SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

EBU potwierdza nieprawidłowe głosowanie polskiego jury na Eurowizji. Mogą być dalsze konsekwencje

Europejska Unia Nadawców (EBU) po tym, jak anulowała czwartkowe głosowanie jurorów z sześciu krajów, publikuje oświadczenie w tej sprawie. Przyznaje, że wykryto "nieprawidłowe wzorce głosowania", a sześć krajów, w tym Polska, miało sobie wzajemnie przekazywać głosy.

Jury w Azerbejdżanie dało Polsce 12 punktów, Gruzji - 10, Rumunii - 8, Czarnogórze - 7, a San Marino - 6. Z kolei jurorzy z Gruzji dali Azerbejdżanowi - 12 punktów, Czarnogórze - 10, Rumunii - 8, San Marino - 7, a Polsce - 6. A przedstawiciele Rumunii oddali 12 punktów San Marino, Polsce - 10, Czarnogórze - 8, Azerbejdżanowi - 7, a Gruzji - 6. W głosowaniu jurorów z San Marino to Rumunia dostała 12 punktów, Gruzja - 10, Polska - 8, Czarnogóra - 7, a Azerbejdżan - 6. Bardzo podobnie głosowano wśród przedstawicieli z Polski i Czarnogóry.

"Przypadek? Nie sądzę" - zdają się mówić członkowie EBU, czyli Europejskiej Unii Nadawców, która jest organizatorem Konkursu Piosenki Eurowizji. W czwartkowe popołudnie (19 maja), tydzień po drugim półfinale, co do którego EBU miała zastrzeżenia, opublikowała ona specjalne oświadczenie. Na wstępie podkreślono, że 66. edycja imprezy okazała się ogromnym sukcesem, "łącząc setki milionów ludzi na całym świecie w jedności i świętowaniu".

"Naruszenie zasad jest traktowane bardzo poważnie"

Europejska Unia Nadawców przypomniała, że tuż po finale zgłosiła zastrzeżenia co do rzetelności i uczciwości głosowania w drugim półfinale przez przedstawicieli sześciu państw. Chodzi właśnie o Polskę, Azerbejdżan, Czarnogórę, Gruzję, Rumunię i San Marino. W związku z podejrzeniem o manipulacje rezultat głosowania został obliczony w oparciu o algorytm, który wyliczył średnią na podstawie głosowań innych państw z danego regionu.

"Integralność głosowania, zarówno przez jury w każdym kraju, jak i widzów głosujących telefonicznie lub SMS-em, ma kluczowe znaczenie dla sukcesu programu. Obowiązkiem EBU wobec wszystkich zainteresowanych stron, a nie tylko wszystkich 40 uczestniczących nadawców publicznych, jest zapewnienie, że możemy dostarczyć prawidłowy wynik na koniec każdego łączenia na żywo. Każde naruszenie zasad jest w związku z tym traktowane bardzo poważnie" - podkreślono w oświadczeniu.

Głosowanie bez precedensu w historii Eurowizji

Dalej EBU już bardzo konkretnie opisuje, na czym miała polegać manipulacja w głosowaniu przedstawicieli sześciu państw. Organizator Eurowizji podkreśla, że wykryty "nieprawidłowy wzorzec głosowania" miał polegać na tym, że sześć krajów głosowało na siebie wzajemnie, przyznając sobie najwyższe noty. I tak w drugim półfinale zaobserwowano, że cztery z sześciu składów jurorskich (Gruzja, Azerbejdżan, Rumunia, San Marino) umieściły w swojej pierwszej piątce te same państwa, które miały się wzajemnie wspierać. Polska na czterech pozycjach z największą liczbą punktów również umieściła wymienione wcześniej kraje, a kolejne dopiero na miejscu siódmym (Gruzja), a Czarnogóra zrobiła podobnie, tyle, że na drugim miejscu spoza popierających się państw umieściła Serbię, przyznając jej 10 punktów.

Ponadto jak wyjaśniono w oświadczeniu EBU, niewłaściwy wzorzec udało się wykryć, ponieważ pięć z sześciu krajów, których wiarygodność głosowania podważono, znalazło się poza pierwszą ósemką w 15 innych krajach głosujących w drugim półfinale. W tym gronie znalazły się również Niemcy, Hiszpania i Wielka Brytania, czyli państwa z tzw. "Wielkiej Piątki", które mają gwarantowany udział w Eurowizji.

Poniżej można zobaczyć wynik głosowania jury po usunięciu kwestionowanych głosów, ale przed dodaniem tych wygenerowanych przez algorytm:

Jak podkreślono w oświadczeniu, wykrycie schematu głosowania na taką skalę jest w historii Konkursu Piosenki Eurowizji bezprecedensowe. Przypomniano, że zgodnie z regulaminem imprezy, organizator ma prawo usunąć głosy, jeśli wykazują one "nieregularne wzorce głosowania". Wówczas - jak stało się podczas tegorocznej Eurowizji - zastąpiono je wynikami wygenerowanymi na podstawie specjalnego algorytmu. W ten sposób zaprezentowano głosy od sześciu krajów podczas drugiego półfinału i finału Eurowizji.

EBU poinformowała także, że sprawę nieprawidłowości omówiono już z nadawcami krajów, w których stwierdzono manipulacje podczas głosowania, by dać im możliwość dalszego zbadania sposobu, w jaki głosowało jury w innych krajach.

TVP zwlekała z reakcją do wtorku

Po tym, jak Europejska Unia Nadawców anulowała głosowanie jurorów z sześciu krajów w półfinale Eurowizji i wspomniała o nieprawidłowościach, niemal od razu na te sugestie zareagowała Gruzja. Już trzy godziny po zakończeniu finału kraj ten zapowiedział, że sprawę wyjaśni. Jednocześnie podkreślono, że Gruzini przekazali Ukrainie nie sześć (jak podano w czasie finału), a maksymalną liczbę 12 punktów. Z kolei rumuńska telewizja wydała oświadczenie, w którym podkreślono, że głosowanie przebiegło zgodnie z regulaminem konkursu, a w studiu był obecny notariusz. Podobnie argumentował czarnogórski nadawca. Z kolei azerska telewizja podała skład swojego jury.

Od niedzieli głosu nie zabierali nadawcy z Polski i San Marino. TVP dopiero we wtorek przed południem wydała oświadczenie. "Telewizja Polska kategorycznie odrzuca wszelkie zarzuty formułowane pod adresem polskich jurorów jako bezpodstawne i niedorzeczne. Głosowali oni wyłącznie według swoich odczuć oraz własnego uznania, nie biorąc pod uwagę jakiegokolwiek algorytmu, nawet algorytmu EBU. Oceniając najwyżej Ukrainę, dali wyraz swojej niezależności oraz braku jakiegokolwiek związku pomiędzy ich notami, a głosami oddanymi przez inne państwa na Polskę" - napisano w oświadczeniu TVP, odnosząc się do zarzutu o zmowę sześciu państw podczas głosowania jury w czwartkowym drugim półfinale i sobotnim finale 66. Konkursu Piosenki Eurowizji.

Nadawca zapowiedział, że "w najbliższych dniach" będzie wyjaśniać zaistniałą sytuację z przedstawicielami Europejskiej Unii Nadawców. "Zostanie im przekazany protest TVP oraz żądanie poprawy transparentności głosowań i sposobu przyznawania punktów, tak by w przyszłości uniknąć niepotrzebnego zamieszania, do jakiego doszło w tym roku".

W swoim oświadczeniu Telewizja Polska ogłosiła również skład jurorski, czego nie zrobiła przed konkursem. W jury TVP zasiedli w tym roku: Krystyna Giżowska, Dagmara Jaworska, Aleksandra Szwed, Andrzej Jaworski oraz Mikołaj Gąsiewski.

Oglądalność Eurowizji wyższa niż rok temu

Tegoroczny Konkurs Piosenki Eurowizji w Turynie wygrała ukraińska grupa Kalush Orchestra, śpiewając dedykowany matkom utwór "Stefania". Ukraińcy zdobyli łącznie 631 punktów i odnieśli zwycięstwo dzięki głosowaniu publiczności. Drugie miejsce zajął Sam Ryder z Wielkiej Brytanii, wykonawca piosenki "Space Man". Trzecia była reprezentantka Hiszpanii Chanel. Krystian Ochman zajął 12. miejsce.

Sobotni finał 66. Konkursu Piosenki Eurowizji obejrzało w TVP1 i TVP Polonia 3,77 mln widzów, o 2,29 mln osób więcej niż zeszłoroczny finał - wynika z raportu Wirtualnemedia.pl. TVP podała, że występ polskiego reprezentanta - Krystiana Ochmana - śledziło 4,5 mln osób.

Dołącz do dyskusji: EBU potwierdza nieprawidłowe głosowanie polskiego jury na Eurowizji. Mogą być dalsze konsekwencje

26 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Melissa
Uuuu....Kurski myślał że Europa tak ciemna jak wyborcy jedynej partii a tu zonk :D W zeszłym roku jego kandydat przepadł i chciał się odegrac :D
odpowiedź
User
Rybak
Przeczytajcie nasze oświadczenie na tle innych państw i zastanówcie się, kto mógł być jego autorem :) Zwróćcie też uwagę na czasy reakcji ;)
odpowiedź
User
M
W jakim języku jest tytuł tego artykułu? Bo chyba nie po polsku
odpowiedź