc. w grupie 16-49 oraz 0,37 proc. w grupie 4+. Średnia oglądalność wszystkich emisji „Zrozumieć kobietę” (włączając powtórki) wynosi 0,43 proc. w grupie 16-49 i jest powyżej średniej Polsat Cafe. Jest Pan zadowolony z takich wyników oglądalności wyników? Czy program ten znajdzie się w jesiennej ramówce Polsat Cafe?

Jestem zadowolony z kilku powodów. Jeśli chodzi o wyniki - walczymy w najtrudniejszym dniu i paśmie dla kanałów tematycznych, czyli w poniedziałkowe wieczory. Program osiąga wyższe wyniki niż średnia stacji i to jest powód do radości. Cieszę się, że zaproszenia do programu przyjmują tak wyjątkowe kobiety, które traktują mnie jako partnera do rozmowy, a nie dziennikarza, który je po prostu przepytuje. Ponadto wciąż udaje mi się namówić moich gości do szczerej rozmowy, co nie jest łatwe - zwłaszcza, gdy mówi się o prywatnych sferach życia. Program jest też szeroko komentowany w mediach, co potwierdza, że budzi emocje. To są dla mnie jako dziennikarza telewizyjnego rzeczy najważniejsze. Uważam, że właśnie dzięki temu „Zrozumieć Kobietę” ma dobre wyniki oglądalności i mam nadzieję, że będzie kontynuowany.

Jakie inne projekty telewizyjne przygotowuje Pan dla jesiennej ramówki?

Doświadczenie nauczyło mnie, że o projektach telewizyjnych dziennikarz może mówić bez obaw wówczas, kiedy na planie danego projektu telewizyjnego, w słuchawce słyszy magiczne słowo: „Zaczynamy!”. Mówienie o projekcie wcześniej wiąże się zawsze z ryzykiem, że coś się nie uda.

Kilka tygodni temu zwolniono z TVP Katarzynę Dowbor. Żaliła się w wywiadzie nam udzielonym, że we współczesnej polskiej telewizji jest obecnie miejsce tylko dla 20- i ewentualnie 30-latków. Czy Pana zdaniem, telewizja rzeczywiście jest dostępna teraz tylko dla młodych? (więcej na ten temat)

Moim zdaniem - nie. Tadeusz Sznuk czy Michał Olszański są z telewizją związani od bardzo dawna. Od lat też doskonale radzą sobie Kuba Wojewódzki, Piotr Gąsowski czy ostatnio także Kora, która bardzo dobrze sprawdza się jako jurorka muzycznego show „Must be the music”. Obserwując również amerykański i zachodnio-europejski rynek telewizyjny widać, że wiek gwiazd jest ich atutem. To potwierdza, że liczy się zarówno telewizyjne, jak i życiowe doświadczenie i że media nie są wyłącznie dla młodych. Młodość jest siłą, ale z wiekiem nabywa się doświadczenia i ma się więcej do powiedzenia. Dziennikarz staje się wtedy bardziej wiarygodny i ciekawszy dla widza.


Foto: Iza Grzybowska

O rozmówcy

Krzysztof Ibisz - obecnie dziennikarz Telewizji Polsat, prowadzi w Polsat Cafe program „Zrozumieć kobietę”. Absolwent Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Telewizyjnej, Teatralnej i Filmowej w Łodzi oraz studiów podyplomowych w Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Pracował kolejno w TVP, TVN a od 2000 roku związany z Telewizją Polsat. W TVP prowadził show „Czar par”, a w Polsacie m.in. „Życiowa Szansa”, „Bar”, „Gra w ciemno”. Laureat dwóch Telekamer oraz trzech Wiktorów. Jako aktor współpracował m.in. z Teatrem Ochoty (debiut), Teatrem Studio, a obecnie współpracuje z Teatrem Kamienica. Wystąpił także w kilkunastu filmach. Jest autorem książki „Jak dobrze wyglądać po 40-tce”.

Dołącz do dyskusji: Krzysztof Ibisz: Z wiekiem dziennikarz staje się bardziej wiarygodny i ciekawszy dla widza

21 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Neo
Panie Ibisz , powiem tak, ani z pana aktora ( no chyba, ze na papierze) a już tymbardziej dziennikarz. Taka z pana gadająca głowa i nic poza tym. Moim zdaniem niczym pan się nie wyróżnia. Brak panu charyzmy, choć oczywiście ma dla pana słabość Nina Terentiew i to pana ratuje!!!
odpowiedź
User
Nina
No tak, ksiazka sie nie sprzedala- to sobie wymyslil promocje swojego wieku. Ani Ty wysportowany, nawet nie jestes stary.... tylko pusty jak dzban. I niestety przykladem dla "mlodych wilkow" to Krzysiu nie jestes.....
odpowiedź
User
Halabardnik
Pan jest dziennikarzem Panie Ibisz ????? :-)))))))) Takim samym jak aktorem ;-)))))))))) Polszmatowym
odpowiedź