SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Paweł Gołębski wspomina Monikę Jaworską z Radia RAM: "Wszędzie jej było pełno"

- Przebojowa, szukająca nowych form, choć z drugiej strony w języku anteny tradycjonalistka: nie zdrabniamy, nie śpiewamy, poprawnie akcentujemy. Na antenie klasa, ze szczyptą szaleństwa - wspomina Monikę Jaworską, szefową Radia RAM jej kolega z redakcji Paweł Gołębski. Wspólnie prowadzili poranny program "Dzień dobry we Wrocławiu". Monika Jaworska zmarła na początku roku po długiej i ciężkiej chorobie.

Monika JaworskaMonika Jaworska

1 listopada na łamach portalu Wirtualnemedia.pl prezentujemy wspomnienia dziennikarzy, którzy odeszli w ostatnim roku, napisane przez bliskie im osoby z redakcji.

Monika Jaworska zmarła 4 stycznia 2022 r. Była szefową Radia RAM - miejskiej rozgłośni Polskiego Radia Wrocław. Gdy 6 grudnia 2000 r. stacja rozpoczęła swoją działalność, jej głos pojawił się na antenie jako pierwszy. Przez 20 lat, z małymi przerwami, prowadziła poranne pasmo "Dzień dobry we Wrocławiu!". Tuż po jej śmierci redakcja Radia RAM napisała, że "przez cały czas istnienia stacji była najpopularniejszą, najbardziej lubianą i natychmiast rozpoznawaną osobowością anteny na 89,8 FM". Monika Jaworska zmarła po długiej i ciężkiej chorobie.

Wspomina Paweł Gołębski, prezenter Radia RAM

Był 4 stycznia 2022 r., ok. godz. 9:40, gdy odebrałem telefon z informacją, że Monika nie żyje. Do końca audycji pozostało 20 minut. Zdałem sobie sprawę, że to mnie za chwilę przyjdzie ogłosić, że współtwórczyni Radia RAM, jego wieloletnia szefowa, prezenterka, odeszła. I trzeba to będzie powiedzieć w Jej ukochanym porannym "Dzień dobry we Wrocławiu", które przez wiele lat prowadziła. Niewyobrażalnie ciężko jest przekazać informację o odejściu kogoś, kto spędził w studiu ćwierć wieku. Jeszcze trudniej myśleć, że Moniki Jaworskiej już z nami nie ma, bo przecież to na czym Jej zależało, o co walczyła, wciąż z nami jest.

Tamtego ranka próbowałem się nie rozsypać. Po telefonie zmieniłem playlistę, przyspieszyłem emisję bloku reklamowego, zadzwoniłem do Janka Pelczara (zastępował Monikę w obowiązkach szefa) i zbierałem siły. W końcu o godz. 9:56 włączyłem dżingiel autorstwa pianisty Roberta Jarmużka, który emitujemy, gdy przychodzi nam informować we Wrocławiu o odejściu ważnej osoby. Te kilka zdań, które trzeba powiedzieć w takich sytuacjach, odczytałem z notatnika w telefonie. Powiedzenie tego z głowy wydawało mi się niewykonalne. Chodziło o to, by dotrwać do ostatniego słowa. Puściłem "Always on My Mind" Jej ukochanego Presley'a. Wyłączyłem mikrofon i się rozpłakałem. Z mojej perspektywy podawaliśmy wiadomość równie przejmującą, co śmierć papieża czy prezydenta, bo dotyczyła kogoś, z kim tysiące ludzi zaczynało dzień przez kilkanaście lat swojego życia. Tak zaczął się najtrudniejszy tydzień w historii wrocławskiego Radia RAM. W kilkudniowym programie specjalnym Monikę wspominało kilkudziesięciu przedstawicieli kultury i mediów oraz, przede wszystkim, Jej słuchacze. Tysiące słuchaczy.

Śmierć Moniki Jaworskiej dla większości była szokiem. My wiedzieliśmy, że walczy i jak dzielnie. Nie chciała jednak mówić o tym na antenie. W mediach społecznościowych też się nie przyznała. W dbaniu o pozytywną atmosferę w audycji była konsekwentna. Źle znosiła negatywne wiadomości w serwisach. W programach starała się mówić o tym, co dobre lub wcale.

Dla niej słuchacz był najważniejszy

Zaczynała w połowie lat 90. od audycji weekendowych. Inteligencją, dowcipem, lekkością słowa i polotem zwróciła na siebie uwagę Zofii Owińskiej, ówczesnej szefowej Programu Miejskiego Radia Wrocław (od 2000 r. jako Radio RAM). Gdy RAM startował, była pierwszym głosem, w parze z Wojciechem Lorenzem (dziś ekspertem ds. polityki międzynarodowej z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych). Nas sparowano do "morning show" nieco później. Od początku wszędzie jej było pełno. Tworzyła audycje, pomysły marketingowe, działania promocyjne. Przebojowa, szukająca nowych form, choć z drugiej strony w języku anteny tradycjonalistka - nie zdrabniamy, nie śpiewamy, poprawnie akcentujemy. Na antenie klasa, ze szczyptą szaleństwa. Lubiła gagi, słowne ping-pongi, formy teatralne i kabaretowe. Nigdy jednak nie przekraczała granic.

Zależało jej na tym, by słuchacz zaprzyjaźnił się z radiem. To szczególnie ważne w przypadku tworzenia radia lokalnego i była w tym niezrównana. "Zaprzyjaźnił" nie znaczy "zakumplował". Czuła tę różnicę. Stroniła od mówienia o sobie. Słuchacza traktowała z szacunkiem również poza anteną. Odpisywała na każdego e-maila. Uparcie powtarzała nam, że trzeba odpowiedzieć na każde, nawet najbardziej pretensjonalne czy absurdalne komentarze słuchaczy. Podziwialiśmy Ją za to, choć nie raz to skrajne podejście do idei "słuchacz jest najważniejszy" działało nam na nerwy. Odnosiliśmy wrażenie, że Monika chce, by radio lubił każdy, a my mamy się temu podporządkować.

Dziś wydaje mi się, że wynikało to z Jej wieloletniej pracy, by w ogóle ktoś na to radio zwrócił uwagę. Pamiętam przecież czasy, gdy słuchalność nie wychodziła poza błąd statystyczny i to m.in. Monika stawała na głowie, by wreszcie ktoś nas słuchał. Rekordy Guinnessa, słuchowiska parateatralne, rejsy ze słuchaczami, RAM-czat, imprezy karaoke, pikniki. Monika była orędowniczką wszelkich sposobów dotarcia do słuchaczy. Tak, historia Radia RAM to "from zero to hero" i również Jej w tym zasługa. Działaniami dla słuchaczy integrowała też redakcję, co z czasem zaowocowało w sposobie budowania atmosfery na antenie. Dziś RAM jest w pierwszej trójce, ma renomę, a "RAM Café" Piotra Bartysia zna cała Polska. Może bała się to utracić? Może dlatego tak cisnęła? Jako szefowa pilnowała, by polityka i politycy trzymali się z dala od RAM-u, a treścią była kultura, podróże, człowiek, muzyka, Wrocław i to, co dobre.

Jeździła kabrioletem z napisem "Elvis żyje"

Prywatnie emocjonalna, romantyczna, idealistka. Radio kochała jak własne dziecko. Bezwarunkowo. Czasem sygnalizowaliśmy, że "jest życie pozaradiowe", ale przy Jej bezkresnej miłości nie mieliśmy dostatecznie silnych argumentów. Była jedną z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce fanek Elvisa Presley'a. Współtworzyła "Polską Mafię Elvisa Presley'a" na Facebooku. Jeździła na wszystkie koncerty w Europie dedykowane jego pamięci. Jeździła czarnym kabrioletem z napisem "Elvis żyje". W "Dzień dobry we Wrocławiu" puszczała Presley'a. Oczywiście, że tym też nas czasem wkurzała, ale... dziś bardzo nam tego brakuje.

Jej pogrzeb odbył się 8 stycznia, w kolejną rocznicę urodzin Króla. Marzyła, by wrocławianie zaśpiewali kiedyś jego piosenki na wielkim koncercie. Zrobimy to! Rok po Jej odejściu artyści z Wrocławia zagrają koncert "Wrocław - Graceland 6 rano". "Tak, jest taka godzina" - zwykła mawiać rozpoczynając audycję. Chętnych do udziału w koncercie było więcej niż przebojów, a bilety trudno dostać. Trudno też dziś odpowiedzieć na wszystkie wiadomości, które dostajemy od ludzi. Przyjaźń, jaką darzą nas słuchacze, na której Jej zależało, przekracza nasze marzenia. 21 lutego, dzień Jej urodzin, nazwaliśmy "Dniem Słuchaczki i Słuchacza Radiowego". Nie było takiego święta i nie było drugiej tak zaangażowanej osoby w relacje ze słuchaczami radiowymi jak Monika Jaworska. Gdyby tylko wiedziała, ech, byłaby z nas dumna i szczęśliwa.

Latem 2020 r. Monika zadzwoniła do mnie z pytaniem, czy usiadłbym za nią na poranki, bo musi zrealizować wreszcie urlop. W połowie tych wakacji zadzwoniła, że ma gorączkę. A później...

Była i zawsze będzie jedną z najważniejszych osób w moim życiu.

To zdjęcie z ławeczki przy grobie Moniki Jaworskiej wykonane przez Pawła Gołębskiego. Była szefowa Radia RAM została pochowana na Cmentarzu Komunalnym w Krośnie Odrzańskim.

Dołącz do dyskusji: Paweł Gołębski wspomina Monikę Jaworską z Radia RAM: "Wszędzie jej było pełno"

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl