Zrzutka na Seicento - zamiast 5 tys. ponad 100 tys. zł. "Swoisty fenomen"

Akcja ze zbiórką pieniędzy na nowe auto dla kierowcy Fiata Seicento, który spowodował kolizję z autem, w którym jechała premier Beata Szydło to swoisty fenomen. Pokazała, że nawet pojedynczy komentarz poniesiony przez falę social media może wprawić w duże zakłopotanie. Dlatego nie należy lekceważyć potencjału stojącego za mobilizacją w stylu 2.0 - komentują eksperci dla Wirtualnemedia.pl.

Kilka dni po tym, jak 21-letni kierowca Fiata Seicento z Oświęcimia zderzył się z rządowym samochodem wiozącym premier rządu Beatę Szydło, internauci zorganizowali akcję, którą chcieli wspomóc młodego mężczyznę. Ich celem było zebranie w sieci 5 tys. zł, by mógł on kupić sobie „nowe” Seicento. Tymczasem akcja prowadzona w serwisie pomagam.pl pod hasłem „Nowe seicento dla 21 latka” przerosła oczekiwania wszystkich - do wczoraj uzbierano już ponad 100 tys. zł.

Swoisty fenomen
Marcin Kalkhoff, partner w BrandDoctor przyznaje, że ta „zrzutka” to swoisty fenomen. - Akcję można traktować jako obronę kierowcy, który nieopatrznie wjechał pod koła limuzyny pani premier, ale również jako swoisty protest przeciwko domniemanej nieudolności służb. Kontekst polityczny jest oczywisty - podkreśla Marcin Kalkhoff.

- Fakty, które dziś znamy - filmiki, opisy, oświadczenia - wskazują na to, że młody kierowca Seicento umyślnie nie zawinił, a ma spore szansę ponieść karę. Siła social mediów w tym przypadku tkwi w proteście przeciwko niesprawiedliwości i radości pomocy - dodaje Kalkhoff.

Mobilizacja w stylu 2.0
Dla Miłosza Jacyny, social media team leadera w K2 Media, akcja zbiórki jest pięknym dowodem na to, że w mediach społecznościowych ludzie potrafią nie tylko głośno krzyczeć, ale też szybko działać.

- Ta niesłychanie szybko rozprzestrzeniająca się inicjatywa dobrze obrazuje poziom zaufania do informacji, które są dziś serwowane przez ogólnopolskie media. Wokół samego zdarzenia drogowego stojącego u podstaw zbiórki narosło sporo nieścisłości, dlatego zwielokrotnienie zebranej kwoty będące celem zbiórki traktuję jako formę opowiedzenia się internautów po jednej ze stron tego incydentu. I jest to na pewno forma, która bez social media i ich dynamiki nie byłaby możliwa. Oczywiście tło polityczne napędza mocno to zdarzenie. Jednak wierzę, że niegodzenie się na pewną niesprawiedliwość, która spotyka osobę taką samą, jak ja, czy mówiąc inaczej – takiego samego fecebookowicza, jak ja – staje się coraz częstsze i bez wyraźnego kontekstu również jest możliwe. Czego ta akcja może nas nauczyć? Nawet pojedynczy komentarz poniesiony przez falę social media może wprawić nas w duże zakłopotanie. Dlatego nie powinniśmy lekceważyć potencjału stojącego za mobilizacją w stylu 2.0 - twierdzi Miłosz Jacyna.

Marcin Kalkhoff podpowiada, że akcję tę powinni wykorzystać marketerzy. - Pewnie chętnie byśmy widzieli reakcje np. Fiata czy jakiejś innej marki samochodowej, ale specjalnie bym na to nie liczył. Włączenie się w tę akcję jakiejkolwiek marki będzie swoistym manifestem politycznym, a konsekwencje są nie do przewidzenia. Oczywiście część z radością powita markę, która opowiada się po stronie kierowcy małego samochodziku, ale dla marki może to oznaczać utratę części klientów - np. tych którzy uważają kierowcę Seicento za winnego wypadku lub tych, którzy wolą poczekać na ostateczne wyjaśnienie zanim wydadzą wyrok - mówi Kalkhoff.

W jego ocenie Polska nie jest jeszcze na tyle dojrzałą demokracją, żeby marki śmiało opowiadały się po którejkolwiek ze stron - tak, jak np miało to miejsce podczas SuperBowl - nie obawiając się politycznych reperkusji jakie mogą pojawić się wprost, czy pośrednio.

##NEWS http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/wiadomosci-tvp1-fakty-tvn-wypadek-beaty-szydlo-manipulacja ##

Beata Goczał