SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Jan Kępiński: Na rynku producentów telewizyjnych pozostaną tylko najlepsi

Polski rynek producentów tv jest bardzo trudny, z każdym rokiem coraz trudniejszy. Z jednej strony istnieje bardzo wielu producentów, a z drugiej bardzo niewielu klientów ich produkcji - mówi Jan Kępiński, szef Jake Vision.

Właściciel Jake Vision, która produkuje dla Polsatu m.in. show „Must Be the Music” zauważa, że obecnie na polskim rynku producenckim o względy stacji telewizyjnych konkuruje szczególnie dużo podmiotów. - Tydzień uparcie nie chce mieć więcej niż 7 dni, a więc miejsce na antenie jest bardzo ograniczone. Do tego reklamodawcy są obecnie bardzo ostrożni w wydawaniu swoich budżetów i to też ma szalenie istotny wpływ na nasz rynek. Dlatego na polu bitwy pozostają tylko najlepsi. Jak u Darwina - „survival of the fittests” - przetrwają tylko najbardziej elastyczni, najlepiej przystosowujący się do nowych warunków. I ci, którzy szanują widza i wierzą w jego dobry gust - podkreśla Kępiński.

Kępiński zdradził nam, jakie były kulisy podpisania umowy dotyczącej show „Must Be the Music” z Polsatem.

- „Must Be The Music” wymagał od nas i od stacji Polsat bardzo dużej odwagi. Nieznani ludzie śpiewają nieznane piosenki. Niektórzy stukali się w głowę. Jak to? W Polsacie o 20.00 chcecie pokazywać zespoły, które grają death metal, punk rocka, hip hop... A tu proszę. Już od 4 edycji jesteśmy w czołówce oglądalności. Mieliśmy odwagę zrobić coś ryzykownego i trafiliśmy na odważnych ludzi w stacji, którzy byli na tyle szaleni, żeby pozwolić nam to zrobić. Pracowałem bezpośrednio z Niną Terentiew i Marcinem Perzyną nad tym wszystkim i teraz z każdego odcinka jesteśmy dumni - mówi Kępiński.

Kępiński przyznaje, że podczas wszystkich rozmów stacje telewizyjne bardzo mocno dyskutują o cenie i chcą, aby programy były realizowane jak najtaniej. - Akurat my nie mamy z tym większego problemu, ponieważ nasze ceny są już na starcie nie tyle niskie, ile bardzo rzetelnie zoptymalizowane. Trochę trudno mi ocenić działania prowadzone przez moich kolegów z innych firm producenckich, ponieważ my jako Jake Vision jesteśmy w pełni firmą polską. Nie mamy zagranicznych udziałowców, więc, owszem, nie mamy zagranicznego budżetu, ale też nie musimy dzielić się z nimi zyskami. A między innymi to właśnie optymalizuje koszty. (…) Na rynku odczuwa się kryzys, ponieważ stacje telewizyjne są ostrożne w kupowaniu zupełnie nowych formatów. Wprowadzanie na rynek nowych tytułów jest obciążone dużo większym ryzykiem niż kontynuacja formatu, który z sukcesami emitowany jest już od kilku sezonów - podkreśla Jan Kępiński.

Szefa Jake Vision zapytaliśmy także o to, czy kanały tematyczne mają szansę stać się ważnym klientem dla producentów telewizyjnych. - Niewątpliwie tak, chociaż kanały tematyczne dysponują szczególnie małymi budżetami, bo ze względu na zasięg ich przychody reklamowe są wielokrotnie niższe niż przychody dużych stacji. Dodatkowym wyzwaniem dla producenta jest fakt, że kanały tematyczne emitują na antenie tłumaczone na polski znakomite programy zagraniczne. A to oznacza, że oczekiwania widzów kanałów tematycznych są bardzo wysokie. Wysokie oczekiwania w połączeniu z małym budżetem wymagają od producenta dużej kreatywności i bardzo starannie dobranej i doświadczonej ekipy. Żeby dało się wyprodukować program tanio trzeba mieć po pierwsze dobry pomysł, a po drugie mądrych i zaradnych ludzi, którzy potrafią go zrealizować - zauważa Jan Kępiński.

Jaka będzie przyszłość polskiego rynku producentów telewizyjnych?

- Kilka lat temu mieliśmy na rynku produkcji telewizyjnych sytuację, gdzie w świetle fleszy były gwiazdy telewizyjne. W „Tańcu z Gwiazdami” patrzyliśmy, jak gwiazdy tańczą, w „Jak oni śpiewają” mogliśmy obserwować zmagania wokalne znanych osób. Teraz ewidentnie mamy do czynienia z trendem, gdzie przed kamerą telewizyjną ma szanse pojawić się zwykły człowiek, który gotuje, śpiewa albo tańczy. Myślę, że właśnie to będzie wyznaczać trendy produkcji telewizyjnych w przyszłości. Publiczność i widzowie będą stawać się gwiazdami - mówi Jan Kępiński.


Z Janem Kępińskim, szefem firmy producenckiej Jake Vision rozmawiamy o zagranicznym spojrzeniu na polski rynek telewizyjny, dwóch głównych realizowanych przez niego programach „Tylko muzyka” i „Tylko taniec”, planach biznesowych jego firmy na najbliższy czas oraz o tym, w jakim kierunku pójdzie polski rynek producencki.



Krzysztof Lisowski: Ma Pan kilkunastoletnie doświadczenie na polskim rynku producentów telewizyjnych. Jak Pan ocenia z tej perspektywy to, co się obecnie na nim dzieje?

Beerend Jan Kępiński, szef firmy producenckiej Jake Vision: Mimo że produkuję i reżyseruję programy od ponad 15 lat, współtworzyłem najważniejsze formaty takie, jak „Big Brother”, „Taniec z Gwiazdami”, „Dzień Dobry TVN”, „Milionerzy”, a teraz „Must Be The Music” i „Got To Dance”, nadal nie czuję się ekspertem od oceniania rynku. Ze swojej perspektywy mogę na pewno powiedzieć, że jest to bardzo trudny rynek, a na dodatek z każdym rokiem coraz trudniejszy. Z jednej strony istnieje bardzo wielu producentów, a z drugiej bardzo niewielu klientów ich produkcji. Wiele podmiotów konkuruje o względy stacji telewizyjnych. Tydzień uparcie nie chce mieć więcej niż 7 dni, a więc miejsce na antenie jest bardzo ograniczone. Do tego reklamodawcy są obecnie bardzo ostrożni w wydawaniu swoich budżetów i to też ma szalenie istotny wpływ na nasz rynek. Dlatego na polu bitwy pozostają tylko najlepsi. Jak u Darwina – „survival of the fittests” – przetrwają tylko najbardziej elastyczni, najlepiej przystosowujący się do nowych warunków. I ci, którzy szanują widza i wierzą w jego dobry gust.

A więc kto to będzie i jak to zrobić, by przetrwać? Jest jakiś złoty środek?

Trzeba ciągle łamać bariery! Ciągle wymyślać się na nowo. Nie osiadać na laurach. „Must Be The Music” wymagał od nas i od stacji Polsat bardzo dużej odwagi. Nieznani ludzie śpiewają nieznane piosenki. Niektórzy stukali się w głowę. Jak to? W Polsacie o 20.00 chcecie pokazywać zespoły, które grają death metal, punk rocka, hip hop... A tu proszę. Już od 4 edycji jesteśmy w czołówce oglądalności. Mieliśmy odwagę zrobić coś ryzykownego i trafiliśmy na odważnych ludzi w stacji, którzy byli na tyle szaleni, żeby pozwolić nam to zrobić. Pracowałem bezpośrednio z Niną Terentiew i Marcinem Perzyną nad tym wszystkim i teraz z każdego odcinka jesteśmy dumni. Po każdym odcinku live przybijamy sobie w wozie piątki. Kiedy jadę samochodem i słyszę w radiu piosenki naszych zwycięzców: Eneja, LemON, Czaczyka – jestem dumny. Wydają płyty, grają na największych scenach i najważniejszych festiwalach. Proszę mi pokazać inny program tego typu, który ma takie przełożenie na rynek muzyczny. Cieszę się, że tak ogromna liczba widzów docenia to, co robimy.

Mówi Pan, że nie należy osiadać na laurach... Ambicja czy kokieteria?

Jestem ambitny z natury. Pochodzę z Holandii. Mój ojciec jest Polakiem, mama Holenderką. Do Polski przyjechałem dopiero na studia do filmówki. Holandia to dziwny kraj. W świetnej książce „Siedem kultur kapitalizmu” piszą, że Holendrzy w odwiecznej walce z morzem nauczyli się, że środowisko jest obdarzone potężną siłą. Nie są przekonani, że rządzą światem, ale czują wagę osobistej odpowiedzialności za własne przetrwanie. Polacy też walczą. I ja tak samo. Wierzę, że co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Ciągle szukam nowych wyzwań. Od początku byłem pewien sukcesu „Must Be The Music”, bo jeśli wkłada się w coś serce i bardzo dużo pracy, to musi się udać. Wtedy cały świat ci sprzyja. Dzisiaj moja firma – Jake Vision – produkuje oprócz „Must Be The Music” także drugi wielki talent show – „Got To Dance”. Na wiosnę pokażemy kolejny duży format, ale to na razie tajemnica, nie mogę na razie nic na ten temat powiedzieć.

„Got To Dance” emitujecie w piątki. Dlaczego akurat ten dzień? Piątek wieczorem to trudny slot na program, ciężko osiągnąć wysoką oglądalność… Jesteście zadowoleni z wyników?

Czas emisyjny w piątek zawsze był i jest zdradziecki. Dlatego bardzo nas cieszą dobre wyniki obu serii „Got To Dance”, które stale rosną. We wrześniu wygraliśmy nawet z „Mrocznym Rycerzem” i w zasadzie co tydzień jesteśmy liderem pasma! Mnie jako reżysera szczególnie cieszy to, że oglądalność serii rośnie z każdym odcinkiem. A nie jest łatwo, bo widownia nie jest przyzwyczajona do oglądania programów rozrywkowych w piątek wieczorem. Ale powoli i sukcesywnie przecieramy szlaki.

Oba Wasze programy dla Polsatu realizowane są w tym samym studiu i przez tę samą ekipę. Czy macie w związku z tym odczuwalne oszczędności?

Mamy dwie oddzielne ekipy reżyserów i redaktorów, natomiast jedną ekipę realizatorsko-techniczną. Mamy świetną ekipę realizacyjną z Polsatu i świetnych producentów. Realizowanie obu programów w jednym miejscu przynosi konkretne oszczędności. Mogę powiedzieć, że dzięki takiemu rozwiązaniu jesteśmy w stanie zaoszczędzić 20 procent wydatków w porównaniu do sytuacji, gdybyśmy mieli realizować oba programy w dwóch oddzielnych studiach i z dwiema oddzielnymi ekipami. Ponadto najbardziej odczuwalna jest oszczędność czasu, bowiem niemal dzień po dniu możemy realizować nagrania live, które są wielkimi przedsięwzięciami.
 
Na rynku nadawców telewizyjnych panuje od dłuższego czasu kryzys. Jak to wpływa na rynek producentów telewizyjnych?

Rzeczywiście jest tak, że podczas wszystkich rozmów stacje telewizyjne bardzo mocno dyskutują o cenie i chcą, aby programy były realizowane jak najtaniej. Akurat my nie mamy z tym większego problemu, ponieważ nasze ceny są już na starcie nie tyle niskie, ile bardzo rzetelnie zoptymalizowane. Trochę trudno mi ocenić działania prowadzone przez moich kolegów z innych firm producenckich, ponieważ my jako Jake Vision jesteśmy w pełni firmą polską. Nie mamy zagranicznych udziałowców, więc, owszem, nie mamy zagranicznego budżetu, ale też nie musimy dzielić się z nimi zyskami. A między innymi to właśnie optymalizuje koszty. Wiele innych firm musi dzielić się swoimi zyskami z międzynarodową centralą, więc tym samym ich produkcje są droższe. Na rynku odczuwa się kryzys, ponieważ stacje telewizyjne są ostrożne w kupowaniu zupełnie nowych formatów. Wprowadzanie na rynek nowych tytułów jest obciążone dużo większym ryzykiem niż kontynuacja formatu, który z sukcesami emitowany jest już od kilku sezonów.

A kiedy przyjdzie wreszcie czas na wielkie rodzime polskie formaty?

Mam nadzieję, że niedługo. Nadal panuje moda na kupowanie wielkich formatów zagranicznych, ale pojawia się też coraz więcej produkcji opartych na polskich pomysłach. Na razie na ich realizację przeznaczane są dość małe budżety, bo telewizje boją się ryzyka, wolą kupić sprawdzony format zagraniczny. Ale po targach MIPCOM w Cannes, z których właśnie wróciłem, jestem przekonany, że niebawem nadejdzie era polskich formatów. W przyszłości stacje telewizyjne chętniej będą kupowały lokalne formaty od rodzimych firm, bo tak jest po prostu taniej. Moja szuflada z pomysłami już pęka w szwach i czeka na ten moment.

Czy uważa Pan, że kanały tematyczne mają szansę stać się ważnym klientem dla producentów telewizyjnych?

Niewątpliwie tak, chociaż kanały tematyczne dysponują szczególnie małymi budżetami, bo ze względu na zasięg ich przychody reklamowe są wielokrotnie niższe niż przychody dużych stacji. Dodatkowym wyzwaniem dla producenta jest fakt, że kanały tematyczne emitują na antenie tłumaczone na polski znakomite programy zagraniczne. A to oznacza, że oczekiwania widzów kanałów tematycznych są bardzo wysokie. Wysokie oczekiwania w połączeniu z małym budżetem wymagają od producenta dużej kreatywności i bardzo starannie dobranej i doświadczonej ekipy. Żeby dało się wyprodukować program tanio trzeba mieć po pierwsze dobry pomysł, a po drugie mądrych i zaradnych ludzi, którzy potrafią go zrealizować. No i po trzecie potrzebny jest czas. Mniejsze stacje może nie mogą zaoferować wysokich budżetów, ale często w zamian za to mogą zlecić produkcję z dużym wyprzedzeniem, co umożliwia producentowi dobre przygotowanie się do projektu i stworzenie wysokiej jakości programu za mniejsze pieniądze. Mam na oku kilka bardzo ciekawych formatów dla stacji tematycznych i mam nadzieję, że niebawem rozpoczniemy współpracę. Szczegółów nie mogę jeszcze zdradzić.

Jak Pan ocenia jako ekspert ofertę innych producentów telewizyjnych obecnych na polskim rynku?

Nie chciałbym oceniać moich kolegów. W ogóle na tym rynku za dużo oceniamy się nawzajem. Róbmy swoje jak najlepiej potrafimy. Nic więcej.

Jak Pan myśli, w jakim kierunku w najbliższym czasie „pójdzie” segment produkcji telewizyjnych?

Kilka lat temu mieliśmy na rynku produkcji telewizyjnych sytuację, gdzie w świetle fleszy były gwiazdy telewizyjne. W „Tańcu z Gwiazdami” patrzyliśmy, jak gwiazdy tańczą, w „Jak oni śpiewają” mogliśmy obserwować zmagania wokalne znanych osób. Teraz ewidentnie mamy do czynienia z trendem, gdzie przed kamerą telewizyjną ma szanse pojawić się zwykły człowiek, który gotuje, śpiewa albo tańczy. Myślę, że właśnie to będzie wyznaczać trendy produkcji telewizyjnych w przyszłości. Publiczność i widzowie będą stawać się gwiazdami.

Przez długi czas pracował Pan jako producent za granicą. Czy w najbliższym czasie „przyjdzie” do Polski moda na jakieś nowe programy, których u nas jeszcze nie było?

Co roku powstaje wiele formatów na całym świecie. Nie zawsze program, który odniósł ogromny sukces np. w Holandii gwarantuje sukces w polskiej telewizji. Na sukces składa się bardzo wiele czynników. Myślę, że wszyscy czekają na „boom”, który zrewolucjonizuje telewizję, jak to było w przypadku np. „Big Brothera”. Pozostaje jeszcze temat internetu. Dzisiaj treści w internecie są często skrajnie szokujące, co powoduje wśród widzów pewną odporność i dystans do wciąż „ugrzecznionej” i mniej szokującej telewizji. Telewizja powinna dostarczać unikatowe treści, bowiem dziś nikt nie chce, aby granica pomiędzy treściami z internetu zatarła się z emitowanymi przez telewizję programami.

Jak wypada polski rynek telewizyjny w porównaniu z rynkami zagranicznymi? Czy mamy się czego wstydzić? Na jakim jesteśmy poziomie?

Stacje w Polsce są na najlepszym światowym poziomie, nie tylko dzięki dostępnej technologii, ale dzięki ludziom, którzy tworzą programy. Dobry, pracowity i kreatywny zespół to klucz do sukcesu. Z wieloma osobami pracuję kilka, a nawet kilkanaście lat. Jestem z pracownikami po imieniu. Bardzo ich lubię i staram się być dobrym szefem. Szanuję ich ciężką pracę i talent. To oni, researcherzy, redaktorzy, reporterzy, reżyserzy, montażyści (którzy do montażowni przynoszą czasem śpiwory i szczoteczki do zębów) robią nasze programy. Dlatego właśnie, kiedy przyjeżdżają do nas konsultanci z największych światowych firm, które udzielają nam licencji na programy, Shine lub Sony, witam ich z podniesioną głową i z dumą pokazuję nasz program. W tym roku na targach MIPCOM to nas Shine pytał „a jak to robicie?”. Najwyraźniej trzymamy najwyższy poziom, który doceniają najwięksi w tej branży!


O rozmówcy
Beerend Jan Kępiński urodził się w holenderskiej Hadze w rodzinie z polskimi korzeniami. Studiował w łódzkiej filmówce. Podczas studiów rozpoczął współpracę z Endemol, gdzie został głównym reżyserem (wyreżyserował m.in. pierwsze trzy edycje „Big Brother” dla TVN). Dla TVN reżyserował m.in. takie formaty, jak „Milionerzy”, „Jestem jaki jestem”, kilka edycji „Tańca z Gwiazdami” oraz „Szymon Majewski Show”. Był również producentem takich programów, jak „Pascal: Po prostu Gotuj!” czy „Łapać złodzieja”. Obecnie jest właścicielem własnej firmy producenckiej Jake Vision. Oprócz show „Tylko muzyka” oraz „Tylko taniec” zrealizował także wiele reklam z udziałem gwiazd, m.in. Knorr, Axe, Gymnasion czy Rexona.

Dołącz do dyskusji: Jan Kępiński: Na rynku producentów telewizyjnych pozostaną tylko najlepsi

18 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Miś Uszatek
a nie z najlepszymi układami i układzikami?
odpowiedź
User
Rinke Rooyens
Hot Ferdomme!!!
odpowiedź
User
dom produkcyjny, ale inny
Pozdrowienia z innego domu produkcyjnego;-)
http://fkurf.pl/obrazek.php?4803
odpowiedź