Twitter to jeden z największych serwisów społecznościowych (ma 310 mln aktywnych użytkowników miesięcznie), ale w tej chwili mało kto wierzy w jego świetlaną przyszłość.
Kłopoty finansowe
Decyzja o powierzeniu funkcji CEO Jackowi Dorsey’owi i zgoda na to, aby był jedynie szefem „na pół etatu” (Dorsey cały czas zarządza też Square - firmą z branży płatności) wzbudza zdziwienie ekspertów. Zarzuca się Twitterowi, że stoi w miejscu, że nie pokazuje światu przełomowych rozwiązań jak konkurenci. Głośno mówi się też o tym, że jest zbyt mało intuicyjny w obsłudze.
Sceptycyzm komentatorów podsycają wyniki finansowe serwisu. W pierwszym kwartale 2016 roku przychody serwisu wyniosły 595 mln dol. (wzrost o 36 proc. rok do roku), ale prognozy zakładały, że wyniosą ponad 600 mln dol. Wyniki poniżej oczekiwań za pierwsze trzy miesiące 2016 roku negatywnie wpłynęły na prognozy przychodów na drugi kwartał - z 677 mln dol. spadły do poziomu 590-610 mln dol. Dodajmy, że Twitter cały czas nie odnotował zysku - cały czas koszty prowadzenia serwisu przewyższają przychody, ale w świecie spółek technologicznych nie jest to nic kontrowersyjnego.

Twitter jest spółką giełdową, zatem każde potknięcie zostaje odzwierciedlone w kursie akcji. W tej chwili za jedną akcję serwisu trzeba zapłacić niewiele ponad połowę ceny z dnia debiutu serwisu na nowojorskim parkiecie.
Jak powstrzymać odpływ użytkowników?
Problemy z monetyzacją to jednak nie najważniejsza bolączka zespołu zarządzającego Twitterem. Serwis bowiem traci użytkowników. W pierwszym kwartale 2016 roku było ich o co najmniej 2 miliony mniej niż w ostatnim kwartale 2015 roku.

Jak zatem menedżerowie chcą przyciągnąć nowych użytkowników, jednocześnie nie zniechęcając obecnych Twitterowiczów? W połowie mają pojawiły się plotki o tym, że serwis zamierza poluzować limity ograniczające długość tweetów. Teraz te plotki się potwierdziły.
We wpisie na oficjalnym blogu Twittera włodarze serwisu poinformowali, że w ciągu kilku miesięcy zostanie uaktualniony słynny limit 140 znaków, w których trzeba zawrzeć tweeta. Jak zaznaczono we wstępie notki, przecież w ciągu minionych 10 lat Twitter stał się zdecydowanie czymś więcej niż tekstowym serwisem społecznościowym. Do postowanych tweetów można przecież dodawać linki, zdjęcia, wideo, w tym materiały live z Periscope’a, a niedawno natywną częścią serwisu zostały GIFy. Limit 140 znaków był natomiast niezmienny. Aż do teraz.

Już niedługo ograniczenia w długości tweetów nie będą dotyczyć:- nazw użytkowników (zaczynających się od symoblu @) w odpowiedziach na tweety innych użytkowników- zdjęć, GIFów, filmów czy tweetów, które w treści tweeta pojawiały się w formie linków.
Wprowadzono też dwie inne znaczące zmiany:- użytkownicy będą mogli retweetować i cytować własne tweety- tweety zaczynające się nazwą użytkownika Twittera będą widoczne dla wszystkich osób obserwujących (do tej pory tego typu tweety były widoczne tylko dla osób, które obserwowały wspominaną w ten sposób osobę oraz użytkownika psotującego).
Na razie nie wiadomo kiedy te zmiany wejdą w życie. Zakomunikowane je, aby uprzedzić użytkowników i developerów, że zespół Twittera nad nimi pracuje. Zapewne także po to, aby uspokoić zmartwionych inwestorów.
##NEWS http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/twitter-w-i-kw-ze-wzrostem-przychodu-i-strata-310-mln-uzytkownikow ##

Czy poluzowanie limitów coś zmieni?
Już przy okazji pierwszych plotek o poluzowaniu limitu 140 znaków eksperci przepytani przez Wirtualnemedia.pl wyrażali swoje wątpliwości czy tym sposobem uda się Twitterowi przyciągnąć nowych użytkowników.
- Zmiana polegająca na tym, że linki i grafiki nie będą wliczane do limitu znaków nie jest rewolucją. To kolejna, drobna modyfikacja, która raczej nie sprawi, że użytkownicy będą korzystać z tego medium w zupełnie inny sposób - mówił Kamil Strzyżewski, client happiness officer w NapoleonCat.
- Już poprzednio dotarła do nas wieść, że Twitter „idzie w długie formy” nawet do 10 tysięcy znaków. Kolejne pomysły Twittera świadczą o tym jak bardzo rozpaczliwie poszukuje on własnej drogi przy spadającej liczbie użytkowników - zauważała natomiast Anna Robotycka, partner zarządzający w faceAddicted.

Okazuje się też, że Twitterowi nie udało się też zakomunikować nadchodzących zmian w wystarczająco jasny sposób, a mocną stroną serwisu ma być przecież zwięzłość i klarowność komunikacji.
Twitterowicze początkowo ucieszyli się, że wszystkie linki zostaną „wyjęte” spod 140-znakowego limitu, lecz spieszymy podkreślić, że zapowiedziane zmiany wcale nie będą dotyczyć linków do stron internetowych, a jedynie materiałów multimedialnych. Natomiast nazwy użytkowników nie będą liczyły objętościowego ograniczenia jedynie w wypadku, gdy nasz tweet będzie odpowiedzią na inny tweet. W każdym innym wypadku podlegają pod istniejący limit.











