SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Fałszywych informacji w internecie będzie przybywać. Opłacają się autorom, rozprzestrzeniają się w social media

- Zjawisko publikowania w sieci fałszywych newsów to rosnący problem także w Polsce, choć nie osiągnęło jeszcze takiej skali jak na Zachodzie. Fake news stają się powszechne, bo przynoszą korzyści finansowe autorom, a skuteczna walka z tym będzie wymagała zaangażowania w równym stopniu dziennikarzy i odbiorców - oceniają dla Wirtualnemedia.pl Bogusław Chrabota, Michał Broniatowski, Bartosz Węglarczyk, Filip Cieślak, Cezary Łazarewicz, Paweł Nowacki i Paweł Stremski.

Paweł Nowacki, business development director Delvein.pl i były zastępca redaktora naczelnego „Dziennika Gazety Prawnej” ds. online, szeroko omawia dla nas narastające zjawisko fake news.

- Problem jest już bardzo poważny i chyba nie do końca wszyscy zdają sobie sprawę, że żyjemy już w świecie półprawdy – przestrzega Paweł Nowacki. - I to aż na trzech poziomach. Zacznijmy od tego, że media społecznościowe niezwykle przyspieszyły obieg informacji (choć internet już był najszybszym medium), ale - niestety - coraz częściej zwiększają skuteczność tych fake newsów. Walka jest możliwa, ale trzeba zacząć wreszcie przywracać właściwą rangę informacji wiarygodnej, rzetelnej, sprawdzonej. Za takie powinno uznawać się te sprawdzone przez redakcje, przez dziennikarzy. Rolą mediów jest też pokazywanie jak powinno się korzystać z mediów, stawiać pytania, nawet trudne. Zawód dziennikarza to - moim zdaniem - zawód usługowy. Mamy wyjaśniać ludziom świat.

Dalej Nowacki w kilku punktach diagnozuje problem dezinformacji w sieci. - Poziom 1 to Wiarygodność, sprawdzanie faktów. Proszę przeanalizować choćby przypadek z ub. tygodnia i popularności newsa o zburzeniu polskiego kościoła w Abchazji. Przez nasze media przetoczyła się fala publikacji o zdewastowaniu w Cebelda i kościoła i polskiego cmentarza. Tylko - jak udowodnił Wojciech Górecki, ekspert z portalu Nowa Europa Wschodnia - w Cebeldzie nie ma i nigdy nie było polskiego cmentarza, ani tym bardziej kościoła. A wszystko zaczęło się od propagandowego rosyjskiego portalu Sputnik-Abkhazia.ru, który z powodzeniem funkcjonuje w polskiej wersji językowej. I wiele profili oraz internautów świadomie lub nieświadomie udostępnia takie treści. Nie wgłębiając się w to czy to prawda - opisuje.

- Poziom 2 to rola mediów i dziennikarzy. - Wspomniany news funkcjonował w wielu polskich serwisach. Portal TVN24 daje tytuł: „Media: ‘Rosjanie zniszczyli pozostałości kościoła i polskiego cmentarza w Abchazji’”. W czasach gdy większość internautów czyta tylko tytuły (zwłaszcza obserwując cudze wpisy np. na Facebooku) jeszcze większą odpowiedzialność ponoszą media za to jak interpretują treści, jak je „opakowują”, jak komunikują newsy swoim odbiorcom - dodaje Nowacki.

- Poziom 3. Odbiorcy = internauci. Banał - żyjemy coraz szybciej, dzieje się coraz więcej, konsumujemy informacje coraz powierzchowniej. Sprzyjają temu bierne postawy, czyli np. na FB, czy Twitterze bezwiedne udostępnianie newsa po pobieżnym przejrzeniu tytułu. Wielokroć zdarza się, że „karierę” robią posty prowadzące do fake newsów, do półprawd, do kompletnie niesprawdzonych informacji. Kolejni internauci udostępniają te treści, nawet nie chcąc zapoznać się z ich treścią (chętniej bo „informacja” pasuje do ich poglądów), nie przyjdzie im nawet do głowy spróbować zweryfikować takie „informacje” – kończy Paweł Nowacki

Z kolei Paweł Stremski, dyrektor portalu Gazeta.pl podkreśla, że dla zjawiska fake news naturalnym środowiskiem stały się media społecznościowe. - Kilka lata temu hasło fake news kojarzyło się głównie z satyrycznymi serwisami typu AszDziennik czy Faktoid oraz amerykański The Onion – przypomina Paweł Stremski. - Dziś niestety nie pomaga to, że w mediach pojawia się coraz więcej prawdziwych informacji, które jeszcze niedawno uznalibyśmy za żarty, jak np. świeża historia wymazania serduszka WOŚP z kurtki posła PO przez Wiadomości TVP. Dla części odbiorców linia podziału idzie tu głównie po linii politycznego sporu - ta informacja jest na tyle nieprawdopodobna, że szybko w odpowiedzi w social mediach pojawiają się alternatywne i stanowcze, choć nieprawdziwe, wyjaśnienia (np. serduszka nigdy nie było, zostało doklejone w Photoshopie, żeby ośmieszyć TVP), które zaczynają żyć własnym życiem. Spirala się nakręca, a im więcej chętnych do powielenia nieprawdziwej wersji, tym bardziej prawdopodobne, że dla dużej grupy stanie się ona „prawdziwa".

Dla Stremskiego nie ulega wątpliwości, że fake news napędzane są przez social media, w których kreowanie nieprawdziwego obrazu jest standardem. - To, jak każdy z nas pokazuje siebie w mediach społecznościowych, to kreacja – podkreśla szef Gazeta.pl. - Cały ten ekosystem jest w jakimś stopniu oparty na selekcji i budowaniu często fałszywego wizerunku. Jednocześnie ma niezwykle zdrową i potrzebną siłę demaskowania nieprawdy, a przede wszystkim rozprzestrzeniania tzw. „debunków", czyli dobrze opracowanych dementi.

Zdaniem naszego rozmówcy media społecznościowe uwielbiają demaskujące doniesienia ubrane w formę quasi naukowych wyjaśnień, dotyczących np. globalnego ocieplenia czy smogu.

- Takie materiały udostępniane są setki tysięcy razy i zdecydowanie wpływają na opinię publiczną – ocenia Stremski. - Część z nich, co wynika z uproszczeń, niekompetencji autorów lub po prostu złej woli, także jest nieprawdziwa. Podobnie jak quasi dokumentalne filmy na YouTubie, dotyczące np. smug chemicznych zostawianych przez samoloty, które dają początek kuriozalnym artykułom, takim jak niedawny tekst z serwisu Fronda.pl z dramatycznymi pytaniami o dziwne smugi na niebie nad Warszawą.

Jak z tym walczyć? Stremski zaznacza, że walka z fake news spoczywa zarówno na barkach autorów, jak i odbiorców informacji. - Tu czytelników i dziennikarzy obowiązuje ten sam mechanizm - trzeba sprawdzać źródła – podkreśla z naciskiem dyrektor Gazeta.pl. - Bardzo łatwo ulec pokusie powielenia czegoś tylko dlatego, że wpisuje się w nasze przekonania. Tu nie ma taryfy ulgowej - za każdym razem warto sprawdzić, gdzie jest źródło danej informacji i być czujnym, czy np. 10 tekstów z różnych redakcji nie powstało przypadkiem na bazie jednego, mało wiarygodnego źródła. I zawsze powstrzymać się przed kliknięciem „udostępnij" jeśli nie jesteśmy przekonani czy informacja jest prawdziwa.

Stremski uważa też, że fake news to kolejne internetowe zjawisko, które nakierowuje dziennikarstwo na jego podstawową funkcję. - Najpierw internet dał mediom szansę realizowania podstawowej potrzeby jak najszybszego dotarcia z informacją do odbiorcy - i jest w tym bezkonkurencyjny. Dziś na pierwszy plan mediów w internecie wysuwa się właśnie rola weryfikatora informacji - podsumowuje Stremski.

  • 1
  • 2

Dołącz do dyskusji: Fałszywych informacji w internecie będzie przybywać. Opłacają się autorom, rozprzestrzeniają się w social media

20 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Mata Hari
A co to za szowinistyczny serwis? Jest rok 2017 a komentują sami faceci
odpowiedź
User
Femme Fatale
@mata hari w punkt
Panie redaktorze PS, czy nie znalazl pan zadnej kompetentnej kobiety-redaktor? A moze zabraklo czasu, by poszukac poza stalym zestawem nazwisk? Jest 2017 rok, a na Wirtualnychmediach glebokie sredniowiecze. Wstyd.
odpowiedź
User
dick
Brakuje w tych opiniach zasadniczej jak się zdaje wiedzy o roli, rosnącym znaczeniu wielu antyintelektualnych mechanizmów, praw, zasad o coraz większym znaczeniu determinujących przebieg coraz większej liczby zjawisk zachodzących w zbiorowości. Jest cała paleta zjawisk zachodzących niezależnie od dokonywanych intelektualnie ocen, wyborów, których znaczenie rośnie jak nigdy dotąd w historii świata. Powszechną naiwnością jest dziś myślenie, że postawa jednostki, autorytetu, używająca rozumu, może mieć takie znaczenie, jak onegdaj bywało. Tak w najbliższym czasie nie będzie. Nie w czasach totalnej wirtualnej rzeczywistości obsługiwanych przez "strukturę sieci złożonych". Skutki powstania totalnej przestrzeni komunikacji elektronicznej to zjawisko zmieni cywilizowany świat jak niemal wynalazek ognia. Badania nad właściwościami "sieci złożonych" przedstawione np. w książce małżeństwa Fronczak przynoszą tą nową konieczną wiedzę, która musi trafić choć w części już do programów edukacji szkolnej, jak obecna tabliczka mnożenia, prawo powszechnego ciążenia, czy wiedza o obrotach sfer niebieskich. Bez tego zgotujemy większości ludziom powrót do nowej wersji feudalizmu? a może jeszcze bardziej wstecz do komfortowego materialnie życia plemiennego człowieka jaskiniowego. Gdyby Face book nie miał przed sobą hamulca np. w postaci liczby Dunbara, to internet dawno by wybuchł ...... i wcale nie było by mi go szkoda.
odpowiedź