Nic dziwnego, że Orange się wstydzi reklam z płatnościami mobilnymi Agnieszki Jastrzębskiej (opinie)

Podstawowy problem reklamy Orange z Agnieszką Jastrzębską z punktu widzenia strategii to kupowanie bluzy za 449 zł. To nie tylko niepotrzebnie irytuje, ale także wysyła niewłaściwy komunikat dotyczący usługi i jego grupy docelowej. Teraz wszyscy się tą sytuacją podniecają, ale za chwilę, może dwie wszyscy zapomną, w głowach zostanie tylko Orange, może z jakimś negatywnym, ale nie konkretnym i nie powodującym działania skojarzeniem - komentują eksperci dla Wirtualnemedia.pl.

Tuż przed weekendem na kanale Orange Polska na YouTube pojawił się spot reklamowy promujący m.in. taryfę Orange Love i uslugi Orange Finanse. Po tym, jak film spotkał się z krytycznymi uwagami internautów, operator w weekend oznaczył filmy z dziennikarką jako niewidoczne.

W poniedziałek Wojciech Jabczyński, rzecznik prasowy Orange Polska, poinformował, że emisja spotu rozpoczęła się bez zgody działu marketingu operatora i przeprosił za falstart.

Dla Dariusza Kubuja, stratega z firmy Kubuj Strategia, podstawowy problem tej reklamy z punktu widzenia strategii to kupowanie bluzy za 449 zł. - Dla zdecydowanej większości widzów jest to poziom absurdalny w przypadku pojedynczego, dość zwykłego ciucha. To nie tylko niepotrzebnie irytuje, ale także wysyła niewłaściwy komunikat dotyczący usługi i jego grupy docelowej, czyli na głupie zachcianki bogaczy, zamiast na codzienne potrzeby zwykłych ludzi - zwraca uwagę Dariusz Kubuj.

Jego zdaniem pozostałe komentarze w tej sprawie zamieszczane w internecie są w znacznym stopniu przesadzone. - Pod względem kreacji nie jest to z pewnością dzieło wybitne, ale też na pewno nie wyróżnia się szczególnie na minus - stwierdza Dariusz Kubuj w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Tymczasem dla Marcina Kalkhoffa, partnera w BrandDoctor, spot Orange z Agnieszką Jastrzębską jest tak słaby, że aż żenujący. Przyznaje, że ma zawsze pewien kłopot z tak słabymi produkcjami i nie dotyczy on tylko wizerunku marki jaki pokazuje, ale tego co musiało się wydarzyć wewnątrz firmy, kto nie zaprotestował, kto się na to zgodził, zaakceptował i (prawdopodobnie) za to zapłacił. - Idąc dalej tym tropem jeszcze jest pytanie, kto to wyprodukował i czy jemu nie jest wstyd. Kolejne pytanie to, czy Pani Agnieszka Jastrzębska nie widziała jak całość będzie wyglądała po montażu? - zastanawia się Marcin Kalkhoff. - To, że Orange się wstydzi, to nic dziwnego - dodaje.

Kalkhoff zwraca ponadto uwagę, że obecnie branża reklamowa się ekscytuje i podnieca tą reklamą, wylewa zdumienie, ludzie deklarują zmianę operatora. - Ile razy to widzieliśmy i słyszeliśmy? I co? Są jakieś badania, które pokazują, że za taką krytyką poszły faktyczne czyny, że mają one jakieś liczbowe znaczenie? Po raz kolejny nadmienię, że za chwilę, może dwie wszyscy zapomną, w głowach zostanie tylko Orange, może z jakimś negatywnym, ale nie konkretnym i nie powodującym działania skojarzeniem - uważa Marcin Kalkhoff.

- Potrafię sobie również wyobrazić, że pomysł i scenariusz mogły być ciekawe - pośmiejmy się z siebie, pokażmy że nawet celebryci są ludzcy, czasem ich na coś nie stać i z pomocą przychodzi rozwiązanie Orange. Prawda, że w opisie brzmi lepiej? Ale wyszło, jak wyszło i jest wstyd - podsumowuje Marcin Kalkhoff w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Beata Goczał