SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Tomasz Niewiadomski: nowy „Przekrój” to lekkość i humor bez błahych tematów

- To magazyn społeczno-kulturalny, w którym kluczową rolę odgrywa rozrywka, trzon pisma tworzą także działy nauki i sportu. Inspiracją dla struktury i szaty graficznej jest »Przekrój« z czasów Mariana Eilego. Sporo ilustracji, stałych rubryk, rysunkowej satyry dodaje pismu lekkości. Teksty bywają wymagające, ale są napisane przystępnym językiem - o powrocie „Przekroju” na rynek mówi Wirtualnemedia.pl Tomasz Niewiadomski, wydawca i redaktor naczelny pisma.

Jakie cele biznesowe wydawca „Przekroju” Tomasz Niewiadomski stawia przed redaktorem naczelnym Tomaszem Niewiadomskim? Jakiej sprzedaży magazynu się spodziewa, ile czasu daje na realizację tych założeń?

Nie liczę na zwrot poniesionych nakładów. Rentowność w pewnym momencie umożliwi mi wzmocnienie pozycji tej marki na rynku w długim okresie. To również inwestycja.

Konkretniej – sprzedaż 50 tys. egzemplarzy pozwoli nam zakorzenić się na rynku, rozwijać i mieć stałych reklamodawców. Ale przede wszystkim taka grupa da nam sporą satysfakcję, bo od początku do końca robimy wszystko z myślą o czytelniku.

A jeśli „Przekrój” po dwóch latach będzie sprzedawał się, powiedzmy, w 20 tys. egzemplarzy, to wydawca Tomasz Niewiadomski będzie wprowadzał podobnie duże zmiany jak poprzedni wydawca pisma?

Wierzę, że przez najbliższe dwa lata bardzo się rozwiniemy i wiele nauczymy. Naszą siłą jest niewielka redakcja mogąca wsłuchać się w potrzeby czytelnika i dynamicznie na nie reagować. Ale to, co robimy, jest również wyrazem naszych zapatrywań i dążeń – to pozostanie niezmienne. Jeśli faktycznie będzie bardzo odbiegało od założeń wydawniczych i magazyn nie zdobędzie uznania wystarczającej grupy czytelników, wstrzymam druk. Pozostaniemy być może w Internecie, łącząc się z działaniami fundacji.

Jak nowy „Przekrój” będzie reklamowany?

W sposób spójny z charakterem samego magazynu. Przygotowaliśmy krótkie animowane historie naszych „Przekrojowych” bohaterów: dawnego – Profesora Filutka i współczesnego – Stanisława z Łodzi, które będziemy pokazywać przede wszystkim w Internecie, a wraz z pojawieniem się pierwszego numeru także w kinach, głównie studyjnych. Komunikaty radiowe z udziałem Marka Raczkowskiego zapowiedzą rozpoczęcie sprzedaży, a tylna strona „Rozmaitości” umili podróż środkami transportu miejskiego.

Jak duże inwestycje wiążą się z przygotowaniem nowej koncepcji magazynu i wydawaniem go przez najbliższy rok?

To budżet rozsądny, ale pozwalający spełnić wszystkie warunki, żeby przedstawić się naszym czytelnikom i do nich dotrzeć.

W zakresie tematyki społecznej w pierwszym numerze mało jest o polityce i sprawach bieżących, bardziej poruszacie się na poziomie „meta”.

Polityka jest wszechobecna. Na pewno nie będziemy się zajmować jej głównym nurtem, którym interesuje się wiele innych mediów. Pierwsze wydanie zaczyna się zaś od „Przekroju roku” – to jest podsumowanie spraw bieżących, którymi się zajmujemy.

Forma jest lekka, ale tematyka już nie. Nie poświęcacie dużo uwagi sprawom błahym. Nie zamierzacie się zajmować popkulturą?

Nie interesują nas sprawy błahe. Wystarczająco dużo mediów poświęca temu uwagę. Popkultura jako część szerzej rozumianej kultury to już co innego.

Czyli „Przekrój” będzie pismem popnaukowym, popfilozoficznym?

Będziemy „pop” w tym sensie, że będziemy pisać przystępnie. Ale od zupełnych błahostek będziemy stronić.

Na razie pismo ma przyciągnąć czytelników przede wszystkim swoją marką? Na okładce nie eksponujecie nazwisk Waszych autorów. Tymczasem „Przekrój” w poprzedniej dekadzie miał wywiady Piotra Najsztuba, znanego z telewizji, a w okresie wydawania przez Gremi dziennik w magazynie prowadził Jerzy Pilch.

Zapowiedź na okładce: „teksty, ilustracje, krzyżówki” to w pewnym stopniu potraktowanie obecnych trendów z przekorą i poczuciem humoru. Wystarczy zajrzeć do środka, żeby przekonać się, że mamy wielu świetnych autorów, ale od tego jest spis treści, a nie okładka, przynajmniej nie nasza.

Redaktorem prowadzącym jest Miłada Jędrysik, znakomita dziennikarka, redaktor i publicystka współpracująca wcześniej z „Gazetą Wyborczą” i „Tygodnikiem Powszechnym”. Uważam, że to jedna z lepiej piszących osób w kraju. Na stałe związali się z nami: Łukasz Kaniewski – dziennikarz naukowy i autor książek dla dzieci oraz Tomasz Stawiszyński – autor uwielbianych przez słuchaczy programów filozoficznych w radiach RDC i TOK. Do grona redaktorów zajmujących się kulturą należy też Hanna Zielińska – znana z pogłębionych rozmów w Radiu TOK FM.

Nie zaangażowaliście osób tak znanych, jak Najsztub czy Pilch, bo nie możecie sobie na razie na to pozwolić czy nie chcecie opierać na nich wizerunku pisma?

Kierowanie się kryteriami typu: powszechnie „znane nazwisko” to korporacyjne rozwiązanie, szczególnie prasy płynącej głównym nurtem zdarzeń. Kompletując zespół przez dwa lata, nie szukałem na razie wielkich sław. Zaprosiłem do współpracy różne osoby, mniej lub bardziej doświadczone. To grupa zdolnych, niezależnych indywidualistów, która bardzo uwierzyła w to, co robię i zechciała mi pomóc. Stanowimy harmonijną całość. Dlatego tak wielowątkowy magazyn może być spójny i powstawać w dobrej atmosferze.

W ostatnich latach rozkwitło tzw. dziennikarstwo tożsamościowe. Wielu publicystów i liczne pisma jasno wyrażają swoje opinie i opowiadają się po którejś ze stron w sporach społecznych, zgodnie z tym dobierani są autorzy. „Przekrój” też zajmie konkretne stanowisko? A jeśli tak, gdzie będzie – powiedzmy między „Krytyką Polityczną” a „Frondą”?

„Przekrój” nie opowiada się po żadnej ze stron politycznego sporu.

Więc skoro w pierwszym numerze jest wywiad z Jackiem Żakowskim, to w drugim może być np. z Tomaszem Terlikowskim? A felietony będzie pisać któryś z konserwatywnych publicystów?

Jeśli cykl wywiadów o męskości będzie kontynuowany, to wezmą w nim udział osoby o różnych poglądach. Najważniejsze, żeby miały coś mądrego do powiedzenia.

Wszystkie okładki będą w formie grafik, bez zdjęć?

Każda okładka będzie w jakimś sensie plakatem. To nasza zapowiedź zawartości danego numeru, oddanie jego atmosfery lub zwrócenie uwagi na coś szczególnego. Czy będzie na niej rysunek, zdjęcie czy kolaż – to wtórna kwestia.

Mówił Pan, że nisza, którą chce zająć „Przekrój”, jest niezagospodarowana, ale przynajmniej w przypadku magazynów dotyczących głównie kultury wydaje się niewielka. Po kilku latach obecności na rynku zniknęły „Bluszcz” i „Chimera”, „Lampa” ukazywała się dłużej, ale też zakończono jej wydawanie już trzy lata temu.

Jak wspomniałem wcześniej, jesteśmy magazynem społeczno-kulturalnym – bardziej społecznym niż kulturalnym – wzbogaconym o duży dział naukowy i o rozrywkę. Zajmujemy się również w niemałym zakresie sportem oraz architekturą i w mniejszym – modą, dizajnem, motoryzacją, podróżami czy uprawą roślin.

Uważam, że tego typu wszechstronny kwartalnik może spodobać się wielu czytelnikom, więc – szczerze powiedziawszy – zastanawiam się, czy będzie niszowy. Jest w każdym razie dla czytelnika wymagającego. W świetle wiedzy o tym, ile czyta się w Polsce, to dość trudna pozycja wyjściowa dla ambitnego magazynu.

Wszystkie wymienione tytuły, spośród których szczególnie ceniłem sobie „Bluszcz”, faktycznie były niszowe. To wielka strata, że zniknęły. Na to, czy pismu uda się – użyję nie bez powodu tego słowa – przetrwać, składa się wiele czynników. Nie wiem, jak te magazyny były zarządzane. Poza tym żaden z nich nie miał tak silnej marki, jak „Przekrój”.

W pierwszym numerze jest dość mało reklam, głównie instytucji kulturalnych. Chcecie zamieszczać więcej reklam, także dóbr szybko zbywalnych, tak jak jest to w wielu magazynach lifestyle’owych?

Rozmowa z reklamodawcami na tym etapie jest obiecywaniem gruszek na wierzbie. Reklamy w pierwszym numerze to bardziej sygnał, że chcemy je mieć i tego, jak je eksponujemy. To również wykazanie otwartości na działania filantropijne, którymi chcemy zajmować się szerzej w przyszłości. Po kilku numerach przekonamy się, kim są nasi czytelnicy i jaką mamy sprzedaż, wtedy będziemy mogli stworzyć cennik mający uzasadnione podstawy. Określimy również, jakiego typu reklamy nas interesują, nie mam zamiaru wpływać w niekorzystny sposób na czytelnika, który z kolei płaci za nasz magazyn. Przywiązujemy ogromną wagę do każdej rozkładówki, więc ograniczona liczba reklam zadziała również na korzyść reklamodawców. Nie chcemy też publikować artykułów sponsorowanych.

Takie artykuły są teraz powszechne.

Niestety. Łatwo przez to zatracić charakter pisma.

Czyli pewnie do tej pory, wbrew procedurom w dużych wydawnictwach, nie przeprowadziliście badania wśród potencjalnych czytelników?

Na szczęście jesteśmy małym wydawnictwem.

Czym będzie zajmowała się Fundacja „Przekroju”?

Fundacja to kolejny krok w realizacji całości przedsięwzięcia, jej działanie zostanie zainicjowane w przyszłym roku. Będzie wspierała wydarzenia, zjawiska społeczno-kulturalne, ale również indywidualne projekty i artystów. Pragniemy ponadto nawiązać współpracę z innymi fundacjami z Polski i zagranicy. Chcemy zapraszać wyjątkowych dla nas artystów, naukowców, filozofów na spotkania autorskie czy prelekcje. Fundacja pozwoli nam też zdobywać granty na wspomniane cele.

O wszystkich naszych działaniach będziemy informować na stronie internetowej, a o niektórych – na łamach naszego magazynu.

Fundacja „Przekroju” będzie też zajmować się spuścizną magazynu?

Naturalnie marzy nam się wspólna wystawa prac jego autorów. Mam na myśli m.in. malarstwo Mariana Eilego, rysunki Zbigniewa Lengrena, Adama Macedońskiego czy fotografie Wojciecha Plewińskiego, choć mam nadzieję, że uda nam się zebrać prace także innych artystów współpracujących z „Przekrojem”. To wybitni twórcy, o których obecnie niewiele się mówi. Może z wyjątkiem Sławomira Mrożka, o którego spuściznę zadbała fundacja jego imienia.

Wystawa i album prezentujący ich dorobek byłyby pierwszym krokiem fundacji w stronę popularyzacji dziedzictwa dawnego „Przekroju”. Wystawę moglibyśmy pokazać w Polsce i być może poza jej granicami. To skomplikowane przedsięwzięcie, które wymaga kuratora i dużego nakładu pracy. Nie będzie mogło zostać zrealizowane bez przyznanego na ten cel grantu.

We wstępniaku w pierwszym numerze określa się Pan jako kustosz dorobku „Przekroju”. Może bardziej czuje się Pan jego mecenasem? Odniósł Pan sukces w innej branży, teraz poświęca czas i środki na reaktywację tego magazynu.

Nie nazywałbym tego reaktywacją magazynu. Postanowiłem przekształcić tygodnik „Przekrój” w niewielką instytucję społeczno-kulturalną wydającą kwartalnik. Można to określić mianem mecenatu, choć nie przyszło mi to do głowy. Pisząc „kustosz”, myślałem o 68 latach tygodnika „Przekrój” i archiwach, którymi się zajmuję.

To, co robię, jest dla mnie bardzo ważne i wierzę, że odniesie sukces.

  • 1
  • 2

Dołącz do dyskusji: Tomasz Niewiadomski: nowy „Przekrój” to lekkość i humor bez błahych tematów

24 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
WarMan04
Trzymam kciuki i na pewno kupię w poniedziałek, aby zobaczyć co ciekawego się odrodziło/
odpowiedź
User
Kto bogatemu zabroni?
A propos bezstronności politycznej: wywiad z Żakowskim, redakcja z TOKu czyli bezstronność pełną gębą
odpowiedź
User
XYZ
To jest bardzo dobra wiadomość i imo print może zmierzać właśnie w tym kierunku - wydawnictw droższych ale starannie przygotowanych (taki właśnie Przekrój, czy albumowo wydany Vogue) albo zwertykalizowanych treściowo magazynów np. dla biegaczy czy fotografów. Cała reszta nie upadnie z dnia na dzień, ale będzie - pardon - wymierać razem z czytelnikami.
odpowiedź