SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

„Odeszła, trzaskając drzwiami”. Co się dzieje w Radiu 357?

Justyna Mączka odchodząc z Radia 357 dała do zrozumienia, że była to do końca jej decyzja. Choć zarząd radia pożegnał dziennikarkę - pozostało wrażenie, że nie wszystko w rozgłośni gra. Odejścia dziennikarzy są otoczone tajemnicą, zaś „przypadek Mączki” to tylko wierzchołek góry lodowej, dzięki któremu patroni i słuchacze mogą zaledwie domyślać się, co dzieje się w rozgłośni. I choć z wyjaśnień zarządu wynika, że wszystko przebiega zgodnie z planem - dziennikarze nie są co do tego przekonani.

Justyny Mączki nie ma już w rozgłośni, a patroni są wściekli. I to nie tylko na to pojedyncze odejście. Wyliczają, gdzie radio ich zawodzi: "odejścia Justyny Mączki, Young Majli / Marty Malinowskiej, Tomka Michniewicza i Dagi Gregorowicz, 3 do 4 audycji w tygodniu red. P. Stelmacha, podczas gdy inni dziennikarze, np. M. Olszański zostają przeniesieni do podcastów, angażowanie nadmiernej ilości artystów do prowadzenia audycji, gdzie większość z nich dyskusyjnie sprawdza się w roli prowadzących".

- Niestety R357 zacząłem włączać coraz częściej na poszczególne programy - pisze jeden z patronów, rozpoczynając tym długą na kilkaset odpowiedzi dyskusję na Facebooku.

Miała być spółdzielnia, teraz zarządzają właściciele spółki

W ostatnich dniach rozmawialiśmy z kilkoma obecnymi lub byłymi pracownikami i współpracownikami radia. Mówili nam, dlaczego mają żal do zarządu rozgłośni. Z grubsza rzecz biorąc: chodzi o atmosferę panującą w radiu, wpływ na nią ma mieć to, że zarządzający nim nie do końca spełniają składane przy starcie obietnice.

- Miała być spółdzielnia, wszystko miało być wspólne. Jednak teraz rękę na całości trzyma grupa pięciu właścicieli spółki z o.o.. Atmosfera jest jak w korporacji, a było jak w domu  – mówi nam jeden z dziennikarzy, pracujących wciąż w Radiu 357. - Przypadek Justyny Mączki obrazuje dobrze,czym owocuje taka atmosfera. Najpierw pogorszono jej warunki pracy, więc poszła na urlop, choć nieoficjalnie wiadomo, że zastanawiała się nad decyzją, a nawet nad ewentualnym procesem przeciwko radiu. Na koniec odeszła, trzaskając drzwiami, bo to nie jest osoba, która pozwoli się traktować w taki sposób. Nikt z zarządu się z nią nawet nie spotkał.

Po odejściu Mączki, Tomasz Michniewicz, jeden z założycieli radia, już z nim niezwiązany, napisał na Facebooku: „Nie do wiary. Na Justynie BARDZO nam zależało, gdy stawialiśmy radio. Namawialiśmy ją tygodniami. Postawiła z niczego w pełni profesjonalny newsroom, dysponując środkami i zasobami kompletnie do tego zadania nieprzystającymi. W ciągu dwóch miesięcy skompletowała zespół, ułożyła pracę serwisów i nadała im konkretny kierunek. To był filar startu radia.”

Dlaczego Mączka zdecydowała się odejść? Oficjalne powody podaje na grupie dla patronów: - Podjęłam decyzję o odejściu z radia 357. Nie pożegnałam się na antenie ani w Trójce po 15 latach pracy, ani w tym miejscu. Pozwólcie więc na kilka słów choć w taki sposób. Dziękuję za życzenia zdrowia (zawsze są cenne). Nie z powodu zdrowia odchodzę jednak z radia. Dlaczego więc? Odpowiem tak: człowiek, który ma już za sobą pewne doświadczenia wie, że czasami mądrzej jest milczeć, niż przerzucać się słowami.

Jakie wpływy ma spółdzielnia, jaki – spółka z o.o.

Pytania mogą oscylować choćby wokół faktycznej struktury Radia 357 versus to, jak miała ona wyglądać. Obecna struktura rozgłośni to spółka komandytowa, w której głównymi  wspólnikami są: spółdzielnia dziennikarzy (według zapewnień: miała grać pierwsze skrzypce i mieć głos decydujący, a także wpływ na wszystkie strategiczne kwestie dla radia) oraz spółka z o.o., która jest komplementariuszem, a więc zajmuje się bieżącym zarządem.

Właścicielami spółki z o.o. są: Paweł Sołtys (prezes), Piotr Stelmach, Marcin Łukawski, Krystian Hanke i Michał Gąsiorowski. W zarządzie zasiadają również Krystian Hanke, Ewa Mieczławska, Paweł Pobóg-Ruszkowski i Olga Mickiewicz.

W lutym 2021 roku zarejestrowano Spółdzielnię Twórców Radia 357 – w jej zarządzie zasiadają Ewa Mieczławska i Katarzyna Pruchnicka, zaś w radzie nadzorczej: Kuba Strzyczkowski, Roma Leszczyńska i Marcin Cichoński. Jednym z zapalnych punktów w redakcji jest to, że piątka właścicieli spółki z o.o. (mimo wcześniejszych ustaleń, że tego nie zrobią) z czasem weszła w skład spółdzielni. – O co chodzi? Ano o to, że teraz w gronie 30-kilku osób mają pięć głosów. Reasumując: nie dosyć, że wybierają sobie sami trzech ludzi w zarządzie spółki komandytowej, w tym prezesa, to - będąc członkami spółdzielni - dodatkowo biorą udział w wyborze dwóch pozostałych. Daje to przeogromny wpływ na całość funkcjonowania radia. A nie tak miało być - słyszymy.

Tymczasem zarząd Radia 357 w odpowiedzi na nasze zapytanie utrzymuje: - Nie było takich ustaleń. Umówiliśmy się natomiast od samego początku, że każdy członek zespołu Radia 357 ma prawo złożyć akces do spółdzielni - zgodnie z naszymi fundamentami nie chcemy nikogo wyłączać z takiego prawa - w tym wspólników spółki z o.o. i obu komandytariuszy.

- Jesteśmy inicjatywą od początku budowaną zespołowo. Nadrzędną wartością radia jest zespół i to on jest gwarantem jego funkcjonowania i rozwoju. Cała struktura ma stworzyć do tego bezpieczne i trwałe ramy - stąd umówiliśmy się na stałą kontrolę ze strony Spółdzielni, a reprezentanci Spółdzielni, wyłonieni w głosowaniu przez jej członków, są w zarządzie spółki z o.o. - wyjaśnia Ewa Koch z zarządu Spółdzielni Twórców Radia 357. - Ten proces mamy przemyślany: jest rozłożony na etapy realizowane przez Spółdzielnię i spółkę z o.o. W jego realizacji wspierają nas: kancelaria prawna Szadorski Kancelaria Adwokacka oraz KNDP Doradcy podatkowi Kolibski Nikończyk Dec & Partnerzy sp. k.

„Teraz jest tu mała korporacja”

Dziennikarze mówią nam: „Od początku miała być równowaga z przechyłem na spółdzielnię, bo to miało być w całości nasze radio”. - Tymczasem teraz zarząd de facto działa na zlecenie spółki i w jej interesie, a nie w interesie spółdzielni – uważa inny z dziennikarzy. – Trzeba też wiedzieć, że cały majątek firmy jest formalnie w rękach spółki z o.o.. A więc: gotówka na kontach, sprzęt studyjny, kontrakty itd. To miało być z czasem to przeniesione do spółki komandytowej, czyli na naszą wspólną własność. Ale nic się takiego nie stało i zostało tak, jak było.

To także powoduje napięcia w zespole. - Mieliśmy sobie zbudować własne miejsce pracy, gdzie się będziemy dobrze czuć i będziemy o sobie samostanowić, a okazało się, że jest zupełnie inaczej. Zamiast spółdzielni jest mała korporacja, odczuwamy to jako własność kilku osób.

Ale zarząd odpowiada: majątek miał trafić do spółki komandytowej i trafi, ale jeszcze nie teraz.

Rozgłośnia: "Proces trwa, nie jesteśmy w stanie go przyspieszyć"

Zarząd Radia 357 wyjaśnia, że nieprzeniesienie majątku wynika stąd, iż trwający proces dojścia do docelowej struktury formalnej rozłożono na pięć etapów. Dopiero w piątym etapie dojdzie do przenosin majątku i umów na rzecz spółki komandytowej. - Tym samym osiągniemy docelowy porządek prawny - przekazało nam radio. - Zgodnie z przyjętym planem jesteśmy na etapie, w którym spółka z o.o. jest odpowiedzialna za program, jest jego nadawcą i potrzebuje zaplecza prawnego i sprzętowego.

Spółka z o.o. jest też stroną umów, wyjaśniają radiowcy, ale w docelowym modelu będzie tylko podmiotem zarządzającym bieżącą działalnością spółki komandytowej - ta z kolei będzie formalnym właścicielem majątku i stroną umów.- Taki właśnie plan realizujemy. Trwa przygotowanie gruntu formalno-prawnego. Nie jesteśmy w stanie tego przyspieszyć. Ale konsekwentnie domykamy ustalenia, na które umówiliśmy się w ramach zespołu oraz ogłosiliśmy naszej Społeczności na samym początku nadawania. Zakończeniem etapu piątego będzie przeniesienie całego majątku, jakim zarządzamy i wszystkich zawartych umów na rzecz spółki komandytowej - zapewnia w przesłanym nam mailu zarząd.

„200-litrowe butle z gazem do sodówki”

Dyrektor innego internetowego radia (także chce zachować anonimowość), od kilku dekad w branży, diagnozuje sytuację w Radiu 357: - Obserwuję, co się tam dzieje. Znam tych ludzi, niektórych naprawdę od dziesięcioleci. I powiem jedno: widzę, jak dziennikarzom, którzy byli skromni w ogólnopolskim radiu łapanym w każdym aucie, uderzyły nagle do głowy 200-litrowe butle z gazem do ładowania wody sodowej. A przecież pracują w radiu internetowym, dostępnym dla mocno ograniczonej liczby słuchaczy.

Paweł Sito (jedyny z naszych rozmówców, który zdecydował się mówić pod nazwiskiem) ocenia: - Wydawało mnie się, że przenosząc się z Myśliwieckiej, dziennikarze wykorzystają szansę i zrezygnują z tego nieznośnawego ciepełka między sobą a słuchaczami. Może mam pecha ale gdy kilka razy włączyłem to jak było milutko, tak i jest. Spodziewam się jednak, że zainteresowanym może się to bardzo podobać.

Kto odszedł, kto przyszedł

Justyna Mączka pracowała w Radiu 357 od chwili rzucenia pomysłu. Ale we wrześniu ub. roku z Radiem 357 pożegnał się także inny z jego założycieli – Tomasz Michniewicz. - Z żalem postanowiłem zrezygnować ze swojej audycji. Żałuję zwłaszcza kontaktu z naszymi - naprawdę niesamowitymi – słuchaczami – mówił nam wówczas.

W październiku ub. roku z Radiem 357 pożegnała się Justyna Dżbik-Kluge, prowadząca na tej antenie audycję o książkach - "Książki. Lubię to!". Z internetową rozgłośnią związana była od jesieni 2021 roku. Z radia odeszła tuż po ogłoszeniu zmian w ramówce, skutkujących skróceniem i przesunięciem jej audycji. Zniknęła też Daga Gregorewicz, a w lipcu 2022 roku do konkurencyjnej stacji odeszła jedna z bardziej lubianych dziennikarek, Marta Malinowska. We wrześniu ub. roku z anteny do podcastów zniknęli m.in. Michał Olszański i Gabi Darmetko. Olszanski wraca właśnie jako prowadzący "Popołudniówkę", w zamian za Justynę Mączkę.

Z kolei jesienią ub. roku do grona prowadzących audycje w Radiu 357 dołączyli Ralph Kaminski i Krzysztof Zalewski. Kaminski spotyka się ze słuchaczami Radia 357 co poniedziałek o godz. 18.  W stacji można też wciąż usłyszeć m.in. Marka Niedźwieckiego, Kubę Strzyczkowskiego, Krystiana Hanke, Piotra Kaczkowskiego, Marcina Łukawskiego, Piotra Stelmacha, Katarzynę Borowiecką, Ernesta Zozunia, Olę Budkę, Marcina Cichońskiego czy Marka Brzezińskiego.

Na początku października ub. roku minęły dwa lata, odkąd byli dziennikarze Programu Trzeciego Polskiego Radia ogłosili w swoich mediach społecznościowych rozpoczęcie zbiórki pieniędzy na rozkręcenie nowej internetowej rozgłośni. Teraz Radio 357 ma ponad 49 tys. patronów, deklarujących wpłaty na poziomie 876 tys. zł miesięcznie. Na funkcjonowanie rozgłośni zebrano już 19,5 mln zł.

Dołącz do dyskusji: „Odeszła, trzaskając drzwiami”. Co się dzieje w Radiu 357?

145 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
marek
Rewolucja zjada własne dzieci
odpowiedź
User
Xyz
Projekt 357 jest na przetrwanie. Jeśli PiS przegra wybory (wiadomo, że każda władza się kiedyś skończy), będą wielkie powroty do Trójki i odbudowanie dawnej rozgłośni.
odpowiedź
User
ghost
Przed upadkiem idzie pycha. Można odnieść wrażenie, że część "wiernych słuchaczy" to już psychofani. Co chwila tylko "daj, daj, daj", jednostronna narracja. Muzykę jednak grają fajną, tylko że kiepskim bitrate - takie minimum aby dało się słuchać.
odpowiedź