TVP1 rusza z emisją „Wojennych dziewczyn”. „Potencjał na kilka sezonów”

- „Wojenne dziewczyny” nie są odpowiedzią na „Czas honoru”, bo ten nowy serial w większym stopniu opowiada o emocjach - wyjaśnia portalowi Wirtualnemedia.pl Michał Kwieciński, producent „Wojennych dziewczyn”. - W scenariuszu nie ma heroicznych aktów odwagi, to nie są superbohaterki i ikony - podkreśla aktorka Aleksandra Pisula, serialowa Marysia.

Trzynastoodcinkowy serial „Wojenne dziewczyny” zadebiutuje w TVP1 w niedzielę 5 marca br. o godz. 20.25. Wczoraj Telewizja Polska i producent Akson Studio zaprezentowali obsadę i ekipę pracującą na planie.

- Kibicuję temu serialowi od pierwszego klapsa. Dziękuje całej ekipie, wszystkim po kolei. Byłem na planie i widziałem, jaka to produkcja. Czekamy na premierę „Wojennych dziewczyn” w Jedynce - mówi Krzysztof Karwowski, dyrektor TVP1.

Producent Michał Kwieciński z Akson Studio wyjaśnia, że ideą powstania „Wojennych dziewczyn” był brak filmu, który prezentuje wojnę z punktu widzenia kobiet. Scenarzysta Marek Kreutz pracował nad scenariuszem przez dwa lata, a inspiracją była książka Łukasza Modelskiego „Dziewczyny wojenne”.

Główne bohaterki mają całkiem różne charaktery, dlatego twórcom zależało na odpowiednim dobraniu aktorek. Casting do głównych i drugoplanowych ról trwał zatem aż siedem miesięcy (reżyserem obsady była Marta Kownacka). Aktorzy podczas zdjęć próbnych pracowali w gotowych kostiumach i posługiwali się bronią. Warto dodać, że w „Wojennych dziewczynach” role żołnierzy niemieckich powierzono aktorom z Niemiec i Austrii, co jest nowością w produkcjach serialowych. Reżyserią zajął się Michał Rogalski, a operatorem był Marian Prokop. Scenografię stworzyła Anna Wunderlich, a kostiumy zaprojektowali Paweł Grabarczyk i Wanda Kowalska.

- Praca produkcyjna była trudna, bo mało jest w Polsce miejsc związanych z II wojną światową. Ale praca z młodymi aktorami była niesamowita. Na planie reżyserowi Rogalskiemu udało się stworzyć więź między nimi. Nakręcili się, zaprzyjaźnili ze sobą. Zazdrościłem im tej atmosfery. Ale także bardzo dobrze pracowało nam się z aktorami niemieckimi - opowiada portalowi Wirtualnemedia.pl Michał Kwieciński.

Nowa produkcja TVP1 nazywana była żeńskim odpowiednikiem „Czasu honoru”, który opowiadał o losach żołnierzy cichociemnych w czasie II wojny światowej. Serial doczekał się aż siedmiu serii (nadawano je w latach 2008-2014) i powszechnie uznawany był za świetny przykład realizacji misji przez Telewizję Polską. Producentem „Czasu honoru” również był Akson Studio.

- „Wojenne dziewczyny” nie są odpowiedzią na „Czas honoru”, bo ten nowy serial w większym stopniu opowiada o emocjach. To kino psychologiczne, a „Czas honoru” był kinem akcji. Tamta historia była opowiadana głównie z perspektywy mężczyzn, a tu jest odwrotnie - wyjaśnia nam Kwieciński.

Potwierdza to aktorka Aleksandra Pisula, grająca jedną z głównych ról w „Wojennych dziewczynach”. - W scenariuszu nie ma heroicznych i patetycznych aktów odwagi. To sytuacje, w których znajdują się dziewczyny, determinuje je do wykonywania kolejnych zadań. One nie są superbohaterkami i ikonami. Oglądamy wojnę z innej perspektywy - opisuje w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl serialowa Marysia.

Przygotowując się do roli, Aleksandra Pisula musiała m.in. nauczyć się gry na altówce, oswoić z bronią palną oraz nauczyć się dialogów w języku niemieckim (jej bohaterka jako jedyna z trójki dziewczyn zna niemiecki). Zapewnia, że w kolejnych odcinkach widzowie będą świadkami emocjonalnych uniesień.

- Producenci skupili się na tym, aby stworzyć trójkąt, aby widać było więź między nami na ekranie - opisuje Pisula. - Trudno było znaleźć serial obyczajowy, opisujący tamte czasy z perspektywy kobiet, które nie czekają z utęsknieniem na mężczyznę. „Wojenne dziewczyny” to coś nowego. Moja postać jest postawiona w obliczu wielu najbardziej drastycznych sytuacji. Wojna w żadnym stopniu jej nie oszczędza - dodaje aktorka.

Wszystkie sceny plenerowe kręcono w Lublinie i Żyrardowie. Natomiast wnętrza nagrywano w Warszawie i pod Warszawą w starych domach i mieszkaniach. - To jest największa trudność przy realizacji, bo takich obiektów jest już coraz mniej - mówi Kwieciński.

Telewizja Polska na razie nie myśli o drugiej serii „Wojennych dziewczyn” i nie zamawia kontynuacji przed premierą. Dla porówniania - TVN ogłosił powstanie „Belle Epoque 2” miesiąc temu podczas konferencji ramówkowej. Jednak Akson Studio już przygotowuje się do realizacji drugiej transzy „Wojennych dziewczyn”.

- Scenariusza nie można napisać w ciągu kilku dni czy miesiąca. To bardzo długi i żmudny proces, składający się z dokumentacji, nieraz doginania scen do dekoracji. Jeśli „Wojenne dziewczyny” przypadną widzom do gustu i polubią główne bohaterki to jest możliwość zrealizowania kilku sezonów - deklaruje Michał Kwieciński.

łb