SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Ringier Axel Springer publikuje ostatni artykuł Jána Kuciaka, jego sprawę przejmie międzynarodowy zespół dziennikarzy

Firmy Ringier Axel Springer Media, Axel Springer i Ringier w swoich serwisach internetowych i tytułach prasowych z wielu krajów publikuje ostatni, niedokończony artykuł Jána Kuciaka, słowackiego dziennikarza zamordowanego kilka dni temu. Sprawę, którą zajmował się ostatnio, przejmie międzynarodowy zespół dziennikarzy.

Ján Kuciak, fot. Aktuality.skJán Kuciak, fot. Aktuality.sk

Ciała Jána Kuciaka i jego partnerki Martiny zostały znalezione w poniedziałek w ich domu w miejscowości Velka Maća. Oboje zostali zamordowani. Kuciak jako dziennikarz śledczy serwisu Aktuality.sk (należącego do Ringier Axel Springer Slovakia) zajmował się m.in. sprawą niejasności wobec kompleksu hotelowego związanych ze zwrotem podatku VAT. We wrześniu ub.r. poinformował policję, że dostał pogróżki od biznesmena, którego działalność opisywał.

Władze Słowacji wyznaczyły milion euro nagrody za pomoc w ustaleniu sprawców morderstwa.

W środę Ringier Axel Springer Media, a także powiązanie z nim firmy Axel Springer i Ringier, opublikowały ostatni artykuł, nad którym pracował Ján Kuciak. Tekst dotyczy zarzutów defraudacji środków pochodzących z funduszy Unii Europejskiej i oszustw podatkowych, których mieli dopuszczać się obywatele Słowacji i Włoch, podejrzewani o kontakty z zorganizowaną grupą przestępczą „Ndrangheta”. Podczas dziennikarskiego śledztwa Kuciak współpracował z czeskim dziennikarskim ośrodkiem badawczym Investigace.cz, włoskim projektem tworzonym przez dziennikarzy śledczych oraz międzynarodowym konsorcjum zrzeszającym ośrodki badające działalność zorganizowanych grup przestępczych i korupcję „Organized Crime and Corruption Reporting Project”.

- Publikacja ostatniego artykułu Jána nie przywróci życia jemu i jego narzeczonej Martinie. Nie wytłumaczy też ich rodzinom i przyjaciołom tego, czego wytłumaczyć się nie da. W ten sposób chcemy jednak oddać hołd Jánowi Kuciakowi, który ryzykował własnym życiem, by sprawić, że te fakty ujrzą światło dzienne. Czyniąc to wysyłamy w świat wiadomość, że nikt nie jest w stanie zastraszyć nas - niezależnych wydawców. Jesteśmy w trakcie kompletowania międzynarodowego zespołu redakcyjnego, który dalej będzie walczył o wolność wypowiedzi, wolność mediów, praworządność i demokrację - komentuje Mark Dekan, CEO Ringer Axel Springer Media. - Jeżeli zbrodnia została pomyślana jako próba zniechęcania niezależnego wydawcy, jakim jest Ringier Axel Springer Slovakia, do ujawniania naruszeń prawa, mamy na to tylko jedną odpowiedź: Nigdy nie damy się zastraszyć! - podkreślił Peter Bardy, redaktor naczelny Aktuality.sk.

Artykuł zamieszczono w serwisach internetowych Ringier Axel Springer Media, Axel Springer i Ringier w różnych krajach, m.in. Polsce (na stronie Newsweek.pl). Pojawił się m.in. w tytułach Bild, Welt, Blick, Le Temps, Politico, Business Insider, Blic, Blikk, Fakt i Novy Cas.

Ponadto w Bratysławie powstaje zespół redakcyjny, w którego skład wchodzą jedni z najbardziej doświadczonych dziennikarzy śledczych pracujących w mediach należących do Ringier Axel Springer Media, Axel Springer SE i Ringier AG. Ten zespół będzie kontynuował śledztwa dziennikarskie rozpoczęte przez Jána Kuciaka.

W internecie powstał tag „#allforjan” dla upamiętnienia dziennikarza oraz księga kondolencyjna pod adresem allforjan.com.


Poniżej ostatni, niedokończony tekst Jána Kuciaka, zamieszczony też na portalu Newsweek.pl


To ostatni - nieukończony - tekst dziennikarza śledczego Jána Kuciaka. Podczas pracy nad tym tematem został brutalnie zamordowany.

Czternaście lat temu Włoch nazwiskiem Carmine Cinnante przyjechał do miasta Michalovce. Pewnego ranka ruszył swoim fiatem z wioski Novosad, ok. 40 kilometrów od Michalovców, gdzie mieszkał ze swoją dziewczyną, Lýdią. Cinnante kierował się do Włoch. Towarzyszył mu Słowak imieniem Ján, któremu obiecał znaleźć tam pracę. W owym czasie w powiecie michalovickim bez pracy pozostawała co czwarta osoba w wieku produkcyjnym.

Kiedy tych dwóch mężczyzn jechało wiejską drogą, zbliżając się do głównej szosy pomiędzy wioskami Porostow i Ostrov w powiecie Sobrance, zauważyli policyjny patrol. Ich biały Fiat Punto z włoskimi tablicami rejestracyjnymi zaczął gwałtownie zawracać.

Policjanci zwrócili uwagę na podejrzane zachowanie mężczyzn.Zatrzymali i przeszukali samochód. Na tylnym siedzeniu znaleźli czarną teczkę; w środku był pistolet maszynowy, 50 naboi i magazynek. To był funkcjonalny czechosłowacki model 26, z celownikiem laserowym, pozbawiony numerów fabrycznych.Według ekspertów, teczka została wykonana specjalnie do przechowywania pistoletu maszynowego. Cinnante został oskarżony o nielegalne posiadanie broni, a sędzia sądu okręgowego z Michalovców skazał go na dwa lat więzienia w zawieszeniu.

W owym czasie prokurator określał Włocha mianem „przedsiębiorcy prowadzącego interesy na Słowacji w branży rolniczej”.

Macki mafii sięgają do rządu

Kilka miesięcy później po Cinnante zgłosiła się włoska policja. Powodem był przemyt broni do Włoch na zlecenie mafijnego bossa, Guirina Iony. Iona był szefem Belvedere Spinello jednego z klanów najsilniejszej ekonomicznie włoskiej mafii naszych czasów – ‘Ndranghety.

Jak wynika z dokumentów śledztwa, Carmine Cinnante także jest jej członkiem. Człowiek, o którym słowackie władze wiedziały tylko, że działa w branży rolniczej. Cinnante nie jest jednak jedynym Włochem powiązanym z mafią, który znalazł swój drugi dom na Słowacji.

Zaczęli robić interesy, dostawać dopłaty, wyciągać unijne fundusze, a przede wszystkim nawiązywać stosunki z ludźmi wpływowymi w polityce – także ze słowackiego Urzędu Rady Ministrów. Tymczasem w rodzimej Italii mieli wiele problemów z prawem.

Z polecenia mafii

W spółdzielni rolniczej położonej pomiędzy wioskami Dvorianka i Parchovany w powiecie Trebišo mafijny biznesman Carmine Cinnante spotyka Antonino Vadalę. On także ma problemy z policją we Włoszech.

W poniedziałek 3 lutego 2003 roku sąd w Reggio Calabria w południowych Włoszech orzekł w sprawie dziewięciu oskarżonych w procesie dotyczącym innego mafijnego klanu Libri, jednego z najpotężniejszych w  ramach ‘Ndhrangety. Wśród oskarżonych znalazł się Antonino Vadala, pochodzący z wioski Bova Marina na południu Kalabrii. Według włoskich śledczych to Vadala, na polecenie klanu, pomógł ukryć mafioso Domenica Venturę – podejrzanego o brutalne morderstwo członka konkurencyjnego gangu – i umożliwił mu ucieczkę

Włoscy policjanci przechwycili rozmowę telefoniczną pomiędzy Antonino Vadalą i szefem klanu, Francesco Zindato, podczas której panowie spierają się o szczegóły akcji. W 2003 roku Vadala został jednak wypuszczony z braku dowodów. W innej sprawie sąd w orzeczeniu opisuje sytuację w której Antonino Vadala i dwóch innych mężczyzn pojechało do Rzymu, by fizycznie „ukarać” nieznaną osobę, która „wyrządziła szkody klanowi”. – Powierzono to zadanie ludziom, którym (szef klanu, Francesco Zindato) najbardziej ufał, wśród nich Antonino Vadali – tłumaczył sędzia.

Kiedy Vadala usłyszał zarzuty we Włoszech, nie stawił się w sądzie, by wysłuchać wyroku. Znalazł schronienie i nowy dom we Wschodniej Słowacji. Vadala z powodzeniem zaczął działać w branży rolniczej, potem w nieruchomościach i w energetyce. Stał się jedną z najbardziej szanowanych osób we włoskiej wspólnocie na Słowacji.

Modelka, mafiozo i premier

W 2009 roku pojawiła się informacja, że mało znany włoski biznesman, Antonino Vadala, planuje wybudować dwie fabryki we włoskim parku przemysłowym Lučenec za prawie 70 milionów euro. Choć projekt ostatecznie nie doszedł do skutku, Vadala został „przedsiębiorcą z branży energetycznej”. Tak przynajmniej nazywał go były minister gospodarki, Pavol Rusko, obecnie oskarżany o zlecenie morderstwa.

Co ciekawe, poznał Vadalę poprzez wysoką rangę urzędniczkę, Márię Troškovą, która blisko współpracuje z premierem Robertem Fico.

- Pracowała dla nas przez około trzy miesiące. To było dawno, jakieś cztery lata temu. Ale potem poznała jakiegoś przedsiębiorcę z włoskimi korzeniami, który był między innymi zaangażowany w elektrownie słoneczne i poszła pracować dla niego - mówił wówczas Rusko. Fakt, że jej kariera rozwijała się później w kancelarii premiera Fico, nie zdziwił go specjalnie. – Nie sądziłem, że to pójdzie tak szybko, ale w sumie nie zdziwiło mnie to, ponieważ ona bardzo szybko zrozumiała, jak radzić sobie w życiu.

Trošková i Jasaň

W sierpniu 2011 roku Vadala i Mária Trošková założyli GIA Management. Trošková opuściła firmę po roku i później została asystentką deputowanego Viliama Jasaňa. Jasaň nie chciał powiedzieć mediom, jak poznał tę kobietę, która wcześniej była modelką, a w 2007 roku dostała się do finału konkursu Miss Universe. Stwierdził jedynie, że zarekomendował mu ją jego przyjaciel. – Moja poprzednia asystentka odeszła i pewien przyjaciel zarekomendował mi tę kobietę – powiedział Jasaň dziennikowi „Nový Čas”. Nie chciał potwierdzić, czy wspomnianym przyjacielem był Antonino Vadala.

Jednak w niespełna rok później – w marcu 2015 roku – Maria Trošková opuściła biuro Jasaňa i zaczęła pracować dla samego premiera Fico w Urzędzie Rady Ministrów. Rok później dołączył do niej Jasaň. Premier mianował go dyrektorem biura i sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Państwa.

Dodatkowo Jasaň otrzymał dostęp do dokumentów opatrzonych klauzulą najwyższej tajności. Jako sekretarz rady podlega bezpośrednio Fico.

Jasaň uczestniczy w posiedzeniach Rady Bezpieczeństwa, opracowuje raporty dla Fico i jest odpowiedzialny za dokumentowanie działań Rady. Ma w związku z tym dostęp do wszystkich dokumentów i informacji tej instytucji, której zadaniem jest zapewnienie sprawnego działania krajowego systemu bezpieczeństwa, a w przypadku wojny przejęcie funkcji rządu.

Jasaňowi udowodniono jednak związki z człowiekiem, który współpracuje bezpośrednio z włoską mafią. Relacje pomiędzy Jasaňem i Vadalą są szczególnie widoczne w biznesie. Polityk rządzącej partii SMER-SD był wcześniej właścicielem agencji ochrony Prodest.

Vadala i jego koledzy niedawno przejęli tę firmę. Ponadto syn Jasaňa, Slavomír, wciąż ma spółkę joint-venture z Włochami pod nazwą AVJ Real. Dodatkowo, kiedy jedna z firm Vadali niedawno zbankrutowała, okazało się, że Vadal miał udziały w prywatnej agnecji ochroniarskiej, w którą w przeszłości zaangażowani byli Jasaň i jego syn Slavomír.

Oznacza to, że dwoje ludzi pozostających w bliskich relacjach z człowiekiem oskarżanym we Włoszech o związki z mafią, ma codzienny dostęp do premiera Słowacji Roberta Fico, który wybrał ich osobiście.

Vadala głosuje na SMER

Oprócz Jasaňa i Troškovej widać również inne związki Antonino Vadali z polityką, a w szczególności z partią SMER-SD. Dla przykładu długoletnia księgowa Vadali, Monika Čorejová startowała w przeszłości w wyborach samorządowych. Sam Vadala na potęgę wspiera Smer, w szczególności w mediach społecznościowych. Chwali Fico przed swoimi włoskimi przyjaciółmi, broni ministra Kaliňáka przed intrygami opozycji i żarliwie popiera Richard Rašiego ze Smer, który ubiega się o stanowisko przewodniczącego regionu koszyckiego.

W dniu wyborów Vadala ogłaszał, że „dziś wszyscy głosujemy na listę nr 16, na Smer i możemy być pewni, że jutro Słowacja znajdzie się w dobrych rękach”. W czasie kampanii otwarcie deklarował, że planuje wziąć udział w konwencji wyborczej Smer w Koszycach. „Widzimy się tam”, napisał publicznie do Raši. Nazywał Smer „naszą partią”. Kiedy stworzono obecny rząd koalicyjny, Vadala miał powody do świętowania.

Kule i wieniec żałobny

Vadala i jego włoscy przyjaciele mieli problemy z prawem także na Słowacji. Jednak mimo licznych śledztw wciąż skutecznie unikają sprawiedliwości.

Poniżej przedstawiamy zaledwie kilka przykładów spraw, co do których zachodzi podejrzenie dokonania wyłudzenia i oszustw podatkowych. Dziennikarze Aktuality.sk wraz ze swoimi partnerami odtworzyli te przypadki na podstawie dokumentów policyjnych i sądowych, które otrzymali zgodnie z Ustawą o Swobodnym Dostępie do Informacji.

Sprawa numer jeden miała miejsce w 2013 roku we wschodniej Słowacji. Pewnego jesiennego poranka pracownicy jednej z firm w mieście Trebišov znaleźli przy bramie wjazdowej dziwną przesyłkę. Na ogrodzeniu wisiała torba, a w środku znajdowały się zapałki, dziesięć pocisków i wieniec pogrzebowy opleciony szarfą z napisem „Jerad”. Było to błędnie napisane imię ich szefa, Gerharda. To miało być zapewne ostrzeżenie od konkurenta, za którym poszły groźby zabójstwa. Przekręconego imienia „Jerad” często używali Włosi, którzy rościli sobie pretensje do prawie 40 hektarów ziemi uprawnej od firmy.

Jerad początkowo zignorował te ostrzeżenia. Poszedł na policję, kiedy pogróżki zaczął dostawać również jeden z jego pracowników, traktorzysta.

Po dwóch latach śledztwa krewnemu Antonino, Sebastiano Vadali, sąd okręgowy w Trebišovie postawił w końcu zarzut wyłudzenia. Według prokuratora Petera Prokopoviča, Vadala groził, że zastrzeli dyrektora firmy i naśladował ręką gest podrzynania gardła. Traktorzyście groził, mówiąc, że „zastrzeli ze swojego pistoletu każdego, kto będzie pracował na tym polu, a traktor podpali".

A wszystko to dlatego, że firma uprawiała ziemię, której Włosi potrzebowali do swojej inwestycji. Władz nigdy nie zainteresowało, kto był jej prawnym właścicielem.

Niewystarczające dowody

Oprócz zeznań firma przedstawiła również wspomnianą wcześniej specjalną przesyłkę dla Jerada. Ekspertyza potwierdziła, że wszystkie 10 pocisków nadawało się do użytku i mogły się one znajdować tylko w posiadaniu kogoś, kto miał pozwolenie na broń.

Nagranie z kamery przemysłowej firmy miało pokazywać wizytę Vadali, podczas której werbalnie grozi on Gerhardowi. Vadala zaprzeczył tym oskarżeniom. On i jego prawnik, Marek Švingál, oświadczyli w sądzie, że w momencie wyrażania domniemanych gróźb nie przebywał on w Trebišovie, ale w Michalovcach. Potwierdził to Švingál, księgowa Vadali i jeszcze jeden Włoch.

Jednak sąd okręgowy w Trebišovie, a później sąd regionalny w Koszycach, uznał te dowody za niewystarczające. W ubiegłym roku Sebastiano Vadala został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Milan Petričko, sędzia okręgowy z Trebišova napisał, że „nie udowodniono, że czyn, za który ścigany był oskarżony, rzeczywiście miał miejsce”.

Według sędziego, oskarżenie opierało się wyłącznie na zeznaniach świadków, co rzekomo nie wystarcza do skazania Vadali. Ani torba, ani wieniec żałobny, ani zapis video nie są wspomniane w wyroku sądu. Prokurator złożył apelację od tej decyzji. Argumentował, że sędzia „błędnie ocenił ewidentną sytuację i oczywisty dowód przestępstwa został zakwestionowany, a jego decyzja była oparta na tendencyjnych i w oczywisty sposób subiektywnych wnioskach”.

Przedstawiciel prezesa firmy, który padł ofiarą wyłudzenia podnosił, że sąd wziął pod uwagę zeznanie Marka Švingála, choć w postępowaniu przygotowawczym był on prawnikiem oskarżonego. Oznacza to, że znał dowody zgromadzone przez policję z dokumentów śledztwa.

Nawet przesłuchanie Švingála miało zostać przeprowadzone z naruszeniem prawa. Vadala powiedział śledczemu, że nie mówi po słowacku ani nie rozumie tego języka, w związku z czym nie mógł grozić ofierze. Zaprzeczyło temu jednak kilku świadków.

Dodatkowo w innej sprawie, która odbyła się dwa lata później, twierdził, że „jako obywatel Republiki Włoskiej, który od dawna mieszka na Słowacji, rozumie język słowacki”. Senat Sądu Regionalnego w Koszycach pod przewodnictwem Marka Dudíka odrzucił jednak apelację i potwierdził oczyszczenie Vadali ze wszystkich zarzutów.

Przekręt z nieruchomościami

W drugą sprawę, dotyczącą oszustwa podatkowego, Antonino Vadala był już zaangażowany bezpośrednio. Dotyczyła ona rzekomo spekulacyjnych transakcji związanych z trzema apartamentami w bratysławskiej dzielnicy Petržalka.

Cała sprawa zaczęła się w 2011 i zakończyła dopiero w ubiegłym roku. Pierwotnym właścicielem trzech mieszkań był Włoch – Antonio Palombi, a konkretnie jego firma ALTO.

W 2011 roku właściciele apartamentów zaczęli się zmieniać – w ciągu kilku miesięcy najpierw przetransferowano je do firmy GENNA, a później do innej spółki, AV-REAL. Dla pierwszej Vadala kiedyś pracował, a drugą zarządzał nawet w okresie tych transakcji. W trzy lata po zawarciu umowy Palombi zwrócił się do policji, twierdząc, że Vadala nie zapłacił mu za jego mieszkania.

Według ustaleń policji, do których dotarliśmy na podstawie Ustawy o Swobodnym Dostępie do Informacji, Palombi najpierw twierdził, że Vadala go oszukał. Tak w roku 2015 przedstawił sprawę tygodnik „Plus 7 dni”. Rzeczywistość była jednak nieco inna.

W istocie Palombi i Vadala uzgodnili, że transfer apartamentów odbędzie się bez faktycznej zapłaty, a ostatecznie trafią one do firmy KANNONE, której obaj byli właścicielami. Motywem tych operacji był fakt, że firma AV-REAL Vadali, stanowiąca trzeci element łańcucha, była uprawniona do odliczenia podatku VAT na kwotę blisko 80 tys. euro.

Palombi przyznał to policji, występując jednocześnie jako świadek i pokrzywdzony. „Powiedział, że Antonino Vadala doradził mu przetransferować apartamenty do AV-REAL poprzez GENNA Ltd, ponieważ ta firma była zaangażowana w biznes nieruchomościowy, a ALTO s.r.o. nie była płatnikiem VAT. GENNA miała potem przetransferować apartamenty po znacznie wyższej cenie. W ten sposób, ponieważ AV-REAL jest płatnikiem VAT, różnica zostałaby potrącona przy zakupie" – zanotował oficer przesłuchujący Palombiego.

Zwrot VAT

Palombi powtórzył kilkakrotnie, że cena 360 000 euro była wzięta z sufitu. W istocie apartamenty powinny wrócić do niego. „Podejrzany powiedział, że jeżeli otrzyma 80 000 euro z VAT, przetransferuje te apartamenty do ich wspólnej spółki KANNONE s.r.o. Dzięki temu wróciłyby one do firmy, której właścicielem jest pokrzywdzony".

W swojej skardze Palombi napisał, że powinien również otrzymać część zwrotu z podatku VAT. „Podejrzany powiedział mu, że mieszkania zostaną sprzedane firmie GENNA. Tłumaczył, że GENNA będzie się domagać potrącenia VAT, z którego połowa przypadnie powiadamiającemu”.

Vadala przed śledczym wszystkiemu zaprzeczył. Nic nie wiedział o żadnej transakcji i rzekomo kupił mieszkania w normalny sposób. Śledztwo zostało wstrzymane, prokurator ogłosił, że Palombi nie padł ofiarą oszustwa, choć obaj mogli przy tej okazji współpracować. Podkreślił, że jeżeli zostało popełnione jakieś przestępstwo, to jest to przekręt związany z wyłudzeniem VAT-u i jako takie jest traktowany jako przestępstwo podatkowo-ubezpieczeniowe.

Napisał: „Prawdziwy zamiar osób zaangażowanych w kolejne transfery uniemożliwiają obiektywne stwierdzenie ich umyślnej lub nieumyślnej współpracy zmierzającej do rzekomego uniknięcia zapłacenia podatku, podczas gdy można domniemywać, że celowo złożyli oni zeznania mające uwolnić ich od podejrzeń o prowadzenie innej działalności przestępczej”.

Palombi początkowy domagał się przed sądem zwrotu apartamentów – w sporze finansowym, który trwał od grudnia 2014 roku. Jak jednak wynika z dokumentów sądowych, w lutym ubiegłego roku zdecydował się nie kontynuować swojego roszczenia.

Sąd Okręgowy Bratysława V zakończył sprawę w marcu. Nie wspomniał, dlaczego Palombi po dwóch latach zmienił zdanie. Zwrócił się do władz państwowych po kilku latach – kiedy okazało się, że Vadala nie odda mu pieniędzy z refundacji VAT, ani nie zwróci mieszkań. W tej sprawie śledztwo nie doprowadziło jeszcze do postawienia zarzutów Antonino Vadali. Dwie spółki z jego portfela ostatnio zbankrutowały, a należności wobec fiskusa przekraczają 100 tys. euro.

Wielka włoska rodzina

Antonino Vadala i Carmine Cinnante nie działają na Słowacji w pojedynkę. We wschodniej części kraju – dzięki wzajemnej koordynacji i współpracy – operują przedstawiciele czterech włoskich rodzin z Kalabrii: kolebki ‘Ndranghety.

Oprócz rodzin Vadala i Cinnante są to klany Roda i Catroppo, Ich głównym biznesem na Słowacji stało się rolnictwo. Mieli lub wciąż mają dziesiątki firm. Ich majątek liczy się w dziesiątkach milionów euro. Zarządzają setkami tysięcy hektarów ziemi, na które dostają wielomilionowe subsydia.

Tylko w latach 2015-2016 firmy zgromadzone wokół tych rodzin dostały ponad osiem milionów euro dopłat bezpośrednich od Agencji Płatności Rolnych (PPA). I kolejne setki tysięcy euro na wsparcie poszczególnych projektów.

Legalność tych wypłat jest również wątpliwa. Aktuality.sk wraz z partnerami udokumentował kilka przypadków naruszenia przepisów. W jednym przypadku firma zwróciła się o wypłatę środków za teren osiem razy większy do tego, na którym rzeczywiście działała. W innym przypadku chciała pieniędzy za tereny, od których nie płaciła renty gruntowej i których nie miała prawa użytkować. Dodatkowo przedstawiciele jednej z tych włoskich firm sfałszowali decyzję PPA, by przekonać bank, że wkrótce otrzymają pieniądze.

Kolejne publiczne pieniądze popłynęły do Włochów w związku z budową elektrowni biogazowych. Dla przykładu trzy firmy należące do rodziny Diego Rody w latach 2012-2017 dostały na ten cel 8,3 miliona euro.

I nie ma co do tego wątpliwości. Urząd Nadzoru Energetycznego (URSO) ukarał ich w 2015 roku grzywną, ponieważ w obowiązkowym raporcie przeszacowali ilość energii, którą wyprodukowała ich biogazowa elektrownia. Kwota dotacji zależy bowiem od ilości wyprodukowanej energii.
Skąd pochodzą pieniądze

Pranie pieniędzy to również jeden z głównych biznesów ‘Ndranghety za granicą. Celem jest wyczyszczenie pieniędzy i prowadzenie z pozoru legalnych interesów. Może się to odbywać z wykorzystaniem podmiotów zewnętrznych, takich jak fikcyjni właściciele firm, za pomocą zagranicznego obrotu towarami, których ceny są sztucznie zawyżane, lub poprzez wywieranie presji na konkurentów.

Klan Libri, z którym Vadala współpracuje, należy do najbardziej wpływowych w regionie Reggio Calabria i znaczącą część swoich interesów prowadzi poza Włochami. Ich biznesy przybierają różnorakie formy, ponieważ klan jest szczególnie mocno zaangażowany w międzynarodowe operacje finansowe.

Tym niemniej nie ma dowodów, że którakolwiek z opisanych powyżej spraw na Slowacji miała związek z praniem pieniędzy. Są jednak wątpliwości co do pochodzenia pieniędzy wykorzystywanych przez wspomniane w tym artykule włoskie rodziny.

Z zebranych przez nas dokumentów jasno wynika, że znacząca część pieniędzy pochodziła z ich rodzimych Włoch. Dla przykładu nazwisko Antonino Vadali przewija się w kilku orzeczeniach słowackich sądów, z których wynika, że dostawał on pieniądze od ludzi z Włoch. Twierdzili oni, że pieniądze były przekazywane Vadali w gotówce, ponieważ on sobie tego życzył.

Przemyt kokainy

Dla przykładu powinny one zostać przeznaczone na zakup pewnej spółdzielni rolniczej na Słowacji. Ponieważ inwestycja nie przyniosła zysków, zażądali, by Vadala oddał im pieniądze. W sądzie stwierdził, że nic nie jest winny Włochom, a oświadczenie, w którym stwierdza coś przeciwnego, zostało podpisane pod przymusem.

Firmy braci Roda założone na Słowacji w latach 90. dostały dużą część kapitału akcyjnego od spółek o tak samo brzmiących nazwach z ich rodzinnego miasteczka Condofuri we Włoszech. Te firmy to CO.BE.R. (Diego Roda) i TRA.CE.R. (Antonio Roda), które mają siostrzane spółki o takich samych nazwach we Włoszech.

W rocznych raportach z przełomu wieków słowackie firmy podawały, że są związane i finansowo wspierane przez swoje włoskie siostry, a także że cała ich produkcja wraca do ojczyzny. CO.BE.R twierdzi nawet w sprawozdaniach finansowych, że została stworzona jako inwestycja zagraniczna ze stuprocentowym udziałem kapitału włoskiego.

We Włoszech Pietro Roda, brat Antonino i Diego działa jako przedstawiciel rodzinnej firmy TRA.CE.R. Jest również zamieszany w pranie pieniędzy dla sekcji 'Ndranghety zwanej El Dorado. Policja aresztowała go w 2013 roku podczas operacji wymierzonej w mafijny klan Gallicianò. Oskarżono go o przynależność do związku mafijnego (specjalny paragraf we włoskim prawie) i pranie pieniędzy. Jednak w 2014 roku Sąd Najwyższy uniewinnił go z braku dowodów.

Natomiast w 2017 roku nazwiska członków rodziny Antonino Vadali pojawiły się w nakazie aresztowania 18 członków gangu, który miał dla 'Ndranghety szmuglować do Europy setki kilogramów kokainy. Członkowie rodziny Vadala są jedynie wspomniani w nakazie aresztowania. Szczegóły sprawy nie są jeszcze znane.

Uwaga: artykuł nie zawiera wniosków, ponieważ autor nie zdołał go ukończyć.

Aktuality.sk we współpracy z czeskim centrum dziennikarstwa śledczego Investigace.cz, organizacją dziennikarską Investigative project of Italy i międzynarodowym konsorcjum dziennikarstwa śledczego Organized Crime and Corruption Reporting Project, sporządził mapę wpływów ludzi zbliżonych do ‘Ndranghety na Słowacji.

Pamięci Jána Kuciaka, naszego kolegi i wspaniałego dziennikarza

Dołącz do dyskusji: Ringier Axel Springer publikuje ostatni artykuł Jána Kuciaka, jego sprawę przejmie międzynarodowy zespół dziennikarzy

2 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Wojteq
Jan zginął, bo był na tropie korupcji wśród najwyższych polityków słowackich. Milion nagrody za informacje o sprawcy to pic na wodę i fotomontaż.
odpowiedź
User
Sim
W ostatnim czasie dziennikarka na Malcie, teraz Słowak. Ci ludzie nie pasowali tylko lokalnym politykom i układom. Włoskie i rosyjskie powiązania w obu przypadkach też są wskazywane.
Dramatyczne jest to, że do polityki idą często miernoty i kręcą na boku, co każdy dzień pokazuje nam dobitnie, u nas i gdzie indziej. Ograniczanie mediów i nagonka na nie jest niebezpieczeństwem i nie można na to się godzić.
odpowiedź