Koniec procesu: Rywin skazany
2,5 roku więzienia i 100 tys. zł grzywny dla Lwa Rywina za oszustwo, nie za płatną protekcję
2,5 roku więzienia i 100 tys. zł grzywny dla Lwa Rywina za oszustwo, nie za płatną protekcję - to poniedziałkowy wyrok w najgłośniejszej aferze ostatnich lat. Zmieniając kwalifikację czynu Sąd Okręgowy w Warszawie przyjął, iż Rywin działał sam.
Orzeczenie jest nieprawomocne; obrona już zapowiedziała apelację. Nie wiadomo, czy odwoła się też prokurator.
Wyrok zapadł niejednogłośnie - przewodniczący składu Marek Celej złożył zdanie odrębne co do wysokości kary i zmiany kwalifikacji czynu (nie ujawniono szczegółów).
Prokuratura żądała dla Rywina 3 lat więzienia i 250 tys. zł grzywny za płatną protekcję wobec Agory. Obrona i sam oskarżony wnosili o uniewinnienie. Sąd uprzedzał przed wyrokiem, że może zmienić kwalifikację prawną czynu Rywina na oszustwo, zagrożone karą do 8 lat więzienia. Za płatną protekcję, którego to zarzutu do końca broniła prokuratura, grozi do 3 lat.
Po poniedziałkowym wyroku Rywin pozostaje na wolności - prokuratura nie wnosiła o areszt dla niego. Trafi do więzienia, jeśli wyrok utrzyma sąd wyższej instancji.
Mówiąc o wymiarze kary dla Rywina sąd zapewnił, że pamięta o dotychczasowej drodze życiowej oskarżonego, jego nienajlepszym stanie zdrowia oraz zasługach dla polskiej kinematografii, ale z drugiej strony nie może zapomnieć o "olbrzymiej szkodliwości społecznej" czynu, jakiego Rywin się dopuścił, bo skutkiem jego działania było - według sądu - "zachwianie pozycji premiera i przyczynienie się do upadku kierowanego przezeń rządu".
"Znacznie ucierpiał też obraz Polski na arenie międzynarodowej w okresie bezpośrednio poprzedzającym przyjęcie naszego kraju do Unii Europejskiej. Za efekt działania oskarżonego uznać też należy złamanie karier wielu osób, które znalazły się w kręgu podejrzewanych o związek z jego przestępczą propozycją" - powiedziała w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia sprawozdawca Ewa Grochowska-Szmitkowska. "To szkody niematerialne, ale nie do odrobienia. (...) Rywin już poniósł część konsekwencji swego czynu, bo jego nazwisko stało się symbolem oszustwa i korupcji" - dodał sąd.
Wyjaśnienia Rywina nie zasługują na wiarę - uznał sąd, odrzucając jego wersję wydarzeń (oskarżony twierdził przed sądem, że to "Agora przyszła do Rywina" i że padł ofiarą intrygi wydawcy "Gazety Wyborczej"). "Wyjaśnienia oskarżonego są tylko linią jego obrony, a zeznania przedstawicieli Agory są spójne, logiczne i zgodne z innymi dowodami" - podkreśliła sędzia. "Żadna z wersji przedstawionych przez oskarżonego nie odzwierciedla prawdziwego przebiegu wydarzeń" - uznał sąd.
Według sądu, wyjaśnienia Rywina pozostają w "zasadniczej sprzeczności" z treścią nagrania jego rozmowy z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej" Adamem Michnikiem. Sąd uznał, że nie dokonano żadnych manipulacji na tym nagraniu, co próbowała udowodnić obrona - a jego autentyczność nie budzi najmniejszych wątpliwości.
W opinii sędziów brak jest "popartej dowodami możliwości" wskazania konkretnych osób jako członków grupy, która miałaby stać za Rywinem. "Brak też dowodów na znajomość Lwa Rywina z Aleksandrą Jakubowską, Lechem Nikolskim, Włodzimierzem Czarzastym i Cezarym Banasińskim, którzy pracowali nad nowelizacją ustawy" - dodał sąd.
Nie ma też według sądu dowodu na to, że Rywina do Agory wysłała grupa, która gwarantowała uchwalenie ustawy o rtv i zakup Polsatu przez Agorę. Tak samo, zdaniem sądu, nie ma dowodów na to, by to premier Leszek Miller wysłał Rywina do Agory.
Motywem działania Rywina była, zdaniem sądu, jego "determinacja zostania prezesem Polsatu", o co zabiegał u ludzi Agory, która chciała kupić udziały w tej telewizji. Dlatego - przyjmując, że Rywin działał sam - sąd uznał, iż wprowadził on w błąd Wandę Rapaczyńską i Adama Michnika mówiąc im, że przysyła go premier i że istnieje grupa, która może doprowadzić do skutecznego znowelizowania ustawy o rtv w kształcie, jakiego chciałaby Agora.
Zdaniem sądu, szczególnie nie można doszukiwać się związku korupcyjnej oferty Rywina z ówczesnym prezesem TVP Robertem Kwiatkowskim. Kwiatkowski i Rywin znali się od dawna, fakt, że rozmawiali ze sobą często osobiście i przez telefon, o niczym nie świadczy, a nie ma dowodów na to, by ich rozmowy miały charakter przestępczy - powiedziała sędzia Grochowska-Szmitkowska.
Sąd uznał, że Rywina trzeba skazać za usiłowanie oszustwa, a nie za usiłowanie płatnej protekcji, gdyż płatna protekcja polega na tym, że osoba oferująca swe usługi w załatwieniu jakiejś sprawy zobowiązuje się do użycia swego wpływu na decydenta (czyli w tym wypadku Rywina na premiera). "A tutaj oskarżony Rywin mówił, że +przynosi message od premiera+, że sam nie ma wpływu na kształt złożonej propozycji" - tłumaczył sąd. M.in. dlatego przyjęto, że Rywin wprowadził w błąd ludzi z Agory składając im swą ofertę.
Według kodeksu karnego oszustwo to przestępstwo polegające na zmuszeniu kogoś do "niekorzystnego rozporządzenia" mieniem przez wprowadzenie go w błąd. Sąd przyjął, że Rywin usiłował dokonać oszustwa, lecz zamiaru swego nie zrealizował, bo Agora jego oferty nie przyjęła. Za usiłowanie grozi taka sama kara jak za czyn dokonany.
Sędzia Grochowska-Szmitkowska podkreśliła, że każda osoba ma społeczny obowiązek zawiadomić o przestępstwie, a tego w tej sprawie nie zrobiono. "Prezes Agory, redaktor naczelny Gazety Wyborczej, grono dziennikarzy oraz premier wiedzieli o sprawie od połowy lipca 2002 r., 22 lipca, po rozmowie Adama Michnika z Lwem Rywinem i konfrontacji u premiera, zebrane były koronne dowody - nagranie rozmowy i notatka Wandy Rapaczyńskiej" - przypomniała sędzia.
Dołącz do dyskusji: Koniec procesu: Rywin skazany