SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

2020 rok nie będzie należał do składanych smartfonów. „Technologiczne braki i horrendalne ceny”

W 2019 roku pojawiły się pierwsze modele smartfonów z elastycznymi składanymi ekranami. Producenci zapewniają, że to przyszłość segmentu telefonów. Czy zatem 2020 rok będzie należał do takich konstrukcji? Według obserwatorów rynku tak się nie stanie. - Producenci stosują kilka własnych koncepcji elastycznych smartfonów, nie wiadomo która najbardziej się przyjmie. Aby te urządzenia stały się istotną częścią rynkowej sprzedaży muszą zostać dopracowane i dostępne w dużo niższych cenach. W 2020 roku trudno na to liczyć - oceniają eksperci w rozmowach z Wirtualnemedia.pl.

W 2019 r. zmaterializowała się oczekiwana od kilku lat koncepcja składanych smartfonów wyposażonych w elastyczne ekrany. Każdy z producentów tych urządzeń wprowadzając je do sprzedaży zapowiedział, że jego rozwiązanie to forpoczta nadchodzącej rewolucji na rynku mobilnym i całkowita zmiana dotychczasowego sposobu korzystania ze smartfonów.

Kilka modeli na rynku

Pierwszy model prezentujący możliwości elastycznego ekranu pojawił się sprzedaży jeszcze w listopadzie 2018 r. Jest to smartfon FlexPai, którego składany ekran po rozłożeniu ma przekątną 7,8 cala w formacie 4:3 i wyświetla obraz w rozdzielczości 1920 x 1440 pikseli.

Następny w kolejce był Samsung, który we wrześniu 2019 r. po kilkumiesięcznych perypetiach wprowadził do sprzedaży składany smartfon Galaxy Fold. Telefon został oficjalnie zaprezentowany w lutym 2019 r. Najważniejszym elementem konstrukcyjnym urządzenia jest elastyczny ekran zbudowany w opracowanej przez Samsunga technologii Infinity Flex. Dzięki temu smartfon można złożyć na pół, a po jego rozłożeniu uzyskać wyświetlacz o rozmiarach 7,3 cala.

W połowie kwietnia okazało się, że niektóre testowe egzemplarze smartfona przekazane recenzentom wykazały poważne usterki związane z nowatorskim wyświetlaczem. Dziennikarze testujący Galaxy Fold alarmowali, że ekran telefonu przestał działać po zaledwie jednym lub dwóch dniach użytkowana.

Ostatecznie w obliczu problemów technicznych Samsung w połowie maja podjął decyzję o wstrzymaniu przedsprzedaży Galaxy Fold zastrzegając jednak, że nie zamierza rezygnować z wprowadzenia tego modelu na rynek, co ostatecznie nastąpiło jesienią ub.r.

Podobnie jak Samsung własny model składanego smartfona o nazwie Mate X zaprezentował w lutym ub.r. chiński koncern Huawei. Rynkowa premiera urządzenia wyposażonego w 8-calowy elastyczny ekran podobnie jak w wypadku Galaxy Fold została przesunięta i w rezultacie Mate X pojawił się w sprzedaży w październiku ub.r.

Jesienią ub.r. własną koncepcję składanego smartfona w układzie pionowym zaprezentowała także Motorola. Nowy model o nazwie Razr został wyposażony w elastyczny wyświetlacz o przekątnej 6,2 cala.

W segmencie składanych smartfonów w 2019 r. pojawiły się nie tylko modele pochodzące od smartfonowych gigantów, ale także oferty niszowe. Przykładem jest elastyczny telefon Escobar Fold 1 zbudowany przez firmę prowadzoną przez Roberto Escobara, brat nieżyjącego barona narkotykowego Pablo Escobara.

2020 rokiem eksperymentów

Dla producentów smartfonów trend składanych urządzeń tego typu oferujących elastyczny ekran wydaje się obiecujący. Potwierdzeniem może być fakt, że własne konstrukcje w tym segmencie zapowiedzieli kolejni gracze. Autorski składany smartfon planuje koncern Oppo, z kolei Sharp chce sprzedawać elastyczny smartfon kierowany głównie do amatorów gier wideo.

Czy składane smartfony to rzeczywiście główny kierunek ewolucji urządzeń mobilnych, a w 2020 r. nastąpi znaczący rozwój oferty i popularności tego segmentu wśród użytkowników? W rozmowach z Wirtualnemedia.pl eksperci mają poważne wątpliwości czy tak się stanie.

Paweł Pilarczyk, były szef PCLab.pl i właściciel serwisu ITbiznes.pl szczegółowo opisuje i ocenia rozwiązania zastosowane w elastycznych smartfonach obecnych dziś na rynku i ostrożnie podchodzi do rynkowych szans dostępnych i przyszłych modeli w 2020 r.

- Składane smartfony zwiastują kierunek, w którym zmierzają te urządzenia. Przekątne ekranów w smartfonach wciąż rosną i jedynym rozwiązaniem, by nadal kontynuować ten proces bez zwiększania gabarytów smartfona jest… złożenie wyświetlacza na pół – tłumaczy Paweł Pilarczyk. - Na chwilę obecną na rynku dostępne są tak naprawdę tylko trzy smartfony ze zginanymi ekranami, z czego tylko jeden można kupić w Europie (także w Polsce) – Samsung Galaxy Fold. Dwa pozostałe to sprzedawane w Chinach Huawei Mate X i Royole Flexpai (dostępny też jako „Escobar Fold 1”). Do tej gromadki w przyszłym roku ma też dołączyć Motorola Razr, ale na pewno powinniśmy się też spodziewać smartfona Xiaomi.

Nasz rozmówca przyznaje, że miał w rękach wszystkie trzy dostępne smartfony, z czego Samsung Galaxy Fold ma od tygodnia w testach. Z kolei Royole FlexPai wziął na chwilę do rąk podczas targów CES 2019, a smartfona Huawei „testował” przez jakieś dziesięć minut na jednej z konferencji Huawei w Polsce.

- Royole FlexPai był pierwszym zginanym smartfonem, który trafił na rynek, ale jest też jednocześnie najmniej dopracowany – ocenia Pilarczyk. - Smartfon po otwarciu wygląda jak tablet, a po zgięciu go w pół ekran pozostaje na zewnątrz. Niestety miejsce zgięcia jest wtedy bardzo grube i po złożeniu smartfon prezentuje się koszmarnie (można poszukać zdjęć w internecie). Więc urządzenie to możemy potraktować raczej jako koncept.

Według eksperta podobnie składa się smartfona Huawei Mate X – ekran pozostaje na zewnątrz, ale miejsce zgięcia jest już naprawdę bardzo niewielkie. To urządzenie wygląda najbardziej praktycznie, po zamknięciu ma gabaryty zbliżone do normalnego smartfona (jest od niego grubsze), a po obu stronach dostępne są duże, ponad 6-calowe ekrany (ten główny prawie nie ma ramek wokół).

- Niestety takie rozwiązanie, z ekranem na zewnątrz, prawdopodobnie będzie najbardziej podatne na uszkodzenia, a już na pewno na zarysowania – przestrzega Polarczyk. - Ekran jest elastyczny, więc nie było możliwości zabezpieczenia go szkłem Gorilla Glass. Mate X trafił w ręce pierwszych użytkowników w Chinach dopiero przed miesiącem, więc na chwilę obecną trudno jest ocenić trwałość jego ekranu.

Jak zaznacza szef ITbiznes.pl Samsung z kolei postawił na ochronę elastycznego ekranu i w modelu Galaxy Fold schował go we wnętrzu.

- Smartfon otwiera się jak książka – opisuje Pilarczyk. - To rozwiązanie sprawia jednak, że miejsce, gdzie ekran się zgina jest skonstruowane tak, by wyświetlacz nie łamał się idealnie wzdłuż jednej linii – to by doprowadziło do jego uszkodzenia. Nawet po zamknięciu smartfona połówki ekranu nie stykają się ze sobą w miejscu zgięcia. Aby smartfona dało się używać bez otwierania go, Samsung wbudował drugi, niewielki wyświetlacz na zewnątrz urządzenia. Niestety ten drugi ekran jest dość mały i bardzo wąski, więc wymaga przyzwyczajenia.

Trzecie rozwiązanie, które na chwilę obecną wydaje się mieć najwięcej fanów, to to, które pokazała Motorola. Zdaniem naszego rozmówcy jej nowy Razr przypomina konstrukcją model sprzed lat.

- Stary model po otwarciu miał w górnej części obudowy wyświetlacz, a w dolnej – klawiaturę – przypomina Pilarczyk. - Nowy Razr po otwarciu odkrywa schowany w środku podłużny (zginany w połowie) ekran o typowej dla zwykłych smartfonów przekątnej 6,2 cala. Ale po złożeniu smartfon zamienia się w niewielkie pudełeczko, które bez problemu całe schowa się w kieszeni koszuli.

Według byłego naczelnego PCLab ten trochę przydługi wywód na temat konstrukcji zginanych smartfonów był niezbędny, żeby zrozumieć, jak bardzo różnią się od siebie jeszcze pomysły poszczególnych producentów na to, jak powinien wyglądać zginany smartfon.

- Na chwilę obecną trudno jeszcze ocenić, które rozwiązanie najbardziej przypadnie do gustu konsumentom – zaznacza Pilarczyk. - Smartfony, które są obecnie na rynku, mają wciąż wiele „chorób wieku dziecięcego”. Samsung Galaxy Fold jest strasznie gruby po złożeniu, ma niewielki wyświetlacz na zewnątrz, a w tym dużym, zginanym, umieszczono ogromnego notcha w prawym górnym rogu. Pierwsza partia smartfonów, która trafiła na początku w ręce recenzentów, okazała się bardzo podatna na uszkodzenia. Samsung poprawił konstrukcję Folda i urządzenia dostępne w sprzedaży ponoć są już trwałe. Jak bardzo – to będzie można ocenić dopiero za rok-dwa.

Według eksperta Motorola Razr ma z kolei słabe parametry – na poziomie budżetowych smartfonów Xiaomi. A ponadto jest kosmicznie droga.

- Huawei Mate X wydaje się być najbardziej dopracowany, ale po pierwsze, nie jest dostępy w Europie (i nie wiadomo, czy w ogóle będzie), a po drugie, jest najdroższy z całego tego towarzystwa (to w okolicach 10 tysięcy złotych, nie licząc cła i podatku VAT, który byłby doliczony do tej ceny, gdyby urządzenia pojawiły się na naszym kontynencie) – podkreśla Pilarczyk.

Nasz rozmówca przewiduje, że w 2020 r. nie powinniśmy jeszcze spodziewać się dużej popularyzacji zginanych smartfonów. To będzie rok dalszych eksperymentów producentów z tymi urządzeniami.

- Ze względu na wysokie ceny (najtańsza Motorola kosztować będzie prawdopodobnie około 7-8 tysięcy złotych), wciąż są to telefony, na które skusić się mogą tylko zamożni entuzjaści nowych technologii – ocenia Pilarczyk. - Spodziewam się, że w 2020 r. pojawią się trochę tańsze rozwiązania, ale nadal te najtańsze będą kosztować tyle, co najdroższe modele „zwykłych” smartfonów. Bardzo jestem ciekaw tego, co pokażą Xiaomi, Oppo czy Vivo – to producenci, którzy są znani z tworzenia bardzo innowacyjnych rozwiązań i to któryś z nich może pokazać rozwiązanie, które okaże się strzałem w dziesiątkę. Nie sądzę jednak, by przeciętny Kowalski był w stanie kupić sobie zginanego smartfona w 2020 roku. Raczej rok, może nawet dwa lata później. O ile oczywiście ta technologia nie zostanie jednak pogrzebana, jak na przykład tryb 3D w telewizorach – podsumowuje Pilarczyk.

Najważniejsza cena

Zbigniew Urbański, dziennikarz technologiczny, prowadzący na YT kanał Urbański testuje przyznaje, że choć składane smartfony obecne na rynku są technologicznie poprawne, to rozwój tego segmentu w 2020 r. i kolejnych latach będzie zależny od cen tych urządzeń, które obecnie są mocno zawyżone.

- Moim zdaniem składane smartfony to chwilowa moda, prężenie muskułów przez niektórych producentów, przez co chcą powiedzieć - zobaczcie, my potrafimy coś takiego zrobić, a inni nie – ocenia Zbigniew Urbański. - Samsung był pierwszy, a niektóre konkurencyjne firmy podążyły za nim jak przysłowiowe cielę za krową.

Nasz rozmówca przyznaje, że same składane smartfony są dobrze zrobione, ale cena nie jest adekwatna do możliwości tych urządzeń.

- Przecież przysłowiowy Kowalski nie wyda na smartfona 9 tys zł bo go najzwyczajniej w świecie nie stać – podkreśla Urbański. - Kupią go ludzie bogaci, którzy chcą pokazać, że mogą. Poza tym sposób prowadzenia sprzedaży przez Samsunga smartfona Galaxy Fold ma pokazać, że ten kto go kupi jest kimś wyjątkowym. Gwoli wyjaśnienia, kupując Samsunga Galaxy Fold, kupujący jest zapraszany do salonu, gdzie przechodzi pewnego rodzaju szkolenie/prezentację (nie wiem po co, bo to ciągle zwykły smartfon na Androidzie) po której staje się pełnoprawnym właścicielem urządzenia. Show must go one I chyba właśnie o show chodzi w przypadku składanych smartfonów, bo ani one ładne, ani wygodne w użytkowaniu, ale są i jakoś trzeba je sprzedać.

Według Urbańskiego składane smartfony świadczą także o tym, że producentom kończą się pomysły na przyciągniecie uwagi klientów, którzy są już trochę znudzeni tym co jest dostępne na rynku.

- Praktycznie wszystkie androidowe smartfony są do siebie bardzo podobne i jest ich tyle, że naprawdę trudno zdecydować się na jakiś konkretny model – zaznacza dziennikarz. - A co z rynkiem wtórnym? Nie spodziewam się, żeby używany, składany smartfon trzymał cenę. Boję się, że może być tak jak w przypadku średniej klasy samochodu, który gdy jest nowy kosztuje krocie, ale jak tylko wyjedzie z salonu, jego wartość spada o połowę. Kupowanie składanego smartfona na pewno nie jest dobrą inwestycją, chyba, że się nie wie co robić z pieniędzmi. Oczywiście mogę się mylić i w przyszłym roku składane smartfony zawojują świat, ale żeby tak się stało muszą być dużo tańsze – podkreśla Urbański.

Dołącz do dyskusji: 2020 rok nie będzie należał do składanych smartfonów. „Technologiczne braki i horrendalne ceny”

10 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
XYZ
Robicie eksperta ze Zbigniewa Urbańskiego o którym pisaliście, że kradł arytkuły z portali technologicznych i cytował je w recenzjach telefonów jako swoje. Przypomnijmy, przyznał się. Zresztą Pilarczyk chyba był jednym z okraszonych... Redakcji gratulujemy doboru ekspertów i konsekwencji...
odpowiedź
User
wola
Redakcji gratulujemy doboru ekspertów i konsekwencji...
c.e.n.zor lokalny cię zje... Jakie to komusze!
odpowiedź
User
XYZ
Żenada
odpowiedź