SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Michał Nowosielski: agencje sieciowe zamiast skupić się na dobrych reklamach stawiają na social media i e-commerce

Kiedyś było tak, że żeby w reklamie robić dobre rzeczy, trzeba było pracować w sieciówce. Bo tylko duża sieciowa agencja, mająca wsparcie centrali z zagranicy mogła postawić się klientowi i nie pozwolić mu zrobić sobie krzywdy. Ale te czasy minęły - uważa Michał Nowosielski, właściciel agencji Bigthinkski.

Michał Nowosielski, fot. youtube, screen z cyklu "Muzeum Utracone"Michał Nowosielski, fot. youtube, screen z cyklu

- Wygląda na to, że rzeczywiście wygraliśmy, wspólnie z Ambasadą, przetarg na PizzaPortal. Z tego co wiem, zainteresowanie tym przetargiem było spore – w końcu chodzi o nową na naszym rynku kategorię, a to zawsze jest bardzo inspirujące. Brało w nim ponoć udział kilka całkiem dużych agencji, ale też niespecjalnie się dziwię, że nie wygrał tego żaden z międzynarodowych gigantów, tylko właśnie lokalna, niewielka firma. Ale za to fajna.

Kiedyś było tak, że żeby robić dobre rzeczy, trzeba było pracować w sieciówce. Ponieważ tylko duża sieciowa agencja, która pracowała na sieciowych kontraktach, o których decydowano w Londynie, Nowym Yorku lub Paryżu, a nie nad Wisłą, mogła się postawić klientowi i nie pozwolić mu zrobić samemu sobie krzywdy. Ale te czasy minęły; teraz sieciowe agencje stają w tych samych przetargach, co rodzime butiki, walczą o te same budżety i potulnie kiwają głowami, niczym owe pieski, które stawiało się na desce rozdzielczej samochodu. Różnica polega na tym, że lokalne agencje są o wiele tańsze, bo nie muszą odprowadzać haraczu do sieci, nie muszą stosować się do rozmaitych kosztowych korporacyjnych reguł i nie muszą mieć biura w Mordorze.

Wielkie sieciowe struktury, żeby zachować jakąś pozycję na rynku, zajmują się obecnie rozbudowywaniem jakichś departamentów social mediowych, albo e-comercowych. Dobrze, że nie widzi tego wszystkiego facet, który prosił, żeby zdjąć jego nazwisko z tablicy na drzwiach agencji, w dniu, kiedy ta agencja zacznie spędzać więcej czasu na zarabianiu pieniędzy, niż na wymyślaniu dobrych reklam.

Swoją drogą, gdybym był szefem któregoś z owych sieciowych molochów, poważnie rozważyłbym „outsorsowanie” działu kreacji. I tak, zamiast użerać się z bandą jakichś nadąsanych milenialsów i niezrealizowanych pseudoartystów, przychodzących do biura na 11:30 i rozpoczynających dzień pracy od zjedzenia twarogu z kurkumą i liśćmi rukwi wodnej, wywaliłbym to całe towarzystwo na zewnątrz struktury i traktował jako koszt zewnętrzny.

Czy tak się stanie za rok, dwa, czy za 10 lat - nie wiem. Myślę, że prędzej czy później ktoś na to wpadnie (w razie czego - jestem na dole, jak mówił koń Zorra w pewnym dowcipie). Tym bardziej, że jakiś wizjoner księgowy, zarządzający światową strukturą Publicisu, postanowił dodatkowo zmotywować swoich kreatywnych, zakazując im udziału w konkursach.

Tymczasem mój model biznesowy, że tak go szumnie określę, nie tylko nie wzdraga się, lecz wręcz z entuzjazmem akceptuje pracę dla takich firm jak Ambasada, Brain, Heart&Brain, czy 2012. Jest to z reguły praca przy przetargach, gdzie zarówno zadanie, jak i poziom pracujących przy tym ludzi, dostarczają człowiekowi wiele radości, satysfakcji, niezależnie od efektów.

Co się zaś tyczy tych ostatnich, to mam wrażenie, że większość dużych przetargów, o jakich słyszałem ostatnimi czasy, wygrywają też nie agencje należące do WPP czy Omnicomu, ale właśnie te jeszcze niewielkie, ale szybko rozrastające się inicjatywy tworzone przez ludzi, z którymi kiedyś spotykałem się na Krakfilmie.

Nie za bardzo umiem się przechwalać, ale - ponieważ mam na utrzymaniu wielodzietną rodzinę patologiczną - spróbuję. W ciągu ostatnich kilku miesięcy wziąłem udział - jako firma Bigthinkski, lub pracując dla firm moich przyjaciół - w kilkunastu przetargach. Oczywiście większość przegrałem, ale dwa największe, w których były wykorzystywane również moje pomysły, zakończyły się sukcesem. Jeden z nich, to właśnie wygrany wspólnie z Ambasadą PizzaPortal. Drugi wygraliśmy razem z moim przyjacielem Bartkiem Ramsem i agencją Heart&Brain.

Nie wiem, może się łudzę, ale myślę, że wkrótce wróci, a może nawet już powoli wraca, zapotrzebowanie na ludzi, którzy umieją myśleć koncepcyjnie i tworzyć tzw. big-idee. Dlatego, gdy nazywałem swoją malutką agencyjkę, to chciałem, żeby było od razu wiadomo, o co mi chodzi w życiu - przynajmniej zawodowym.

Tak sobie czasem myślę, że jest tyle fajnych brandów w Polsce, które albo nic nie robią - co im po pewnym czasie wychodzi bokiem - albo wydają jakieś miliony złotych na działanie bez sensu. Wszak na moich oczach upadły Alma i Bomi - moje ulubione delikatesy - a kilka międzynarodowych sieci handlowych wycofało się z Polski. Może to nie chodziło tylko o marketing. Ale jeżeli tak, to czy to jest naprawdę tak trudno przyjść do Ramsa, który wymyślił Serce i Rozum, albo do Maraska, który stworzył kampanię Zelmera, albo do PZLu, Brasila, czy Braina - o sobie, przez skromność, nie wspomnę - i powiedzieć: proszę, to jest nasz budżet, niech Pan nam zapewni fantastyczny sukces rynkowy.

Ostatnio pewien mój przyjaciel, który był przez jakiś czas szefem marketingu bardzo fajnej polskiej marki z branży spożywczej, opowiadał mi o kulisach swojej kilkumiesięcznej przygody z tą firmą. Zakręcony właściciel-wizjoner, super wymyślone produkty, ogarnięta dystrybucja i w ogóle wszystko strasznie fajnie. Tylko kompletnie niezbudowana marka. Bo szef boi się ruszyć temat, na którym się nie zna, a nie ma zaufania do tych, co się znają. I co? I za jakiś czas takie np. Nestle, czy inny Goliat kategorii FMCG, w przypływie natchnienia, lub nie mając nic innego do roboty, rozejrzy się po półkach, zobaczy takiego lokalnego harcownika, wpakuje kilka milionów, zrobi trzy kampanie i będzie miało kłopot z głowy. No szkoda.

Michał Nowosielski - z branżą reklamową związany od ponad 20 lat, pracował na dyrektorskich stanowiskach w działach kreacji m.in. BBDO Warszawa, Young & Rubicam Brands, Grupy Ogilvy i Publicis Poland

Dołącz do dyskusji: Michał Nowosielski: agencje sieciowe zamiast skupić się na dobrych reklamach stawiają na social media i e-commerce

14 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
gosc
Człowiek piszący tak o Almie: "Wszak na moich oczach upadły Alma i Bomi - moje ulubione delikatesy - a kilka międzynarodowych sieci handlowych wycofało się z Polski. Może to nie chodziło tylko o marketing." nie ma pojęcia o rynku :) Alma nie upadła przez słaby marketing, tylko złe rozpoznanie rynku.

odpowiedź
User
Luiza
Kto płaci za to, żeby ten pan co jakiś czas banialuki na różne tematy na wm opowiadał?
odpowiedź
User
Small Thinking
Janusz Nowosielski, reklama ma być skuteczna a nie żadna inna.
odpowiedź