SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Dziennikarze o podwyżkach dla zarządu Agory po zwolnieniach w „GW”: tak się nie robi czy korporacyjny standard?

Publicysta „Polityki” Rafał Woś skrytykował wzrost wynagrodzeń zarządy Agory po tym, jak pod koniec ub.r. z firmy, głównie z zespołu „Gazety Wyborczej”, zwolniono 176 osób. - Takich rzeczy jak wydawca „GW” robić po prostu się nie godzi. Zwłaszcza, gdy koncern działa w branży takiej, jak media opiniotwórcze - ocenił. W dyskusji pod jego wpisem część dziennikarzy poparła taką argumentację, a inni m.in. Wojciech Maziarski, stwierdzili, że to normalny mechanizm wolnorynkowy, a większym problemem jest kurczenie się segmentu prasowego i mała solidarność zawodowa dziennikarzy.

- Dziennikarze, zwłaszcza lokalni, od dawna są sprekaryzowani do cna i biedni jak mysz kościelna, niezależnie od tego, czy pracują dla wielkich koncernów, czy mniejszych wydawców. Ale dopóki Warszawka była syta, w dupie miała tych dziennikarzy pretensje i postulaty - dodał Michał Danielewski.

Zaznaczył, że kiedy ponad pięć lat temu w Agorze tworzono związek zawodowy, nie było wielu chętnych do działania w nim. - Znalezienie tych kilkunastu osób, które zostaną grupą inicjatywną, było orką na ugorze. Jakoś mało było wówczas zatroskanych bohaterów, którym na sercu leżałyby warunki pracy dziennikarzy - opisał.

Również Witold Głowacki z „Polska The Times” ocenił, że schematy opisane przez Rafała Wosia nie dotyczą jedynie „Gazety Wyborczej” i Agory. - To jest nie tyle (albo nie tylko) problem Agory, co rzeczywistość polskiego dziennikarstwa - rzekomo spolaryzowanego przede wszystkim politycznie, w rzeczywistości raczej zatomizowanego i przez ponad dwie dekady gremialnie chorego nawet nie na neoliberalizm, tylko jakiś kompletny leseferyzm - często pięknie sprzężony z syndromem sztokholmskim - stwierdził.

„Gazeta Wyborcza” stanowi coraz mniejszą część działalności Agory

W komentarzach zwrócono też uwagę, że cięcia w zespole „Gazety Wyborczej” mają spore uzasadnienie ekonomiczne: dziennik z roku na rok zapewnia coraz mniejszą część zysku przed opodatkowaniem (EBITDA) całej Agory. W ub.r. firma zanotowała 114,9 mln zł zysku EBITDA (wobec 120,7 mln zł w 2015 r.), natomiast w pionie prasy (w którym „Gazeta Wyborcza” zapewnia ok. dwóch trzecich wpływów) ten wskaźnik zmalał z 27 do 6,1 mln zł.

Jak analizowaliśmy w listopadzie ub.r., dzięki serii podwyżek ceny egzemplarzowej „GW” od 2012 r. udało się ustabilizować roczne wpływy z jej sprzedaży na poziomie ok. 100 mln zł, natomiast przychody reklamowe dalej malały: w 2009 roku wyniosły 342 mln zł, w 2012 roku - 202 mln zł, a w ub.r. - 103 mln zł.

 

- Już to ktoś napisał wyżej, że prasa to akurat mała część zysku Agory. Programy motywacyjne akurat mają wiele sensu dla zarządów holdingów, bo troszczą się oni o interes akcjonariuszy a nie tylko większościowego właściciela. Z tego co wiem to Agora akurat poprawia rentowność m.in. poprzez te ciężkie i kosztowne wizerunkowo cięcia. Spółka odchodzi od papieru na rzecz mediów elektronicznych i reklamy - wyliczył Piotr Arak, główny badacz w Polityka Insight.

W ub.r. Agora w pionie reklamy zewnętrznej osiągnęła wzrost zysku EBITDA z 30,3 do 40,8 mln zł, w innych segmentach działalności miała niewielkie spadki tego wskaźnika (w pionie filmu i książek - z 60,4 do 57,3 mln zł, w segmencie internetowym - z 29,6 do 27,9 mln zł, w segmencie radiowym - z 16,2 do 15,9 mln zł), natomiast w pionie druku zanotowała duży spadek - z 18,1 do 8,1 mln zł.

Pod koniec października ub.r. firma zawarła umowę sprzedaży swojej łódzkiej siedziby za 9,7 mln zł (ma tam mniej pracowników, więc woli wynajmować mniejszą powierzchnię biurową), a w grudniu ub.r. - sprzedaży za 19 mln zł działki przy swojej warszawskiej siedzibie oraz za 14 mln zł 49 proc. udziałów spółki Greent Content (nadawcy kanału telewizyjnego Metro), które kupiło Discovery Polska.

Dla Piotra Araka podwyżki dla zarządu Agory w takie sytuacji są problemem głównie wizerunkowym. - Uchwała rady nadzorczej w sprawie planu motywacyjnego pochodzi z 2010 r., co znaczy że w 2013 r. wypłacono im 3 mln zł (jak widzę ze sprawozdania finansowego spółki). Spełnili kryteria związane z EBITDA. Wszystko według najlepszych standardów zarządzania - ocenił. - Pewnie powinni się zastanowić nad wizerunkowym elementem systemu motywacyjnego, ale wiesz że alternatywą dla niego jest po prostu wzrost płacy zasadniczej bez wprowadzenia KPI dla zarządu. Nie wiem czy to lepsze patrząc z perspektywy akcjonariusza :) - napisał w dyskusji z inną osobą.

Diametralnie inaczej widzi to Piotr Czerniawski, krytyk literacki i działacz partii Razem. - Problemem Agory jest nie tylko krótkowzroczność i typowa dla Polski exceloza i kult krótkoterminowego zysku, ale także styl zarządzania rodem z najmroczniejszych lat 90. - kontrastujący z plującą etosem „Wyborczą” w sposób najwyrazistszy z możliwych - stwierdził. - Dymanie pracowniczek i pracowników (nie tylko z gazety, także np. osób w ochronie, zarabiających głodowe stawki), przestawianie ludzi jak pionki, wywalanie z dnia na dzień, idiotyczny kult menedżerskich zachcianek, długo by tu wymieniać. Większość korporacji już tak nie robi bo wie, że im się to nie opłaca. Agora nie wie i pracuje na tytuł evil korpo jak mało która - dodał.

Tolerowanie premii dla zwalniających to pracowniczy syndrom sztokholmski?

Z kolei publicysta „Gazety Wyborczej” Wojciech Maziarski zarzucił Rafałowi Wosiowi, że używa przykładu wydarzeń w Agorze do walki ideologicznej z tym, co nazywa „brutalnym, antypracowniczym neoliberalnym kapitalizmem”.

- Mnie też dotknęły cięcia w Agorze i prywatnie jestem zdegustowany premiami dla zarządu w takim momencie, ale nadal uważam, że wolność, w tym także wolność gospodarcza realizująca się na rynku, to jest ten wymarzony Zachód, do którego tak długo tęskniliśmy. Krótko rzecz biorąc, cięcia w redakcji „Gazety Wyborczej” nie uzasadniają neosocjalistycznych mrzonek - napisał.

- Wojtku, z tego co piszesz wynika że jesteś niestety ofiarą syndromu sztokholmskiego. Polski pracownik tak długo był bity, że polubił swojego oprawcę - odpowiedział mu Rafał Woś. - Rafale, ale mnie kapitalizm nie bije. Przeciwnie - bardzo na nim skorzystałem, podobnie jak całe polskie społeczeństwo - stwierdził Maziarski. - Wielu (zbyt wielu) nie miało tyle szczęścia co Ty i rozmaitego kapitału (nie tylko finansowego), by osłonić sobie ekscesy kapitalizmu. Pozostał im tylko bezsilny gniew, gdy w swoich firmach widzieli takie obrazki jak ostatnio w Agorze - odpisał dziennikarz „Polityki”.

- Ależ Rafale, na kapitalizmie w Polsce skorzystali wszyscy, a nie tylko ja. Nawet ludzie biedni. Osoby z najniższymi emeryturami i pensjami żyją dziś o wiele lepiej niż osoby z najniższymi emeryturami i pensjami w PRL. Moja mama w tamtych czasach zarabiała równowartość 20 dolarów USA. I to była całkiem niezła, średnia pensja - stwierdził Wojciech Maziarski. - A poza tym oczywiście liczy się też zakres wolności, nie tylko poziom materialny. Jak w ogóle można kwestionować oczywistą oczywistość, że żyjemy dziś lepiej niż w PRL? - zapytał.

Dziennikarz „Gazety Wyborczej” zaznaczył, że nie ma nic przeciw premiom dla zarządu, jeżeli mają podstawy w wynikach firmy. - Dla mnie to może być przykre, bo akurat moja redakcja ma trudności finansowe - a więc i moje zarobki znacznie zmalały - ale przecież Agora to nie tylko „Gazeta Wyborcza”. Jeśli więc wyniki spółki są pozytywne, to nie widzę powodu, by robić raban o nagrody dla szefostwa - napisał.

Premie dla zarządu Agory wykpione w „Dużym Formacie”

Z kolei Michał Zabłocki z Polskiej Agencji Prasowej zwrócił uwagę, że w Polsce związki zawodowe są słabe w konfrontacji z pracodawcami. - Jestem pewien, że niewiele mogły w takim starciu. Z własnego podwórka pamiętam, że nam po prostu któregoś dnia zarząd zakomunikował zmiany w układzie zbiorowym i ZZ nie miały nic do powiedzenia - stwierdził.

- Kiedy pracowałem w redakcji włoskiej, decyzja o przyłączeniu się do ogólnokrajowego strajku była natychmiastowa i podyktowana solidarnością pracowniczą: „dziś pomagamy Wam walczyć o wasze prawa, jutro Wy pomożecie nam”. O strajku w Agorze nie słyszałem. A tego, by wsparły go jakiekolwiek inne redakcje w Polsce, nawet nie potrafię sobie wyobrazić - podsumował Michał Zabłocki.

W ostatnim wydaniu „Dużego Formatu” rysunek satyryczny z cyklu „Polska mistrzem Polski” nawiązywał aluzujnie do podwyżek dla zarządu Agory po cięciach w „Gazecie Wyborczej”.

  • 1
  • 2

Dołącz do dyskusji: Dziennikarze o podwyżkach dla zarządu Agory po zwolnieniach w „GW”: tak się nie robi czy korporacyjny standard?

22 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
... i stoją wszystkie koła, gdy taka naszych silnych ramion wola
Gdyby zarząd nie dostał wypłatę, to te pieniądze trafiły by do załogi? Dziwny pomysł. Zarząd wywalczył sobie wypłatę w r. 2010 a teraz ją sobie wypłacił. Gdzie byli pracownicy 7 lat temu? Przecież jeżeli załoga chciała większe zarobki, mogła wywalczyć ja przez wiele lat. Wcześniej nie walczyła o większe zarobki, teraz nie walczy o większe zarobki. O czym tutaj dyskutujemy? Zarobki w innych krajach są wyższe, bo ludzie wychodzą na ulicę i strajkują a nie bo prowadzą zazdrościową debatę w internecie.
odpowiedź
User
rg
Czy Maziarski coś kiedyś napisał z sensem?
odpowiedź
User
ała
Zdrowych i wesołych Świąt!

Oby ze zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa, zmartwychwstał też rozsądek i umiar. Tak w polityce, korporacjach, jak i wśród wszystkich!
odpowiedź