Data is the new gold - relacja z Mobile World Congress 2018

Barcelona to obok Singapuru i Londynu, najlepsze smart city na świecie. W stolicy Katalonii po raz kolejny odbyło się święto miłośników nowych technologii - Mobile World Congress 2018. Oprócz smartfonów i topowych gadżetów, które czynią nasze życie bardziej „smart” można było na własne oczy zobaczyć rzeczy podobne do tych, które zaprezentowali już jakiś czas temu twórcy serialu „Black Mirror” - relacjonuje dla Wirtualnemedia.pl Dominik Smajek z agencji MakoLab.

Żebyśmy mogli złapać kontekst tego, czym jest Smart City - to tylko jeden z przykładów systemów działających w Barcelonie - na bieżąco monitorowane jest zanieczyszczenie powietrza w mieście za pomocą systemu czujników IoT. Jeżeli gdzieś wzrośnie ono ponad zaplanowane normy, system automatycznie reguluje pracę sygnalizacji świetlnej w mieście, żeby pomóc rozładować korki, a wiadomo, że spaliny są jednym z głównych źródeł smogu.


Ale od początku. Jeszcze przed wejściem na teren Fira Barcelona przywitała nas dyskretna reklama władcy Internetu – dyskretna, bo był to skromny transparent rozwieszony na kładce dla pieszych, mówiący, iż Android jest najbardziej popularnym system operacyjnym na planecie Ziemia. Nie było tam natomiast znaczka Google. Mające mało wspólnego z dyskrecją flagi rozwieszone na masztach wzdłuż dróg prowadzących do wejść, reklamowały najnowszego flagowca Samsunga. Żeby nikt nie miał wątpliwości, kto jest królem wydajności.

5G

Najnowszy standard łączności bezprzewodowej jest szkieletem, bez którego dalszy rozwój wielu gałęzi digitalowych jest mocno utrudniony, bądź wręcz niemożliwy. Tajemnica tego powiązania tkwi w samej jego specyfikacji: prędkości rzędu 2 Gbps i opóźnienia poniżej 5 ms.

Czy my rzeczywiście potrzebujemy przesyłać tak wielkie ilości danych? Żyjemy w świecie, gdzie wszystko albo już jest, albo będzie podłączone do internetu rzeczy. My sami i wszystkie otaczające nas urządzenia wytwarzamy ogromne ilości danych, które należy przesłać, przetworzyć i przesłać dalej. Autonomiczne auto będzie przesyłać do chmury ponad 25 GB danych na godzinę, w tym samym czasie każdy z pasażerów będzie oglądał video 360 w rozdzielczości 8k na oko lub korzystał z dobrodziejstw wirtualnej rzeczywistości, uczestnicząc za pośrednictwem avatarów w spotkaniach gdzieś w wirtualnych biurach. Wszystkie autonomiczne pojazdy będą się kontaktować ze sobą nawzajem oraz ze smart miastami, które w czasie rzeczywistym będą regulować ruch reagując na rozmaite zagrożenia. Drony wedrą się w przestrzeń powietrzną naszych miast – przesyłanie części nieprzetworzonych danych do chmury i otrzymywanie ich już przetworzonych przyczyni się do zwiększenia ich użyteczności – czasu pracy i udźwigu – ponieważ nie będą musiały marnować energii na ich przetwarzanie.

Connected car i 5G - to już się dzieje - po Tokio jeździł autonomiczny, testowy pojazd Toyoty utrzymując średnią prędkość połączenia na poziomie 120 MBps. Można w tym samochodzie oglądać jakikolwiek film w jakości 4 czy 8k nawet. W trakcie przejazdu pojazd zbiera i wysyła do sieci informacje o tym, dokąd jedziemy, ile trwa przejazd, jakie warunki panują na drodze, itd., a wszystkie dane są uploadowane do chmury i przetwarzane. Dzięki tym wszystkim informacjom działa Smart City, które lepiej w ten sposób zarządza ruchem, jakością powietrza, przepływem energii elektrycznej czy sytuacjami kryzysowymi. System Alibaby chwali się możliwością jednoczesnego tworzenia ‘zielonych linii’ dla kilkunastu pojazdów uprzywilejowanych pędzących na sygnale.

Czy to już blisko? Jak twierdzi jeden z pracowników Intela, z którym udało mi się porozmawiać: "it is much more disruptive than 4G was, it will completely change network infrastructure". A ktoś to musi sfinansować. Stąd nie dziwi wcale współpraca największych – np. Intel, Ericsson i Toyota.

Nie dziwi też współpraca firm dotychczas kojarzonych z zupełnie odmiennymi dziedzinami gospodarki, które wspólnie wypracowują nowe technologie informatyczne. Na stoisku SK Telekom pokazano owoc współpracy z luksusową marką Hyundaia – autonomicznego Genesis G90.

Connected cars, autonomous cars, driverless cars

Te określenia przeplatają się ze sobą, czasem są zamienne, a wszystkie znaczą dokładnie to samo. Wielkie koncerny wiedzą już, że pewna epoka się skończyła i nadchodzi zupełnie nowa. Najlepszym przykładem niech będzie od paru już lat uznawana za najbardziej technologicznie zaawansowaną markę wśród producentów aut, bawarska firma BMW. Ich produkt, bo nie bardzo można już mówić o samochodzie, oferuje swoim klientom nowy produkt – mobilność. Mobilność realizowaną na przykładzie modelu i3. O co w tym chodzi? Tradycyjnie kiedy wybierzemy się np. na zakupy zostawiamy auto na parkingu, a po zakończeniu idziemy na parking z tobołami. BMW proponuje nam coś innego.

Za pomocą aplikacji na naszego smartfona wołamy samochód do miejsca, gdzie aktualnie przebywamy; ten przyjeżdża i daje się otworzyć dopiero kiedy potwierdzi naszą tożsamość – czy to za pomocą danych biometrycznych czy innych metod autentykacji. Na potrzeby demo otwieraliśmy go dotykiem palca.

 

Dopiero po wyjściu z auta zdałem sobie sprawę z jednej, potwornie ważnej rzeczy - sam będąc kierowcą, przejeżdżając ponad 50 tys. kilometrów rocznie, kochając motoryzację, nie czułem absolutnie żadnych niepokojących uczuć będąc wiezionym.

Daimler tymczasem pokazuje inne aspekty związane z autonomicznymi pojazdami. Przykładowo taksówka ery car sharingu zasłoni szyby, gdy zechcemy zachować prywatność podczas jazdy. Auto ma tak wiele ‘par oczu’, że na naszych już absolutnie nie musi polegać.

Nowy Smart oprócz tego, że zawiezie nas, gdzie chcemy, to jeszcze pokaże przechodniom, że wie, iż ich zauważył wyświetlając odpowiednie komunikaty wizualne na zewnątrz.

Społeczeństwa, a już na pewno ustawodawcy, absolutnie nie nadążają za rozwojem technologii - cieszy fakt, że ktoś myśli o tego typu problemach jak integracja autonomicznych pojazdów z naszym otoczeniem. Niepokoi tylko to, że efektem będzie prawdopodobnie rozwiązanie najlepsze dla producentów aut, co niekoniecznie będzie się pokrywać z interesem społecznym. Być może źle szukałem, ale nie znalazłem większych śladów bytności jakiejkolwiek organizacji, czy to rządowej, czy to społecznej, która by starała się wypracować jakiś kompromis pomiędzy biznesem a społeczeństwem. No może poza przebitkami z newsów na ekranach, że toczą się jakieś nieśmiałe protesty na ulicach. I ekranami wyświetlającymi co krok ostrzeżenie, żeby nie chodzić po terenie na zewnątrz wystawy z charakterystycznym identyfikatorem w widocznym miejscu. Daje to do myślenia.

Telefony

Podczas eventu wystawiło się wiele najbardziej znanych firm produkujących najnowocześniejsze smartfony. O tym powstanie pewnie mnóstwo innych relacji. Promowało się też bardzo dużo producentów, oferujących marki nie mówiące nic przeciętnemu Europejczykowi. Znamienne jest to, że prezentowali swoje wyroby na powierzchniach porównywalnych do tych, na których prezentowali swoje smartfony Sony, LG czy Lenovo.



Największą imprezę zorganizował oczywiście Samsung – na jego stanowisku można było podziwiać właściwie tylko jeden model S9 i S9+ i to na powierzchni, na oko dwukrotnie większej niż dowolne dwie inne znane marki razem wzięte całe linie swoich produktów.

Sony pokazało najnowszą Xperię, która potrafi nagrywać w 60 fps 4K HDR – jednak dopiero prezentacja porównawcza z bliska dwóch aparatów różnych generacji uświadamia z jaką jakością mamy do czynienia.
Było mnóstwo gadżetów do telefonów – najfajniejsze moim zdaniem pokazała Motorola.

Projektor:

Kamerę 360:

Modny ostatnio smart speaker:

Tak, dobrze widzicie - drukarkę snapów:

Fizyczną klawiaturę QWERTY:

Jak dla mnie od wszelkich „słuchawek” ważniejsze było co innego – każdy szanujący się producent telefonów poświęcał dużo wysiłku, żeby pokazać swoją implementację, oczywiście pod swoją nazwą handlową, Google Assistanta. Do Google Assistanta nie dość, że możemy mówić już całkiem złożonymi zdaniami, możemy mu pokazywać zdjęcia, by uzyskać odpowiedź na to co przedstawiają, zapytać o pogodę czy wręcz zaplanować nasz dzień.

Na stoisku LG można było sprawdzić asystenta na specjalnie przygotowanej wystawie.

Google Assistant jest wg mnie cichym bohaterem tych targów, ponieważ będzie nie tylko w naszym telefonie, ale także właściwie w każdym urządzeniu w naszym domu.

Po raz pierwszy odnotowano spadek sprzedaży smartfonów globalnie kwartał do kwartału. Mimo to nowe marki ciągle powstają, produkując urządzenia swobodnie konkurujące ze średniakami znanych producentów. Rynek się nasycił, a telefony nie są już w stanie dać nam chyba niczego znacząco zmieniającego nasz stosunek do zakupu nowego urządzenia, kiedy stare jeszcze spełnia stawiane przed nimi zadania. Nawet wielki powrót Nokii z nowymi urządzeniami, czy stoisko BlackBerry nie wywoływały u nikogo szybszego pulsu. Pokuszę się tu o lekkie prorokowanie – jeszcze parę lat i nikt nie będzie pamiętał o telefonach – otaczający nas zewsząd Google załatwi wszelkie potrzeby, a smartfony zastąpimy chmurą IoT – czy to noszoną na nas w postaci ubrań czy wszelakich gogli, czy może nawet soczewek, które jeszcze podadzą nam dane za pomocą AR czy mixed reality.

Na stoisku D-Linka prezentowała się cała gama produktów do smart domu, a pracownik Google dbał o to, byśmy znali wszelkie możliwe zastosowania.

Można teraz mówiąc do głośnika sterować oświetleniem, czy każdym urządzeniem podłączanym do prądu – poprzez inteligentne gniazdka. Teraz można także tworzyć całe makra, sterując wieloma urządzeniami za pomocą jednej komendy, przypisując im jakieś swoje słowo. Np. wchodzicie do pokoju dzieci i mówicie ‘Hey google, abrakadabra’ i w tym momencie gasną światła, wyłącza się telewizor, zasłaniają się okna, a z głośników zaczyna brzmieć kołysanka…


Smart life

Ale to nie wszystko, można iść jeszcze dalej. Można rozpocząć zarządzanie swoim dniem już przed lustrem w łazience.

Intelligent mirror pozwala nam podczas porannych ablucji na sprawdzenie rozkładu dnia, sprawdzenie pogody, odczytanie feedów czy zmianę nastroju – można zobaczyć kursy akcji, a potem posłuchać uspokajającej muzyki. W zależności od tego czy potrzebujemy podnieść sobie ciśnienie, czy się uspokoić. Można też z dowolnego miejsca w domu poprosić o świeżą kawę – zajmie się tym Smart Coffee Maker. Smart pralka wypierze i zamówi proszek, zmywarka kostki…

VR/AR

Nowa wersja Google Daydream
Daydream to headset do telefonu. W starej wersji działał z telefonami Google, czyli z Pixelami. W nowej telefonu już nie potrzeba, całość sprzętu dostarcza Lenovo. Można grać w gry VR, oglądać video 360, przenieść się w wirtualny świat i zobaczyć wszystko, co się chce tu i teraz.

Nowy sprzęt, a także sposoby jego zastosowania pokazało HTC. Oprócz nowych kontrolerów instalowanych na nogach, jak na zdjęciu:

dzięki którym można pograć w piłkę, możemy też przeprowadzić pełne szkolenie pracowników, na przykład linii produkcyjnej:
 


 
Można też uczyć zawodów, wymagających daleko bardziej zaawansowanych technik i dużo większej dokładności, na przykład jak w zespole przeprowadzać operację:

Jak urozmaicić dzieciom rysowanie? Dodając AR. Rysowanie to bardzo rozwijająca zabawa dla dzieci, ale jest, hmm, nudna, więc te same smartfony, z którymi przegrywa wychodzą naprzeciw. Aplikacja ożywia rysunki i co więcej, maluje te postaci dokładnie tak, jak wyglądają na papierze.

Jeśli chodzi o VR/AR można było zobaczyć jeszcze ich inne wykorzystanie. Dzięki okularom i uprzęży z wykorzystaniem technologii VR można np. pochodzić po Księżycu, polatać balonem czy już bez uprzęży, ale np. pograć w tenisa.  


Generalnie jednak odnoszę wrażenie, że prezentowane rozwiązania to są albo eventowe cuda, albo na siłę wtłaczane rozwiązania. Komu jest potrzebne kopanie wirtualnej piłki do wirtualnej bramki? Granie w wirtualnego tenisa?

Jest jednak nadzieja - wraz z upowszechnieniem się sprzętu, będzie on taniał. Jak stanieje to trafi do szkół czy pod strzechy. W tym czasie, na kieszeniach graczy, dowiezione zostaną nowoczesne techniki prezentacji treści, rozwiązane zostaną problemy UX i UI, być może komuś uda się ograniczyć skutki choroby lokomocyjnej, która objawia się u całkiem sporej liczby korzystających z tego typu zabawek. My wszyscy oswoimy się z tą technologią. A możliwości są ogromne. Mark, który przebywał gdzieś w Irlandii poprowadził dla mnie lekcję balistyki. Na koniec lekcji zatopiłem z wirtualnego działa, wirtualny okręt, ale żeby to zrobić, musiałem dokonać poprawnych wyliczeń trajektorii. Sam nie miałem z nauką najmniejszych problemów, natomiast po kilku minutach lekcji z goglami na głowie zrozumiałem, że dla wielu osób byłaby to idealna metoda, by zrozumieć na czym polega grawitacja i jej wpływ na otaczający nas świat. Podany w dużo bardziej atrakcyjnej formie niż umazana kredą tablica.

Póki co nikt nie pokazał jednej killer apki na AR/VR, choć z Korei przychodzą trendy, pokazujące gdzie nas to może zaprowadzić - virtualne social media, gdzie spotykają się stworzone tylko na ten użytek avatary wracając do początków Internetu – kiedy wszyscy kryli się za nickami.

Z kolei zupełnie inne podejście proponują startupy, które rozwijają swoje wizje przenoszonej przez smartfony identyfikacji jednoznacznie określającej naszą tożsamość. Powstają różne inicjatywy mające na celu stworzenie bezpiecznych ekosystemów, gdzie społeczeństwa przyszłości będą miały zapewnione warunki do rozwoju ekonomicznego. Duzi, jak na przykład Dark Matter, tworzą już naprawdę zaawansowane rozwiązania chroniące wszelkie transakcje w internecie.

Connected Health

Dzięki nowoczesnym urządzeniom możliwa jest kontrola stanu zdrowia. Motorola zaprezentowała Health mood, który mierzy ciśnienie krwi, oddychanie, puls czy temperaturę.

Z kolei dzięki założeniu tej opaski na głowę można sprawdzić aktywność mózgu i na tej podstawie zobrazować, jak się czujemy.  Mierzy ona poziom stresu, stopień wypoczęcia, balans mózgu.


Można sprawdzić kiedy nasz mózg jest w najlepszej kondycji do nauki czy pracy. To się może też przydać do badania pracowników w zawodach, gdzie wysoka koncentracja jest pożądana lub gdzie zmęczenie jest wrogiem numer jeden - piloci, kierowcy, operatorzy ciężkiego sprzętu.

Nasz telefon może się przydać także w codziennych sytuacjach. Może na przykład zmierzyć nam ciśnienie.

Bezpieczeństwo

Na sam koniec słów kilka o bezpieczeństwie – najwięksi nawet o tym nie wspominają – to się rozumie samo przez się. Dla nich pracują lata doświadczeń i sztuczna inteligencja. A także grube miliardy dolarów. Najmniejsi produkujący często sprzęt zalewający wszystkie kontynenty zdają się jednak tym niespecjalnie przejmować. Szczęściem powstaje całe mnóstwo startupów, które oferują całkiem nieźle zabezpieczone produkty – szczególnie w branży IoT.

Moim zdaniem jednak to dużo za mało. Stara prawda o łańcuchu jest coraz bardziej prawdziwa. Tymczasem technologia pędzi w taki tempie, że trudno jest ogarnąć wszystkie trendy ludziom, którzy się tylko tym zajmują, a powierzamy technologii coraz większą część naszych żyć.

Najwięksi nieobecni

Nie było trzech firm, których obecność wydawała mi się tam murowana.

Pierwszą z nich jest Microsoft, który jeszcze dwa lata temu działał pod hasłem Mobile first. Nawet w kontekście swojej chmury czy AI, bo o telefonach nie wspomnę.

Drugą jest Apple. Odnoszę wrażenie, że firma pod przewodnictwem Tima Cooka pada ofiarą tego, na czym urosła - przestała być innowacyjna i nie ma już nic do pokazania.

Trzecią jest Facebook. Ale ich jestem w stanie zrozumieć – trzymają wszystko na F8 na początku maja.

I na koniec ciekawostka. Nasz kraj reprezentowało około 60 firm. A tak wyglądała ulotka, którą można było dostać na polskim stoisku:

Dominik Smajek, head of mobile w MakoLab


tw