Sąd: Wielokrotne publikowanie pirackich plików bez wpływu na straty właściciela praw autorskich. Prawnicy skrajni w ocenach

Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że dalsze udostępnianie pirackich kopii utworów opublikowanych w internecie nie powoduje automatycznego wzrostu szkody podmiotu, do którego należą prawa autorskie. Sąd wyjaśnił, że użytkownicy niezależnie od liczby kopii w sieci mogą sięgnąć do pliku który został zamieszczony tam jako pierwszy. Wyrok i uzasadnienie budzą skrajne oceny prawników.

Sprawa, której dotyczy kontrowersyjny wyrok warszawskiego sądu ma kilkuletnią historię i została wywołana przez firmę będącą właścicielem praw autorskich do podręczników do nauki języków obcych.

Piracki plik z jednym z takich podręczników pojawił się w serwisie Chomikuj.pl i został następnie udostępniony przez wielu użytkowników tej platformy. Jak poinformował „Dziennik Gazeta Prawna” wspomniana firma określiła cenę za podręcznik z licencją na jego rozpowszechnianie na kwotę 3,5 tys. zł. Następnie zwróciła się do tych użytkowników Chomikuj.pl, którzy udostępnili plik z roszczeniem w takiej wysokości. W stosunku do tych którzy nie chcą zapłacić są wszczynane postępowania karne i cywilne.

W wypadku jednego z takich pozwów Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł zapłacenie kwoty 3,5 tys. zł przez użytkownika Chomikuj.pl, ten odwołał się jednak do wyższej instancji.

Szkoda nie rośnie z automatu
W sierpniu ub.r. Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał wyrok oddalający powództwo, teraz ukazało się uzasadnienie tego orzeczenia. Czytamy w nim m.in. że udostępnienie pirackiego pliku z podręcznikiem przez kolejnych użytkowników Chomikuj.pl nie jest równoznaczne z automatycznym wzrostem szkód wskazywanych przez powoda.

- Nie ma racji sąd okręgowy, twierdząc, że sytuację powoda należy rozpatrywać oddzielnie w odniesieniu do każdego naruszenia – stwierdzono w uzasadnieniu. - Wprost przeciwnie, w kontekście szkody konieczna jest analiza stanu majątku powoda przy uwzględnieniu sumy wszystkich naruszeń, a nie tylko odrębne badanie skutków każdego z naruszeń z osobna. Rozumowanie sądu pierwszej instancji prowadziłoby przecież do wniosku, że w majątku powoda powstała szkoda w postaci utraconych korzyści w wysokości 4.200.000 zł (1.200 x 3.500 zł). Nie budzi wątpliwości, że w zwykłym toku zdarzeń powód nie byłby w stanie uzyskać takich przychodów, udzielając licencji na korzystanie z utworów. W takim ujęciu, paradoksalnie zresztą, sytuacja majątkowa powoda byłaby tym lepsza, im większy byłby zakres podmiotowy naruszeń przysługujących mu praw autorskich.

W uzasadnieniu stwierdzono ponadto, że szkoda powstała jedynie w momencie zamieszczenia spornego pliku na Chomikuj.pl, ponieważ od tego momentu dostęp do tych treści uzyskała teoretycznie nieograniczona liczba internautów. Udostępnienie każdej kolejnej kopii stanowi co prawda naruszenie prawa, jednak nie zwiększa automatycznie szkody poniesionej przez właściciela praw autorskich.

Najważniejszy pierwszy plik
Wyrok Sądu Apelacyjnego we wspomnianej sprawie stanowi precedens w polskim orzecznictwie dotyczącym prawa autorskiego i wzbudził poważne kontrowersje w środowisku prawniczym. Dowodem tego są skrajne oceny wyroku, których na prośbę serwisu Wirtualnemedia.pl dokonali prawnicy – eksperci w dziedzinie własności intelektualnej.

Dorota Bryndal, wspólnik w kancelarii GESSEL, specjalista z zakresu prawa autorskiego w pełni popiera wydane przez Sąd Apelacyjny orzeczenie.

- Uważna lektura uzasadnienia wyroku wydanego w sprawie o sygn. akt ACa 600/16 przekonuje mnie do stanowiska zajętego przez Sąd Apelacyjny – przyznaje Dorota Bryndal. - W komentowanej sprawie Sąd Apelacyjny oddalił powództwo jako bezzasadne.  Krytyczne dla oceny tego wyroku jest stan faktyczny, w którym wyrok zapadł i przyjęta przez sąd ocena co do podstawy prawnej zgłoszonego żądania o zapłatę. Dla porządku należy wskazać, że powód domagał się odszkodowania w wysokości wynagrodzenia jakie otrzymałby, gdyby udzielił pozwanemu licencji na rozpowszechnianie - w tym też nieodpłatne - utworu. W aspekcie ustalenia odszkodowania, kluczową okolicznością jest, jak to ujął sąd, „specyficzny sposób rozpowszechnienia utworu przez pozwanego" gdzie w następstwie doszło do udostępnienia, na jednym portalu, większej ilości plików z tym samym spornym utworem.

Zdaniem naszej rozmówczyni znaczenie dla ustalenia rozmiaru szkody ma także treść licencji oferowanej przez powoda, w ramach której licencjobiorca może dowolnie, także nieodpłatnie rozpowszechniać utwór.

- Nawet jeżeli, w każdym przypadku pobranie plików bez zgody powoda (czy to wprost od powoda, czy to od licencjodawcy, czy też od osoby trzeciej) mogło być uznane za naruszenie przysługujących powodowi autorskich praw majątkowych, kluczowe pytanie dotyczy momentu, w którym w danym stanie faktycznym dochodzi do wyrządzenia szkody uprawnionemu - zwraca uwagę Bryndal. - Jak prawidłowo ustalił Sąd Apelacyjny momentem tym jest chwila zamieszczenia pierwszego pliku na portalu, kolejne jego kopie tam umieszczone (nawet jeżeli naruszyły monopol autorski powoda) nie zwiększają rozmiaru szkody, nie doszło bowiem do zwiększenia kręgu odbiorców. Przyznam, że zgadzam się z tym tokiem rozumowania i podkreślam, że istotą rozstrzygnięcia Sądu Apelacyjnego są kwestie związane z potencjalnym rozmiarem szkody, nie zaś faktem wkroczenia w monopol autorski. Szkody tej, ani jej rozmiaru nie wykazał powód (choć dowód leżał po jest jego stronie, co jest kluczowe w sprawach o naprawienie szkody na zasadach ogólnych), stąd wyrok Sądu Apelacyjnego oddalający powództwo.

Ekspertka z kancelarii GESSEL podkreśla na zakończenie, że powód oparł swoje roszczenie o jednostronnie ustalony cennik, nie przedstawił jednak jakichkolwiek dowodów, że w oparciu o ceny tam wskazane kiedykolwiek doszło do transakcji udzielanie licencji osobie trzeciej.

- W pewnym sensie może to być przestroga dla stron formułujących swoje żądania, bowiem z reguły jednostronna „wycena" bez weryfikacji rynkowej nie wytrzymuje „próby sądowej" - ocenia Bryndal.

Uyasadnienie to błąd, ale ocena szkód poprawna
Skrajnie inne stanowisko niż Dorota Bryndal prezentuje w rozmowie z nami Janusz Piotr Kolczyński, radca prawny, partner zarządzający w kancelarii C.R.O.P.A.

- SA w Warszawie uznał, że na rozmiar szkody nie wpływają kolejne czynności zwielokrotniania tego samego utworu, które sąd nazywa „udostępnianiem plików w dwóch lub większej liczbie kopii” – przypomina Janusz Kolczyński. -  Moim zdaniem uzasadnienie sądu jest w tym zakresie całkowicie błędne. Autor lub autorka mają co do zasady prawo do finansowego udziału w każdym kolejnym akcie eksploatacji tego samego utworu w jakiejkolwiek postaci.

Według radcy oczywiście obowiązują pewne instytucje, które takie prawo mogą ograniczać, np. instytucja wyczerpania majątkowych praw autorskich. Oznacza ona, że autor traci prawo kontroli nad egzemplarzem utworu legalnie wprowadzonym (za zgodą) do obrotu, np. w wyniku sprzedaży.

- Instytucja ta odnosi się jednak do sprzedaży kopii utworu pochodzącej z legalnego źródła – zastrzega Kolczyński. - Z całą pewnością nie można tej sytuacji rozciągać na kopie pirackie. Poza tym tradycyjnie nie mówi się - co do zasady - o wyczerpaniu praw autorskich w internecie. SA sam sobie zresztą zaprzeczył w uzasadnieniu uznając, że gdyby dostęp do utworu był szerszy, technicznie łatwiejszy, jego ocena co do rozmiaru szkody byłaby inna. Jednak powód miał tego nie udowodnić.

Ja podkreśla prawnik Sąd Apelacyjny w Warszawie wskazał, iż „Powód nie wykazał, że zawarł z kimkolwiek umowę licencyjną na taką kwotę (3,5 tys. zł), ani nie wykazał, iż – uwzględniając realia rynkowe – zawarcie umowy na takich warunkach byłoby w ogóle możliwe”.

- W tym wypadku w pełni zgadzam się z uzasadnieniem wyroku - przyznaje Kolczyński. - Prawo autorskie pozwala żądać od naruszyciela zapłaty ryczałtem wynagrodzenia licencyjnego, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne. Ustawa wspomina zatem wyraźne o umowie licencyjnej, a więc wskazuje na konieczność wylegitymowania się przez autora lub autorkę, że zawierali w przeszłości umowy licencyjne na podobnych warunkach, albo, że dochodzona kwota jest racjonalna, prawdopodobna do uzyskania, rynkowa. Pozwala to zapobiegać sytuacji dochodzenia przed sądem kwot abstrahujących od rzeczywistej wartości prawa i nieakceptowanych przez rynek - podsumowuje ekspert.

ps