Grzegorz Krychowiak objął akcje spółki o równowartości 5 milionów złotych i będzie ją wspierał swoim wizerunkiem, biorąc udział w kampaniach promocyjnych, społecznych i edukacyjnych.
Wizerunek piłkarza pojawi się na profilach social media poszczególnych marek, partnerów Systemu 3E (np. Many Mornings, HomeKoncept, Kampinos Development, Mieszkaniowi) oraz influencerów (w kategoriach sport, technologie, lifestyle).
##NEWS http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/grzegorz-krychowiak-inwestuje-750-tys-zlotych-w-platforme-podioom-laczaca-trenerow-fitness-z-klientami-dlaczego ##

Krychowiak będzie też promować firmę w mediach należących do Kanału Sportowego (ze szczególnym uwzględnieniem dziennikarzy sportowych Michała Pola i Tomasza Smokowskiego), portalach internetowych i mediach tradycyjnych.
W ramach podpisanego kontraktu trwa konkurs, w którym do wygrania jest całoroczny domek wypoczynkowy 35 m/kw. o wartości 100 000 zł. Aby wziąć w nim udział, należy wejść na stronę Dom3e.com, znaleźć na stronie rysunkowego awatara Krychowiaka, kliknąć w niego, wypełnić formularz i załączyć swoje kreatywne video z odpowiedzią na pytanie: „Dlaczego warto mieć DOM 3E?".
Za koncepcję i koordynację kampanii odpowiada zespół marketingu System 3E / DOM 3E pod kierownictwem Grzegorza Szymańskiego. Za produkcję video odpowiada agencja Pepper Ghost. Za zakup mediów digital odpowiada agencja Performance Labs. Za budowę stron internetowych odpowiada agencja adCookie.
System 3E to budowlany start-up. Twórcy technologii, podglądając procesy występujące w naturze, stworzyli i opatentowali w pełni ekologiczny system wznoszenia ścian z elementów 3E na bazie perlitu.
szkoda, ze sodówka mu uderzyła: http://spoleczenstwo.newsweek.pl/odpowiadamy--tymonowi--tymanskiemu,104561,1,1.html
Autoryzacja to katorga i relikt PRL-u, kiedy jeszcze władza musiała akceptować, to co wcześniej powiedziała. Dziś dziennikarze czekają na autoryzację tekstu po kilka dni (np. 3 stron), później otrzymują tekst całkowicie przerobiony przez PR-owców, z którego wycięte jest wszystko, co rozmówca powiedział podczas rozmowy. Przychylajcie się dalej to tego typu "obrońców" słowa, jak Pan Tymański, to będziecie do końca życia czytać w gazetach i portalach marketingowe biadolenie i wygłaskane wypowiedzi. Chyba nie o to chodzi, prawda? Wywiad ma pokazywać rozmówcę takim, jakim jest. Tymczasem niektórzy potrafią wyciąć połowę pytań, które padły w wywiadzie, bo po przeczytaniu uznali pytania i odpowiedzi za zbyt trudne i kontrowersyjne. Nie chcą więc szkodzić swojemu wizerunkowi. W ostateczności, dziennikarz dostaje tekst po autoryzacji i okazuje się, że rozmowa, którą przeprowadziłeś nie jest tą rozmową, bo rozmówca uznał, że trochę niepolitycznie coś powiedział. Po co w takim razie przeprowadzać wywiady? Można by je od razu pisać, przesyłać pytania mailem. To nie jest istota rzetelnego dziennikarstwa. Potrzeba nam zmiany prawa prasowego i to bez dwóch zdań. Oczywiście, rozmówca powinien mieć wgląd w tekst przed publikacją, ale jego autoryzacja nie powinna odbiegać daleko od tego, co wcześniej powiedział. Tymczasem wygląda to zupełnie inaczej. Jestem ciekaw, jak wyglądała rozmowa Pana Tymańskiego w rzeczywistości, czy bliżej jej do spisanego tekstu przez Redaktora czy bliżej jej do tego, co Pan Tymański "poprawił" w swoich wypowiedziach. Rozstrzygać nie będę, ale przeciwnikiem autoryzacji w obecnej formie jestem całym sercem.
Dokładnie. Autoryzacja to jedna z najgłupszych rzeczy w prasie... Skoro udzieliłeś wywiadu, a potem chcesz go poprawiać (czytaj: napisać na nowo) to po cholerę w ogóle godziłeś się na rozmowę?