Piotr Pytlakowski z „Polityki” wśród blokujących marsz narodowców. „Koniec z pięknoduchostwem, jestem obywatelem, nie tylko dziennikarzem”

Piotr Pytlakowski, dziennikarz tygodnika „Polityka” wziął udział w blokadzie marszu Młodzieży Wszechpolskiej i ONR-u 15 sierpnia w Warszawie i został siłą wyniesiony przez interweniujących policjantów. Jego protest wywołał mieszane reakcje środowiska, a sam Pytlakowski w rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl wyjaśnia motywy swojej decyzji. - Mam osobiste powody do niechęci wobec narodowców. Władza jest głucha na krytykę w mediach, więc dziennikarz ma prawo do prezentowania swoich poglądów nie tylko na łamach tytułu w którym pracuje - ocenia dziennikarz.

Piotr Pytlakowski od 1997 r. jest związany z tygodnikiem „Polityka”, zajmuje się głównie dziennikarstwem śledczym, jest też autorem i współautorem kilku książek o tej tematyce.

We wtorek podczas obchodów święta Wojska Polskiego Piotr Pytlakowski był uczestnikiem blokady zorganizowanej na Nowym Świecie w Warszawie przez ruch Obywatele RP, której zadaniem było powstrzymanie przemarszu Młodzieży Wszechpolskiej oraz ONR.

Pytlakowski, podobnie jak inne osoby tworzące kontrmanifestację został siłą usunięty z trasy przemarszu narodowców przez policję, co potwierdziła fotografia opublikowana na Twitterze.

Czy dziennikarz może protestować na ulicy? I tak, i nie
Udział dziennikarza „Polityki” we wtorkowej blokadzie wywołał żywą dyskusję. Janusz Schwertner‏, redaktor prowadzący serwisu Wiadomości w Onet.pl zamieszczając wspomnianą fotografię uznał ją za jeden z najbardziej bolesnych obrazów jakie widział w ostatnim czasie, bowiem Pytlakowski był jednym z dziennikarskich wzorów i mentorów Schwertnera.

Tweet wzbudził kontrowersje, a jednym z głównych adwersarzy dziennikarza Onetu stał się Samuel Pereira‏, obecny szef portalu TVP.info.  Pereira zarzucił Schwertnerowi m.in. publikowanie pochopnych sądów na temat sytuacji, w której Pytlakowski współtworząc blokadę złamał obowiązujące w Polsce prawo.

Wymiana zdań na temat roli zawodu dziennikarza i jego udziału w politycznych demonstracjach pojawiła się też na profilu Sylwestra Latkowskiego po opublikowaniu przez byłego naczelnego „Wprost” wspomnianej wcześniej fotografii.

W komentarzach część użytkowników Twittera poparła udział Pytlakowskiego w kontrmanifestacji, spora ich rzesza stanęła z kolei na stanowisku, że dziennikarz wyraża swoje poglądy w tekstach które publikuje i nie powinien manifestować ich poza nimi.

„Jestem obywatelem tego kraju”
Piotr Pytlakowski w rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl nie krył, że wśród motywów które popchnęły go do publicznego protestu niektóre mają osobisty charakter.

- Są przyczyny związane z historią mojej rodziny - przyznaje Piotr Pytlakowski. - Moja matka była pochodzenia żydowskiego i przed wojną spotykały ją szykany, była między innymi skazana na tak zwane getto ławkowe. Mój ojciec próbując jej bronić został pobity przez ówczesnych członków organizacji nacjonalistycznych. Ten ruch teraz powrócił i staje się coraz bardziej aktywny, a ja nie chcę się z tym pogodzić. Organizacje narodowe prowadzą swoje przemarsze podczas ważnych państwowych rocznic i świąt używając symboli ewidentnie trącących nazizmem i faszyzmem. Jedyna możliwość jaką mam to wyjść wraz z innymi na ulice i w tak zwanym „zgromadzeniu spontanicznym” zademonstrować swój sprzeciw. Oczywiście taka blokada ma wyłącznie charakter symboliczny, bo wszyscy jej uczestnicy zdawali sobie sprawę że przy obecnej postawie sił porządkowych nie powstrzymają skutecznie demonstracji Młodzieży Wszechpolskiej i ONR-u.

W odpowiedzi na pytanie o to czy misja dziennikarza nie kłóci się z definicji z udziałem w ulicznych demonstracjach dziennikarz „Polityki” przyznaje się do związanych z tym własnych rozterek.

- Długo zastanawiałem się czy dziennikarz może wyrażać swoje przekonania w inny sposób niż jedynie na łamach tytułu dla którego pracuje – zdradza Pytlakowski. – Dożyliśmy jednak czasów, mam tu na myśli ostatnie 2 lata, w których jakakolwiek krytyka publikowana w mediach pod adresem strony rządzącej przypomina strzelanie ślepakami. Każdy dziennikarz jest także obywatelem tego kraju, który ma prawo wyrażać własne poglądy w sposób który uważa za najbardziej odpowiedni. Uznałem więc, że czas skończyć z tym „pięknoduchostwem”. Jeżeli prawo do protestu mają nauczyciele akademiccy, ludzie kultury czy robotnicy, to dlaczego odmawiać tego przywileju takiej grupie zawodowej jak dziennikarze? Jestem po prostu jednym z nas wszystkich.

Nasz rozmówca podkreśla, że policjanci którzy wynieśli go z ulicy podobnie jak innych uczestników kontrmanifestacji zachowywali się spokojnie i nie było z ich strony oznak złośliwości czy prób szykanowania protestujących.

- Wiedzieliśmy, że prędzej czy później nas wyniosą i nie było w działaniach policjantów nic brutalnego, działali rutynowo – przyznaje Pytlakowski. – Nie mam do tych chłopaków żadnych osobistych pretensji, wypełniają rozkazy, mam za to pretensje do dowódców którzy te rozkazy wydają. Wielu tych interweniujących policjantów po cichu wstydzi się tego, co muszą zrobić - tak wynika z rozmów które z nimi prowadzimy. A do rozmów jest okazja, bo po usunięciu demonstrantów z ulicy policjanci mają obowiązek przetrzymać ich przez kilka godzin, aby nie powrócili do protestowania.

Pytlakowski przyznaje, że oprócz niego we wtorkowej blokadzie wzięli udział także inni dziennikarze, nie czuje się jednak upoważniony do ujawnienia ich nazwisk. Dziennikarz „Polityki” nie kryje też, że jest sympatykiem oraz uczestnikiem ruchu Obywatele RP i zgadza się z wieloma wartościami deklarowanymi przez tę organizację, a w przyszłości zakłada swój udział w kolejnych demonstracjach organizowanych przez ten ruch.

Pytlakowski nie jest jedynym dziennikarzem „Polityki”, którzy wyszli poza prasowe łamy w sprzeciwie wobec tego co dzieje się obecnie w kraju. W czerwcu br. podobnie postąpiła Ewa Siedlecka biorąc udział w kontrmanifestacji związanej z miesięcznicą smoleńską oraz ograniczeniem przez rząd wolności zgromadzeń.

ps