SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Gmyz, Nisztor, Marosz i Cenckiewicz zarzucili wydawcy ich książek współpracę z agentami i funkcjonariuszami SB. „Robią parszywą rzecz”

Cezary Gmyz, Piotr Nisztor, Maciej Marosz, Wojciech Dudziński, dr hab. Sławomir Cenckiewicz, dr Witold Bagieński i Piotr Woyciechowski we wspólnym liście otwartym zarzucili Piotrowi Jeglińskiemu, szefowi oficyny Editions Spotkania, która wydała ich niektóre książki, że w latach 90. współpracował w jednej firmie z byłymi funkcjonariuszami i agentami służb komunistycznych. Jegliński uważa, że to absurdalny zarzut. - Chciałem ich zapytać publicznie, jaka była intencja, żeby niszczyć człowieka, który miał drobny współudział w tym, że mogą oni mówić w wolnej Polsce - zwrócił się do autorów listu.

List otwarty do Piotra Jeglińskiego zamieszczono w minionym tygodniu m.in. w serwisach wPolityce.pl, Niezalezna.pl i PolskieRadio.pl. Jego wszyscy sygnatariusze zostali przedstawieni jako autorzy książce wydanych przez Editions Spotkania: dr hab. Sławomir Cenckiewicz, dr Witold Bagieński i Piotr Woyciechowski napisali „Konfidenci - Archiwa ujawniają prawdę”, Piotr Nisztor i Wojciech Dudziński - „Nietykalnych”, Maciej Marosz - „Resortowe togi”, a Cezary Gmyz - „Co nam Gmyz zgotował? Przepisy ze szczyptą...”.

- Traktując „Editions Spotkania” za oficynę posiadającą szczególną renomę i wyjątkową pozycję na emigracyjnym i krajowym rynku wydawniczym ze względu na wieloletnie odkrywanie zbrodniczej działalności ludzi systemu komunistycznego, pragniemy wyrazić swoje daleko idące zaniepokojenie ujawnionymi w ostatnim czasie informacjami na temat podjęcia przez Pana współpracy gospodarczej z wysokimi rangą funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa oraz ich agentami - stwierdzili autorzy listu.

Opisali, że według dokumentów opublikowanych w internecie dokumentów Piotr Jegliński w sierpniu 1992 roku („zaledwie dwa miesiące po obaleniu Rządu premiera Jana Olszewskiego i realizacji przez Ministra Spraw Wewnętrznych RP - Antoniego Macierewicza uchwały lustracyjnej Sejmu RP z 28 maja 1992 r.” - podkreślili) założył spółkę Hit-Market wspólnie z Aleksandrem Makowskim, Rudolfem Skowrońskim i Leonardem Praśniewskim.

Dodali, że Makowski to negatywnie zweryfikowany w 1990 r. były oficer komunistycznego wywiadu cywilnego („szczególnych zasługach w zwalczaniu niepodległościowych inicjatyw Polaków w kraju i na emigracji”), który w 1992 roku współpracował z UOP. Rudolf Skowroński to według autorów listu znany prowokator i tajny współpracownik SB o pseudonimach „Tomek” i „Setti”, od kilku lat bezskutecznie poszukiwany przez organy ścigania w związku z licznymi malwersacjami finansowymi (obecnie uznany jest za zaginionego), natomiast Leonard Praśniewski przez wiele lat współpracował z SB (miał pseudonim Lolek), a w 1990 roku założył w podwarszawskiej Zielonce nomenklaturowy bank Leonard. - W późniejszym okresie funkcjonowania spółki „HIT MARKET” Sp. z o.o. (po zmianie nazwy „IC MARKET”) we władzach tego podmiotu tolerował Pan także mjr. Dariusza Gawrońskiego, byłego oficera pionu nielegalnego wywiadu cywilnego PRL - wytknęli Jeglińskiemu.

- Wszystkie wymienione powyżej osoby oraz ich powiązania z aparatem bezpieczeństwa PRL zostały precyzyjnie opisane i udokumentowane przez nas w książkach wydawanych za Pana namową w „Editions Spotkania”. Jednak nigdy nie wyjawił Pan przed nami swoich znajomości i biznesowych relacji z ludźmi tajnych służb PRL - zarzucili szefowi wydawnictwa.

Zwrócili też uwagę, że w połowie lat 90. Wydawnictwo Editions Spotkania opublikowało książki „Konfidenci są wśród nas” Michała Grockiego (Tomasza Tywonka) oraz „Lewy czerwcowy” Piotra Semki i Jacka Kurskiego.

- Obie pozycje książkowe ukazały się w 1993 r. i od samego początku stanowiły punkt odniesienia dla obozu niepodległościowego, domagającego się dekomunizacji, lustracji i budowy „Nowego Państwa”. To właśnie m.in. za opinie wyrażane na kartach wydanych przez Pana książek, liderzy prawicowych ugrupowań poddani zostali jawnym i konfidencjonalnym represjom ze strony prokuratury i tajnych służb (zwłaszcza Zespołu Inspekcyjno-Operacyjnego MSW kierowanego przez płk. Jana Lesiaka) - dodali autorzy listu.

- Czując się przez Pana oszukani (świadomie pomijamy w naszym liście kwestię Pańskiej nieuczciwości biznesowej wobec autorów publikujących w „Editions Spotkania” polegającej na nierespektowaniu przez Pana zawartych z nami umów i unikaniu rozliczeń z tytułu sprzedaży książek), w związku z ujawnionymi w Internecie i mediach faktami zwracamy się do Pana z apelem o publiczne wyjaśnienie wszystkich okoliczności swojej biznesowej współpracy z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa PRL - stwierdzili.

Jegliński do tych zarzutów odniósł się w czwartek w Radiu Wnet. Stwierdził, że o historii swojej znajomości z Rudolfem Skowrońskim mówił niektórym z autorów listu podczas przygotowywania niewydanej rozmowy z płk. Wrońskim. - Opowiadałem im jako ofiara, a Wroński jako człowiek, który prowadził Rudolfa Skowrońskiego. Opowiadaliśmy o tej wielkiej prowokacji, w którą służby wciągnęły wiele osób - powiedział.

Szef Editions Spotkania wyjaśnił, że ze Skowrońskim współpracował krótko w 1988 roku przy przewiezieniu dwóch maszyn drukarskich do redakcji pism podziemnych. - W tamtych warunkach zdecydowanie nie byliśmy przygotowani, żeby rozpoznawać agentów. Każdy to robił indywidualnie. Ale wszystko wskazywało, że to jest wiarygodne - tłumaczył. Podkreślił, że w tamtych latach agent służb dostał polecenie otrucia go, co zostało udokumentowane. Dzięki działaniom Jeglińskiego agent został zdemaskowany.

Dodał, że spółka Hit Market miała uruchomić supermarket, w którym będą też sprzedawane książki. Zaznaczył, że miał w tej firmie tylko kilka symbolicznych akcji.

Jegliński wykpił też zarzuty, że wydanie przez jego oficynę książek „Konfidenci są wśród nas” i „Lewy czerwcowy” doprowadziło do represjonowania środowisk prawicowych. - Przecież to jest absurd. Co to znaczy? Że ja celowo wydałem te książki i Jarosław Kaczyński, występując na promocji książki „Lewy czerwcowy”, ujawniając agenta „Bolka”, też był prowokatorem? I sam chciał sprowokować, żeby być potem prześladowany? - zapytał.

Wytknął też autorom listu pomijanie niektórych wydarzeń. - Łaskawie nie wspominają, że wydawnictwo został poddane takim represjom - w tym czasie wydawaliśmy tygodnik „Spotkania” - że zmuszono francuską firmę Grupa „L'Express” do wycofania się, a nas do zamknięcia tego tygodnika. W tym czasie mieliśmy przynajmniej trzy włamania, ja byłem wielokrotnie wzywany do prokuratora i przesłuchiwany, miałem ujawnić swoich informatorów - opisał.

Jego zdaniem zarzuty postawione w liście są bardzo słabo udokumentowane. - Jakież to kryteria naukowe sprawiły, że piszą: „z opublikowanych w internecie dokumentów wynika jednoznacznie”. W internecie w istocie zaczęli publikować niewyraźne kserokopie dokumentów. Chciałbym zapytać, jakimi metodami badawczymi posługuje się pan Sławomir Cenckiewicz, skądinąd znany historyk. Nie sądzę, że do warsztatu naukowego należy badanie rzeczy pojawiających się w internecie. Czy pan Cenckiewicz sprawdził w ogóle te dokumenty? - zapytał.

Zwrócił też uwagę, że to Piotrowi Nisztorowi wielokrotnie zarzucano współpracę ze służbami - Nigdy nie wytoczył procesu ludziom, którzy podali nawet pseudonim, który nadały mu służby - zaznaczył. Ujawnił też, że sam przyczynił się do zdemaskowania Tomasza Turowskiego jako agenta. - Dzisiaj mogę powiedzieć, że to ja przekazałem Cezaremu Gmyzowi dokumenty, na których robił dziennikarski show, i to ja go broniłem, kiedy został oskarżony przez Tomasza Turowskiego w procesie cywilnym i karnym - podkreślił.

Piotr Jegliński przyznał, że obecna sytuacja jest dla niego bardzo przykra. - Uważam, że to co robią ci panowie, jest rzeczą parszywą - stwierdził. - Co to za moralność tych ludzi, moich autorów, ci trzej autorzy dostali kilkadziesiąt tysięcy ode mnie. Bardzo liczę, że dojdzie do cywilnej sprawy sądowej, bo wtedy wyjdą na światło różne inne rzeczy - dodał.

- Panowie mieszają sprawy polityczne i biznesowe, powstaje taka magma. Chciałem ich zapytać publicznie, jaka była intencja, żeby niszczyć człowieka, który miał drobny współudział w tym, że mogą oni mówić w wolnej Polsce - dodał szef Editions Spotkania. - Ktoś zapyta: cui bono, kto na tym zyskuje? Chodzi o pokłócenie wszystkich środowisk wolnościowych. Sprawcy tego listu zapewne liczyli, że będę atakował Niezależną, inne pisma i środowiska. Ja tego nie będę robić, bo etyka mi zakazuje - podkreślił.

Dołącz do dyskusji: Gmyz, Nisztor, Marosz i Cenckiewicz zarzucili wydawcy ich książek współpracę z agentami i funkcjonariuszami SB. „Robią parszywą rzecz”

15 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Set
Babranie się w gnoju. Kto to lubi?
odpowiedź
User
Leon Kwirycz
To są zwykli paranoicy. Jeszcze nigdy w historii Polski, w orbicie władzy nie było tak wielu ludzi najzwyczajniej chorych na głowę.
odpowiedź
User
Noname
Rozumiem, że "panom pisarzom" po 14 latach przypomniało się, że wydawnictwo było "be", ale nie przeszkadzało im to wydawać tam wtedy książek...
No, patrząc po nazwiskach, to jest na pewno bardzo merytoryczny i uzasadniony zarzut oraz z doskonałym timingiem... Ciekawe po co??
odpowiedź