SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Interaktywni o NaTemat.pl: elegancja, chaos i ... Pudelek

Pytani przez nas specjaliści z agencji interaktywnych mają mieszane opinie o serwisie NaTemat.pl. Najlepiej oceniono system komentarzy, a najgorzej - układ i nawigację, które dwóm ekspertom skojarzyły się z Pudelkiem.

Wczoraj ruszył internetowy serwis NaTemat.pl stworzony przez Tomasza Lisa, Tomasza Machałę i firmę Next Web Media. Na stronie swoje blogi prowadzić będzie ponad 100 znanych osób (więcej na ten temat).

Jak NaTemat.pl oceniają eksperci z branży interaktywnej? W serwisie najlepsze oceny - u specjalistów pytanych przez Wirtualnemedia.pl - zebrały opcje społecznościowe. Nasi eksperci zauważyli, że połączenie systemu komentarzy z Facebookiem podniesie poziom dyskusji, eliminując treści obraźliwe czy wulgarne. Przy czym kilka osób zwróciło uwagę, że w ten sposób serwis uniemożliwia komentowanie internautom, którzy nie mają konta na Facebooku.

>>> Ludzie mediów o serwisie NaTemat.pl: czy blogi celebrytów „chwycą”?

Ekspertom spodobała się też niewielka ilość reklam w serwisie i ich nieinwazyjny charakter. Co ciekawe, dwoje naszych specjalistów artykuł o parówkach sprzedawanych na stacjach Orlen uznało - podobnie jak wielu innych odbiorców - za tekst sponsorowany. Tymczasem redaktor naczelny serwisu Tomasz Machała zaprzeczył opiniom, jakoby artykuł miał charakter reklamowy, uzasadniając, że zamówił go u dziennikarki ponad tydzień temu. „Reklama w naTemat będzie oznaczona jako reklama. Jak ma to miejsce na stronie głównej z reklamą firmy Play. A jeśli nie będzie oznaczona, to znaczy, że jest to materiał dziennikarski” - podkreślił Machała (więcej na ten temat).

Pytani przez nas specjaliści znacznie gorzej ocenili NaTemat.pl pod względem układu i nawigacji. Większości nie spodobały się duże czcionki i grafiki na stronie, które paru osobom skojarzyły się nawet z Pudelkiem. Przy wskazywaniu usterek serwisu w zakresie użyteczności powtarzały się słowa „chaos” i „chaotyczny”. - Serwis w założeniu Tomasza Lisa ma być „jak kawiarnia, w której spotykają się różni ludzie”, a więc otwarty na dyskusje i tętniący życiem. Niestety jest to kawiarnia, w której panuje gwar, a klienci przekrzykują się, walcząc o moje zainteresowanie. W środku tej wrzawy ciężko odnaleźć kluczowe treści - skwitowała Agnieszka Mozol z agencji Symetria.

Nasi eksperci zwrócili też uwagę na brak subskrypcji RSS w serwisie oraz jego wersji mobilnej.


Opinie o serwisie NaTemat.pl zebrane przez portal Wirtualnemedia.pl



Konrad Łapin, prezes Fabryki Stron Internetowych
Serwisowi NaTemat.pl warto przyjrzeć się pod kątem konkurencyjnych portali, mających już ugruntowaną pozycję. Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu większość portali informacyjnych za wszelką cenę zwiększa ilość odsłon reklam.  Przejawia się to zarówno w formie artykułów stronicowanych w coraz drobniejszych fragmentach, jak i niestety w ich treści. Najważniejsze miejsca strony zajmują miniaturki kuszące nas (w zależności od płci i upodobań) głębokim dekoltem lub nagim torsem. Istotne informacje przeplatane są plotkami i papką rodem z brukowców informujących na okładce o lądowaniu kosmitów. Kolejne liftingi ergonomii i układu stron niewiele dadzą, jeżeli zawartość tego opakowania będzie bezwartościowa.

I tu ogromne brawa dla założeń i filozofii serwisu Tomasza Lisa: rzetelne informacje, inspirujące dyskusje, brak taniej sensacji. Myślę że wielu internautów od dawna czekało na taki serwis, przy czym trzeba zaznaczyć, że tak wysoko postawioną poprzeczkę będzie w mojej ocenie trudno pogodzić z czysto komercyjnym wymiarem przedsięwzięcia.

Jeżeli chodzi o odbiór wizualny strony, łatwość nawigacji oraz dostępność treści - pierwsze wrażenie jest pozytywne (sądząc po komentarzach nie wszyscy podzielają mój pogląd). Nie ukrywam, że układ i tzw. grid na początku mnie zaskoczył. Wydaje się on jednak przemyślany i czytelny, aczkolwiek odbiega od standardów. Na korzyść działa znikoma liczba reklam, chociaż ich rozmiar jest według mnie dyskusyjny. Niestety z pewnością także ich ilość zmieni się z czasem. Dobrym pomysłem jest połączenie reklamy z funkcjonalnościami społecznościowymi, takimi jak Twitter czy sonda. Na uwagę zasługuje także ścisła, acz nieinwazyjna integracja komentarzy poprzez system Facebooka.

Grafika serwisu jest podporządkowana funkcjonalności: dobre liternictwo oraz eleganckie wyróżniki kolorystyczne pozwalają intuicyjnie poruszać się po stronie. Łyżką dziegciu okazuje się odbiór na urządzeniach mobilnych. Układ powinien wspaniale pasować do ergonomii tabletów czy smartfonów, jednak uruchomienie strony na tablecie zaowocowało wąskim, nieczytelnym paskiem na środku ekranu. Skalowanie i centrowanie treści rozczarowało mnie. Taki serwis powinien działać perfekcyjnie we wszystkich standardach. 

Podsumowując: moja ocena to 4+, troszkę na zachętę.


Michał Glapiński, account director agencji Interactive Solutions
Moje pierwsze wrażenia po eksploracji NaTemat.pl są jak najbardziej pozytywne. Całościowa koncepcja i wykonanie serwisu powinny z łatwością znaleźć spore grono codziennych użytkowników. Jednocześnie widać, że core target grupy docelowej, to raczej tzw. ambitniejszy czytelnik, który do tej pory z braku alternatywy odwiedzał czołowe polskie portale, przeklinając ich systematyczne „brukowienie”. Widać, że twórcy starali się skroić całość projektu właśnie pod takiego odbiorcę, tak aby mógł ustawić sobie nową stronę startową w przeglądarce. Niemniej jeśli nawet taka osoba pociągnie za sobą spore grono znajomych, nadal portal ten dzięki swojej formule i rozwiązaniach funkcjonalnych, powinien obronić się przed zbyt zmasowanych atakiem odwiedzających, co uważam za jego mocną stronę.

Z oczywistych względów na uwagę zasługuje sam projekt graficzny NaTemat.pl. Minimalizm, wielkość czcionki i zdjęć, układ oraz sama kolorystyka mocno wpisują się w aktualne trendy, jednocześnie pozytywnie wyróżniając się na tle polskiej konkurencji. Zabieg ten również powinien już na samym początku zniechęcić nieproszonych gości.

Bardzo chwalę sobie konstrukcję forum z komentarzami. Konieczność sygnowania wpisu Facebookowym profilem powinna przywrócić tej formule wypowiedzi odpowiednią jakość i oszczędzić rzeszom ludzi niepotrzebnej frustracji. Znacznie to też wygodniejsze niż konieczność rejestracji i zakładania konta.

Cały pomysł na serwis musiał pociągnąć za sobą również rozwiązanie kwestii sprzedaży powierzchni reklamowej. Kierunek jest jak najbardziej słuszny. Zupełny brak intruzywnych reklam to duży plus. Pomysł na interaktywne „kontenery” reklamowe bardzo na czasie. Dostępne wewnątrz reklamy sondy, pokazy slajdów, wideo czy podgląd z Twittera nadaje im nową jakość. Należy dodać, że poziomu zagłębienia przy takiej konstrukcji reklamy mógłby być większy, bo nawet w obecnym przypadku tak czy siak drugim krokiem jest wyrzucenie usera na docelową stronę reklamodawcy, co wcale nie musi być koniecznością.

Osobiście nieco irytujące wydaje mi się ostylowanie sekcji „najnowsze informacje”. Podzielona została ona na dwie kolumny, które składają się z tytułu newsa, zdjęcia oraz ewentualnej treściowej zajawki. Wszystko fajnie, tylko na początku prawa i lewa kolumna idą w parze, po czym w zależności od oczywistego przypadku zaczynają się „rozjeżdżać”. Czasami przesunięcia te są duże, co nie powoduje dyskomfortu, ale czasami jest to zaledwie kilka pikseli, aby zaraz kilka newsów dalej znowu rozjechać się zupełnie. Te przesunięcia, a w szczególności mikro-przesunięcia są niepotrzebne i powodują dyskomfort dla ludzkiego oka, szczególnie przy szybkim scrollowaniu treści. Lepiej chyba, aby sekcja prawego i lewego newsa była od siebie zależna i zaczynała się i kończyła parami w tym samym miejscu.

Podsumowując: z pewnością wyrasta nam nowa jakość portalu informacyjnego i silny pretendent do czołowych miejsc w polskich rankingach.
 


Ewelina Klimas, art director w agencji interaktywnej Adweb
Serwis minimalistyczny, stawia na treść, a grafika jest jedynie elementem dodatkowym, ozdobnikiem, pewnego rodzaju oprawą, w moim odczuciu dobrze dobraną. Typograficznie może nie jest to majstersztyk, ale układ strony nadaje jej spójny i jednolity kształt.

W moim odczuciu strona trochę za długa, w pewnym momencie miałam poczucie nieskończonego scrollowania jej.

Ciekawe rozwiązanie to sortowanie po wpisach blogerów. Dobrze graficznie rozwiązane menu ze skrótem ostatnich artykułów, możliwość sortowania najnowszych wiadomości, jednak reklamy kontekstowe troszkę irytują. Podsumowując - czysto i elegancko.
 


Agnieszka Mozol, usability specialist w poznańskiej agencji Symetria
NaTemat.pl budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony zastosowano dobre praktyki użyteczności. Po najechaniu na elementy klikalne następuje wyraźna reakcja kursora. Widoczne pływające na stronie głównej odnośniki do serwisów społecznościowych podkreślają charakter serwisu, który w założeniu Tomasza Lisa ma być „jak kawiarnia, w której spotykają się różni ludzie” a więc otwarty na dyskusje i tętniący życiem. Żeby maksymalnie ułatwić to zadanie, komentowanie postów odbywa się w oparciu o wtyczkę Facebooka. Z jednej strony ułatwia to zadanie internautom, którzy posiadają konto w portalu Zuckeberga. Niestety czytelnicy, którzy preferują np. Google+, będą mogli przyznać artykułowi „plusa”, ale już go nie skomentują. 

Szata graficzna serwisu również kojarzy mi się z przytoczoną w wypowiedzi Lisa kawiarnią. Niestety jest to kawiarnia w której panuje gwar, a jej klienci przekrzykują się walcząc o moje zainteresowanie. W środku tej wrzawy ciężko odnaleźć kluczowe treści.

Znajdujące się na szczycie strony menu autorów publikujących w serwisie składa się z miniaturowych zdjęć. Część z nich jest zupełnie, nieczytelna przez co grafiki nie spełniają swojej roli informacyjnej. Sytuację ratuje „pomoc kontekstowa” z imieniem i nazwiskiem autora, ale nie rozumiem sensu umieszczania menu złożonego ze zdjęć, jeśli by z niego skorzystać użytkownik musi przeczytać etykietę z nazwiskiem.

W serwisie zabrakło mi również spójnego wskazywania autorów danego wpisu. Już w górnej części ekranu pojawiają się w tym zakresie trzy różne praktyki. Po prawej stronie nazwisko Urszuli Dudziak znajduje się nad fragmentem tekstu jej autorstwa. Gdy przenosimy wzrok w okolice lewej krawędzi, nazwiska autorów pojawiają się nie tylko przy fragmencie artykułu, ale również przy tytule kolejnego wpisu. Z kolei trzy artykuły znajdujące się poniżej nie są opisane. Informacja o twórcy artykułu przeważnie pojawiają się na pomarańczowym tle, ale również taki sposób jej formatowania nie jest konsekwentnie stosowany w serwisie.

Kolejnym problemem serwisu jest słaba widoczność elementów, które powinny ułatwiać korzystanie z niego. Schowana wyszukiwarka, bladoszara niewielka ikona kamery przy materiałach wideo czy też przycisk „skomentuj” są trudne do odnalezienia pośród kolorowych zdjęć i ogromnych nagłówków.

W okolicach pola teksowego strony umieszczono pasek „Tematy”. Podzielenie treści względem tematyki wpisu nie jest samo w sobie złym pomysłem, ale jego wykonanie w serwisie mnie nie przekonuje. Wskazane w tym dziale kategorie bardzo różnią się zakresem (np. „Śmierć półrocznej Magdy” versus „Unia europejska”), a główne działy artykułów w serwisie nie do końca korespondują z tematami.

Pomysł ze stworzeniem działu „na żywo”, gdzie publikowane są bieżące komentarze na wybrany temat, początkowo bardzo mi się spodobał. Niestety już kilka minut pracy ze stroną ostudziło mój entuzjazm. Konieczność cyklicznego odświeżania fragmentów layoutu powoduje, że strona główna zaczyna „skakać”, co znacznie utrudnia skupienie się na czytanym tekście. Ogólnie serwis nie działa zbyt płynnie, przez długi czas doładowując elementy, co może być jednak częściowo usprawiedliwione wzmożonym ruchem w dniu premiery.

Muszę przyznać, że czytając w zapowiedziach, że NaTemat.pl „ ma wyróżniać się przede wszystkim formą łączącą design z najnowszymi trendami w user experience”, spodziewałam się czegoś więcej. W mojej ocenie można jeszcze wiele zrobić, by polepszyć komfort pracy użytkownika. Pozostaje mieć nadzieję, że wymienione powyżej niedociągnięcia zostają szybko skorygowane.

 


Paulina Rzymska, senior user experience architect w K2 Internet
Serwis internetowy Tomasza Lisa można podsumować hasłem „Content is king”. Twórcy stawiają na unikalne, odautorskie i ciągle aktualizowane treści, podpisane nazwiskami liderów opinii i specjalistów w swoich dziedzinach. Znajdziemy tu szeroki przekrój tematów (od sytuacji w koalicji rządzącej po wyśmiane już parówki z Orlenu) oraz imponującą listę autorów.

Projekt graficzny jest odważny, świeży. Ogromne zdjęcia i nagłówki, długie i szerokie kolumny tekstów  to dość niespotykany w polskich warunkach sposób prezentowania informacji, rzucający wyzwanie zachowawczym i nieco przykurzonym rozwiązaniom naszych czołowych portali.

Wydaje się, że jest inaczej, ciekawiej, merytorycznie i bez reklam (przynajmniej nie w formie, do jakiej się przyzwyczailiśmy), a jednak w miarę przeglądania strony początkowy entuzjazm opada. Pewien problem stanowi swobodne poruszanie się po serwisie - jesteśmy zmuszeni do dość żmudnego przewijania. Scrollowane strony to popularny obecnie trend projektowy, jednak tutaj możemy mówić o pewnej przesadzie.
Kolejnym problemem jest  sposób prezentowania treści - na pierwszy rzut oka trudno dociec, co jest newsem, co wpisem blogera, a co reklamą. Przyznam, że nie rozumiem klucza, według którego podobne treści przedstawiane są w tak różny sposób. Wreszcie zaskakujący jest w przypadku serwisu tak stawiającego na blogi brak kanałów RSS.

Mimo pewnych niedociągnięć, NaTemat.pl zapowiada się obiecująco. O jego sukcesie lub porażce zadecyduje jakość kontentu. Pytanie, czy uda się w dłuższej perspektywie utrzymać tempo aktualizacji, stymulować dyskusje oraz zatrzymać blogerów.



Paweł Kuczma, senior media planner w Hypermedia Isobar
Serwis, a raczej- jak piszą o nim jego twórcy - „platforma wymiany poglądów, opinii i informacji”, nie zaskakuje. Przejrzysty i oszczędny, żeby nie powiedzieć skromny, layout wyróżnia się raczej na minus w porównaniu z portalami informacyjnymi. Wizualnie bliżej mu do Pudelka niż np. do portalu Wyborcza.pl.

Dużą zaletą NaTemat.pl jest pluralizm prezentowanych na nim poglądów. Portal skupia polityków różnych opcji politycznych (od Beaty Kempy do Janusza Palikota), blogerów, dziennikarzy, sportowców, duchownych, artystów, ekonomistów, przedsiębiorców i przedstawicieli innych profesji. Lista blogerów i ich nazwiska są rzeczywiście imponujące. Nie jest to jednak, zgodnie z zapowiedziami twórców, platforma blogowa, a raczej miejsce skupiające osoby, które mają coś ciekawego do powiedzenia. Miks newsów, opinii i blogów może się okazać na dłuższą metę zbyt niejednorodny. Istnieje duże ryzyko, że użytkownicy będą się czuli nieco zagubieni.

Blogerzy piszący na NaTemat.pl nie dostają wynagrodzenia za tworzone treści. Trudno wiec przewidzieć, jak będą konsekwentni w pisaniu i na ile treści te pozostaną interesujące dla użytkowników. Pierwsze wpisy autorów jeszcze nie wskazują, że mają oni konkretne pomysły na swoje blogi. 

Jeśli jednak zapowiedzi składane przez twórców serwisu będą realizowane konsekwentnie, mogą zapoczątkować kilka nowych trendów w polskim internecie. Po pierwsze, komentowanie wpisów jest możliwe za pomocą facebookowej wtyczki - co oznacza, że komentujący będą występowali na portalu z imienia i nazwiska - powinno podnieść poziom komentarzy, który w polskim internecie do najwyższych nie należy. Redakcja ma również stronić od wprowadzających w błąd tytułów, które są zmorą dużych portali walczących o generowanie jak największej liczby odsłon. Twórcy Natemat.pl zastrzegają, że jakość jest dla nich wartością najważniejsza i nie będą się wzbraniali przed kierowaniem użytkowników poza portal do innych wartościowych treści. Nie trudno sobie wyobrazić, jaki efekt będzie miało takie podejście dla generowania odsłon na portalu. Żeby zarabiać, witryny muszą być odwiedzane przez użytkowników i generować odsłony, na których wyświetlane są reklamy. Najwięksi reklamodawcy nie będą chcieli się pojawiać na portalu odwiedzanym przez 20 tys. użytkowników miesięcznie tylko dlatego, że jest to miejsce oferujące jakościowe treści.

Warto podkreślić, że reklamy na NaTemat.pl są nieinwazyjne. Na razie jest ich też niewiele, co nie dziwi zważywszy na dużą niedookreśloność projektu aż do dnia otwarcia. Sama oferta reklamowa NaTemat.pl jest też na razie dość skromna. Dostępne formaty reklamowe  nie są typowe dla polskiego internetu (zwłaszcza PowerContent, czyli miejsce dla reklamodawcy w portalu niebędące banerem, ale swego rodzaju sekcją z treściami marketera). Ciekawym pomysłem jest ograniczenie emisji reklam jednego reklamodawcy w określonej sekcji.

Natemat.pl, jeśli będzie konsekwentnie serwował jakościowe treści nie schlebiając niskim gustom, może zdobyć grono wiernych użytkowników, ale polski internet nie jest gotowy na kolejny zasięgowo duży (kilka milionów użytkowników - jak ambitnie mówi Tomasz Lis) portal ogólnoinformacyjny.
Nie jest dla mnie jasny sposób osiągania rentowności z inwestycji w uruchomienie portalu. Inwestorzy z pewnością liczą, że Tomasz Lis, który jest autorem udanej reaktywacji tygodnika Wprost, nie zawiedzie i tym razem.
Martwić może zbyt tradycyjne podejście twórców NaTemat.pl do użytkownika, który w tak szerokim spektrum tematów i autorów powinien mieć możliwość dostosowania treści do swoich zainteresowań. Jednak wygląda na to, że w najbliższym czasie portal nie wprowadzi takiej możliwości.

Podsumowując, NaTemat.pl może stać się źródłem nowych trendów raczej od strony dziennikarskiej niż technologicznej. Nie będzie to też z pewnością serwis, który powinien konkurować z Onetem, Wirtualną Polską, Gazetą czy Interią. Jeśli za rok będzie go odwiedzało 500 tys. czy milion użytkowników miesięcznie, będzie to z pewnością duży sukces.



Iwona Piechocka, art director agencji Thin Kong
Na pierwszy rzut oka serwis wygląda jak zwykły blog, a dokładniej rzecz ujmując - agregat blogów. Jest to niewątpliwie interesująca forma na naszym rynku medialnym. Mimo to jej wykonanie, w mojej ocenie, pozostawia wiele do życzenia. Przede wszystkim użytkownika może uderzyć natłok informacji, swego rodzaju chaotyczność w sposobie ich prezentacji oraz zdecydowanie za duże fonty i ilustracje. Ponadto odwiedzający stronę mogą mieć kłopoty ze scrollowaniem obrazu. Kolejnym minusem, wynikającym z konstrukcji serwisu, jest to, że artykuły źle się linkują na Facebooku - nie widać żadnych obrazków. Najwyraźniej celem przyświecającym autorom była zasada, że liczy się głównie treść i zapomnieli w tym wszystkim o wyglądzie i usability serwisu. Do grona rozgoryczonych również będą należeć miłośnicy subskrypcji, ponieważ nie znajdą na NaTemat.pl funkcji RSS lub subskrypcji na mail. W konsekwencji codziennie trzeba odwiedzać serwis i śledzić, czy pojawiają się nowe materiały.

Rzeczą, która szczególnie zwraca uwagę na pierwszy rzut oka (moim zdaniem in plus), jest pozorny brak reklam. W serwisie nie znajdziemy bannerów, a materiały reklamowe są sprytnie zakamuflowane, jak np. tekst o hot-dogach ze stacji benzynowych Orlen, które prezentują się w formie raczej nieinwazyjnej reklamy. Innym dobrym rozwiązaniem jest sprzężenie komentarzy z Facebookiem. Z pewnością jest to krok, który pozwoli na lepszą moderację tych treści i eliminację potencjalnych wulgaryzmów.

Swoją recenzję muszę zakończyć kolejnym minusem: serwis w chwili obecnej nie posiada wersji mobilnej, a przecież miło byłoby poczytać najświeższe komentarze liderów opinii w drodze do pracy. Miejmy nadzieję, że powstanie takiej wersji to tylko kwestia czasu i niebawem będziemy mogli się nią cieszyć na urządzeniach mobilnych.


 

Maciej Dądela, kierownik działu IT Grupy AMP MEDIA
Start portalu opiniotwórczego firmowanego przez Tomasza Lista oczekiwany był z ogromnym zainteresowaniem. Nie tylko portale internetowe, ale cała społeczność sieci wyczekiwała daty, która miała pokazać światu najnowszy produkt znanego dziennikarza. Nazwisko pomysłodawcy projektu, liczne nawiązania do portalu huffingtonpost.com oraz szeroko komentowane w branży odejście z tygodnika "Wprost" stopniowo budowało napięcie i zainteresowanie portalem. Tomasz Lis regularnie wyliczał zalety projektu. Budowane rozwiązanie miało położyć zdecydowany nacisk, na jakość merytoryczną oraz technologiczną. Portal miał za zadanie pokazać konkurencji, że, pomimo iż jest nowym pomysłem to realizowanym z pasją oraz przez grupę doświadczonych i zdolnych ludzi.

Niestety według mnie, z dużej chmury mały deszcz. Prawdą jest, że formą prezentacji treści nawiązuje do swego amerykańskiego kuzyna, aczkolwiek, co pokazało już wiele przykładów i doświadczyło sporo firm zza oceanu nie każde rozwiązanie popularne w Stanach, zdobędzie taką samą popularność na innych rynkach. Prawdę mówiąc pomysł nawiązania i stworzenia pewnego polskiego odpowiednika, amerykańskiego portalu to jedyny plus świadczący za portalem. Pozostałe elementy stanowią dla mnie sztucznie napompowaną bańkę. Wymieszanie aktualności pisanych przez zespół redakcyjny z fragmentami blogów, wielkie zdjęcia wydłużające już i tak strasznie długą stronę główną, dość kiepski podział tematyczny pokazują, że rozwiązanie to nie jest do końca przemyślane. Jedyną wyrocznią jego realizacji było skopiowanie huffingtonpost.com - to chyba troszkę za mało.

Minusem jest także ogromne nagromadzenie znanych postaci - oczywiście ich obecność jest zrozumiała, tym bardziej dla startującego portalu jednak obawiam się, że wkrótce chęć pokazania, że blog danego blogera jest lepszy od pozostałych doprowadzi do nadużyć. Na zakończenie poruszę jeszcze kiepski poziom technologiczny serwisu. Z reklamowego i merytorycznego punktu widzenia nie jest to może takie istotne, jednak, jeśli weźmiemy pod uwagę użyteczność strony to niestety - strona nie nadaje się do normalnego użytku. I nie można tego zrzucić na karb nowego projektu, bowiem firmują go takie nazwiska, że jakiekolwiek usterki nie powinny mieć miejsca. W zależności od rozdzielczości ekranu urządzenia nie wszystkie zdjęcia blogerów są widoczne. Część z nich nie jest w ogóle dostępna. Ponadto, korzystanie ze strony na urządzeniach mobilnych jest co prawda możliwe jednak bardzo utrudnione. Waga strony jest też nie do przyjęcia.



Piotr Augustyński, user experience manager w agencji Insignia
Na polskim rynku mediów brakowało podobnej inicjatywy. NaTemat.pl może być doskonałą platformą, zrzeszającą ludzi, którzy mają coś do powiedzenia poza oficjalnym nurtem. Trzeba przyznać, że od strony graficznej i samego layoutu strona prezentuje się lepiej niż jej angielskojęzyczny pierwowzór „Huffington Post”, który ma układ typowego serwisu informacyjnego. Jednak o ile idea jest szczytna i godna pochwały, tak samo wykonanie już kuleje.

Zacznijmy od układu: ogromne tytuły na 48 pikseli (czcionka większa niż w logotypie, co jest niespotykane w podobnych serwisach) i zdjęcia na całą szerokość sprawiają, że nawigowanie po stronie jest po prostu uciążliwe. Na tradycyjnym pececie czy laptopie nikt nie lubi przewijać witryn w nieskończoność. Być może kierowano się rosnącą popularnością tabletów, jednak większość z nas nadal używa tradycyjnego komputera. Serwis Lisa przypomina nieco budową popularne serwisy plotkarskie typu Pudelek - duża fotografia i chwytliwe hasło przyciągające uwagę. W tym przypadku wydaje się to zbyt nachalne. Biorąc pod uwagę, że NaTemat w założeniu nie ma konkurowania z serwisami informacyjnymi, więcej tekstu byłoby wskazane.

O ile strona główna ma jeszcze przejrzysty układ, o tyle kolejne działy wydają się nieuporządkowane. Układ trójkolumnowy jest dobrym rozwiązaniem, ale pomieszanie układu dwu-, trzy- i czterokolumnowego na jednej stronie wprowadza chaos i może męczyć wzrok.

Górny pasek nawigacji jest jedynym, jaki udało mi się dostrzec. Brakuje nagłówków poszczególnych sekcji przy newsach. Nie wiadomo jak zakwalifikować poszczególne  wiadomości/newsy pojawiające się na stronie głównej. Ponadto w opisanym pasku nawigacyjnym promowane są treści dwojakiego rodzaju: komentarze i artykuły. Tu pojawia się kolejna nieścisłość: „[komentarze]”, „[krótko]”. Czego te „[komentarze]” dotyczą? Nie mogłem doszukać się źródłowych tekstów, do których miałyby się one odnosić. Ponadto nie do końca wiadomo, kto jest autorem tychże, ponieważ na podstronie widnieje kilka nazwisk. Właściwie do działu Wydarzenia bardziej pasuje nazwa Newsy. Jest on aktualizowany ze sporą częstotliwością, o czym świadczą daty i godziny publikacji.

Ogólnie im dłużej zagłębiałem się w ten serwis… tym mniej wiedziałem. Panuje tu chaos informacyjny, dużo zagadnień jest niedopowiedzianych, np. rozróżnienie autorów redakcyjnych i blogerów (oni są chyba oznaczeni na pomarańczowo).

Natomiast jeśli chodzi o treści zawarte na stronie… dziwi mnie tak ogromnie wyeksponowanie reklam. Doprawdy jest to drażniące bez względu czy boks promujący będzie należał do reklamodawcy czy partnera. Ponadto mentor całego przedsięwzięcia podkreślał niezależność, a ja natrafiłem na artykuł który bez specjalnej złośliwości można zakwalifikować jako sponsorowany. Jest to o tyle widoczne, że można też przeczytać artykuł prezesa promowanej spółki.

Na zakończenie jeszcze trzy słowa o społecznościowym charakterze serwisu. Plus za podpięcie najpopularniejszych widżetów, możliwość szybkiego polubienia i komentowania. Jednak możliwość komentowania wyłącznie za pomocą konta na Facebooku jest już sporą dyskryminacją użytkowników, którzy takowego nie mają. Mam także nadzieję, że zostaną usunięte zdublowane paski widżetów w pionie i poziomie przy poszczególnych artykułach i newsach.

Dołącz do dyskusji: Interaktywni o NaTemat.pl: elegancja, chaos i ... Pudelek

23 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Myślący
Nie trzeba być ekspertem by dostrzec, że tekst o hot dogach (i nie tylko ten) to jawna reklama.
odpowiedź
User
miron
Beznadziejny, prosty agregator blogów. Pisanych za darmo przez polityków itp. (kogoś dziwi, że chcą pisać za free?). Zapewne za informacjami będą stały rzesze stażystów (już widać to po nędzy treściowej i sensacyjnym podsycaniu tematów). To nie będzie nic opiniotwórczego. Mam nadzieję, że te 20 młodych osób w redakcji - wybranych w drodze selekcji z tysięcy napaleńców ze zgłoszeń na hasło "oto wasze bożki Lis i Machała!" - ma przynajmniej umowy o pracę, a nie dzieło?
odpowiedź
User
analytyk medialny
@Myślący przecież naczelny Machała już pisał sprostowanie, że tekst o parówkach to żadna krypciocha, a "zupełnie przypadkiem" bloga ma u nich prezes Orlenu;) a sam tekst o parówach wypchany "fot. materiały prasowe" ha ha ha mają nas za idiotów.
odpowiedź