Dziennikarz Radia Merkury odsunięty od wywiadów po interwencji Ryszarda Czarneckiego? Prezes radia zaprzecza

Dziennikarz Maciej Kluczka z poznańskiego Radia Merkury uważa, że został odsunięty od prowadzenia rozmów tuż po tym, jak dopytywał na antenie Ryszarda Czarneckiego o jego syna.  - To nieprawda. Dziennikarz nie został odsunięty, a wokół sprawy niepotrzebnie narasta polityczna otoczka - mówi dla portalu Wirtualnemedia.pl Filip Rdesiński, redaktor naczelny poznańskiej radiostacji. W sprawę zaangażowała się posłanka PiS Joanna Lichocka.

Maciej Kluczka przeprowadza wywiady z politykami na antenie różnych rozgłośni od pięciu lat. Dla Polskiego Radia Merkury - od trzech lat, w ramach audycji „Kluczowy temat”. W poniedziałek, 30 stycznia, jego gościem był euro poseł Prawa i Sprawiedliwości, Ryszard Czarnecki. Po pytaniach na temat wrażeń z balu inaugurującego prezydenturę Donalda Trumpa, dziennikarz zaczął dopytywać o wykształcenie syna Ryszarda Czarneckiego, który także jest posłem.

- Poseł Przemysław Czarnecki na stronach Sejmu mówi, że jest specjalistą i analitykiem do spraw bezpieczeństwa, a na różnych stronach internetowych czytamy, że ukończył tylko liceum. Coś może nam pan wyjaśnić - naciskał. Ryszard Czarnecki odpowiadał: - Skończył studia prawnicze na Uniwersytecie Wrocławskim, nie jest magistrem. Kluczka nie dawał za wygraną, aż w końcu zdenerwowany poseł wypalił: - Proszę pana, niech pan zrobi z nim wywiad, tylko niech pan się przygotuje, dobrze panu radzę, bo jest bardzo dobry.

Wersja dziennikarza: „Odsunęli mnie”
Po tej rozmowie Maciej Kluczka dostał dwa telefony z numeru, którego nie znał. Nie odebrał ich. - Potem trzeci, od posła Czarneckiego. Ten już odebrałem. Poseł miał wyraźne pretensje, że nie odebrałem tamtych dwóch. Ale przede wszystkim o to, że przyciskałem go na antenie o jego rodzinę. Okazało się, że z tamtych nieznanych mi numerów też dzwonił on - mówi dziennikarz dla portalu Wirtualnemedia.pl.

Po godzinie od rozmowy przez telefon z posłem, Maciej Kluczka dostał wezwanie do zastępcy redaktora naczelnego, Arkadiusza Kozłowskiego. Jak nam relacjonuje Kluczka - usłyszał tam dokładnie to samo, o czym mówił Ryszard Czarnecki: że rozmowa na tematy rodziny posła była niepotrzebna.

- Z tym, że ta rodzina to poseł, osoba publiczna. Miałem prawo o nim rozmawiać na antenie - przedstawia swoje racje Maciej Kluczka. Dodaje, że według jego wiedzy także inny dziennikarz z radia, zajmujący się polityką, odebrał podobny w tonie i treści telefon od europosła Ryszarda Czarneckiego. - Zostałem odsunięty od rozmów z politykami. Nie wiem, co w związku z tym zrobię dalej: ostatecznie te rozmowy to lwia część mojej pracy na antenie - mówi dla portalu Wirtualnemedia.pl Maciej Kluczka.

W środę, gdy o jego sprawie zrobiło się głośno, głos publicznie zabrała posłanka Joanna Lichocka. „Zwróciłam się do @FilipRdesinski, szefa @RadioMerkury o przyjrzenie się sprawie red Macieja Kluczki” - napisała na Twitterze. Portalowi Wirtualnemedia.pl mówi, że zajęła się sprawą, bo sama przez wiele lat była dziennikarką. - I znam Filipa Rdesińskiego, redaktora naczelnego Radia Merkury. Wiedziałam, że on nie byłby zdolny do takiego postępowania - mówi nam posłanka.

Wersja szefostwa: „Nie odsunęliśmy”
Filip Rdesiński, prezes zarządu i redaktor naczelny Radia Merkury, mówi portalowi Wirtualnemedia.pl, że w poniedziałek był nieobecny. O zamieszaniu wokół Macieja Kluczki dowiedział się we wtorek, po czasie. Wówczas dziennikarz był już na zwolnieniu chorobowym. W związku z tym do dzisiaj nie mógł interweniować. A interwencja jest potrzebna, gdyż Maciej Kluczka - jak mówi prezes - przeprowadził rozmowę z Ryszardem Czarneckim bez jego wiedzy, chociaż umawiał się z szefem na każdorazowe zgłaszanie takich rozmów.

- Drugim powodem jest to, że w środę zrobiła się medialna nagonka na „upolitycznione” Radio Merkury. Wokół tej sprawy w ogóle narosło już wiele nieporozumień. Zacznijmy więc od początku. Kompletną bzdura jest podawany przez niektóre media fakt, że dzwonił do mnie poseł Czarnecki i skarżył się na dziennikarza. Nie miałem takiego telefonu. W Radiu Merkury nie stosujemy też zawieszania dziennikarzy. Pan Maciej Kluczka nie jest więc zawieszony, ani odsunięty od prowadzenia rozmów z politykami. W tej chwili przebywa na zwolnieniu chorobowym, gdy wróci - porozmawiamy po męsku o tym, co się wydarzyło, dokładnie wyjaśnimy sobie tę sprawę i podejmę decyzję, co dalej - podsumowuje.

Zdaniem Rdesińskiego, Kluczka nie usłyszał od przełożonego, z którym rozmawiał tuż po programie, że zostaje odsunięty od rozmawiania z politykami i „zaszła jakaś nadinterpretacja faktów, gestów i rozmów na korytarzach”. - Uspokajam wszystkich fanów redaktora Macieja Kluczki. Po chorobie wraca do pracy. Rozmawialiśmy telefonicznie. Wyjaśniliśmy nieporozumienia - napisał Rdesiński na Twitterze w nocy ze środy na czwartek.

Maciej Kluczka przebywa na zwolnieniu co najmniej do końca tego tygodnia. Pytany, czy na antenę wrócą jego rozmowy z politykami, odpowiada: - Szczerze w to wątpię.

W czwartek rano Kluczka zaprzeczył stwierdzeniu Rdesińskiego, że po chorobie wraca do pracy. - Prezes Rdesiński przedwcześnie opublikował tweeta, w którym odniósł się do naszej rozmowy. Wczoraj wieczorem nie padły żadne wiążące ustalenia. Prezes proponował tekst oświadczenia, który nie był zgodny z moim sumieniem - poinformował dziennikarz.

Między dziennikarzami a zarządem stacji trwa konflikt, który finał znalazł w prokuraturze. Zarząd zwrócił się do prokuratury z prośbą o ściganie i ujawnienie autorów wysłanego do parlamentarzystów anonimowego listu, w którym oskarżono prezesa stacji m.in. o polowania na „lewaków i kodziarzy” oraz działania obniżające wiarygodność rozgłośni.

W drugim półroczu 2016 roku Radio Merkury zajmowało w Poznaniu dziewiątą pozycję pod względem słuchalności, ze średnim dobowym udziałem słuchania na poziomie 5,5 proc.

Jacek Kowalski