SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Marszałek Marek Kuchciński nie docenił potencjału kryzysu wizerunkowego wokół jego lotów (opinie)

Wydanie oświadczenia przez Marka Kuchcińskiego, marszałka Sejmu w sprawie prywatnych lotów państwowymi samolotami dopiero kilka dni po ich ujawnieniu dowodzi, że chyba początkowo nie docenił potencjału kryzysu, który wokół niego wybuchł. Teraz zachowuje się prawidłowo, a na zarzuty odpowiada zasadniczo. Zdaniem ekspertów od wizerunku i PR najlepszym wyjściem dla polityka byłaby teraz rezygnacja ze stanowiska, bo jeśli PiS utraci nawet niewielkie poparcie społeczeństwa to Kuchciński posadę marszałka Sejmu straci na pewno.

Andrzej Grzegrzółka (po lewo) i Marek Kuchciński na konferencji prasowej, fot. TVN24Andrzej Grzegrzółka (po lewo) i Marek Kuchciński na konferencji prasowej, fot. TVN24

Temat lotów rządowymi samolotami, w których Markowi Kuchcińskiemu towarzyszyły osoby z najbliższej rodziny, pojawił się 25 lipca. Radio ZET ujawniło wtedy dokumenty potwierdzające, że odbyło się kilka takich lotów.

Centrum Informacyjne Sejmu początkowo bagatelizowało te informacje. - Kalendarz Marszałka Sejmu jest bardzo napięty - realizuje on średnio ok. 30 spotkań służbowych w miesiącu, nie licząc obowiązków podstawowych związanych z funkcjonowaniem Izby. Odnosząc się do dat wskazanych w dzisiejszych doniesieniach CIS podkreśla, że były to podróże realizowane zazwyczaj w bezpośredniej styczności kalendarzowej z posiedzeniami Sejmu, co nakładało na Kancelarię Sejmu dodatkowe zadania o charakterze logistycznym - stwierdziło w komunikacie wydanym 25 lipca.

- W nawiązaniu do pojawiających się w przestrzeni publicznej informacji, że Marszałkowi Sejmu w podróżach służbowych towarzyszą inne osoby, w tym członkowie rodziny, Centrum Informacyjne Sejmu wyjaśnia, że obecność dodatkowych osób na pokładzie nie wpływa w żadnej mierze na koszt przelotu - dodało.

Ustalono, że lotów Kuchcińskiego było dużo więcej

W poniedziałek w zeszłym tygodniu Andrzej Grzegrzółka, dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu, poinformował, że Kuchcińskiemu najbliżsi krewni towarzyszyli w 23 lotach o podwyższonym statusie HEAD. Instrukcja HEAD zakłada, że w pogotowiu jest zapasowy samolot z załogą, a lecącemu samolotowi oczyszczany jest korytarz powietrzny, żeby mógł jak najszybciej dotrzeć do celu.

Grzegrzółka podkreślił, że żadne przepisy nie zostały naruszone. Jednocześnie poinformował, że Marek Kuchciński w ramach rekompensaty przekazał 15 tys. zł na Caritas i fundację Akogo?

Sprawę nadal analizowali dziennikarze z innych redakcji i politycy opozycji. Zwrócili uwagę, że w dniach zaraz po niektórych lotach Marek Kuchciński chwalił się na Twitterze, że jeździł na nartach lub brał udział w wydarzeniach partyjnych PiS-u.

W zeszłą środę „Rzeczpospolita” podała, że w niektórych przypadkach rządowym samolotem mogły podróżować same osoby z rodziny Kuchcińskiego. Powołała się na informacje od osób obsługujących loty. Andrzej Grzegrzółka nazwał to fake newsem i zapowiedział działania prawne wobec dziennika.

W ostatnich dniach w efekcie kontroli poselskich w kilku instytucjach politycy PO-KO uzyskali szczegółowe informacje o ponad 100 lotach Marka Kuchcińskiego rządowymi maszynami. Natomiast według ustaleń TVN24.pl i Onetu takich lotów w ciągu 16 miesięcy zamówiono dla niego minimum 109.

Sam Marek Kuchciński konsekwentnie nie komentował tej sprawy.

Kuchciński tłumaczy loty dużą aktywnością

Marszałek Sejmu głos w tej sprawie zabrał w poniedziałek po południu na konferencji prasowej, na której towarzyszyli mu Andrzej Grzegrzółka i Radosław Fogiel, wcześniej asystent Jarosława Kaczyńskiego, a od dwóch miesięcy zastępca rzecznika prasowego PiS.

Marek Kuchciński odczytał oświadczenie, w którym tłumaczył, że częste loty samolotami rządowymi wzięły się z intensywności jego pracy. - Korzystanie z tych środków transportu wynikało z bardzo napiętego kalendarza spotkań i wydarzeń, w których uczestniczyłem, co spowodowało konieczność dynamicznego i sprawnego przemieszczania się pomiędzy odległymi punktami w kraju i zagranicą - stwierdził.

Przekonywał, że status HEAD - który jest nadawany nie przez szefa Kancelarii Sejmu, tylko komendanta Służby Ochrony Państwa - nie precyzuje, kto może znaleźć się na pokładzie. Powtórzył informacje dyrektora CIS, że w obecnej kadencji odbyły się 23 loty, w których brała też udział jego rodzina.

Jednocześnie Kuchciński ujawnił, że w jednym przypadku tylko jego żona wracała rządową maszyną z Rzeszowa do Warszawy. Zaznaczył, że nastąpiło to po tym jak sam wysiadł w Rzeszowie, a samolot i tak musiał wrócić do stolicy. Na przelot żony marszałka zgodzili się dowódca załogi i jego przełożony. Dlaczego poinformowano o tym dopiero teraz? Marszałek Sejmu stwierdził, że okazało się to „po dokładnej analizie wykonywanych lotów”.

- Chcąc jednak rozwiać jakiekolwiek wątpliwości z tym związane, postanowiłem wpłacić kwotę pokrywającą pełen koszt lotu, a wyliczoną przez Ministerstwo Obrony Narodowej, to jest 28 tysięcy złotych, na fundusz modernizacji sił zbrojnych - poinformował. Kuchciński.

Zaznaczył, że ma świadomość negatywnej oceny tych lotów przez opinię publiczną. - Dlatego pragnę wszystkich, którzy poczuli się urażeni, przeprosić. Jednocześnie chciałbym zdecydowanie stwierdzić, że działałem zgodnie z prawem - stwierdził. - Towarzyszenie mi przez członków rodziny nie podwyższało w żadnym przypadku kosztów lotów. Poza jedną opisaną sytuacją nie było nigdy przypadku lotu mojej rodziny samolotem wojskowym bez mojej obecności - zaznaczył.

Kuchciński o sprawie mówił też w programie „O co chodzi” w TVP Info w rozmowie z Tadeuszem Płużańskim. Stwierdził, że nie widzi podstaw do swojej dymisji ani rezygnacji ze startu w najbliższych wyborach parlamentarnych.

Szef CIS: wiosną nie mieliśmy informacji o lotach

Przed marszałkiem Sejmu głos zabrał Andrzej Grzegrzółka. Odniósł się to sprawy, za którą był krytykowany w ostatnich tygodniach: w kwietniu br. „Gazeta Wyborcza” przesłała do Centrum Informacyjnego Sejmu pytania dotyczące lotów rządowymi maszynami, w których z Markiem Kuchcińskim podróżowała rodzina, a CIS odpowiedziało, że nie było takich przypadków. - Dziś nie wierzę w ani jedno słowo Kancelarii Sejmu. Ujawnijcie wszystkie dokumenty! - skomentowała parę dni temu na Twitterze publicystka „GW” Dominika Wielowieyska.

- Chciałbym podkreślić i przypomnieć, że rzeczywiście, wówczas takich informacji nie posiadaliśmy. To znaczy, że przekazaliśmy informację taką, jaką mieliśmy wówczas dostępną - tłumaczył w poniedziałek Grzegrzółka.

Podkreślił też, że podana w poniedziałkowej „Rzeczpospolitej” sugestia, że dokumenty dotyczące lotów Kuchcińskiego w latach 2016-2017 mogły zostać zniszczone, jest nieprawdziwa. - Pragnę zapewnić, że komplet dokumentów w tej sprawie za bieżącą kadencję jest dostępny w Kancelarii Sejmu - stwierdził.

Natomiast na koniec konferencji Radosław Fogiel przypomniał, że rządowymi samolotami razem z rodziną latał także Donald Tusk, gdy był premierem. Zaapelował do mediów, żeby tak samo traktowali w tym kontekście obecnie rządzących polityków.

Dziennikarze: dyrektor CIS niewiarygodny

Komentujący tę konferencje na Twitterze dziennikarze wytykali niekonsekwencje Andrzejowi Grzegrzółce. - Rzecznik Sejmu stwierdził, że w kwietniu przekazał info że rodzina nie latała z Marszałkiem bo nie miał takiej wiedzy. Równocześnie powiedział że komplet dokumentów ws. lotów tej kadencji jest w... Sejmie. Albo sobie przeczy, albo dowodzi braku kompetencji - napisał Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej”

Kilka innych osób przypomniało, że jeszcze w minioną środę CIS zapewniało, że nie zdarzyło się, żeby krewni Marka Kuchcińskiego sami podróżowali rządowym samolotem, a dzisiaj jeden taki przypadek potwierdził sam marszałek Sejmu. Zauważono, że poprzedni komunikat zniknął z serwisu CIS i profilu twitterowego Grzegrzółki.

- Czyli znów kłamali. Dziś przyznali - ocenił Patryk Słowik z „Dziennika Gazety Prawnej”. - Ciekawe czy zmuszanymi do kolejnych kłamstw Grzegrzółce jest chociaż głupio przed byłymi kolegami po fachu. I czy naprawdę uważa, że w takiej sprawie, dla takiego kogoś, warto tracić twarz i nazwisko - zastanawiała się Kataryna, felietonistka „Do Rzeczy” i WP Opinie.

- Skąd mamy mieć pewność, że teraz Marszałek i jego współpracownicy mówią prawdę, skoro nie raz w tej sprawie kłamali. Skąd mamy mieć pewność, że Kancelaria Sejmu pokaże wszystkie dokumenty a nie tylko wybrane? - spytała Agnieszka Burzyńska z „Faktu”. - A rzecznik Sejmu poda się do dymisji lub przeprosi „Rzeczpospolitą”  i opinię publiczną za oszczędne gospodarowanie prawdą, bo wpis podobno już skasował? - zapytał Jacek Nizinkiewicz, publicysta tego dziennika.

Wystąpieniem pogorszył całą sytuację

Dziennikarze oświadczenie Kuchcińskiego przyjęli do wiadomości, ale skrytykowali polityka za to, że nie zorganizował otwartej konferencji, na której mógłby odpowiadać na pytania dziennikarzy. Wytknął mu to m.in. Wojciech Szacki z „Polityki”. - Fakt, że Marek Kuchciński nie jest w stanie zrobić konferencji prasowej (tj. zmierzyć się z pytaniami dziennikarzy) pokazuje najlepiej, jak bardzo nie nadaje się na swoją funkcję – stwierdził.

Agnieszka Burzyńska z „Faktu” dodała z kolei, że Marek Kuchciński swoim wystąpieniem, zamiast uspokoić sytuację, to jeszcze ją pogorszył. - Pijarowo fatalnie to zostało rozegrane. Nie zamknie sprawy, a tylko ją podgrzeje, a do piątku jeszcze mnóstwo czasu. Jestem mocno zdziwiony - ocenił Jan Kunert z TVN24.

Marszałek działa modelowo

W ocenie Bartosza Czupryka, specjalisty ds. wizerunku, marketingu politycznego i strategii Marek Kuchciński zachowuje się modelowo. - Na zarzuty odpowiada konkretnie i zasadniczo powołując się na instrukcję HEAD oraz - jak widać - niejasne i nieuregulowane dotąd przepisy. Jego oświadczenie jest prawidłowym działaniem PR-owym dla opanowania rozbudzanych przez opozycję emocji. Zasadniczość oświadczenia oraz ujęte w nim przeprosiny są próbą opanowania sytuacji - uzasadnia nasz rozmówca.

Mimo to uważa, że najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłaby dla polityka rezygnacja ze stanowiska. - Jeśli PiS nie odnotuje znacznego spadku poparcia, marszałek zachowa stanowisko. Jeśli będzie inaczej, marszałek dla ratowania wizerunku partii, sam złoży rezygnację. Sejm Marszałka nie odwoła. Arytmetyka na to nie pozwoli i PiS nie da tej satysfakcji opozycji ale... ze względu na okoliczności PiS poprawi przepisy definiujące udział w lotach osób trzecich (już trwają prace nad ich zmianą), a następnie poinformuje o tym opinię publiczną. Marszałek sam ustąpi. I znów ucichnie burza w szklance wody – twierdzi ekspert.

Podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że prezes Jarosław Kaczyński bardzo dba o wizerunek swojej partii. - Nie dopuści do utraty nawet kilku punktów procentowych. Teraz liczy się już samodzielne rządzenia w kolejnej kadencji, bo... jest taka szansa. Politycy PiS są zgodni. Marszałek powinien przeprosić i przeprosił. O odwołaniu zdecyduje prezes. Marszałek Kuchciński może jeszcze zejść ze sceny z podniesionym czołem i przekonaniem, że jego rezygnacja to konieczność dla dobra wyższej sprawy - zaznacza Bartosz Czupryk.

Słucha doradców komunikacyjnych

Zupełnie odmienne zdanie od swojego przedmówcy ma Szymon Sikorski, szef agencji Publicon. Twierdzi, że afera Kuchcińskiego to coś trudniejszego niż wysokie wynagrodzenia w NBP, czy handlowanie miejscami w spółkach. - To nie korupcja polityczna, którą Polacy oswoili, ale nepotyzm. Szokujące są też liczby, więc może to być jedna z głośniejszych afer lata i roku. Po nadmuchanej słabo przez „Gazetę Wyborczą” tzw. aferze Srebrnej, z której nikt nic nie rozumie, latanie prywatnymi - podkreślam: prywatnymi! - samolotami, z rodziną, na koszt podatnika może być "języczkiem u wagi" - przestrzega nasz rozmówca. Uważa też, że marszałek reaguje jak należy.

- Widać, że słucha się doradców komunikacyjnych. - Pytanie jednak, czy to wystarczy?  Moje wrażenie jest takie - ale może to być tylko odczucie - że PiS dopadł trochę "syndrom Komorowskiego" - czyli miał i ma taką przewagę, że nie zauważa wielu małych kamyczków w swoim ogródku. W tamtym przypadku owe kamyczki przeważyły, czy tak będzie teraz - okaże się już w październiku - przypomina Szymon Sikorski.

Kuchciński taki sam, jak reszta polityków

-  Cała ta sprawa jest moim zdaniem postawiona na głowie - uważa z kolei Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR. - W Polsce władzy zawsze wszystko się należy, bez względu na kolor polityczny. Wcześniejsze rządy mało używały samolotów VIP, bo nie mieli gdzie latać. Zmieniło się to dopiero po wejściu do Unii Europejskiej. Donald Tusk i inni "ważni" zaczęli masowo używać państwowych samolotów do prywatnych wycieczek, choć robili to po cichu. Kuchciński nie jest inny, po prostu sprawa zrobiła się głośna, bo przed wyborami. Teraz wszyscy dyskutują, czy  to co zapłacił wystarczy, skąd weźmie pieniądze i czy "przepraszam" to właściwe słowo czy nie. Otóż problem jest zupełnie gdzie indziej - w cywilizowanym świecie urzędnicy państwowi korzystają z samolotów VIP tylko w wyjątkowych sytuacjach, zazwyczaj podczas oficjalnych międzynarodowych wizyt, normalnie podróżują publiczną komunikacją. Dotyczy to premierów, marszałków, prezydentów a nawet członków brytyjskiej rodziny królewskiej. Jeśli jakiemuś urzędnikowi przyjdzie do głowy wykorzystać prywatnie państwowy samolot lub choćby samochód, nie dość, że musi zapłacić wszystkie koszty, to z reguły natychmiast i bezpowrotnie traci pracę. To jeden z powodów, dla których sytuacje jak z Kuchcińskim nie zdarzają się.  Drugi powód jest taki, że urzędnicy rozumieją, że to co Państwo im daje do dyspozycji nie jest ani ich własnością, ani absolutnie im się nie należy, ani nie służy do prywatnych wycieczek dla nich i dla ich rodzin. To nie jest trudne - Tusk błyskawicznie nauczył się latać tanimi liniami jak tylko przeniósł się do Brukseli, gdzie obowiązują zupełnie inne standardy niż w Polsce. Mamy w Polsce problem ze społecznym odróżnieniem tego co państwowe, od tego co się należy rządzącym. Dlatego Polska ma jedną z największych na świecie flot VIP i wybrała samoloty najdroższe w swojej klasie i wyposażone w liczne drogie i niepotrzebne gadżety. Dlatego jeśli już się kogoś przyłapie na bezczelnym używaniu państwowej własności do prywaty, to dyskusja na ogół kończy się na wymuszonym "przepraszam", bo przecież mu się należy – zwraca uwagę Piotr Czarnowski.

To nie tylko problem Kuchcińskiego, ale społeczny

Zaznacza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że ten przypadek jest o tle inny niż dotychczasowe, że nie tylko Kuchciński ale i jego środowisko i najwyraźniej spora część Polaków, uważa takie postępowanie za dopuszczalne i że jeśli dodatkowo zapłaci to wszystko będzie w porządku.

- Kuriozalnie wylicza się koszt paliwa lub biletu na rejsowy samolot, kiedy koszt ciągniony wykorzystania samolotu VIP na krajowej trasie to co najmniej 80-100 tysięcy za rejs. Mało tego, usiłuje się sankcjonować takie praktyki oficjalnie wprowadzając symboliczną odpłatność dla wybrańców. Mamy więc problem nie tyle Kuchcińskiego, ile społeczny - rozumienia o co rzeczywiście w tym chodzi, co wolno i co wypada urzędnikowi. Polski urzędnik nie służy obywatelom - to Państwo za pieniądze obywateli ma służyć jemu, i stąd biorą się bizantyjskie procedury, wymagania i - niestety - społeczne przyzwolenie na to wszystko. Kuchciński, jak każdy polityk, kiedyś odejdzie, ale problem niestety pozostanie. Zmiana przepisów dopuszczająca dyktatorską megalomanię i pogardę dla publicznych pieniędzy tylko ten problem ugruntuje, także w odczuciu społecznym - podkreśla Piotr Czarnowski.

Sprawa nie groźna dla PiS, bo za daleko jeszcze do wyborów

Marek Gieorgica, partner w Clear Communication Group twierdzi, że cała ta sytuacja z lotami marszałka Sejmu w obecnej sytuacji polaryzacji sceny politycznej nie wpłynie znacząco na poparcie dla PiS. - Marszałek Kuchciński zareagował zbyt późno, przez co temat żył dłużej - ale są wakacje, więc zainteresowanie tego typu sprawami jest o wiele mniejsze - uważa Gieorgica.

Ocenia, że sprawa przelotów marszałka Kuchcińskiego byłaby bardzo groźna dla PiS jeśli wyszłaby na jaw pod koniec sierpnia czy we wrześniu, a więc w szczycie kampanii wyborczej.

- W sytuacji, w której partia rządząca walczy o ponowne uzyskanie samodzielnej większości, każdy stracony punkt procentowy w wyborach byłby bolesny. Jednak jest początek sierpnia - środek wakacji - zainteresowanie sprawami politycznymi jest obecnie niewielkie. Dodatkowo nastroje polityczne są silnie spolaryzowane - główne partie nie mają już wyborców czy zwolenników, mają wyznawców. Ci wyznawcy są odporni na komunikat drugiej strony oraz mediów, które klasyfikują jako wrogie (rządzącym lub opozycji). Dlatego nie uważam, że ta sprawa może znacząco zaszkodzić PiS. Chyba, że opozycji uda się przedłużyć życie tego tematu o kolejny miesiąc – to jednak będzie bardzo trudne. W tym czasie z pewnością pojawi się wiele kolejnych tematów, które przyciągną uwagę opinii publicznej - uważa nasz rozmówca.

Ekspert z CCG twierdzi też, że marszałek Kuchciński chyba początkowo nie docenił potencjału kryzysu, który wokół niego wybuchł. - Ale może też liczył, że potencjał komunikacyjny tego tematu sam się wyczerpie. Myślę, że jeśli tydzień temu wyjaśniłby bardziej obficie swój punkt widzenia, temat żyłby o wiele krócej. Marszałek Sejmu jest formalnie drugą osobą w Państwie, przejmuje obowiązki prezydenta jeśli zajdzie taka konieczność. Więc nawet z uwagi na kwestie bezpieczeństwa nie może podróżować samolotami rejsowymi. Ten argument chyba nie wybrzmiał dostatecznie. Jednak przy zarządzaniu sytuacją kryzysową zawsze pojawia się taki dylemat – czy reagować szybko i zdecydowanie, ale też nadawać sprawie większa rangę, czy też czekać na rozwój wypadków. Sytuację trzeba analizować bardzo szczegółowo i to pod dużą presją czasu - podsumowuje nasz rozmówca.

Dołącz do dyskusji: Marszałek Marek Kuchciński nie docenił potencjału kryzysu wizerunkowego wokół jego lotów (opinie)

28 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Analityk
Cóż powiedzieć; Teoretyczny Kraj, róbta co chceta. Kler grabie ile się da, politycy grabią. Więc co mądrzejsi wyjeżdżają za granicę za lepszą przyszłością. Eksodus lekarzy jest klasycznym przykładem. A cudów nie będzie.
odpowiedź
User
Gosc
Cudem to będzie jak narodowa republika dotrwa do końca roku i nie zbankrutuje. Czas utonąć w zagranicznych długach.
odpowiedź
User
Pablo
Pan Kuchciński swoją wielkoduszność ą powalił mnie na kolana wpłacając 15000 zł na fundację. Jednak sądzę że ktoś panu kuściński jemu powinien uświadomić Ile kosztuje godzina lotu samolotem którego używał do swoich podróży Tym bardziej że podróżował za nasze a nie za swoje pieniądze.
odpowiedź