SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Jak partie radzą sobie przed wyborami? "PiS w kampanii nie stara się dotrzeć do nowych wyborców"

Tylko tydzień pozostał do ciszy wyborczej. To ostatnie chwile, gdy politycy mogą przekonać do siebie potencjalnych wyborców. - Walka o niezdecydowanych rozegra się pomiędzy Konfederacją, Trzecią Drogą i Lewicą - uważa Łukasz Warzecha, publicysta i komentator polityczny. Kluczowe będą ostatnie dni kampanii wyborczej. - W czwartek lub piątek wydarzy się coś, czego dziś nie jesteśmy w stanie przewidzieć i to może zaważyć na ostatecznym wyniku wyborów - przekonuje Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski.

Obecna kampania wyborcza jest dość krótka. Trwa tylko 67 dni. Prezydent Andrzej Duda długo zwlekał z decyzją o ogłoszeniu daty wyborów. Ósmego sierpnia przekazał, że 15 października wrzucimy do urn kartki, na których wskażemy swoich faworytów do Sejmu i Senatu. Choć kampania formalnie ruszyła niecałe dwa miesiące temu, to partie polityczne od kilku miesięcy szykowały wiece, ogłaszały propozycje programowe, a ich przedstawiciele spotykali się z wyborcami.

Dowody? Rządząca partia w połowie maja zorganizowała dwudniową konwencję "Programowy Ul Prawa i Sprawiedliwości". Jarosław Kaczyński ogłosił wtedy m.in., że od nowego roku świadczenie 500+ zostanie podniesione do 800 zł, a przejazd państwowymi autostradami będzie darmowy. Trzy tygodnie później - 4 czerwca - odbył się w Warszawie marsz organizowany przez Donalda Tuska. Według różnych szacunków uczestniczyło w nim od 300 do 500 tys. osób. Wielu komentatorów uznało, że był to najliczniejszy w historii III RP marsz polityczny.

Gdy rozpoczynały się wakacje, wszystkie liczące się partie organizowały swoje konwencje. Latem polityków można było spotkać w miejscowościach, gdzie wypoczywali Polacy.

Marsz KO w Warszawie, konwencja PiS w Spodku

Od września kampania mocno przyśpieszyła. Największe emocje wywołały dwa wydarzenia organizowane w ostatnią niedzielę. W samo południe w centrum Warszawy spotkali się zwolennicy demokratycznej opozycji. Pod koniec lipca Donald Tusk zaprosił ich na Marsz Miliona Serc. Choć wydarzenie było organizowane przez Koalicję Obywatelską, pojawili się tam także politycy innych ugrupowań. Na scenie oprócz Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego przemawiali m.in. Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń, obaj reprezentujący Lewicę. W stolicy zabrakło liderów Trzeciej Drogi - Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza (uczestniczyli w tym czasie w serii spotkań od Elbląga po Nowy Sącz), ale politycy obu formacji (Polska 2050 i PSL) brali udział w Marszu Miliona Serc. Według organizatorów w opozycyjnej manifestacji brało udział ponad milion osób. Wielu komentatorów uważa jednak, że była to niższa liczba, choć uczestników i tak było więcej niż podczas Marszu 4 czerwca.

Z kolei w Katowicach w niedzielę odbyła się konwencja PiS. Do Spodka przyjechali najważniejsi politycy rządzącej partii. W sumie w hali miało być kilkanaście tysięcy osób. - To była największa konwencja w nowożytnej historii Polski - mówili w trakcie konwencji politycy PiS. Zarówno prezes partii Jarosław Kaczyński, jak i premier Mateusz Morawiecki prawie całe swoje przemówienia poświęcili Donaldowi Tuskowi, strasząc jego powrotem do władzy.

"Najbardziej niekonsekwentna jest Zjednoczona Prawica"

Zapytaliśmy ekspertów, które z ugrupowań prowadzi obecnie najbardziej konsekwentną kampanię wyborczą. Łukasz Warzecha, publicysta i komentator polityczny, wskazał zarówno na Koalicję Obywatelską jak i Zjednoczoną Prawicę: - PiS cały czas powtarza, że Tusk będzie największym nieszczęściem dla Polski i sprzeda nasz kraj, natomiast KO przekonuje, że jeśli wybory wygra Kaczyński, to demokracja zostanie zaorana do końca i wszystko się zawali. W tym sensie obie formacje są niezwykle konsekwentne.

Jednocześnie publicysta zwraca uwagę, że PiS próbowało w ostatnich miesiącach przyciągać do siebie wyborców na różne sposoby. - Jeśli spojrzymy na to, czy kampania konkretnego ugrupowania opiera się na jednym przesłaniu, to najbardziej niekonsekwentna jest Zjednoczona Prawica, bo jej politycy sięgali już po bardzo różne motywy, wątki i sposoby mobilizacji wyborców - zauważa Łukasz Warzecha. - Tu celowo używam słowa "mobilizacja", a nie "przyciągnięcie" elektoratu, bo PiS w kampanii kompletnie nie stara się dotrzeć do nowych wyborców. Oni jedynie mobilizują swoich, co oznacza, że nie mają pewności, że ci karnie stawią się do urn 15 października.

- Pierwszym elementem, który miał zmobilizować ludzi, jeszcze zanim rozpoczęła się tzw. prekampania, był Polski Ład. Ale on został zarzucony. Później mówiło się o rosnącej roli Polski w świecie po tym, jak zaangażowaliśmy się w pomoc Ukraińcom. To też się na dłuższą metę nie sprawdziło, zwłaszcza z punktu widzenia elektoratu PiS. Kolejnym magnesem miało być 800+, ale i to zawiodło. Nie pomogły też tzw. cztery konkrety programowe PiS. Dlatego jedyne, co im pozostało, to uderzać w Tuska i straszyć tym, jak bardzo jest groźny i zły - uważa Łukasz Warzecha. - Z kolei Koalicja Obywatelska ma dosyć konsekwentny przekaz, ale jest on prawie wyłącznie negatywny, bo żaden z elementów jej kampanii, którą można uznać za pozytywną, nie przebił się szerzej do świadomości wyborców. Było "100 konkretów na pierwsze 100 dni nowego rządu", ale nie było to na tyle skuteczne, co powtarzane w kółko przesłanie, że trzeba odsunąć PiS od władzy. W tym są konsekwentni, ale to za mało, by zdobyć nowych wyborców.

Właściwa strategia Trzeciej Drogi

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski, jest pod wrażeniem tego, co w ostatnich dniach robi Trzecia Droga. - Ta koalicja jest widoczna w terenie i wreszcie znalazła sposób, by przekonywać do siebie ludzi, a nie tylko odbijać się od słów polityków PiS i PO. Co nie zmienia faktu, że mam do nich sporo zastrzeżeń, głównie personalnych - słyszymy. Patryk Słowik ma tu na myśli m.in. Małgorzatę Zych, która w ramach paktu senackiego demokratycznej opozycji miała być kandydatką Trzeciej Drogi do izby wyższej parlamentu. Do niedawna była blisko związana z Konfederacją. Podpadła tym, że nie chciała nazwać Władimira Putina "zbrodniarzem wojennym". - Podobnie Tadeusz Samborski, jedynka Trzeciej Drogi z Legnicy, który jest mocno związany ze środowiskiem prorosyjskim. Czy choćby Radosław Lubczyk, który jawił się jako ubogi poseł, a wykorzystał niedoskonałość przepisów, by pobierać uposażenie, będąc w rzeczywistości majętnym człowiekiem - opowiada dziennikarz Wirtualnej Polski.

Jak dodaje, dla Trzeciej Drogi dobrym rozwiązaniem było niepojawienie się jej liderów na Marszu Miliona Serc. - Dzięki temu pozycjonują się jako siła niezależna od Koalicji Obywatelskiej. Trzecia Droga odrobinę dystansująca się od Tuska to właściwa strategia - uważa Patryk Słowik.

"Czy to jest ta Nowa Lewica?"

Dziennikarz chwali Lewicę. - Podoba mi się ich kampania, jest dobrze prowadzona, merytoryczna, choć nie przebijająca się medialnie. Jej politycy dużo mówią o swoim programie wyborczym, a wystąpienie Włodzimierza Czarzastego podczas Marszu Miliona Serc było wiecowym skrótem programu tej partii. Zresztą była to najlepsza przemowa podczas całego wydarzenia. Trochę razi mnie, że o prawach kobiet najczęściej na Lewicy mówią mężczyźni. Jedyny kłopot z nimi polega na tym, że widzę tam wielu ambitnych, zdolnych, inteligentnych młodych ludzi, którzy startują z tej samej listy co dawni członkowie PZPR, jak pan Dyduch czy Jaskiernia. Czy to jest ta Nowa Lewica? - pyta retorycznie Patryk Słowik.

Dodaje, że w ostatnich dniach wiatru w żagle nabrała Koalicja Obywatelska. - Przez wiele miesięcy okładano KO za to, że nie prezentuje programu, a gdy przedstawiła swoje 100 obietnic, to i tak o tym nie rozmawiamy - mówi dziennikarz Wirtualnej Polski. - Nie było pewne przed niedzielnym marszem, ile osób przyjdzie na to wydarzenie. Nie byłem też przekonany, czy uda się utrzymać emocje w elektoracie KO, które widać było na ulicach Warszawy 4 czerwca. Ale Marsz Miliona Serc to był frekwencyjny sukces. I to jest zasługa Donalda Tuska, który jeździ od miasta do miasta, ale nadal jest pełen energii i nie widać po nim zmęczenia. A KO była w marazmie w sierpniu i na początku września. Natomiast ostatnie tygodnie są najważniejsze, bo w dniu wyborów mało kto będzie pamiętał, co działo się dwa miesiące temu.

Kluczowe ostatnie dni przed wyborami

Jak podkreślają zgodnie komentatorzy polityczni, najważniejsze w ostatnich dniach kampanii wyborczej będą zabiegi o pozyskanie osób niezdecydowanych. Sondaże się różnią, ale wszystkie wskazują, że spora część elektoratu, który nie wie, czy pójść na wybory i na kogo zagłosować, wciąż jest do pozyskania. W tym gronie dominują kobiety i młodzi ludzie.

- Walka o niezdecydowanych rozegra się pomiędzy Konfederacją, Trzecią Drogą i Lewicą. Skoro wśród nich są młodzi, to dużym powodzeniem w tej grupie powinna się cieszyć Konfederacja - uważa Łukasz Warzecha. - Z drugiej strony mamy kobiety. Przeciwnicy Konfederacji dużo robią, by przekonać innych, że to ugrupowanie jest antyfeministyczne czy wręcz antykobiece. Ugrupowanie stara się na to reagować. W czasie ostatniej konwencji pokazali kobiety startujące z list Konfederacji. Ta siła może jeszcze łowić wśród tych, którzy boją się o swoje pieniądze, stabilność gospodarczą, inflację. Do nich skierowana jest spora część przekazu Konfederacji. Ale wśród niezdecydowanych są też ci, którzy boją się radykalizmu, który przypisuje się Konfederacji. Dla nich wyborem może być Trzecia Droga. Najmniejsze szanse na skorzystanie z grupy niezdecydowanych ma Lewica, bo jej przekaz jest najbardziej niszowy spośród trzech wymienionych wcześniej ugrupowań. Patrząc na sondaże, mam wrażenie, że oni już doszli do sufitu, który wynosi dla nich ok. 9 proc.

Patryk Słowik uważa, że kluczowe będą ostatnie 3-4 dni przed głosowaniem 15 października. - W czwartek lub piątek wydarzy się coś, czego dziś nie jesteśmy w stanie przewidzieć i to może zaważyć na ostatecznym wyniku wyborów. A że dynamika jest duża, to już teraz nie pamiętamy o wielu wydarzeniach, które miały być kluczowe w tej kampanii. Wydawało się, że PiS-owi zaszkodzi afera wizowa, a dziś mało kto o niej jeszcze mówi. Marsz Miliona Serc mobilizował przede wszystkim elektorat KO, by w dniu wyborów, nawet jeśli będzie fatalna pogoda, chciał wyjść z domu, by oddać głos. Ich wyborcy mają sobie przypomnieć, że marsz był fajny, było tam dużo ludzi i teraz muszą spełnić obywatelski obowiązek - wyjaśnia dziennikarz Wirtualnej Polski.

I zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt. - Patrzę na tę kampanię PiS i wydaje mi się kiepska. Patrzę na ich konwencje i wydają mi się kiepskie. Patrzę na wypowiedzi polityków Zjednoczonej Prawicy i też wydają mi się kiepskie. Patrzę wreszcie na dobór tematów i on także wydaje mi się kiepski. A później patrzę na wszystkie sondaże i PiS jest na pierwszym miejscu i w każdym z nich ma ponad 30 proc. poparcia - mówi Patryk Słowik.

Maliszewski: zmiany w sondażach po marszu D. Tuska są nieistotne statystycznie

PiS ma potencjał około miliona wyborców w tzw. poczekalni niezdecydowanych i biernych, a także szansę, aby samodzielnie rządzić - ocenia w rozmowie z PAP szef Rządowego Centrum Analiz Norbert Maliszewski. Dodaje, że zmiany w sondażach po marszu 1 października są nieistotne statystycznie dla KO.

Donald Tusk na spotkaniu z mieszkańcami Rzeszowa (woj. podkarpackie) mówił o wynikach wewnętrznego sondażu KO, które przeprowadzono po niedzielnym "Marszu Miliona Serc".

Wyniki tego badania lider PO opublikował też na serwisie X (dawniej Twitter). "Na ostatniej prostej. Mamy ich! Badanie na próbie 1500 po Marszu: PiS 34,3; KO 33,6; Lewica 11,3; Konfederacja 8,8; Trzecia Droga 8,6" - napisał lider Platformy.

Szef Rządowego Centrum Analiz Norbert Maliszewski, sekretarz stanu w KPRM, w rozmowie z PAP wskazał, że podawanie wewnętrznych sondaży to manipulacja opinią publiczną, co - w jego ocenie - jest domeną Donalda Tuska, socjotechnik będących elementem jego systemu politycznego, a ich publikowanie jest społecznie nieodpowiedzialne.

Maliszewski przyznał, że w niektórych mediach budowana jest narracja o efekcie marszu Tuska, czyli o Marszu Miliona Serc - demonstracji zwolenników opozycji, która przeszła 1 października przez Warszawę. "Zmiany w sondażach, jak na razie, jeżeli chodzi o Koalicję Obywatelską, są nieistotne statystycznie, a służą budowaniu narracji o przełomie, którego nie obserwuje się w badaniach. Dowodem jest średnia sondażowa, którą publikuje liberalny portal Poltico, a w niej KO wciąż nie przebija sufitu 30 procent" - powiedział.

"Pojawiają się przecieki o wewnętrznych sondażach, a to jest próba wywiera wpływu na podstawie badań, o nieznanej metodzie, możliwym tzw. +efekcie sponsora+, czy poprzedzania pytaniami, które powodowałyby korzystny dla PO wynik" - wskazał.

Jak powiedział Maliszewski, "ponownie pojawiają się mocne tezy o tym, że jest małe prawdopodobieństwo trzeciej kadencji PiS, a są co najmniej dwa realistyczne scenariusze, które temu przeczą". "Jeden jest taki, że w badaniach PiS jest niedoszacowane, ze względu na trudniejsze dotarcie dla pracowni badawczych do części elektoratu np. z mniejszych miejscowości czy wsi, a także ze względu na spiralę milczenia, czyli nieprzyznawanie się do preferencji politycznych, które są niepopularne w mainstreamowych mediach, a twarda niezgoda na przymusowe przydzielanie kwot nielegalnych migrantów należy do tematów uznawanych w środowiskach liberalnych za +niepoprawne politycznie+" - powiedział.

"Drugi scenariusz jest związany z polaryzowaniem się sceny politycznej w samej końcówce kampanii. Wynik Trzeciej Drogi i Lewicy, ale i Konfederacji, może być niższy niż w sondażach" - wskazuje szef RCA. "Pamiętajmy, że są wyborcy ostatniej chwili i nawet, jeśli przez opozycję i w sprzyjających im mediach prowadzono by narrację, która służyłaby temu, żeby budować poparcie dla Trzeciej Drogi, bo zorientowano się, że nieprzekroczenie przez tę formację progu wyborczego przybliża o kilkanaście mandatów Prawo i Sprawiedliwość do samodzielnych rządów, to wyborcy głosują na liderów, czyli albo na PiS, albo na KO" - wskazał.

"Prawo i Sprawiedliwość ma potencjał około miliona wyborców w tzw. poczekalni niezdecydowanych i biernych. Jeśli byłby obowiązek głosowania, to one wskazują Prawo i Sprawiedliwość, ale wciąż wahają się lub nie są przekonane do końca, aby wziąć udział w wyborach. To się może jeszcze zmienić w ostatnich dniach kampanii" - dodał szef RCA`.

Jak ocenia Maliszewski, "Prawo i Sprawiedliwość ma szansę, aby samodzielnie rządzić". "Potrzebna jest mocna praca w terenie, potrzebna jest mobilizacja osób z poczekalni i niezdecydowanych i biernych i nie uleganie manipulacjom opozycji. Jako Prawo i Sprawiedliwość liczymy na marsz nie 1 października i nie miliona lub faktycznie znacznie mniej osób, ale 8 milionów patriotów, 15 października, bo to się ostatecznie liczy" - dodał.

Kto wygra wybory?

Koalicja trzech partii opozycyjnych - KO, Nowa Lewica i Trzecia Droga - dysponowałyby 244 mandatami, mając większość sejmową - wynika z najnowszego sondażu Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24.

Największe poparcie ma Prawo i Sprawiedliwość - 34 proc. (spadek o 3 pkt. proc.). Na drugim miejscu w sondażu uplasowała się Koalicja Obywatelska z wynikiem 30 proc. (spadek o 1 pkt. proc.). Podium zamyka Nowa Lewica z wynikiem 10 procent (wzrost o 4 pkt. proc.).

Próg wyborczy przekroczyłyby jeszcze: Trzecia Droga z wynikiem 9 proc. oraz Konfederacja, na którą zagłosowałoby 8 proc. respondentów.

Według badania PiS miałoby 188 mandatów, KO - 157, Nowa Lewica - 46, Trzecia Droga - 41, Konfederacja - 27, a mniejszość niemiecka - jeden mandat. Oznacza to, że opozycja (KO, Nowa Lewica i Trzecia Droga) dysponowałyby łącznie 244 mandatami, a to oznacza większość bezwzględną w Sejmie.

2 proc. osób biorących udział w badaniu zadeklarowało głos na Bezpartyjnych Samorządowców. Kolejne 2 proc. ankietowanych powiedziało, że zagłosuje na inne komitety wyborcze. Odpowiedź: "Nie wiem, trudno powiedzieć/jeszcze nie zdecydowałem(am)/odmowa odpowiedzi" wskazało 5 proc. osób.

Sondaż telefoniczny został zrealizowany przez Kantar między 2 a 4 października na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie 1500 osób powyżej 18. roku życia.

Z opublikowanego w środę sondażu United Surveys dla RMF FM i “DGP” wynika, że Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica mogą zbudować w nowym Sejmie koalicję, która będzie dysponowała 243 głosami.

Wybory 15 października

Wybory parlamentarne odbędą się 15 października. Polacy wybiorą na czteroletnią kadencję 460 posłów i 100 senatorów.

Dołącz do dyskusji: Jak partie radzą sobie przed wyborami? "PiS w kampanii nie stara się dotrzeć do nowych wyborców"

10 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Promyk
Koniec pis nie mamy nic młodzieży przekupili babcie naszych pieniędzy rozdają emerytury Ukrainie ludzie obudzcie sie to koniec
odpowiedź
User
m.
I tak największy strzał w stopę zaliczyła Lewica - wystawiając kandydatkę do debaty. Jak 90% ich elektoratu się temu sprzeciwia, to niezdecydowanych oddają walkowerem. No ale znowu małe gierki personalne górą, wyborców czy kilka mandatów więcej mają gdzieś.
odpowiedź
User
Krotek
Precz pisem TVP nie mamy nic młodzieży przekupili babcie naszych pieniędzy
odpowiedź