SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Dziennikarze krytykują PiS za niewpuszczenie reportera "Faktów" TVN na wieczór wyborczy

Jakubowi Sobieniowskiemu z "Faktów" TVN można zarzucać krytyczne nastawienie do PiS-u, ale niewydanie dziennikarzowi przez partię akredytacji na niedzielny wieczór wyborczy jest naruszeniem wolności mediów oraz zasad demokracji - oceniają dla Wirtualnemedia.pl Jacek Czarnecki, Michał Szułdrzyński, Cezary Gmyz, Sławomir Jastrzębowski, Konrad Piasecki i Mikołaj Wójcik.

Jakub Sobieniowski; dziennikarz Faktów TVN; foto: TVN / Krzysztof DubielJakub Sobieniowski; dziennikarz Faktów TVN; foto: TVN / Krzysztof Dubiel

W minioną niedzielę klub Prawa i Sprawiedliwości nie udzielił akredytacji dziennikarzowi „Faktów” TVN Jakubowi Sobieniowskiemu na swój wieczór wyborczy. W sali została zamontowana jedynie kamera, dzięki której widzowie „Czasu decyzji” śledzili jedynie reakcje zgromadzonych w sztabie członków PiS oraz obejrzeli wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego.

W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl rzecznik prasowy partii, poseł Marcin Mastalerek, tłumaczy, że decyzja o nieprzyznaniu akredytacji Jakubowi Sobieniowskiemu wynikała z jego „niechęci do PiS”. Podkreślał też, że inni dziennikarze TVN zostali wpuszczeni.

- Odmówiliśmy panu Sobieniowskiemu, żeby miał możliwość wzięcia udziału w wieczorze wyborczym Platformy Obywatelskiej. Niechęć redaktora Sobienowskiego do Prawa i Sprawiedliwości jest znana od dawna i nie ma najmniejszej potrzeby, żeby brał udział w naszym wieczorze wyborczym - mówił Marcin Mastalerek.

Jakub Sobieniowski nie chce komentować tej sprawy.

Reporter Radia ZET Jacek Czarnecki uważa, że zachowanie Prawa i Sprawiedliwości wobec dziennikarza „Faktów” TVN było nieprzyzwoite.

- Rozumiem, że politycy organizują sobie jakieś elitarne spotkanie dla dziennikarzy, np. wigilię i zapraszają na opłatek, kogo chcą. Ale niewydawanie akredytacji dziennikarzowi dużej stacji telewizyjnej na wieczór wyborczy partii, która głosi hasła prawa i sprawiedliwości jest co najmniej nieprzyzwoite - mówi Jacek Czarnecki

Czarnecki zaznacza, że dokładnie tak samo oceniałby zachowanie polityków innych partii. - Tak się po prostu nie robi. Dobieranie sobie dziennikarzy i złośliwe wpisy na Twitterze, że „cyngla Platformy nie będziemy zapraszać” to jest naruszenie wolności prasy. A to PiS krzyczy, że narusza się wolność, bo media są mainstreamowe - dodaje.

W podobny sposób decyzję Prawa i Sprawiedliwości o niewpuszczeniu Jakuba Sobieniowskiego na niedzielny wieczór wyborczy ocenia Michał Szułdrzyński, publicysta „Rzeczpospolitej”. Jego zdaniem, każdy dziennikarz powinien mieć prawo, żeby relacjonować tego typu wydarzenia.

- Mamy złe przykłady z przeszłości jak politycy wybierają sobie media, którym chcą bardzo ważne, kluczowe wręcz, wydarzenia zaprezentować. Tak było ostatnio kiedy wszyscy się oburzali na marszałka Sikorskiego, że wybrał akurat jeden z portali na to żeby tam przedstawić swoją wersję wydarzeń związaną z wywiadem dla Politico. To samo było kiedy PiS kiedyś ogłaszał porozumienie z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin wyłącznie przed kamerami jednej z telewizji - mówi Wirtualnemedia.pl Szułdrzyński, nawiązując do podpisania koalicji trzech partii, które w 2005 roku transmitowała tylko Telewizja Trwam.

- Takie działania jak w niedzielę przed wieczorem wyborczym są po prostu nie fair. Nie zmienia to faktu, że PiS może mieć powody, żeby Jakuba Sobieniowskiego nie lubić. Wydaje mi się on dosyć stronniczy w swoich komentarzach dotyczących tej partii. Oczywiście PiS powinien go wpuścić na to wydarzenie, ponieważ Sobieniowski nie przyszedł tam manifestować swojego braku sympatii tylko informować widzów TVN24 o przebiegu wieczoru wyborczego - dodaje publicysta „Rzeczpospolitej”.

Konrad Piasecki, dziennikarz RMF FM, związany również ze stacją TVN24, przyznaje, że nie rozumie decyzji o bojkocie dziennikarzy przez polityków. - Niezależnie od tego, która partia i wobec którego medium będzie je podejmować ja będę je potępiać. Uważam, że wydarzenie publiczne, a takim jest wieczór wyborczy, nie może być zamknięty przed dziennikarzem z powodów wyimaginowanych oskarżeń - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Konrad Piasecki.

- Dziennikarz nie ma obowiązku kochania jakiejkolwiek partii politycznej, ale to nie znaczy, że partia powinna uniemożliwiać pracę tym, którzy jej nie kochają. Uzasadnienie typu „on nas nie lubi, wobec czego nie chcemy go wpuszczać na wieczór wyborczy” wydaje mi się nie tyleż zabawne co niepokojące - twierdzi Piasecki.

Konrad Piasecki ocenia, że stosowane przez PiS zniechęcanie do siebie dziennikarzy jakichkolwiek mediów i selekcjonowanie ich na lepszych i gorszych nie sprzyja współpracy z mediami i nie przynosi politycznego zysku. - Uważam za Talleyrandem, że niedzielne zachowanie Prawa i Sprawiedliwości „to gorzej niż zbrodnia - to błąd”. Gorzej niż zbrodnia, bo to jest „zbrodnia na demokracji” kiedy nie wpuszcza się dziennikarzy na publiczne wydarzenia, a błąd, bo PiS niczego tym nie osiąga - konkluduje.

Cezary Gmyz, publicysta tygodnika „Do Rzeczy”, twierdzi, że nie odmówiłby udzielenia akredytacji reporterowi „Faktów” TVN gdyby decydował o jej przyznaniu.

- Bywają tacy dziennikarze, co do których rzetelności dziennikarskiej istnieją poważne wątpliwości. Takim dziennikarzem jest m.in. Jakub Sobieniowski. Uważam jednak, że w przypadku działalności partii politycznych, które są finansowane z budżetu państwa, powinno się na tego typu eventy wpuszczać każdego przedstawiciela mediów. Choć przyznaję, że miałbym problem z wpuszczeniem na podobne wydarzenie dziennikarzy tygodnika „Nie” - uważa Cezary Gmyz.

Gmyz zauważa solidarność dziennikarską, którą otoczony został Sobieniowski, jednak podkreśla, że rzadko kiedy obowiązuje ona również w drugą stronę. - Koledzy z mediów bliższych Platformie Obywatelskiej nie protestują przeciwko takim praktykom jak odbieranie mikrofonów dziennikarzom z mediów konserwatywnych. Nie słyszę protestów, gdy na spotkania z Maciejem Laskiem zapraszani są tylko wybrani dziennikarze, a wśród nich brakuje tych, którzy kwestionują jego wersję - wymienia publicysta „Do Rzeczy”.

- W takich sytuacjach zawsze stoję za dziennikarzami, nawet takimi, którzy nie ukrywają swoich sympatii politycznych - stwierdza Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny Grupy Super Express. Jego zdaniem, zachowanie Prawa i Sprawiedliwości wobec Jakuba Sobieniowskiego było błędem. - Starano się to wyjaśniać tym, że mógł on uczestniczyć przez w wieczorze wyborczym Ewy Kopacz. Ale takich rzeczy nie powinno się robić - ocenia dla Wirtualnemedia.pl.

- TVN ma swoje sympatie polityczne i one nie są po stronie PiS. Mnie trochę dziwi, że partia rządząca jest trochę lepiej traktowana niż opozycyjna. Uważam, że dziennikarze zawsze powinni traktować dużo ostrzej rządzących niż opozycję, a w przypadku tej stacji jest inaczej. Ale to wcale nie oznacza, że politycy PiS powinni zabraniać udziału dziennikarzom TVN w swoich eventach. Ta droga może obrócić się przeciwko nim - mówi Jastrzębowski.

Szef działu polityka w „Fakcie” Mikołaj Wójcik również potępia sposób, w jaki potraktowany został reporter TVN w niedzielę. - Jest to swego rodzaju naruszeniem wolności mediów oraz zasad demokracji. Akredytacje nie mogą być narzędziem w rękach polityków do selekcji dziennikarzy. Mogę sobie wyobrazić sytuację, że mamy premiera, który organizuje konferencję i nie życzy sobie, aby uczestniczył w niej dziennikarz, który zadaje mu wyjątkowo trudne pytania. Taka sytuacje jest w demokracji nieakceptowalna - podkreśla Mikołaj Wójcik.

- Marcin Mastalerek jest świeżym rzecznikiem i musi się jeszcze sporo nauczyć. Musi też zacząć odróżniać sytuację, w której polityk ma prawo jednemu dziennikarzowi udzielać wywiadów, a innemu odmówić od relacjonowania oficjalnego wydarzenia, którym jest wieczór wyborczy. Zatem: panie rzeczniku, pierwsze koty za płoty, ale nie tędy droga - mówi Wirtualnemedia.pl dziennikarz „Faktu”.

Zdaniem Wójcika, solidarność mediów w Polsce nie istnieje od dawna. W przeciwnym razie po takim potraktowaniu jednego dziennikarza na kolejny wieczór wyborczy Prawa i Sprawiedliwości żadna redakcja nie wysłałaby swojego przedstawiciela.

Czy stacja powinna wysłać do sztabu PiS innego dziennikarza? Dziennikarze są zgodni - nie powinna.

- Źle by było, gdyby to politycy wybierali sobie dziennikarzy, z którymi będą rozmawiać. Bardzo mnie złości, kiedy Stefan Niesiołowski odmawia rozmowy z „pisowskimi dziennikarzami”. To redakcja podejmuje decyzję, który reporter będzie relacjonował dane wydarzenie, nie polityk - twierdzi Michał Szułdrzyński.

Cezary Gmyz uważa, że decyzja dotycząca tego, jaki dziennikarz zostaje wysłany na wydarzenie polityczne należy tylko i wyłącznie do redakcji, która będzie je relacjonować. - Nikt nie powinien na to wpływać. Nie chciałbym, żeby jakakolwiek partia czy instytucja decydowała o tym, którego dziennikarza redakcja pośle - mówi publicysta "Do Rzeczy".

- Jak się ogląda pana Sobieniowskiego to widać, że nie jest wzorem obiektywności w stosunku do Prawa i Sprawiedliwości, wszyscy zauważają ten brak sympatii. Być może należało wysłać do sztabu innego dziennikarza? A może TVN pomyślał, że zrobi sobie małą prowokacyjkę i ją zrobił? Ale to są decyzje, które podejmuje redakcja TVN - odpowiada Sławomir Jastrzębowski.

Pełne opinie Jacka Czarneckiego, Michała Szułdrzyńskiego, Cezarego Gmyza, Sławomira Jastrzębowskiego, Mikołaja Wójcika i Konrada Piaseckiego przeczytać można na kolejnej stronie.

  • 1
  • 2

Dołącz do dyskusji: Dziennikarze krytykują PiS za niewpuszczenie reportera "Faktów" TVN na wieczór wyborczy

102 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
parole, parole, parole..
Partie "polityczne", "wolne media". Czy wszyscy cierpią już na fiksum dyrdum ?
odpowiedź
User
ja
A jak tok fm nie wpuszczal kandydatow na debaty to bylo ok?
odpowiedź
User
analityk
Myślę, że Łukaszenko powinien zaprosić Sobieniowskiego do przeszkolenia swoich "dziennikarzy".
odpowiedź