SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Krystian Ochman awansuje do finału i wygra Eurowizję? "Wreszcie wysyłamy wokalistę, który potrafi śpiewać"

- W tej piosence jest to, co fani Eurowizji lubią najbardziej, czyli trochę patosu i musicalowego zaśpiewu, a do tego genialny głos - ocenia "River" Krystiana Ochmana, utwór polskiego reprezentanta na 66. Konkurs Piosenki Eurowizji Kamil Baleja z Radia Złote Przeboje. Czy po latach niepowodzeń w tym muzycznym wydarzeniu mamy wreszcie szansę na sukces? - Niewiele jest równie dobrych piosenek w tegorocznym konkursie - mówi o polskiej propozycji Jarek Szubrycht, redaktor naczelny "Nowej Gazety Magnetofonowej".

Krystian Ochman, fot. materiały prasowe Krystian Ochman, fot. materiały prasowe

Jeśli Krystian Ochman awansuje dziś do finału Eurowizji, to po występie pójdzie od razu spać. "Nie ma szans na imprezę. Kolejnego dnia mam cały dzień próby. Wolę pójść spać, będę wysuszony i adrenalina mi spadnie i ciśnienie" - mówił podczas wtorkowej transmisji na TikToku. Zorganizował ją, by porozmawiać ze swoimi fanami.

Nasz reprezentant na 66. Konkurs Piosenki Eurowizji w Turynie podczas relacji zdradził też, że nie przepada za kebabami, bo ma później "problemy z brzuchem". Ponieważ Krystian Ochman urodził się w Stanach Zjednoczonych, a do Polski przyjechał dopiero kilka lat temu, to podkreśla, że lubi polskie pierogi i polskie wesela. Poprosił fanów, by nie martwili się o jego głos. "Jest trochę wysuszony od alergii, ale jest już okej" - wyjaśniał. Użytkownicy TikToka pytali go, czy nie jest chory, bo wygląda na przemęczonego. "Ja po prostu mam taką urodę, takie oczy. Jak śpiewam, to ludzie myślą, że jestem albo śpiący albo spiz...any" - wyznał. Na koniec pozdrowił wszystkich, apelował, by pili dużo wody i namawiał do wspólnego przygotowania rosołu z mamą.

Kilka godzin wcześniej wrzucił do sieci film, na którym widać, jak odwiedza salon optyczny w Turynie. W pewnym momencie zaczyna tam śpiewać po włosku. Pracownicy są zachwyceni, a po występie klaszczą i dziękują.

Będzie jak z Edytą Górniak?

Czy utwór "River", z którym Krystian Ochman wystąpi w czwartek podczas drugiego półfinału, również zauroczy fanów Eurowizji? - W tej piosence jest to, co fani Eurowizji lubią najbardziej, czyli trochę patosu i musicalowego zaśpiewu, a do tego genialny głos - uważa Kamil Baleja, prezenter popołudniowego programu w Radiu Złote Przeboje. Jak dodaje, wybór Krystiana Ochmana był świetnym posunięciem. - Mamy świetnie śpiewającego młodego artystę, z charyzmą. Gdy pierwszy raz usłyszałem piosenkę "River", pomyślałem, że to brzmi jak "Writing's on the Wall" Sama Smitha, czyli piosenka z filmu o Jamesie Bondzie. Tu jest ten sam sposób narracji, a górne partie wokalne niemal zahaczają o falset. Mam nadzieję, że udźwignie ciężar występu na żywo i presji reprezentowania naszego kraju na tym festiwalu - dodaje dziennikarz Radia Złote Przeboje.

Czy to nie jest podobne obciążenie, z jakim na festiwal jechała w 1994 r. Edyta Górniak? Była pierwszą w historii reprezentantką Polski na Eurowizję. Miała wówczas zaledwie 21 lat. W 1990 r. otrzymała wyróżnienie w koncercie "Debiuty" na festiwalu w Opolu. Na koncie miała też występy w musicalu "Metro". Przed wyjazdem na Eurowizję nie wydała jednak ani jednej płyty. Jej występ z piosenką "To nie ja" okazał się ogromnym sukcesem. Zajęła drugie miejsce i nigdy później polski wykonawca nie był już tak wysoko.

Krystian Ochman ma 22 lata. Rozpoznawalność zawdzięcza wygranej w 11. edycji programu "The Voice of Poland" w 2020 r. Podobnie jak Edyta Górniak dał się też poznać na festiwalu w Opolu, gdzie zdobył Nagrodę Publiczności w koncercie "Premiery" w 2021 r. Na razie wydał swój debiutancki singiel "Światłocienie", do którego muzykę wyprodukował @atutowy. - Już któryś raz z rzędu słyszę tę analogię do Edyty Górniak. Wtedy też był patos. Wysłaliśmy młodą, świetnie śpiewającą wokalistkę. Dlatego dobrze, że stawiamy na młodość. A Krystian to wokalista, który potrafi śpiewać, ma coś do powiedzenia i nie jest ładnie śpiewającym chłopcem, tylko artystą z krwi i kości - uważa Kamil Baleja.

"Melodyjna, pompatyczna i wzruszająca piosenka"

- Gdybym miał dołożyć malusieńką łyżkę dziegciu, to powiedziałbym: "ale to już było", bo tego typu piosenki wielokrotnie oglądaliśmy na Eurowizji - mówi Kamil Baleja. Przypomina, że rok temu ku zaskoczeniu wielu obserwatorów konkursu wygrał włoski zespół grający muzykę gitarową, która nigdy nie dominowała w tym konkursie. - Występ zespołu Måneskin to było coś nieoczywistego, z pazurem i elementami teatralnymi, które zawsze są dobrze widziane przez eurowizyjną publiczność. Widziałem próby Krystiana i tu również szykuje się teatrum z poprzebieranymi postaciami. Jeśli publiczność stwierdzi, że już to widziała, ale było na tyle dobre, że warto oddać głos, to kto wie, może powalczymy o podium? - zastanawia się Kamil Baleja.

Mniej szans na obecność w czołówce daje piosence Ochmana na Eurowizji Jarek Szubrycht, dziennikarz muzyczny "Gazety Wyborczej" i redaktor naczelny "Nowej Gazety Magnetofonowej". - "River" to nie jest najlepsza piosenka w eurowizyjnym zestawieniu, ale jest na tyle dobra i wpisująca się w konkursową formułę, że powinna bez problemu dostać się do pierwszej dziesiątki - uważa Jarek Szubrycht. Zaznacza, że chodzi o sobotni finał, bo wyjście Polaka z półfinału uważa za pewną sytuację. - Będę bardzo zaskoczony, jeśli okaże się, że będzie inaczej. Bo "River" to melodyjna, pompatyczna i wzruszająca piosenka. A takie Eurowizja po prostu lubi. I takie wygrywały w poprzednich latach. Do tego jest bardzo dobre wykonanie, bo wreszcie wysyłamy na Eurowizję wokalistę, który potrafi śpiewać. Poza tym Krystian budzi sympatię. To fajny chłopak, który doskonale komunikuje się w języku angielskim, ma dobry kontakt z międzynarodowymi mediami, potrafi błysnąć dowcipem, ma swobodę. I - co nie mniej ważne - niewiele jest równie dobrych piosenek w tegorocznym konkursie - dodaje redaktor naczelny "Nowej Gazety Magnetofonowej".

"Piosenka, której nie musimy się wstydzić"

Marcin Jędrych, dziennikarz muzyczny RMF FM, widzi szansę Ochmana na wysoką pozycję w finale. - Patrząc na naszych reprezentantów z poprzednich lat, można śmiało powiedzieć, że ta piosenka ma znacznie większy potencjał do zdobywania punktów od europejskiej publiczności. I choć nie da się jej sklasyfikować ani jako typowej ballady ani piosenki z prostą, łatwo wpadającą w ucho melodią, która ma zostać w pamięci na dłużej, to może właśnie to, że jest nieco inna, powoduje, że przykuje uwagę. W końcu jeśli na scenę wyjdzie jeszcze kilkunastu innych wykonawców, śpiewających często dość podobne, beznadziejne melodie, napisane na kolanie, to może polskiej propozycji uda się wyróżnić, bo jest to niezła piosenka, której nie musimy się wstydzić - mówi prezenter RMF FM.

Jarek Szubrycht uważa, że wreszcie wyciągnięto wnioski po zeszłorocznym blamażu, kiedy Telewizja Polska postawiła na Rafała Brzozowskiego i piosenkę "The Ride". Nadawca nie przekazał wówczas żadnych informacji, w jaki sposób wybierano naszego reprezentanta. Serwis Plotek.pl sugerował, że za wyborem stała żona prezesa TVP Jacka Kurskiego. Brzozowski miał być według informatora portalu jej "ulubionym wokalistą". TVP zdementowała te informacje, zaznaczając, że utwór wybrał "zespół ekspertów Agencji Kreacji Rozrywki i Oprawy, którzy oceniali wyłącznie piosenkę, a nie jej wykonawcę". Sam Kurski zaznaczył, że Brzozowski nie jest ulubionym piosenkarzem jego żony.

Nasz reprezentant wypadł jednak fatalnie, zajął 14. miejsce i nie awansował nawet do finału.

- Dobrze, że ktoś wyciągnął wnioski po zeszłorocznej nominacji Rafała Brzozowskiego - uważa Jarek Szubrycht. Przypomina, że Krystiana Ochmana wybrało zarówno jury (byli w nim piosenkarka Halina Frąckowiak, dziennikarz muzyczny TVP Marek Sierocki, dyrektor programowy TVP Krystian Kuczkowski, dyrektor Programu Pierwszego Polskiego Radia Marcin Kusy oraz muzyk i kompozytor Szymon Orłowski), jak też widzowie w głosowaniu SMS-owym. - Całe szczęście, że zaangażowano w ten wybór również publiczność, bo to dla niej jest zabawa - dodaje dziennikarz muzyczny "Gazety Wyborczej".

"Eurowizja to przede wszystkim spektakl telewizyjny"

Marcin Jędrych zaznacza, że kluczem do rozstrzygnięcia, czy "River" ma szansę na zwycięstwo jest to, czy publiczność będzie oczekiwała dobrej piosenki czy multimedialnego show na scenie. - Niestety Eurowizja od wielu lat to przede wszystkim spektakl telewizyjny, w którym liczy się rozbudowana choreografia, miliony świateł, sztucznych ogni, kolorów, dziesiątki tancerzy wyginających się w rytm muzyki, co często spycha wartość artystyczną piosenki na drugi plan. Pewnie badania oglądalności wskazują, że gdyby nie było tej oprawy, to spadłoby zainteresowanie tym wydarzeniem. Ale przecież już nazwa sugeruje, że jest to Konkurs Piosenki Eurowizji. Jeśli porównać dzisiejsze występy do tych sprzed wielu lat, to widać, że kiedyś zwyciężały utwory, które na długo zostawały w pamięci i stawały się fajnymi melodiami, łatwymi do powtórzenia. W poprzednich latach nie było tylu przebojów, może z wyjątkiem ubiegłego roku. Historia ostatnich edycji Eurowizji pokazuje, że wygrywały te numery, które miały swoje pięć minut jedynie podczas majowego konkursu, a później świat o nich szybko zapominał. A nie taka była przecież idea Eurowizji, podczas której najważniejsza miała być muzyka - przypomina Marcin Jędrych.

Jarek Szubrycht przypomina jednak, że w 2016 r. występ Portugalczyka Salvadora Sobrala nie zawierał żadnych elementów specjalnych. - Artysta po prostu wyszedł na scenę i przepięknie zaśpiewał piosenkę, co pozwoliło mu wygrać finałowy konkurs - dodaje Jarek Szubrycht.

Ukraina eurowizyjnym pewniakiem?

Czy Krystian Ochman wygra tegoroczny konkurs? - Jestem człowiekiem dużej wiary, ale Eurowizja już wielokrotnie pokazała, że europejska publiczność stawia na otwartość, tolerancję i to, żeby czasami muzyka była głosem nie tyle politycznym, co społecznym. Biorąc pod uwagę to, co  dzieje się w Ukrainie, obstawiam, że zwycięstwo ich zespołu Kalush Orchestra to może być manifest konkursowej publiczności, która tym razem nie zagłosuje na muzykę, tylko okaże gest solidarności z zaatakowanym krajem - uważa Kamil Baleja.

Podobnego zdania jest Jarek Szubrycht: - Obawiam się, że w tym roku nikt nie ma szansy pokonać zespołu z Ukrainy. Pewnie ze względu na wojnę i życzliwość w stosunku do Ukraińców wiele osób odda głosy na Kalush Orchestra. Ale to dobrze, bo mają świetną piosenkę i powinni wygrać. Nie zmienia to faktu, że w tym roku mamy szansę być wysoko, a Krystian Ochman i "River" będą się liczyć w ostatecznej rozgrywce.

Kiedy i gdzie oglądać Eurowizję?

Tegoroczny Konkurs Piosenki Eurowizji odbędzie się po raz 66. Tym razem w Turynie. Zgodnie z zasadami konkurs finałowy poprzedzają dwa półfinały. Pierwszy odbył się we wtorek, drugi już dziś o godz. 21. Występ Krystiana Ochmana oraz reprezentantów 17 innych państw będzie można oglądać na żywo w TVP1 i TVP Polonia. Finał odbędzie się w sobotę, 14 maja o godz. 21. Wystąpi w nim 20 uczestników: po dziesięciu z każdego półfinału.

Eurowizję w TVP komentować będą Marek Sierocki i Aleksander Sikora. Eurowizję 2022 będzie można też śledzić w internecie. Będzie to możliwe na oficjalnym kanale konkursu na YouTube - Eurovision Song Contest.

Dołącz do dyskusji: Krystian Ochman awansuje do finału i wygra Eurowizję? "Wreszcie wysyłamy wokalistę, który potrafi śpiewać"

17 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
pr
I co z tego że potrafi śpiewać jak ma osobowość artystyczna na poziomie słabym. Takie piosenki wygrywała Conchita... Nie będzie go w pierwszej 5 . pozdrawiam
0 0
odpowiedź
User
Pawel
Jeżeli nie będzie politycznie to Krystian OCHman wraca ze zwycięstwem.
0 0
odpowiedź
User
Qwerty
W tym roku i tak wygrywa Ukraina
0 0
odpowiedź