Polsat „czyści” internet z wypowiedzi o właścicielu stacji. Dziennikarze podzieleni: usuwać wideo czy pozwać „Masę”?

Telewizja Polsat nie tylko wycięła z zapisu „Skandalistów” słowa „Masy” o właścicielu stacji, lecz także doprowadza do usuwania tego fragmentu z internetu. - Z jednej strony to zrozumiałe: telewizja nie może przykładać ręki do rozpowszechniania pomówień o swoim właścicielu. Z drugiej strony: skoro zaprasza się kontrowersyjnych gości, trzeba liczyć się z konsekwencjami, a z pomówieniami można walczyć w sądzie - komentują dla Wirtualnemedia.pl Tomasz Sekielski, Jan Ordyński, Jolanta Hajdasz i Mariusz Kowalewski.

Jarosław „Masa” Sokołowski w minioną sobotę był gościem programu „Skandaliści” Agnieszki Gozdyry. Dziennikarka pytała go m.in. o kontakty towarzyskie mafiosów ze światem polityki. - Politycy - są media jednak wszędzie - oni się nie boją, żeby z jakimś gangsterem czy z kimś, kto może być choćby podejrzany się blatować, klepać po ramieniu czy być na jakiejś imprezce razem? Jak to? - dziwiła się Agnieszka Gozdyra. - Tak jak powiedziałem. Czasy się zmieniły, to już nie wróci. Natomiast jak było wcześniej… niech pani spyta właściciela swojej stacji - odpowiedział na to „Masa”. Z zapisu odcinka, umieszczonego w internecie, usunięto ten fragment - nie ma go zarówno na Polsatnews.pl, jak i na Ipla.tv.

Ponadto Telewizja Polsat stara się doprowadzić do usunięcia udostępnianych nielegalnie kopii tego wydania programu - zarówno całości, jak też nagrania wykonanego przez któregoś z widzów telefonem skierowanym na telewizor, pokazującego tylko fragment ze słowami „Masy” o właścicielu stacji. W konsekwencji nagrania szybko po publikacji znika z najpopularniejszych portali społecznościowych: Facebooku, Twittera i YouTube’a.

Oczywiście to standardowa procedura i Polsat w taki sposób doprowadza do skasowania wielu pirackich kopii jego programów. Przy czym chociażby na YouTubie można łatwo znaleźć sporo nieusuniętych fragmentów innych odcinków „Skandalistów”.

Według naszych ustaleń również wydawcy niektórych serwisów, którzy zamieścili wideo z któregoś portalu społecznościowego wideo ze słowami „Masy” o właścicielu stacji, dostali od pełnomocników Cyfrowego Polsatu pismo wzywające do zaprzestania naruszania praw autorskich firmy.

Przypomnijmy, że w podobny sposób zareagował TVN, kiedy w lutym 2009 roku do sieci wyciekło nagranie z Kamilem Durczokiem, który tuż przed emisją „Faktów” wulgarnie skarżył się realizatorowi na brudny stół w studiu. W konsekwencji wideo zamieszczono na wielu zagranicznych portalach, na których nie działają proste procedury usuwania nielegalnie udostępnianych treści.

Zamieszanie po słowach „Masy” konsekwencją doboru gości w „Skandalistach”

Zdaniem Jana Ordyńskiego, wiceprezesa Towarzystwa Dziennikarskiego, sprawą podstawową jest to, że „Masy” nie powinno się w ogóle zapraszać do telewizji. - Jeżeli stacja zaprasza kryminalistów do programu, to zbiera tego owoce. To jest konsekwencja doboru gości - mówi nam.

Ordyński uważa, że „jeżeli gangster ma dowody, to niech je po prostu pokaże”. Ale wątpi, żeby je miał. - Że stacja tego nie kolportuje - nie dziwię się, dlaczego mieliby to upowszechniać, skoro wiedzą, że jest to nieprawdziwa informacja? Inni też powinni poczekać z upowszechnianiem podobnych sensacji. „Masa” to nie jest osoba, której można ufać. Kolportowanie takiej wiadomości jest dla mnie obrzydliwe. Tu chodzi o właściciela opiniotwórczej stacji telewizyjnej i należy pewne rzeczy miarkować. Radziłbym kolegom dziennikarzom żeby nie szaleli z tym newsem, bo potem się okaże, że będzie jak z Józefem Oleksym, którego Lech Wałęsa przeprasza, ale po śmierci.

Brak zgody stacji na rozpowszechnianie informacji o rzekomym przebywaniu właściciela Polsatu na jednych imprezach z gangsterem nie dziwi także Tomasza Sekielskiego, dziennikarza Nowa TV. - Jestem co prawda trochę zdziwiony, ale znając korporacyjne struktury rozumiem, że podjęto taką decyzję. Jeśli ktoś czuje, iż naruszono dobre imię właściciela stacji, oczekuję, że będzie wytoczony proces temu, który pomawia. Takie cenzurowanie programu, który już „poszedł” wywołuje - moim zdaniem - jeszcze większe zainteresowanie i prowokuje do stawiania pytań. W polskim prawie są przewidziane procedury, w myśl których jeśli ktoś czuje się pomówiony, może dochodzić swoich praw w sądzie. Całe to zamieszanie nie służy wiarygodności stacji, chociaż - podkreślam - znając uwarunkowania korporacyjne dużych stacji telewizyjnych, jestem w stanie to zrozumieć.

Sekielski zwraca uwagę na coś jeszcze: - Trudno, żeby na stronach internetowych telewizji pojawiały się treści, które obrażają właściciela stacji, czy dziennikarzy tam pracujących. Gdyby w programie na żywo ktoś pomówił dziennikarza o powiązania mafijne, taka treść pewnie też zniknęłaby z serwisu.

Pozwania „Masy” do sądu oczekuje też Jan Ordyński: - Słyszałem już o kilku sprawach, w których „Masa” pomawiał różnych ludzi i nic potem z tego nie było, a do ludzi przykleiło się błoto. W związku z tym uważam, że właściciel Polsatu powinien bezwzględnie wystąpić z powództwem cywilnym: ochrona dóbr osobistych, z oskarżenia prywatnego o zniesławienie. Za dużo w Polsce jest sytuacji, że rzuca się bezkarnie na kogoś pomówienie lub oskarżenie, czasami bardzo dotkliwe, przykre i bolesne – a potem nic z tego nie wynika.

Działanie Polsatu „zrozumiałe w stu procentach” czy „trochę się kompromitują”?

Jarosław Włodarczyk, prezes Press Club Polska, uważa, że „działania stacji w zakresie nierozpowszechniania pomówień są zrozumiałe w stu procentach”. - Nawet jeżeli nie dotyczyłoby to właściciela, media co do zasady nie powinny powielać pomówień, jeżeli powzięły wiedzę, że coś jest pomówieniem. W tym wypadku mają przecież tę wiedzę z pierwszej ręki. Dziennikarze i szerzej: osoby tam pracujące powinny dochować staranności, aby to pomówienie w przestrzeni publicznej więcej się nie pojawiało, nie krążyło. Rozumiem w tym sensie Polsat całkowicie - stwierdza.

Włodarczyk podkreśla, że media w żadnym przypadku nie powinny rozpowszechniać pomówień i fałszywych informacji. - Co więcej: jeśli mają możliwość techniczną, powinny te fałszywe informacje usuwać. Polsat zachowuje się nie tylko rzetelnie, ale przyzwoicie i zgodnie z tymi zasadami, jakimi media powinny się kierować. Prostowanie w tym przypadku nie ma sensu, należało po prostu nie dopuścić do powielania nieprawdy. Natomiast ja mam zawsze wątpliwości, czy pan w stylu „Masy” powinien być gościem telewizyjnych programów. Ale powiem tak: tu mamy do czynienia z niezależnością stacji, która o tym decyduje i trudno cokolwiek tu narzucać.

Dziennikarz śledczy Mariusz Kowalewski uważa, że stacja ponosi konsekwencje swoich wyborów, z którymi to konsekwencjami nie do końca sobie radzi: - Zaproszono „Masę” do studia, można więc było się spodziewać, że powie coś kontrowersyjnego. Akurat powiedział to, co dotyczyło właściciela. Wycinanie tego potem na rozmaitych serwisach w sieci mija się z celem: żyjemy w dobie internetu. Z tego co widziałem na Twitterze czy Facebooku, ta informacja żyje już własnym życiem, tego nie da się zatrzymać. Jako stacja informacyjna tak naprawdę się trochę kompromitują. Wysyłają przekaz, że „jeżeli coś będzie dla nas niewygodne, nie zawsze to pokażemy”. Internauci to wychwycili i puścili w drugi obieg.

„Kasowanie fragmentu programu to manipulacja. Nie wolno tego tolerować”

Zgoła innego zdania na temat całej sprawy jest Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy przy SDP. Uważa bowiem, że usuwanie nawet fragmentu archiwalnego zapisu emitowanego na żywo programu „jest przejawem manipulacji”.

- Szczególnie w sytuacji, gdy w takim zapisie brak adnotacji, że dokonano w tym miejscu zmiany. Nie robiąc tego można w ten sposób poprawiać przeszłość w nieskończoność, aż uzyska się optymalną (z punktu widzenia autora poprawek) wersję. Ale jest to praktyka, której w mediach nie wolno i nie powinno się tolerować. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że w dobie publikacji internetowych, do których administrator ma stały i nieograniczony dostęp takie zmiany z technicznego punktu widzenia są więcej niż łatwe w stosowaniu, dlatego cenne jest to, że choć przez internautów są one ujawniane i opisywane.

Hajdasz wyraża przekonanie, że pomyłki i błędy po publikacji trzeba prostować, ale „zawsze należy po prostu całe zdarzenie rzetelnie opisać”.  - W tym konkretnym przypadku osobną kwestią jest także wiarygodność osoby, która wypowiedziała usuwane potem z internetu słowa dotyczące właściciela największej polskiej telewizyjnej stacji komercyjnej. Można oczywiście mieć wątpliwości, czy autor słów usuniętych z zapisu programu „Skandaliści” powinien występować w telewizji na żywo, ale skoro ta sama stacja uznała go za godnego prezentowania swoich poglądów w programie na żywo, to należy uważać, że uznała go za osobę prawdomówną. Późniejsza reakcja na jego wypowiedzi nadaje im rangę o wiele większą niż samo ich wypowiedzenie.

Z danych Nielsen Audience Measurement wynika, że w sierpniu br. średnia oglądalność minutowa Polsat News wynosiła 70 163 widzów, a udział stacji w rynku oglądalności - 1,28 proc.

jk