SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Czy Kim Cattrall dobrze wybrała? Recenzja nowości Netfliksa zatytułowanej „Glamorous”

HBO świętuje premierę drugiego sezonu „I tak po prostu...”, a Netflix kontratakuje nowym serialem z Kim Cattrall, czyli aktorką, której zabrakło w obsadzie kontynuacji „Seksu w wielkim mieście”. Czy zbieg tych dwóch premier w jednym dniu to przypadek?

Wygląda na to, że Kim Cattrall robi wszystko, żeby odciąć się od serialu Darrena Stara i Michaela Patricka Kinga. Mimo że pojawi się w finale „I tak po prostu…” (chociaż wielokrotnie mówiła, że Samantha Jones to dla niej przeszłość), to nie uczestniczy w jego promocji. Nie pojawiła się także na obchodach 25-lecia „Seksu w wielkim mieście” hucznie obchodzonych przez HBO (Maxa).

W dniu, w którym zadebiutował drugi sezon „I tak po prostu…”, Netflix opublikował cały sezon swojej nowej produkcji pt. „Glamorous”. Dziesięcioodcinkowa historia dwudziestoletniego Marco, który marzy o tym, żeby zostać influencerem branży beauty, nie wypadła najlepiej i ten serial nie sprawi, że Kim Cattrall odetnie się od swojej długoletniej roli w „Seksie w wielkim mieście”. Wydaje się, że aktorka angażuje się w nowe produkcje, żeby wyjść z szufladki, ale nie są to najlepsze wybory. Nie widać żadnej selekcji patrząc na jej ostatnie występy.

Serial bez scenariusza

W „Glamorous” aktorka wciela się w postać ikony mody, dawnej modelki, a obecnie właścicielki luksusowej marki kosmetycznej Glamorous. Firma przeżywa kryzys finansowy. Marco trafia do niej przypadkiem, jako wielbiciel makijażu i stylowy gej marzący o tym, żeby realizować swoje pasje i nie musieć odbywać nudnego stażu w korporacji. Niestety serial jest wtórny i nudny, wydaje się, że Netflix tak bardzo chciał mieć nowy tytuł na Miesiąc Dumy, że nie przejął się takimi drobiazgami jak dobry scenariusz. „Glamorous” fabularnie przypomina „Brzydulę Betty” zaktualizowaną do 2023 roku, ale nie mam jej lekkości, dobrych dialogów i chemii między bohaterami.

Nie wystarczy odtworzyć schematu bohatera marzącego o wyrwaniu się z szarzyzny życia, żeby mieć w serialu drugą Betty Suarez. Marco jest typem, a nie pełnoprawną postacią, brakuje mu osobowości i czegoś, co by świadczyło o tym, że jest człowiekiem z krwi i kości. Postać, w którą wciela się Ben J. Pierce/Miss Benny jest zaledwie konceptem. Nie lepiej jest na drugim planie. Wszystkie postacie są tylko naszkicowane i przyspawane do swoich smartfonów i laptopów, wokół których toczy się życie pracowników Glamorous.

Ikona mody w „podróbkach”

Sama Madolyn Addison (w tej roli Kim Cattrall) jest wzbudzającą strach, ale i szacunek szefową marki beauty. Potrafi wydobyć z pracowników talent i dać im szansę na rozwój. Takich bohaterek było już wiele i Cattrall nie ma nic nowego do zagrania. Madolyn jest trochę jak Wilhelmina Slater (Vanessa Williams) z „Brzyduli Betty”, a trochę jak Jacqueline Carlyle (Melora Hardin) w „Dziewczynach nad wyraz”. Żeby zagrać kontrowersyjną ikonę mody trzeba mieć solidny scenariusz i dobre dialogi, a tego brakuje. Zresztą serial jest pisany na kolanie, co widać na każdym kroku, ale nie przeszkodziło to Netfliksowi, żeby pokazać go subskrybentom.

Młoda Carrie vs. młody Marco

Dziesięć lat temu powstał serial o 16-letniej Carrie Bradshaw. Opowiadał o tym, jak bohaterka kończy szkołę i po raz pierwszy jedzie do Nowego Jorku, żeby w nim zamieszkać. Jest połowa lat 80., a Manhattan jawi się jej jako kolebka kulturalna i towarzyszka całego świata. Zachłystuje się miastem, ale i zderza z trudami dorosłego życia, a miała przecież nadzieję, że będzie to spełnienie jej marzeń. „Pamiętniki Carrie” z Anną Sophią Robb w roli głównej świetnie pokazały pasjonatkę mody i makijażu, która w realiach lat 80. uczy się dorosłości.

Serial skierowany był do młodej widowni, ale opowiadał o bohaterce językiem na tyle interesującym, że widownia „Seksu w wielkim mieście” też znalazła coś dla siebie. Nowy Jork był surowy, niebezpieczny, nieokrzesany i nie tak glamour jak dzisiaj. To wszystko, co udało się w „Pamiętnikach Carrie” nie pojawia się w „Glamorous”. Zabrakło szczerej opowieści o pasjach, przełamywaniu strachu i ograniczeń, o ciężkiej pracy i ambicjach. Marco jest głupiutkim chłopcem, który sądzi, że dzięki swojemu urokowi i świetnym stylówkom szturmem zdobędzie branżę beauty. Jedyne co łączy Carrie i Marco, to uwielbienie szpilek, które obydwoje noszą z gracją.

„Glamorous” to tytuł do zapomnienia od razu po seansie. Ciekawiej wątki queer prezentuje serial „Spojrzenia” powstały w 2014 dla stacji HBO, a także amerykańska wersja „Queer As Folk” z 2000 roku.

Serial „Glamorous” dostępny jest na platformie Netflix.

Dołącz do dyskusji: Czy Kim Cattrall dobrze wybrała? Recenzja nowości Netfliksa zatytułowanej „Glamorous”

3 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
fle
Popłuczyny po Diabeł ubiera się u Prady
odpowiedź
User
fimins
Wybrała fa-tal-nie.
odpowiedź
User
Tomaszek

Postać Madolyn to taka Samantha po latach. Uważny widz odnajdzie smaczki odniesień do Sex & the City! A Samantha nie musi się od niczego odcinać bo jest u siebie, na własnym planie, bez koleżanki grającej Carry, która próbowała umniejszać jej znaczenie i wyślizgać z całości. I tu wygrywa. Bezapelacyjnie. Nawet jeśli rzeczywiście scenariusz to nie jest jakaś finenzja i epokowe wydarzenie....

Kim Catrall znakomita! Główny bohater irytujący. Całość bardzo "glamour", a raczej gejowska do kwadratu. Specyficzna. Czejamy na kolejny sezon.
odpowiedź