SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Recenzje kinowe: Kupiec wenecki, Rytm to jest to, Posejdon

W skali od jednej do sześciu gwiazdek ocenia Robert Patoleta.

KUPIEC WENECKI ****

O ponadczasowych uczuciach - miłości, przyjaźni i nienawiści. Tak najkrócej można streścić udaną ekranizację szekspirowskiego klasyka z wybitną rolą Ala Pacino.

Młody, przystojny, ale ubogi szlachcic Bassanio (Joseph Fiennes) zwraca się z prośbą o pożyczkę do swojego zamożnego przyjaciela Antonia (Jeremy Irons). Antonio czuje do chłopaka coś więcej niż przyjaźń, dlatego zrobiłby dla niego wszystko. Nie ma jednak dostatecznej ilości gotówki, pożycza więc pieniądze od Shylocka (Al. Pacino), nielubianego żydowskiego handlarza trudniącego się lichwą. Kupiec daje pieniądze, ale stawia warunek. Jeśli Antonio nie spłaci długu na czas, wykroi funt jego ciała.

Dzięki pożyczonym pieniądzom Bassanio udaje się do pięknej i mądrej Portii (rewelacyjna Lynn Collins), aby prosić ją o rękę. Dziewczyna wystawia go na próbę z której szlachcic wychodzi zwycięsko. Antonio jednak bankrutuje i nie jest w stanie spłacić długu kupcowi. Czeka go niechybna śmierć, bo bezwzględny Shylock domaga się jego serca. Bassanio bezskutecznie spieszy na ratunek swojemu przyjacielowi. Nie wie o tym, że jego narzeczona ma pomysł, dzięki któremu Antonio może zostać ocalony.

Michael Radford (twórca pamiętnego „Listonosza”) celowo podjął się ekranizacji jednego z mniej znanych dzieł Szekspira. Dramat jest uniwersalny, po niewielkich poprawkach, mógłby rozgrywać się dzisiaj. Żyd Shylock okazuje się być gorszym od tych, którzy go prześladują. Jest zawistny, bezwzględny i nie zna miłosierdzia. Jego postać równie dobrze można zastąpić terrorystą – bezwzględnym i zaślepionym w swoim bezsensownym i nieludzkim postanowieniu.

Drugim ważnym wątkiem jest wielka przyjaźń pomiędzy Antoniem i Bassaniem gotowym umrzeć za swojego przyjaciela. Trzeci temat to rodząca się pomiędzy Bassaniem a Portią wyidealizowana miłość. Postacie kobiece są tutaj wyjątkowo pogłębione i psychologicznie autentyczne. Nie zdradzając szczegółów dodam, że kobiety w finale filmu okażą się znacznie mądrzejsze i sprytniejsze od mężczyzn.

Ponownie okazało się, że Szekspir to genialny filmowy scenarzysta. A Radford to zdolny twórca, który celnie potrafił oddać złożoność dzieł wielkiego mistrza. I to w sposób wyjątkowo intrygujący. 


RYTM TO JEST TO ****

Uczniowie z „gorszego” berlińskiego liceum przygotowują przedstawienie baletowe pod kierunkiem charyzmatycznego Brytyjczyka Roystona Maldooma. Na przekór początkowym trudnościom, rezultat eksperymentu jest olśniewający.

Projekt baletowy, którego przebieg możemy śledzić na ekranie, miał na celu przede wszystkim to, aby dzieciaki z zapuszczonej i biednej dzielnicy Treptow uwierzyły w siebie. Aby zrozumiały, że drzemią w nich siły i talenty o których do tej pory nie miały pojęcia. Specjalnie w tym celu do stolicy Niemiec przyjechali twórcy z Wysp Brytyjskich – tancerze pod wodzą choreografa Roystona Maldooma oraz dyrygent Sir Simon Rattle kierujący Orkiestrą Filharmonii Berlińskiej przygrywającą uczestnikom projektu.

Do eksperymentu zgłosiła się młodzież w sile 250 osób. Przygotowali taniec do „Święta wiosny” Strawińskiego. Ćwiczenia odbywały się w dwóch grupach. W pierwszej znaleźli się uczniowie wszystkich ras i wielu narodowości. Przygotowania do występu oglądamy przez pryzmat kilku osób. Słuchamy opowieści o ich życiu, patrzymy na ich postępy w tańcu, chwile załamania i końcowy sukces. Druga, lepiej radząca sobie grupa, składa się ze studentów pełnych zapału i wiary w siebie.

Mimo pewnych luk scenariuszowych (sylwetki uczniów zbyt ogólnikowe i mało pogłębione, „dziura” pomiędzy okresem ćwiczeń a finałem), film ogląda się dobrze. Uczniowie, jak na amatorów, którzy wcześniej nie mieli żadnego kontaktu z baletem, ani nawet z muzyką klasyczną, w finale wypadli rewelacyjnie.

Film trąci lekko tzw. wartościami edukacyjnymi. Napawa jednak optymizmem – pokazuje, że każdy ma w sobie ukryty talent. Warto spróbować i popracować nad sobą. Szkoda tylko, że u nas nikt nie realizuje podobnych inicjatyw.


POSEJDON ***

Remake klasycznego dramatu katastroficznego z lat 70. Kilka scen trzymających w napięciu i niewiele więcej.

Olbrzymi nowoczesny statek wycieczkowy nazwany na cześć greckiego boga mórz i oceanów zostaje przewrócony do góry nogami przez ogromną falę przypominającą tsunami. Tragedia zaskoczyła pasażerów bawiących się na balu sylwestrowym. Na powierzchnię starają wydostać się: John Dylan (Josh Lucas) pracujący niegdyś na statkach, Robert Ramsey (Kurt Russell), były strażak i burmistrz Nowego Jorku, jego córka Jennifer (Emmy Rossum), jej chłopak Christian (Mike Vogel), starzejący się  biznesmen Richard Nelson (Richard Dreyfuss) nieszczęśliwie zakochany w facecie, nielegalna imigrantka Elena (Mia Maestro), samotna matka Maggie James (Jacinda Barrett) z synkiem Conorem (Jimmy Bennetta).

Pasażerowie próbują wydostać się jak najszybciej na powierzchnię, bo pewne jest, że statek niebawem zatonie. Uciekają zatem przed wodą i ogniem pokonując kolejne pułapki. Akcja pędzi w tak szybkim tempie, że widzom pozostaje tylko czekać na to, kto przeżyje, a kto zginie.

Twórcy filmu nie pokwapili się o pogłębienie psychologii postaci. Może ubarwiliby film konfliktem charakterów? Może spróbowaliby zetrzeć postawy na tle dyskryminacyjnym (wśród pasażerów jest przecież gej i latynoska imigrantka)? Nic z tego, film nie jest nawet poprawny politycznie, jest po prostu błahy. Z tego wszystkiego najlepsze wydają się karnawałowe przeboje w wykonaniu ponętnej Fergie z Black Eyes Peas.

Dołącz do dyskusji: Recenzje kinowe: Kupiec wenecki, Rytm to jest to, Posejdon

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl