SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Turystyka masowa: pieniądze i konflikty

Niektóre miejscowości zarabiają krocie na turystach, ale nie brakuje osób, które uważają, że jest to okupione zbyt wysoką ceną. Rosną oczekiwania, by ograniczyć ich liczbę, a jednocześnie nie stracić finansowo.

fot. materialy reklamowefot. materialy reklamowe

„Bycie turystą to jeden z wyznaczników bycia nowoczesnym. Nigdzie nie wyjeżdżać, to tak, jak nie mieć samochodu albo ładnego domu. W społeczeństwie nowoczesnym turystyka stała się symbolem statusu, a przy tym uchodzi za warunek zdrowia” – napisał prof. John Urry w książce „Spojrzenie turysty”. W tych kilku zdaniach celnie opisuje przynajmniej cząstkę fenomenu podróżowania w dobie globalizacji.

Turystykę da się rozpatrywać w szerokim kontekście socjologiczno-ekonomicznym. Bez wątpienia masowość stała się jedną z cech wyróżniających współczesne podróżowanie. Charakteryzując to zjawisko, John Urry kładzie silny nacisk na nastawienie konsumpcyjne i wizualną przyjemność, tak by było dużo relaksu i wypoczynku oraz mało trudu i wysiłku.

– Turystyka masowa jest nośnikiem hałasu i konfliktów, ale jest też nośnikiem transferu pieniędzy i czynnikiem pobudzającym inwestycje. To potężny globalny biznes, który dla wielu regionów i miast świata jest jednym z czynników rozwoju społeczno-gospodarczego, a dla niektórych wręcz jego podstawowym czynnikiem – powiedział dr hab. Mirosław Mika, kierownik Zakładu Gospodarki Turystycznej i Uzdrowiskowej w Instytucie Geografii Uniwersytetu Jagiellońskiego, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

Wpływ na PKB

W wielu państwach turystyka stanowi jeden z ważniejszych sektorów gospodarki, ponieważ generuje istotną część Produktu Krajowego Brutto i przyczynia się do powstawania nowych miejsc pracy. Na stronie Parlamentu Europejskiego czytamy, że w 2018 roku – czyli przed pojawieniem się koronawirusa SARS-CoV-2 – sektor podróży i turystyki wytworzył bezpośrednio 3,9 proc. PKB Unii Europejskiej, dając zatrudnienie 5,1 proc. osób aktywnych zawodowo, głównie w małych i średnich firmach. Biorąc pod uwagę powiązania z innymi branżami, było to ponad 10,3 proc. PKB i 11,7 proc. spośród łącznej liczby zatrudnionych. Obok takich liczb trudno przejść obojętnie.

Polski Instytut Ekonomiczny oszacował, że w 2018 roku bezpośrednia wartość dodana wygenerowana przez branżę turystyczną w naszym kraju wyniosła 1,3 proc. PKB (dla porównania: średnia dla OECD to 4,4 proc. PKB). To łącznie 140,92 mld zł, z czego 19 proc. stanowił wpływ bezpośredni, 61 proc. – pośredni, a 20 proc. – indukowany.

Udział turystyki w tworzeniu PKB zmniejszył się po ogłoszeniu pandemii. Jak czytamy w „OECD Tourism Trends and Policies 2022”, wprawdzie w branży doszło już do ożywienia, ale sytuacja różni się w poszczególnych państwach. W związku z agresją Rosji na Ukrainę wzrosły ceny energii i żywności, co rzutuje na działalność firm odradzających się po zniesieniu ograniczeń w podróżowaniu.

Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/bez-kategorii/rotator/podroze-sluzbowe-szybko-nie-wroca/

Podwyżki są odczuwalne również przez turystów (wzrosły koszty życia). Sporo osób wciąż ma nadzieję, że bieżący rok okaże się znacznie lepszy od poprzedniego i pozwoli odrobić część strat z lat 2020-2021, które były naznaczone restrykcjami administracyjnymi oraz podszyte strachem o siebie i swoich bliskich.

Efekt mnożnikowy

Jak podkreślają Barbara Steblik-Wlaźlak i Barbara Cymańska-Garbowska, w miejscowościach odwiedzanych przez turystów powstają nowe miejsca pracy i pojawiają się osoby wykonujące nowe zawody. Podróżujący konsumują wiele dóbr i usług, wpływając na popyt m.in. w transporcie, budownictwie i rolnictwie. „Turyści ze swojego miejsca zamieszkania przywożą pieniądze i wydają je na obszarze recepcyjnym. Pozwala to na jego rozwój gospodarczy. Dzięki systemowi podatków i opłat miejscowych bogaci się budżet lokalny” – napisały w „Podstawach turystyki”.

Aby ocenić znaczenie „pieniądza turystycznego” i jego wpływ na rozwój gospodarki, warto obliczyć efekt mnożnikowy, czyli „zjawisko kolejnych obrotów dodatkowego pieniądza” (tak zdefiniował go Ryszard Gałecki w pracy pt. „Rola i zadania samorządu terytorialnego w rozwoju gospodarki turystycznej”, choć samo pojęcie jest znane od kilkudziesięciu lat). W turystyce wielkość efektu mnożnikowego jest uzależniona m.in. od liczby turystów, długości pobytu i sumy wydatków. Znaczący wpływ ma również polityka rządu i władz lokalnych, które mogą zachęcać lub zniechęcać do odbywania podróży obywateli z kraju i zagranicy.

Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/trendy-gospodarcze/turystyka-ucierpi-pierwsza/

Z szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że w 2018 roku efekt mnożnikowy w naszym kraju wyniósł 5,3. „To oznacza, że każda złotówka wytworzona w branży turystycznej przyczyniła się do generowania dodatkowych 4,3 zł wartości dodanej w całej gospodarce” – czytamy w raporcie „Branża turystyczna w Polsce. Obraz sprzed pandemii”.

Sezonowość i jego skutki

W kontekście masowego podróżowania poważne wyzwanie stanowi koncentracja ruchu turystycznego na małym terytorium i jego sezonowość. Z danych Eurostatu wynika, że w państwach członkowskich UE niemal jedna trzecia wszystkich udzielonych noclegów w 2018 roku miała miejsce w lipcu bądź sierpniu. Są kraje, w których ponad 40 proc. noclegów przypadało na te dwa miesiące (Bułgaria, Grecja), a w Chorwacji – prawie 60 proc.

CZYTAJ CAŁY TEKST