SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Prezes TVP powinien zdecydować: zawiesza Lewicką lub podpisuje list z żądaniem przeprosin (opinie)

Prezes Janusz Daszczyński powinien stanąć po jednej ze stron: albo zawiesić dziennikarkę Karolinę Lewicką i nie podpisywać listu otwartego TVP Info, albo podpisać list i nie zawieszać Lewickiej - decyzje prezesa TVP oceniają prof. Wiesław Godzic, Wojciech Krzyżaniak i Eryk Mistewicz.

W niedzielnym wydaniu programu „Minęła dwudziesta” w TVP Info prowadząca Karolina Lewicka rozmawiała z wicepremierem i ministrem kultury prof. Piotrem Glińskim. Dziennikarka skupiła się przede wszystkim na interwencji resortu w sprawie premiery sztuki „Śmierć i dziewczyna” we wrocławskim Teatrze Polskim. Dyskusja była niespokojna, a prof. Gliński stwierdził, że TVP Info „uprawia propagandę i manipulację od kilku lat”.

Po programie prezes TVP Janusz Daszczyński zdecydował o zawieszeniu dziennikarki w prowadzeniu wieczornego programu. Uznał bowiem, że „sposób prowadzenia programu odbiegał od standardów, które obowiązują w TVP. Prezes „w porozumieniu z kolegium programowym” skierował także sprawę Karoliny Lewickiej do rozpatrzenia przez Komisję Etyki TVP.

Jednocześnie jednak Daszczyński podpisał się pod listem otwartym redakcji TVP Info skierowanym do ministra Glińskiego. - Pańskie słowa obrażają nas, naszą antenę i Telewizję Polską. Uważamy, że określenia, których Pan użył są niesprawiedliwe. Czujemy się Pańskimi słowami dotknięci. Nie życzymy sobie, by ani Pan, ani ktokolwiek inny, posiadający lub nieposiadający władzę, tak mówił o nas lub innych dziennikarzach. Żądamy przeprosin wypowiedzianych tak, jak powyższe obraźliwe słowa, na naszej antenie - napisano w liście.

Medioznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej prof. Wiesław Godzic zastanawia się, jak on by postąpił na miejscu prezesa Janusza Daszczyńskiego: stanąłby po jednej ze stron sporu czy nie zabierałby głosu? - Uznał, że red. Lewicka zachowała się niestosownie, była zbyt agresywna, ale być może pod naciskiem całego zespołu uznał też, że słowa w ustach wicepremiera Glińskiego są obraźliwe i dlatego podpisał ten list - ocenia prof. Godzic.

- Mówmy wprost: ludzie w telewizji publicznej po tym występie boją się, że będą mieli takiego zwierzchnika jeśli zmieni się ustawa medialna. Wtedy jednym pociągnięciem pióra, choć przy wskazaniu jakiejś komisji, będzie można zwolnić prezesa Daszczyńskiego. Wcale mu się nie dziwię, że dba o siebie, ale powinien również dbać o zespół - stwierdza medioznawca.

Prof. Godzic zauważa, że Janusz Daszczyński powinien przedstawić Karolinie Lewickiej konkretne zarzuty i wskazać jej, które wypowiedzi „odbiegają od standardów obowiązujących w TVP”. - Najlepiej byłoby, gdyby prezes stanął po jakiejś stronie, to znaczy albo zawiesił dziennikarkę i nie podpisywał listu, albo podpisał list i nie zawieszał - ocenia Wiesław Godzic.

Niedzielną audycję prowadzoną przez Karolinę Lewicką prof. Godzic oglądał z ciekawością, bo między prowadzącą a jej gościem dochodziło do konfrontacji. - Życzyłbym sobie więcej takich programów, bo mówią o tym, w jakim miejscu jest telewizja i w jaki sposób politycy rozumieją rolę telewizji publicznej. Nie dostrzegam tam uchybień w zakresie formy prowadzenia rozmowy ani nieprzygotowania czy bezczelności dziennikarki - podkreśla.

- Prezes Daszczyński lawiruje próbując pewnie nerwowo utrzymać się na prezesurze - uważa Wojciech Krzyżaniak, autor audycji „Program telewizyjny” w TOK FM. - Biedak wmieszał się gdzieś między młot i kowadło i plącze się rozdygotany, próbując powtórzyć znany z porzekadła numer ze świeczką i ogarkiem - dodaje.

Krzyżaniak ocenia, że prezes zawiesił Lewicką „w pierwszym odruchu obronnym, niesiony instynktem samozachowawczym i chęcią zabezpieczenia sobie”. - Ale po czasie krótkim skonstatowawszy, że za dziennikarką murem stanęło jej koleżeństwo z TVP Info, i że głupio jakoś karać członka własnej ekipy za to, że broni dobrego imienia firmy, której jest się prezesem, podpisał się pod żądaniem przeprosin od ministra - podkreśla autor „Programu telewizyjnego”. - Niby zrobił wszystko co trzeba, żeby zadowolić wszystkich, ale chyba nie zadowolił nikogo. Bo zdanie „jestem za, a nawet przeciw”, mogło się udać raz, dawno temu. Poza tym do dzisiaj byłemu prezydentowi odbija się czkawką - drwi.

W ocenie Eryka Mistewicza, prezesa Instytutu Nowych Mediów, program Karoliny Lewickiej złamał standardy telewizji publicznej. - W odróżnieniu od mediów komercyjnych często wykorzystujących polityków do emocjonujących „ustawek”, od mediów publicznych oczekiwałbym bowiem przede wszystkim powagi, obiektywizmu, dania możliwości wypowiedzenia się tym, którzy mają coś do powiedzenia, choć z uwagi na skomplikowaną materię potrzebują na wyrażenie swoich myśli więcej czasu. Ale też przecież na tym polegać powinna podstawowa różnica między mediami publicznymi a mediami komercyjnymi: danie czasu, oddechu, głębszego wyjaśnienia ważnych zjawisk, z różnych punktów widzenia, w poważny sposób - zauważa Eryk Mistewicz.

- Oglądając telewizję francuską i przełączając na stacje polskie często doznaję upokorzenia. W polskich stacjach telewizyjnych zbyt często nie szanuje się odbiorcy, dziennikarstwo miesza się z misją propagandową przestawiania mózgów, przerywa się gościom, bo wie się lepiej, albo przydusza ich się, aby wypowiedzieli oczekiwaną przez prowadzącego rozmowę tezę. Tezy zaproszonego gościa, z którymi prowadzący się nie zgadza, komentowane są często w niewybredny sposób - podkreśla prezes Instytutu Nowych Mediów.

Prof. Wiesław Godzic chwali Karolinę Lewicką za konsekwencję w zadawaniu pytań. - To było zderzenie starego i dość prostego sposobu zachowywania się przed kamerą. W Telewizji Trwam gość ma nieograniczoną swobodę mówienia i wydawania oświadczeń, a gospodarz na ogół przytakuje. Tym razem rzecz poszła, w jaki sposób mamy rozmawiać. To bardzo cenne. Większość redaktorów po nieotrzymaniu odpowiedzi od gościa na zadane pytanie przechodzi dalej, być może któreś z kolejnych pytań mu się spodoba. Redaktor Lewicka była konsekwentna - ocenia prof. Godzic.

Wojciech Krzyżaniak zaznacza, że obecny prezes TVP będzie musiał zdecydować, czy „wejść w układy z obecną władzą” i - dbając o własny interes - „zostać jednym z jej funkcjonariuszy”, czy też zadbać o niezależność TVP i odejść z niej już niebawem (w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl minister kultury Piotr Gliński zapowiedział wymianę zarządów mediów publicznych). - Pierwsze rozwiązanie da szansę na jako taki spokój, chociaż nie wiadomo, na jak długo. Drugie pozwoli na wpisanie się na listę bojowników o demokrację, które na najbliższy czas wystarczy by gdzieś się finansowo zaczepić u opozycji, a w przyszłości objąć jakąś intratną funkcję. Z tym jednak, że też nie wiadomo kiedy - prognozuje dziennikarz.

Dołącz do dyskusji: Prezes TVP powinien zdecydować: zawiesza Lewicką lub podpisuje list z żądaniem przeprosin (opinie)

53 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
zuw
Czyli prezes zawiesił ją za to, że stanęła w obronie dobrego imienia instytucji, którą reprezentuje? To był wręcz jej obowiązek. Ta cała rozmowa była bardzo niezręczną sytuacją, pomyślcie też jak w takiej sytuacji czuje się widz. Prowadząca musiała zainterweniować. Minister Gliński przyszedł tam po to, by publicznie besztać telewizję, która poświęciła mu czas antenowy. Po co w ogóle przyszedł skoro tak mu się tam nie podoba? Mógł nie przyjąć zaproszenia. Ale nie, oczywiście, każda okazja by się polansować w telewizji jest ok.
0 0
odpowiedź
User
Dno i dziesięć metrów mułu
Nie pracowałem w redakcji TVP Info, tylko w jednym ośrodków TVP Regionalnej. Tam, na sam dół, docierały jednak informacje z TVP Info.
Były to czasy, kiedy dzieliliśmy razem pasmo czyli jakieś 2 lata temu. Generalnie w TVP obowiązuje selekcja negatywna i zasada "BMW" (Bierny, Mierny ale Wierny). Pracownicy twórczy dymają za głodowe stawki na umowę o dzieło. Pracownicy etatowi zrobią WSZYSTKO aby nie podpaść redaktorowi wydania/naczelnemu czy innemu pryncypałowi. Wierchuszka i podrzędne pachołki reżimu (w ośrodkach regionalnych głównie z PSL i SLD) są zatrudniani na fikcyjnych etatach (nic nie robią konkretnego, tylko kręcą się po korytarzach). Dziennikarze brani są prawie z ulicy. W jednym z ośrodków do tej pory czyta informacje sepleniąca praktykantka-dziennikarka. Z moich obserwacji i doświadczeń twierdzę, że ci "dziennikarze" nie muszą mieć z góry złych intencji, a nawet nie muszą być żadnymi agentami, oficerami, funkcjonariuszami agitpropu (choć według mnie, aby się pojawiać w "okienku" na antenie ogólnopolskiej, jakiś cyrograf musieli podpisać). Oni są po prostu głupi, niedouczeni, myślą jednowymiarowo, przeważnie nie czytają żadnych książek, obce jest im abstrakcyjne myślenie, nie posiadają żadnej pasji. W wielu przypadkach w parze z głupotą idzie złe wychowanie i przerośnięte ego. Pracowników technicznych nie traktuje się jak partnerów, przeważnie nie ma zespołu gdyż rotacja pracowników jest bardzo wysoka. Obawiam się, że taka polityka kadrowa obowiązuje we WSZYSTKICH spółkach skarbu państwa na każdym poziomi ich funkcjonowania.. Jednym słowem - same fundamenty TVP są przegniłe. Moim zdaniem, jako byłego pracownika technicznego tej instytucji, TVP powinna zostać natychmiast zlikwidowana. To siedlisko patologii w najgorszym wydaniu.
0 0
odpowiedź
User
Re: Dno
Przecież w konkurencyjnej stacji z liczbą w logo jest identycznie. Dzieciaki jeżdżą pi świecie i nagrywają setki, a reporterzy je montują, dodają komentarz i podają jako własne. Taki świat.
0 0
odpowiedź