SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Zbigniew Urbański w ogniu krytyki za wykorzystywanie obcych treści. „To nie inspiracja, to kopiuj - wklej”

Zbigniew Urbański, znany dziennikarz technologiczny został przyłapany na kopiowaniu w swoich recenzjach wideo treści zaczerpniętych z materiałów pochodzących od innych autorów. Urbański mówi o „inspiracji”, dziennikarze o plagiacie. - To niezrozumiałe, mamy do czynienia z dziennikarzem o bogatym dorobku - mówią poszkodowani.

Zbigniew Urbański, fot akpaZbigniew Urbański, fot akpa

Zbigniew Urbański to popularny dziennikarz technologiczny. W przeszłości pracował m.in. dla Onetu i WP przygotowując materiały z segmentu komputerów, internetu i sprzętu mobilnego.

Od kilku lat Zbigniew Urbański prowadzi w serwisie YouTube kanał o nazwie Urbański testuje, który niedawno stał się przedmiotem kontrowersji.

Recenzje to plagiaty?

Wątpliwości związane z funkcjonowaniem prowadzonego przez Urbańskiego kanału pojawiły się kilka dni temu. Mirosław Mazanec, dziennikarz serwisu Dziennik.pl we wpisie na Facebooku podał przykłady świadczące o tym, że Urbański w swoich recenzjach smartfonów cytował dosłownie teksty napisane przez innych dziennikarzy technologicznych. Opublikowane dane mają świadczyć o przekroczeniu przez Urbańskiego prawa do dozwolonego cytatu określonego w polskim prawie prasowym.

 

Mirosław Mazanec w rozmowie z Wirtualnemedia.pl zdradza szczegóły swoich ustaleń. - W piątek YouTube wyświetlił mi film Zbigniewa Urbańskiego o Motoroli One Zoom, a ponieważ to telefon trudny do oceny i byłem świeżo po napisaniu jego recenzji na dziennik.pl postanowiłem spojrzeć, co Zbyszek ma do powiedzenia na jego temat - relacjonuje Mirosław Mazanec. - Już początek filmu wydał mi się dziwnie znajomy, a wady i zalety opisane niemal identycznie jak w moim tekście. Pewność zyskałem, gdy podczas pokazywania zdjęć zrobionych tym telefonem, w tle padały dokładnie zdania z mojej recenzji wypowiadane ustami Zbyszka. Jeden do jednego.

Nasz rozmówca przyznaje, że był w „ciężkim szoku”, bowiem spotykał się z Urbańskim nie raz. - Zawsze miły, wesoły, uśmiechnięty - zaznacza Mazanec. - Zapytałem kilkoro znajomych z branży, nie podając danych personalnych Zbigniewa Urbańskiego, co by zrobili, gdyby przyłapali kogoś na plagiatowaniu ich tekstów. Podesłałem też jednemu z nich linki do mojej recenzji i filmu Zbyszka, by oceniła, czy przypadkiem nie przesadzam. Po pół godzinie otrzymałem wiele mówiący komentarz - „jestem w szoku”. Daniel Maikowski z Next Gazeta.pl zapytał w wiadomości prywatnej czy chodzi o Zbyszka, bo porównał jego film z moją recenzją i jego zdaniem to kopia jeden do jednego.

Jak opowiada dziennikarz po tym ruszyła lawina. - W ciągu pół godziny Daniel znalazł trzy kolejne filmy „inspirowane” tekstami z różnych portali technologicznych, gdzie bez najmniejszej żenady cytowane były całe akapity – podkreśla Mazanec. - W sumie Daniel zidentyfikował, prócz dziennika.pl, teksty z portali: GSMonline.pl, Spidersweb.pl, Antyweb.pl, Pclab.pl, PurePC.pl, Tabletowo.pl i WhatNext.pl. Sprawa nie była jednostkowym przypadkiem, ale ewidentnie procederem, który trwał od dłuższego czasu. Napisałem wieczorem do Zbyszka wiadomość o treści: „Coś poszło chyba nie tak, daj znać, co z tym robimy” wklejając link do swojej recenzji.

Nasz rozmówca odpowiedź otrzymał w sobotę rano. Z pierwszej, dość wymijającej, dowiedział się, że Urbański czytał wiele recenzji tego telefonu i nie pamięta autorów.

- Dopiero gdy poprosiłem, by odsłuchał swój film od 5 min. i przeczytał konkretny akapit mojej recenzji, dostałem wiadomość o tym, że na razie zablokuje swój film i że nie wie, co się z nim stało, gdy pisał tego offa - opowiada Mazanec. - Odpisałem, że słowo „pisał” jest tu nadużyciem, że jest to proceder w jego wykonaniu i przekażę informację o tym kolegom, z których pracy czerpał. Z bólem serca uznałem, że nie można tego tak zostawić, bo nie mówimy tu o jednostkowym przypadku.

Mazanec opublikował też linki do plagiatów które znalazł Daniel Maikowski na grupie branżowych dziennikarzy. - Wszyscy byli w szoku, skala zjawiska była porażająca, nikt też nie spodziewał się czegoś takiego po koledze - przyznaje nasz rozmówca. - Pozostawała kwestia upublicznienia tego na zewnątrz. Po konsultacjach z wszystkimi poszkodowanymi i osobami z branży napisałem publiczny post na swoim Facebooku, który można było „pchnąć dalej” na Twitterze i w mediach społecznościowych. Mówiąc szczerze, czułem się z tym fatalnie. Mniej więcej po godzinie od jego opublikowania wszystkie splagiatowane filmy zniknęły z kanału Zbyszka. Po kilku godzinach parę osób, w tym ja, dostaliśmy przeprosiny o podobnie brzmiącej treści mówiące o „inspiracji fragmentami tekstów” i „pójściu na skróty”.

Co dalej? Poszkodowany dziennikarz przyznaje, że nie ma pojęcia. - Redakcja analizuje sytuację i zastanawia się nad podjęciem kroków prawnych. Mnie osobiście jest niesłychanie głupio, bo Zbyszek wydawał się miłym, inteligentnym człowiekiem, jest lubiany przez wszystkich, ma za sobą imponującą karierę, przeszłość w telewizji.  Trudno mi to jakoś sensownie skomentować.

"Zrobiłem kompletną głupotę"

Zbigniew Urbański w rozmowie z nami stara się przekonać że nie jest twórcą wykorzystującym świadomie dorobek innych autorów. Choć przyznaje, że zrobił źle.

- Zrobiłem kompletną głupotę za którą wszystkich zainteresowanych bardzo przepraszam - podkreśla Zbigniew Urbański. - Przygotowując się do recenzji jakiegoś urządzenia często szukam inspiracji na innych portach, w tym zagranicznych. W ten sposób chcę sprawdzić, czy inni autorzy mają podobne zdanie do mojego. Niestety w kilku przypadkach poszedłem na skróty i za bardzo zainspirowałem się opiniami innych oraz wykorzystałam małe fragmenty ich recenzji zamiast ubrać to w swoje słowa. Wstydzę się tego, jest mi przykro i szczerze przepraszam. Przez 5 lat nagrałem ponad 700 recenzji bazując na własnych spostrzeżeniach i przemyśleniach, tym bardziej jest mi wstyd bo umiem to robić i bardzo to lubię.

Katarzyna Pura, właścicielka i redaktor naczelna Tabletowo.pl, serwisu z którego treści Zbigniew Urbański także czerpał w kontrowersyjny sposób jest zdecydowana w ocenach Urbańskiego.

- Mamy do czynienia z sytuacją bez precedensu - ocenia Katarzyna Pura. - Odkąd jestem w tej branży (przeszło 10 lat), nigdy nie spotkałam się z podobną. Gdyby dotyczyło to osoby, która dopiero zaczyna swoją przygodę z dziennikarstwem technologicznym i/lub jest młodą osobą, próbowałabym jeszcze zrozumieć, zwalając winę na brak doświadczenia i nieznajomość przepisów prawa (aczkolwiek i tak niewybaczalny). W tym przypadku jednak mamy do czynienia z osobą z wieloletnim doświadczeniem medialnym i technologicznym, dla wielu będącą autorytetem. Nie mylmy też „inspiracji” z wykorzystywaniem cudzych treści. I pamiętajmy, że to nie zdarzyło się jeden raz, a wiele, co daje do myślenia.

Naczelna Tabletowo.pl przyznaje, że szanuje Urbańskiego i nie umniejsza jego dotychczasowego dorobku. - Ale takie postępowanie stawia pod znakiem zapytania rzetelność publikowanych materiałów - podkreśla Pura. - Ta sytuacja musiała ujrzeć światło dzienne i bardzo się cieszę, że tak się stało. Wszyscy muszą sobie bowiem zdawać sprawę z tego, że nie ma przyzwolenia na takie występki.

- Jako właścicielce portalu, z którego też Zbyszkowi zdarzyło się brać jakieś fragmenty tekstów i wykorzystywać jako swoje, jestem zła, żeby nie powiedzieć - wściekła. Jest też mi po ludzku przykro, że ktoś może aż tak nie szanować czyjejś pracy. I przy okazji nie zdawać sobie sprawy z konsekwencji, jakie mogą za tym iść - zaznacza ekspertka.

- Dodam tylko, że "inspirowanie się” przez Zbyszka naszymi tekstami boli. Boli, bo dotyczy to osoby powszechnie znanej i lubianej - nie tylko ze świata technologii. Boli bardziej, że to osoba, której nikt by o takie działania nie podejrzewał - przyznaje Pura.

Dawid Kosiński, dziennikarz serwisu Spidersweb.pl, którego materiały zostały użyte w kontrowersyjnych recenzjach podkreśla, że oficjalne tłumaczenia Urbańskiego to rodzaj uniku. - Słyszałem że w oświadczeniu Zbigniew Urbański mówi, iż jedynie inspirował się cudzymi tekstami i używał ich małych fragmentów. Od razu mówię, że to nieprawda, on używał ogromnych fragmentów i praktycznie czytał je bez jakiejkolwiek zmiany - mówi nam Dawid Kosiński. - Chciałem się nie angażować w sprawę, ale jego oświadczenie nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Przykładowo, w mojej recenzji smartfona Honor View 20 czytał jakieś 90 proc treści, chodziło także o trudne do wychwycenia szczegóły charakterystyczne dla mojego tekstu.

Paweł Pilarczyk, redaktor naczelny PCLab zaznacza, że to jego prywatna opinia, a nie oficjalne stanowisko firmy Ringier Axel Springer Polska. Co nie zmienia faktu, że jest to komentarz mocno krytyczny.

- Przyznam, że weekendowa informacja była dla mnie szokująca, zwłaszcza gdy obejrzałem opublikowane na Facebooku recenzje wideo Zbyszka, zestawione z artykułami z różnych serwisów (w tym PCLab.pl). Faktycznie, Zbyszek czyta fragmenty tych tekstów praktycznie słowo w słowo - mówi Pilarczyk.

Podkreśla, że zaczął analizować na chłodno przyczyny takiego zachowania. - Z całym szacunkiem dla Zbyszka, nie jest on aż takim ekspertem od technologii, z jakimi mam okazję współpracować w PCLabie (i myślę, że Zbyszek nie obrazi się za takie porównanie) - ocenia naczelny PCLab. - Ma jednak dar ciekawego opowiadania, więc wystarczyłby mu rzut oka na tabelkę z parametrami technicznymi recenzowanego urządzenia, by móc o nim w pełen ekspresji i emocjonalny wręcz sposób (co charakterystyczne dla Zbyszka) opowiedzieć przed kamerą. Być może Zbyszkowi pewną trudność sprawiła interpretacja pewnych parametrów, dlatego posłużył się drogą na skróty – i zacytował fragmenty cudzych recenzji. Problemu by nie było, gdyby to były tylko pojedyncze zdania. Ale to były naprawdę duże kawałki artykułów - zaznacza Pilarczyk.

Dołącz do dyskusji: Zbigniew Urbański w ogniu krytyki za wykorzystywanie obcych treści. „To nie inspiracja, to kopiuj - wklej”

37 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Gie
Jest bardzo prosty sposób na sprawdzenie czy kopiuje recenzje czy sam testuje urządzenia. Twarzą w twarz zapytać go o wady i zalety urządzenia które recenzował miesiąc wcześniej. Jeśli faktycznie je testował to będzie je pamiętał. Jeśli skopiował to nie będzie w stanie zbyt dużo powiedzieć.
odpowiedź
User
walter
co za afera śledcza, czytam z wypiekami na twarzy ;)
odpowiedź
User
Krzysztof Bryk
To teraz zamiast polskich tekstów będzie używał obcojęzycznych wrzuconych w google translator. Druga rzecz że z takimi sprawami idzie się do adwokata po nakaz przedsądowy i na policję a nie do social mediów... To symptomatyczne jak fakt że po takim czasie to dopiero pierwszy tekst o tym problemie i do tego nie popełniony przez żadnego z poszkodowanych. Dlatego ta sprawa rozejdzie się po kościach a karuzela będzie kręcić się dalej.
odpowiedź