SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Były wiceszef publicystyki TAI: kazano nam zbierać haki na Czabańskiego, Lisa i Nielsen. TVP zaprzecza i zapowiada pozwy

Mariusz Kowalewski, były wiceszef redakcji publicystyki i reportażu w TAI w wywiadzie dla „Polityki” opowiada m.in. o stosunkach panujących w publicznej telewizji oraz „szukaniu haków” na zlecenie prezesa TVP i dyrekcji TAI. - Na wszystko mam potwierdzenia - zapewnia w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl. Telewizja publiczna zaprzecza tezom tekstu i zapowiada pozwy.

Kowalewski do Telewizji Polskiej przeszedł w 2016 roku z „Wprost”. Najpierw pracował w portalu TVP.info, a w styczniu ub.r. trafił do redakcji programu „Alarm!”. Po trzech miesiącach przeszedł do Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, został wiceszefem redakcji reportażu i publicystyki.

Podlegał bezpośrednio dyrektorowi TAI Jarosławowi Olechowskiemu i wicedyrektorowi Pawłowi Gajewskiemu.

„Nasłać psy gończe na Gadowskiego i Nisztora”

W nowym numerze „Polityki” zamieszczono wywiad, którego Mariusz Kowalewski udzielił Piotrowi Pytlakowskiemu. Opowiada, że jako wiceszef publicystyki w TAI miał dostawać zlecenia od przełożonych na przygotowywanie nieprzychylnych materiałów na osoby, które naraziły się władzom TVP.

- Kiedyś Witold Gadowski oskarżył na swojej stronie Stanisława Bortkiewicza, dyrektora spraw korporacyjnych TVP, prawą rękę Jacka Kurskiego, że był tajnym współpracownikiem SB. Ten wpis Gadowskiego podbił Piotr Nisztor. Wyszło polecenie od prezesa, aby nasłać dziennikarzy na Gadowskiego i Nisztora. Dyr. Gajewski przekazał mi esemes, jaki dostał od Kurskiego pod hasłem „Kamera w mordę” - opowiada Kowalewski.

Przy tekście zamieszczono zrzut ekranu telefonu dziennikarza z SMS-ami od Gajewskiego. - Czy psy gończe poszły za Gadowskim i nisztorem? Kamera w mordę czy przeprosi Pan dyrektora Bortkiewicza dlaczego pan kłamał czy starczy panu honoru żeby naprawić Krzywdy. Takie pytanie. Na ostro - czytamy w wiadomościach (pisownia oryginalna).

Piotr Nisztor w połowie 2017 roku przez kilka tygodni był jednym z gospodarzy programu „Porozmawiajmy o...” w TVP3 Warszawa. Dziennikarz stwierdził, że zakończono z nim współpracę, ponieważ na Twitterze żartował z Jacka Kurskiego. Pod koniec 2017 roku zarzucił Kurskiemu, jakoby wyłudzał z firmy dodatek na wynajem mieszkania i podróżował w prywatnym samolocie Zygmunta Solorza, właściciela Cyfrowego Polsatu. - Ponieważ te insynuacje mają na celu obniżenie wiarygodności zarządu spółki, TVP skieruje pozwy w tej sprawie - stwierdził publiczny nadawca.

Witold Gadowski jesienią 2016 roku miał w TVP1 cykl reportażowy „Łowca smoków”. w połowie 2017 roku stwierdził, że kierownictwo TVP Info otrzymało zakaz zapraszania go do programów. - Stanowczo dementuję ten fake news - ripostował Jacek Kurski.

Jesienią 2017 Gadowski i użytkownik o nicku John Bingham sugerowali na Twitetrze, że Stanisław Bortkiewicz był kontaktem operacyjnym służb PRL-owskich. Bortkiewicz temu zaprzeczył, tłumaczył, że był inwigilowany przez SB i dlatego jego teczka jest w archiwum służb. Ponadto poddał się autolustracji, a wiosną ub.r. IPN uznał za prawdziwe jego oświadczenie, że nie współpracował z SB.

Kowalewski w „Polityce” mówi też, że na polecenie prezesa Kurskiego miał wysłać dziennikarzy do Płocka na spotkanie wicenaczelnego „Gazety Wyborczej” Jarosława Kurskiego z miejscowym KOD-em. - Nic nie miało być publikowane, chodziło o utrwalenie, jak Jarosław Kurski wypowiada się źle o bracie, szefie telewizji - opisuje.

Szukano nieuczciwych uczestników badania Nielsena

Według Mariusza Kowalewskiego w sierpniu ub.r. redakcja TAI wysłała drona nad posesję redaktora naczelnego „Newsweeka” Tomasza Lisa w podwarszawskim Konstancinie. Lis już tam na co dzień nie mieszkał, ale w TVP o tym nie wiedzieli. Był to czas, gdy kierowany przez Lisa tygodnik przygotowywał tekst o Jacku Kurskim i TVP. - Dostawałem polecenie, że mam wysłać dziennikarza na to i na to. Gdzie i co mają robić mówił mi dyrektor Gajewski - przekonuje Kowalewski.

Tomasz Lis we wtorek wieczorem na Twitterze odniósł się do tego fragmentu wywiadu. - Prowadzący program w TVP dzwonił wtedy (w sierpniu ub.r. - przyp.) do mnie mówiąc, że za chwilę TVP „zajmie się w jakimś programie moją rodziną”. O sprawie zawiadomiłem prokuraturę. Ta odmówiła wszczęcia śledztwa - stwierdził.

- A więc nie tylko grupa hejterów, ale i drony oraz szantaże. Mentalność ubecka, metody ubeckie - skrytykował Lis.

Mariusz Kowalewski opowiada też o tym, jak Paweł Gajewski miał żądać wysłania dziennikarzy „na jakąś wieś pod Piasecznem”. - Chcieli przyszpilić firmę Nielsen, robiącą badania telemetryczne oglądalności stacji telewizyjnych, a TVP kiepsko w ich badaniach wypadała - tłumaczy Kowalewski.

- Dziennikarze mieli obiecane po tysiąc złotych za każdego trafionego telewidza wyposażonego w panel Nielsena. To znaczy za takiego, który przyzna, że na zlecenie firmy badającej oglądalność manipuluje wynikami - opisuje.

Jeżdżenie bez skutku za Czabańskim

Reporterzy z redakcji kierowanej przez Kowalewskiego mieli też szukać haków na Krzysztofa Czabańskiego, szefa Rady Mediów Narodowych i posła PiS. Jest on uważany za nieprzychylnego wobec Jacka Kurskiego, parokrotnie krytykował jego niektóre decyzje, a już w sierpniu 2016 roku razem z dwojgiem posłanek PiS zasiadających w RMN przegłosowali odwołanie Kurskiego. Szybko jednak wycofano się z tej decyzji, miała o tym przesądzić interwencja Jarosława Kaczyńskiego.

- Najpierw dostałem informację, że Czabański nie zapłacił komuś faktury za kampanię wyborczą i trzeba to dać do mediów. A później za pośrednictwem firmy pewnego współpracownika TVP zamówiono usługę w agencji zajmującej się profesjonalnym pozyskiwaniem informacji - mówi Mariusz Kowalewski.

Opowiada też, że po dwóch tygodniach jeżdżenia za Czabańskim niczego nie udało się na niego znaleźć. Akcja miała kosztować TVP kilkanaście tysięcy złotych. Decyzje w takich przypadkach jego zdaniem miał zawsze podejmować Jacek Kurski.

- Ani Gajewski, ani Olechowski by się w takie wojny nie wdawali, to zawsze było polecenie z wyższego piętra. Niektóre sprawy, jak Nielsen, Lis czy Kurski w Płocku, odbywały się za wiedzą Kurskiego. Przynajmniej tak zapewniał Gajewski - mówi „Polityce” dziennikarz.

„To nie zemsta, to przestroga”

Kowalewski w sierpniu 2018 roku został zwolniony z TVP w niejasnych do końca okolicznościach. Jak twierdzi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl, udzielając wywiadu „Polityce” nie kierował się chęcią zemsty względem byłego pracodawcy.

- Na pewno nie tak, raczej chodzi o przestrogę dla innych. Trudno, żebym komentował to, co powiedziałem w wywiadzie. Mogę tylko powiedzieć, że na każde słowo, jakie tam padło, na każdą tezę, mam potwierdzenia: polecenia służbowe, albo esemesy, lub maile. Nie są to gołosłowne opowieści - zapewnia.

Mariusz Kowalewski przed pracą w TVP i „Wprost” był związany m.in. z „Rzeczpospolitą”, „Superwizjerem” TVN i „Gazetą Wyborczą”.

TVP: nieakceptowane metody i chęć odwetu

Z naszych informacji wynika, że Telewizja Polska we wtorek podjęła późnym wieczorem decyzję o skierowaniu pozwów przeciwko Mariuszowi Kowalewskiemu, a także Piotrowi Pytlakowskiemu.

- Materiał opiera się na wypowiedziach red. Mariusza Kowalewskiego, który rok temu przestał być pracownikiem Spółki z powodu nieakceptowania jego metod pracy dziennikarskiej przez przełożonych w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Kowalewski oferował np. przeprowadzenie prowokacji przeciwko demonstrantom pod gmachem TAI w lutym 2019 r. Kierownictwo TAI nie było zainteresowane taką formą ,,pracy dziennikarskiej”. W lipcu 2019 r. Kowalewski aplikował do pracy w nowoutworzonej redakcji TVP Wilno. Jego aplikacja z oczywistych przyczyn została odrzucona w toku postępowania rekrutacyjnego. - przekazało nam centrum informacji TVP.

Publiczny nadawca twierdzi, że zakończenie współpracy oraz odrzucenie kolejnych propozycji spowodowały u Mariusza Kowalewskiego chęć odwetu na TVP. - Z rozmowy wynika wprost, że pan Kowalewski postrzega zawód dziennikarza i media przez pryzmat obsesji na punkcie kontroli przez służby specjalne, działań śledczych i wywiadowczych. Takie pojmowanie dziennikarstwa przez p. Kowalewskiego było powodem zaniechania przez TVP współpracy z nim - komentuje firma .

„To wytwór zainfekowanej potrzebą zemsty, bujnej wyobraźni red. Kowalewskiego”

TVP informuje, stanowczo też zaprzecza, jakoby kiedykolwiek zlecała pozyskiwanie kompromitujących informacji na temat przewodniczącego Rady Mediów Narodowych Krzysztofa Czabańskiego i nazywa ten zarzut „kuriozalnym”.

- TVP stanowczo zaprzecza jakoby kiedykolwiek i ktokolwiek ze Spółki inwigilował Przewodniczącego Rady Mediów Narodowych Krzysztofa Czabańskiego lub podejmował jakiekolwiek działania przeciwko niemu. Kłamstwo to jest mało subtelną próbą poróżnienia zarządu TVP z Radą Mediów Narodowych, w sytuacji gdy od dłuższego czasu współpraca między ww. podmiotami układa się harmonijnie i z korzyścią dla kondycji telewizji publicznej - czytamy w oświadczeniu nadawcy.

- Pozostałe, przekazane przez rozmówcę red. Pytlakowskiego rewelacje, jak m.in rzekoma inwigilacja (na otwartym publicznym spotkaniu, sic!) brata Prezesa TVP, są wytworem zainfekowanej potrzebą zemsty, bujnej wyobraźni red. Kowalewskiego. Symptomatyczne, że red. Pytlakowski przed publikacją swojego artykułu nie zweryfikował informacji uzyskanych od swojego rozmówcy, poprzez np. skierowanie pytań do TVP - dodaje firma.

Jak się dowiadujemy, już wczoraj po południu (nowy numer „Polityki” w cyfrowej wersji pojawił się o godz. 16) wypowiedziami Kowalewskiego zajmowali się pracownicy biura prawnego TVP i członkowie zarządu publicznej telewizji.

Jacek Kurski jest prezesem Telewizji Polskiej od stycznia 2016 roku. Oprócz Telewizyjnej Agencji Informacyjnej podlegają mu w firmie biuro spraw korporacyjnych, biuro koordynacji programowej, biuro zarządzania kapitałem ludzkim, biuro kontrolingu i restrukturyzacji, biuro audytu i kontroli wewnętrznej, TVP1, TVP Historia, TVP Kultura, TVP Sport, biuro reklamy, biuro rachunkowości, biuro zakupów i zamówień publicznych, ośrodek administracji, ośrodek inwestycji i transportu, TVP3, oddziały terenowe, Agencja Produkcji Telewizyjnej i Filmowej oraz biuro prawne.

Wiosną br. w miejsce Macieja Staneckiego do zarządu TVP powołano Marzenę Paczuską i Mateusz Matyszkowicza. Paczuska początkowo chciała przejąć nadzór nad TAI, ale ostatecznie odpowiada za obszary podlegające wcześniej Staneckiemu, m.in. biuro handlu, TVP2, TVP Technologie, TV Polonia, Belsat TV ośrodek szkolenia i rozwoju i ośrodek mediów interaktywnych.

W ub.r. Telewizja Polska otrzymała 979 mln zł z abonamentu i rekompensaty abonamentowej (57 proc. więcej niż rok wcześniej, głównie dzięki przyznanej rekompensacie) i zanotowała 908 mln zł z reklam i sponsoringu (po wzroście o 14 proc.). Łączne przychody nadawcy wzrosły o 24 proc. do 2,2 mld zł, a jej zysk netto wyniósł 3,5 mln zł.

Dołącz do dyskusji: Były wiceszef publicystyki TAI: kazano nam zbierać haki na Czabańskiego, Lisa i Nielsen. TVP zaprzecza i zapowiada pozwy

27 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Ja
Następny który chce wystąpić w parlamencie europejskim. Nie wierze ludziom, którzy rok po odejściu z TVP nagle przypominają sobie ze połamano im kręgosłup
odpowiedź
User
Że niby
kogo mieliby pytać? Tego łże-psa? Zmiłowania.
odpowiedź
User
Wprost...
...cieniuje, czerwone telewizyjki zwijają publicystykę, do mediów publicznych zakaz wstępu, do tefałenków nie wezmą, bo życiorys skiepszczony TVP... Z czego żyć, panie, z czego? Pozostaje przeskok na czerwoną szalupę i marzenia, żeby jakoś płynąć przez kolejne cztery lata. Cienszko bedzie p. Mariuszu... :DDD
odpowiedź