Autor opisał w nim, jak pracownicy PWPW zaoferowano płatny dzień wolny w Wielki Czwartek w zamian za uczestnictwo we mszy w intencji zarządu. - Zarząd oczekuje, że ujawnimy nasze przekonania religijne - tak wypowiadał się w tekście jeden z pracowników firmy. Piotr Woyciechowski (nie jest już prezesem PWPW) oraz wiceprezes Robert Malicki zażądali w pozwie opublikowania przeprosin oraz 50 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny za rzekome naruszenie dóbr osobistych.
Złożenie przez PWPW wniosku o zakaz publikacji skrytykowali na łamach „Gazety Wyborczej” przedstawiciele Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Izby Wydawców Prasy. W odpowiedzi firma w oświadczeniu określiła tekst „GW” jako „niedopuszczalne próby wywierania wpływu na niezawisłym Sądzie Powszechnym w celu uzyskania korzystnych dla siebie decyzji procesowych”. Ostatecznie we wrześniu ub. roku sąd oddalił ten wniosek, argumentując, że taki zakaz nic nie zmieni w rozpatrywanej sprawie, a jego brak nie utrudni spółce starania się o zadośćuczynienie i przeprosiny od „Gazety Wyborczej”.

W środę warszawski Sąd okręgowy oddalił w całości pozew PWPW i obciążył ją kosztami procesu. W uzasadnieniu ustnym sąd podał, że publikacja Łukasza Woźnickiego nie była działaniem bezprawnym, zaś fakty podane w artykule były prawdziwe. Artykuł - zdaniem orzekającego sądu - mieścił się w ramach krytyki prasowej, zaś dziennikarz zachował należytej rzetelności i staranności. - Dziękuję za gwiazdkowy prezent - napisał na Twitterze Woźnicki.
Piotr Woyciechowski zamieścił w odpowiedzi skan przeprosin za jeden z tekstów gazety, sugerując, że nieprawomocny wyrok sądu pierwszej instancji może jeszcze zostać zmienionym.












