SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Rząd nie pracuje nad dekoncentracją mediów. „Forsowanie tego projektu, oznaczałoby konfrontację ze Stanami Zjednoczonymi”

Mimo wielokrotnych zapowiedzi, rząd już nie prowadzi prac nad dekoncentracją mediów - o czym poinformował wczoraj marszałek Senatu Stanisław Karczewski. - O repolonizacji dużo więcej mówiono, niż to było warte. Była jak potwór Loch Ness: straszyła, przerażała, nawet ofiary podobno były. A wszystko gdzieś w sferze wyobraźni. A forsowanie tego projektu, oznaczałby konfrontację ze Stanami Zjednoczonymi - mówią eksperci w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Marszałek Senatu Stanisław Karczewski był gościem „Sygnałów dnia” w Jedynce Polskiego Radia. Tematem rozmowy był m.in. list amerykańskiej ambasador w Polsce Georgette Mosbacher do premiera Mateusza Morawieckiego. Ambasador wyraziła m.in. „głębokie zaniepokojenie niedawnymi zarzutami wysuwanymi przez przedstawicieli polskiego rządu wobec dziennikarzy i kierownictwa TVN i Discovery”. Chodziło o sprawę reportażu „Superwizjera” TVN - materiału śledczego o „urodzinach Hitlera”, które pokazała trójka dziennikarzy tej stacji, przenikając do środowisk neonazistowskich w Polsce.

Sprawa od tygodnia odbija się szerokim echem w mediach, głównie w związku z faktem, że Piotr Wacowski, współautor pokazanego w „Superwizjerze” reportażu o polskich grupach neonazistowskich został w piątek wezwany przez ABW na przesłuchanie w gliwickiej prokuraturze jako podejrzany o "propagowanie faszyzmu". W niedzielę prokuratura zrezygnowała z wezwania uznając zarzuty wobec operatora za przedwczesne.

Marszałek Senatu w wywiadzie był również pytany o ustawę o dekoncentracji mediów. Temat ten powrócił wraz z listem ambasador - wielu dziennikarzy aktywnych w social mediach komentowało, że sprzeciw Georgette Mosbacher wobec nacisków władzy w stosunku do TVN-u może być dowodem na to, że repolonizacja mediów (inaczej nazywana dekoncentracją mediów) mogłaby się nie udać – gdyby bowiem PiS chciał podjąć w tym kierunku jakieś działanie, Stany Zjednoczone mogłyby – podobnie jak w tym przypadku – zaprotestować.

Stanisław Karczewski stwierdził, że obecnie rząd nie pracuje nad ustawą o repolonizacji mediów.

- Moje zdanie w tej kwestii jest takie, że polskie media powinny być w większości w polskich rękach. To jest zupełnie naturalne i oczywiste dla nas. Ale myślę, że w całej sprawie z panią ambasador potrzebny jest dialog i będziemy w dalszym ciągu podtrzymywać nasze dobre relacje ze stroną amerykańską - podkreślił Stanisław Karczewski.

Karnowski: Temat repolonizacji mediów jest martwy

O temat repolonizacji mediów spytaliśmy Michała Karnowskiego, publicystę „Sieci” i członka zarządu Fratrii ds. redakcyjnych. O dekoncentracji rynku mówił już w poniedziałek wieczorem podczas spotkania z cyklu „Przegląd Tygodnia” w Klubie Ronina. Karnowski bardzo sceptycznie ocenił wtedy plany dekoncentracji kapitałowej w segmencie mediów.

- Nigdy nie wierzyłem w żadną siłową repolonizację, tego się po prostu nie da zrobić, zapomnijmy o tym, wybijmy sobie to z głowy. Nie da się zrobić ustawowej repolonizacji w tych warunkach, w których jesteśmy - ocenił publicysta. - Szkoda każdej naszej minuty poświęconej na ten temat - powiedział.

Karnowski wyraził także zdanie, że są lepsze sposoby niż dekoncentracja kapitałowa, żeby rynek mediów był bardziej zróżnicowany.

- Uważam, że trzeba pluralizować rynek, a nie go zduszać - stwierdził na spotkaniu w Klubie Ronina. - A może wprowadzić prosty mechanizm dekoncentracyjny: dla jednego podmiotu pierwsza koncesja za darmo, druga trochę płatna, trzecia bardzo droga, a czwarta to już super droga. Niech nadaje sto podmiotów, a nie dwa-trzy bloki, koncerny - zasugerował publicysta. Zwrócił też uwagę, że w ostatnich latach Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przydzieliła mało nowych częstotliwości radiowych: Agora w sierpniu ub.r. wygrała przetarg na pasmo w Gdańsku (nadaje tam Radio Pogodę), a Radiu Wnet niedawno przyznano częstotliwości w Warszawie i Krakowie zwolnione przez Radio Bajka.

Według Michała Karnowskiego duże znaczenie ma też zmiana metod dystrybucji w mediach wydatków reklamowych. - Uważam, że raczej trzeba się zabrać za strumienie finansowania. I nie chodzi o to, żeby komuś zabierać, kogoż ograbiać, ale odwrotnie - nie pozwalać okradać - stwierdził. - Dzisiaj te systemy są tak zbudowane, że firmy dają pieniądze do domów mediowych, a domy mediowe dzielą po uważaniu. I dają jednym, a innym nie dają – ocenił.

W rozmowie z nami stwierdził, że dla każdego, kto choć trochę zna politykę jest oczywiste, że „ten temat (repolonizacji mediów) jest teraz martwy”.

- Mamy rok do wyborów parlamentarnych i generalną linię obozu rządzącego, aby fronty otwierać bardzo rozważnie. Zarówno rządzący, jak i opozycja sprawy, wokół których ma ogniskować się zainteresowanie opinii publicznej, wybierają bardzo ostrożnie. Ale ma to też szerszy kontekst: w warunkach obecnego systemu politycznego – co mówiłem od dawna – w sytuacji zanurzenia Polski w prawie unijnym, przy obecnym stanie kapitałowym na polskim rynku medialnym, jakieś zasadnicze i do tego szybkie przeobrażenia są bardzo trudne do wykonania - powiedział Wirtualnemedia.pl Michał Karnowski.

Członek zarządu Fratrii ds. redakcyjnych dodał również, że nie wyklucza, że gdyby Prawo i Sprawiedliwość miało możliwość rządzenia przez kolejną kadencję, to „jakaś forma reformy rynku medialnego, zmierzania w europejskim kierunku, gdzie kapitał zagraniczny ma pewne ograniczenia, mogłaby się pojawić”.

- Obecnie wydaje mi się to jednak bardzo trudne. Po ewentualnej wygranej w kolejnych wyborach można by powrócić do rozmów o zmianie naszego rynku medialnego w takiej formie, w której kapitał zagraniczny byłby chociaż trochę ograniczony w swoich możliwościach wpływu na polską opinię publiczną, niekiedy wręcz manipulowania nią. Ale dziś to "wróżenie z fusów". Uważam, że najlepszą drogą do takich zmian jest pluralizacja rynku, która nie jest przeciwko komukolwiek, jest absolutnie prodemokratyczna, którą można przeprowadzić narzędziami, niebudzącymi żadnych wątpliwości - także europejskich – stwierdził Karnowski. - Dziś mamy takie możliwości technologiczne, że można sobie wyobrazić jeszcze więcej stacji w eterze, jeszcze więcej stacji na multipleksach, można je różnicować, co do ceny za nadawanie. Na przykład: im więcej koncesji w rękach jednej grupy finansowej, tym większa opłata. Celem powinno być wpuszczenie na rynek jak największej liczby niezależnych podmiotów - ocenia.

Podsumował też dyskusję medialną, jaka toczyła się wokół dekoncentracji mediów od niemal dwóch lat. Na ten temat pisano regularnie, głównie za sprawą wypowiedzi polityków PiS, którzy często przedstawiali rozbieżne stanowiska – co jakiś czas jedni politycy stwierdzali, że nie ma projektu repolonizacji mediów, po czym inni potrafili powiedzieć kilka dni później, że taki projekt „znajduje się w szufladzie ministra kultury i czeka na właściwy, polityczny moment”.

- Moim zdaniem o repolonizacji dużo więcej mówiono, niż to było warte. Była jak potwór z Loch Ness: straszyła, przerażała, nawet ofiary podobno były. A wszystko gdzieś w sferze wyobraźni. Z tego co wiem, nigdy w rządzie nie weszło to na taki poziom, aby jakaś decyzja w tej sprawie miała zapaść. Twardych danych na ten temat  jest bardzo mało: nie widziałem tego projektu i nie wiem, czy ktokolwiek widział. Jeśli „wyciśniemy" cały ten szum medialny, to niewiele zostaje. I niewiele z tego będzie w dającej się przewidzieć perspektywie, co najwyżej trochę szumu. Zresztą, patrzmy na fakty: jednocześnie spółki skarbu państwa szerokim gestem do tych mediów, które miałyby ewentualnie podlegać repolonizacji, pchają ogromne pieniądze. Gdyby naprawdę chciano je osłabić, nie robiono by tego - podsumowuje Michał Karnowski w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Jarosław Kurski: Będą w inny sposób niszczyć wolne media

Inne zdanie na temat prac nad dekoncentracją mediów ma Jarosław Kurski, wicenaczelny „Gazety Wyborczej”.

- Zdani jesteśmy na spekulacje. Ustawa o najpierw o repolonizacji, a potem dekoncentracji mediów, miała być uchwalona już we wrześniu zeszłego roku, jak zapowiadał wiceminister kultury Jarosław Sellin. Twierdził wówczas, że projekt jest  gotowy, i ze to tylko kwestia decyzji politycznej, kiedy ustawa zostanie uchwalona - przypomina. - To zrozumiałe, że PiS bardzo chciałby ją uchwalić, bo wolne media są dla autorytarnej władzy przeszkodą dla rządów całkowicie samowolnych i niedemokratycznych. Jeżeli tego nie robią, to nie dlatego że zmienili zdanie, ale dlatego, koszt polityczny byłby teraz zbyt wysoki – uważa Jarosław Kurski.

Podkreślił także, że reakcja ambasador Georgette Mosbacher pokazuje, że Stany Zjednoczone, strategiczny sojusznik Polski, nie ustąpią sprawie wolności słowa „ani o włos”.

- Forsowanie tego projektu, oznaczałoby konfrontację ze Stanami Zjednoczonymi, a konfrontowanie się dziś z jedynym sojusznikiem, potrzebne jest rządowi PiS, jak dziura w moście. Bez przyjaźni z USA nie powstanie przecież Fort Trump,  trwa przecież niebezpieczny dla PL kryzys w Cieśninie Kerczeńskiej, a i ciągłe zagrożenie ze strony Rosji nie ustaje - zaznacza wicenaczelny „Gazety Wyborczej”.

Jednocześnie dodaje w rozmowie z nami, że „jeżeli USA nie zmienią swego stanowiska w sprawie wolności mediów w Polsce, PiS raczej nie będzie forsował projektu ustawy dekoncentracyjnej”.

-  Będą w inny sposób niszczyć wolne media, np. tworząc niejasne, oligarchiczne mechanizmy na rynku reklamy tak jak na Węgrzech, by niezależne media „udusić” finansowo. Wolne media są dziś dla PiS zasadniczym kłopotem – zaznacza Kurski.

"Nic się nie zmieni dopóki USA będą bronić wolności słowa"

Z kolei profesor Wiesław Godzic, pytany przez nas, czy zaprzestanie prac nad ustawą dekoncentracyjną ma związek z decyzją polityczną czy merytorycznymi przesłankami, skomentował: - Nic, co PiS robi w zakresie mediów nie jest merytoryczne, tylko polityczne. W związku z tym przewiduję, jeśli Stany Zjednoczone będą zajęte w najbliższym czasie – na przykład konfliktem ukraińskim – to część posłów PiS, bo to ich marzenie – jednak wniesie projekt repolonizacji. Projekt, który spowoduje, że TVN nie będzie TVN-em, że nastąpi repolonizacja gazet. Polskim właścicielem w istocie będzie państwo. Niestety mam takie wrażenie, bo tego nauczyło mnie doświadczenie – podkreśla profesor.

Według niego pojawiający się w debacie publicznej argument, świadczący o tym, że PiS porzucił prace nad ustawą o dekoncentracji z powodu przyszłorocznych wyborów parlamentarnych jest nietrafiony.

- Zawsze jest czas „przed wyborami”. Takie decyzje podejmuje się w pierwszym roku po wyborach, są bardzo bolesne w skutkach dla wielu przedsiębiorców. Zapominamy ciągle o zasłonie, jaką tworzą Stany Zjednoczone walczące o wolność słowa. Sytuacja w której należy takie rzeczy robić po wyborach ma się nijak do tego, że Stany Zjednoczone zawsze są i będą, a my chcemy być ich sojusznikami. To zasadniczy problem. Dopóki USA będą głośno mówiły, że to dla nich priorytet – wolność słowa, wolność mediów, to nic się w tej kwestii nie zmieni - uważa profesor Wiesław Godzic.

Lewandowski: prace analityczne się zakończyły

Zapowiedzi tzw. ustawy dekoncentracyjnej mediów pojawiają się co najmniej od ubiegłego roku. Mówiło się, że przepisy ograniczające koncentrację kapitałową mogą zostać przyjęte już jesienią br. i miałyby być uderzeniem w wydawnictwa krytyczne wobec rządu, takie jak TVN i Grupa Onet-RASP (wydawca m.in. Onetu i „Faktu”).

Nie tak dawno m.in. wiceminister kultury Jarosław Sellin powiedział, że „są już gotowe koncepcje ustawy i może ona zostać napisana w ciągu jednego dnia”.

Już w ubiegłym tygodniu pisaliśmy o tym, że Ministerstwo Kultury, jako właściwe do zajmowania się kwestią powstania tego projektu, nie prowadzi takich prac. Spytaliśmy o to wiceministra kultury Pawła Lewandowskiego, który powiedział, że "prace analityczne są tak naprawdę zakończone. Zakończyły się w lutym tego roku".

- Zleciliśmy dwie analizy i na tym się skończyło, były inne priorytety. Analizy przygotowywał departament, który pracuje jednocześnie nad kilkoma innymi projektami, a ponieważ nie było na ten projekt jakiegoś szczególnego nacisku i mieliśmy pilniejsze sprawy, na tym nasza praca się zakończyła - powiedział wiceminister Paweł Lewandowski w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Dołącz do dyskusji: Rząd nie pracuje nad dekoncentracją mediów. „Forsowanie tego projektu, oznaczałoby konfrontację ze Stanami Zjednoczonymi”

32 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
bbb
A, a kto to się rudej pani z ameryki wystraszył? :)
odpowiedź
User
Grabarz
Bardzo dobre zdjęcie, szkoda że w kolorze. Czytanie własnego portalu o komunikacji nie idzie w las.
odpowiedź
User
rozbawiony socjalistami z piSSu
Wstaliśmy z kolan i...wystraszyliśmy się Jankesów :D Dla normalnego człowieka - niedorzeczne. W postrzeczywistości pisowskiej to chyba norma. I ten żal..... bo można było za złotówkę tvn przejąć. Bo przecież im się ten tvn "zwyczajnie należał", nieprawdaż neobolszewicy z Nowogrodzkiej?
odpowiedź