Weszło FM zadebiutowało ze skandalem. Dziennikarz przeprasza za sugerowanie w nocnej rozmowie ze Sławomirem Peszko, że jest z Łączy Nas Piłka

Podczas nocnej audycji w Weszło FM dziennikarze połączyli się telefonicznie z piłkarzem Sławomirem Peszko, który wziął ich za Łukasza Wiśniowskiego z serwisu Łączy Nas Piłka (należącego do PZPN) i przyznał, że jest na imprezie. Dziennikarze nie wyprowadzili go z błędu. - Tak, to było bardzo słabe, przeprosiłem i Kamila i Polkosia (Kamila Glika i Jakuba Polskowskiego - przyp.). Tego fragmentu szczerze żałuję - stwierdził Samuel Szczygielski, współprowadzący audycję. - Zadzwonił realizator, powiedział, że jest z radia Weszło i czy może wpuścić na antenę. Nie wyczuł nic po głosie. SP (Sławomir Peszko - przyp.red.) powiedział, że tak - zapewnił szef Weszło Krzysztof Stanowski.

Internetowe radio sportowe Weszło FM, powiązane z serwisem piłkarskim Weszło.com, rozpoczęło nadawanie w piątek po południu. W sobotę późnym wieczorem nadawano na żywo audycję „Nocny duży”, która przeciągnęła się do godz. 2. Prowadzili ją Samuel Szczygielski, Jakub Białek, Sebastian Wach i Karol Stępniewski.

Program był w bardzo luźniej audycji, prowadzący odbierali na antenie telefony od słuchaczy, żartowali z różnych spraw niezwiązanych z piłką nożna. Po godz. 23 połączyli się telefonicznie z kilkoma osobami ze środowiska piłkarskiego, m.in. trenerem Macieje Bartoszkiem, dziennikarzem Żelisławem Żyżyńskim i piłkarzem Sławomirem Peszko.

Najwięcej dyskusji wzbudziła ta ostatnia rozmowa, ponieważ Peszko powiedział, że siedzi ze znajomymi z Warszawy i nie przebierając w słowach stwierdził, żeby nie przerywać mu w polewaniu. Piłkarz najprawdopodobniej nie zdawał sobie sprawy, że jest na żywo w audycji radiowej, wydawało mu się, że rozmawia z Łukaszem Wiśniowskim, dziennikarzem serwisu Łączy Nas Piłka (należącego do PZPN).

Prowadzący nie wyprowadzili go z błędu. Byli tak rozbawieni sytuacją, że dodali, że wcześniej dzwonili do Kamila Glika, innego piłkarza naszej reprezentacji, a jest z nimi Jakub Polkowski, który tak jak Wiśniowski pracuje w Łączy Nas Piłka.

Do sprawy odniósł się m.in. dziennikarz sportowy Radia Gdańsk, Włodzimierz Machnikowski, który zachowanie prowadzących nocną audycję w radiu Weszło FM nazwał „dziennikarskim rynsztokiem”, a ich zachowanie porównał do „bywalców placu pod budką z piwem”.

- Postawa Samuela Szczygielskiego nie mieści się w żadnych kanonach etycznych. Obleśna uciecha z jaką rozmawiał z człowiekiem, który być może nie był świadom, z kim mówi i co mówi, jemu, a nie piłkarzowi, wystawia świadectwo niedające promocji do ligi rzetelnych dziennikarzy - napisał dziennikarz Radia Gdańsk. - Bardziej wulgarny od Sławomira Peszko był pseudodziennikarz o wciąż niewiele znaczącym do wczoraj nazwisku, którego prymitywny język i takież zachowanie dyskwalifikują jako człowieka mediów i tak naprawdę człowieka w szerszym wymiarze. Magiel, wymiociny, chamstwo, prymitywizm, kompletny brak wyczucia i warsztatu to są dziennikarskie walory Samuela Szczygielskiego.

Rozmowa była mocno komentowana na Twitterze. Dziennikarze Weszło FM nie ukrywali zadowolenia, że w tak niecodziennych okolicznościach udało im się porozmawiać z Peszko.

- TO NIE MIAŁO PRAWA SIĘ WYDARZYĆ! 01:32 i połączenie ze Sławomirem Peszko!!! TO JEST ZA GRUBE - relacjonował na Twitterze Krzysztof Stanowski, założyciel i szef Weszło.com. - Cała koncepcja szkolenia studentów dziennikarstwa jebnęła w 4 godziny. Pójdę do więzienia - stwierdził w kolejnych wpisach.

Zaznaczmy, że Łukasz Wiśniowski w ramach pracy w PZPN przygotowuje materiały zza kulis z poszczególnych dni zgrupowań naszej reprezentacji. Dzięki pracy w federacji może być nieporównywalnie bliżej zawodników i sztabu niż dziennikarze zewnętrznych mediów.

Z kolei żarty o słabości Sławomira Peszki do alkoholu krążą w internecie od wiosny 2012 roku, kiedy piłkarz po kłótni z taksówkarzem w Kolonii (grał wtedy w drużynie z tego miasta) trafił na noc do izby wytrzeźwień, a w konsekwencji incydentu został wykluczony z reprezentacji na Euro 2012.

Peszko wielokrotnie śmiał się publicznie z żartów i memów, których jest bohaterem.

W niedzielę przed południem Łukasz Wiśniowski, w odpowiedzi na zarzut internauty na Twitterze, że poprzez nocną rozmowę z Peszką, wystawił go na krytykę za niesportowy tryb życia, stwierdził: „Ja wystawiłem??? Słucham? Niech się Samuel Szczygielski tłumaczy bo to jest przegięcie”.

Szczygielski zapewnił, że na początku rozmowy nie miał zamiaru „wkręcać” Peszki w to, że jest Wiśniowskim. - 2 razy się przedstawiłem jako ja. To jest ucięte na filmie który lata w internecie - opisał.

- Żart z Polkosiem i Glikiem (Jakubem Polkowskim i Kamilem Glikiem - przyp.) pierwsza klasa. Boki zrywam. Nowy Wojciech Mann nam rośnie. #Not - ocenił Łukasz Wiśniowski, odpowiadając na wpis Krzysztofa Stanowskiego. - Tak, to było bardzo słabe, przeprosiłem i Kamila i Polkosia. Tego fragmentu szczerze żałuję - napisał Szczygielski. - Wzruszające przeprosiny - skomentował Janusz Basałaj, dyrektor departamentu mediów i komunikacji w PZPN. - Panie Januszu, napisałem chłopakom w prywatnych wiadomościach więcej. Żałuję zaangażowania ich w to - dodał Samuel Szczygielski.

Krzysztof Stanowski: realizator zapowiedział Peszce, że rozmowa będzie emitowana na żywo

Na Twitterze Krzysztof Stanowski zapewnił, że przed nocną rozmową ze Sławomirem Peszko do piłkarza zadzwonił realizator audycji Weszło FM i zapytał, czy prowadzący program mogą z nim porozmawiać na żywo. - Nie wyczuł nic po głosie. SP (Sławomir Peszko - przyp.red.) powiedział, że tak. Potem wiadomo - stwierdził Stanowski. - Nie nagrywają się rozmowy realizatora, nagrywa się jedynie to co idzie do radia. Natomiast słychać, że oni dostają sygnał, że on jest na linii. Nie dzwonią jakby "ze studia" - dodał.

- Samo wykonanie telefonu uważam za błąd, ale zapytałem co by było, gdyby taki telefon został wykonany przez PS („Przegląd Sportowy” - przyp.) w temacie kadry i gdyby mieli to zamiast - tak chwalonego - artykułu - dodał Stanowski.

Nie ujawnia, czy wobec prowadzących audycję zostaną wyciągnięte konsekwencje. - To są wewnętrzne sprawy, wyraziłem tu swoje zdanie godzinę temu i nie będę tego wywlekał - stwierdził.

Natomiast w odpowiedzi na wpisy twitterowe zapewniał, że dziennikarze prowadzący audycje nie pili w trakcie nich alkoholu - i tak było też podczas nocnego programu. - Nikt w studiu nie pije, nawet jeśli komuś trudno w to uwierzyć. Może kiedyś do tego dojdzie, ale jeszcze nie doszło - podkreślił.

Prowokacje dziennikarskie dla żartów i na poważnie

W niektórych stacjach radiowych nadawane są rozrywkowe cykle oparte na „wkręcaniu” przez telefon różnych osób. W Radiu ZET od wielu lat taką serię „Nosel wkręca” przygotowuje Kamil Nosel.

Podobne prowokacje telefoniczne były obecne przez wiele lat w porannej audycji Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego (najpierw nadawanej w Antyradiu, a potem Esce Rock). Kiedy w latach 2014-2015 Wojewódzki współprowadził program w Rock Radiu, takie rozmowy przeprowadzali dla niego twórcy kanału youtube’owego Pyta.pl.

Przy czym w tych rozmowach prezenterzy od początku podawali się za kogoś innego, starając się „wkręcić” rozmówcę w zabawną, absurdalną sytuację. Najczęściej dzwoniono do znanych osób oraz pracowników różnych urzędów, instytucji i firm.

Na początku 2015 roku twórcy Pyta.pl w ramach takiej prowokacji proponowali wicenaczelnemu „Super Expressu” kupienie pamiętnika Mariusza Trynkiewicza.

Jeśli chodzi o dziennikarstwo sportowe, to zdarzyło się kilka poważniejszych prowokacji dziennikarskich. Przykładowo jesienią 2007 roku dziennikarka „Super Expressu”, podając się za pracowniczkę klubu LA Galaxy, wysłała mailowo ofertę pracy ówczesnemu trenerowi Zagłębia Lubin Czesławowi Michniewiczowi. Ten w odpowiedzi poinformował, ile zarabia i kiedy może rozwiązać kontrakt z Zagłębiem. Po tym jak „Super Express” to ujawnił, Michniewicz został zwolniony z Zagłębia.

Natomiast jesienią 2009 roku dziennikarze Sportfan.pl postanowili zweryfikować deklarację ówczesnego rzecznika prasowego PZPN-u Janusza Atlasa, że mówi po rosyjsku i angielsku. - Już nawet do mnie dzwonili, mejlowali z zagranicy. W PZPN naprawdę nie pracują półanalfabeci i idioci - zapewniał.

Jednak kiedy dziennikarz Sportfan.pl zadzwonił do niego i zaczął mówić po angielsku, Atlas zapewniał, że to nie on jest przy telefonie, dodając: „wrong numer”.

tw