SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

„Królewska Republika” reklamująca Roleski to oryginalny chaos, ale marka na tym zyska (opinie)

Reklamy przypraw Roleski pokazujące „Królewską Republikę” ocierają się o groteskę i zły smak, więc mogą wprawić wielu odbiorców w konsternację. Z drugiej strony pozwalają marce wyróżnić się w natłoku reklamowym - oceniają dla Wirtualnemedia.pl stratedzy i kreatywni z agencji marketingowych.

Rozpoczęta właśnie kampania musztard, ketchupów, majonezów, sosów i koncentratów Roleski pokazuje osoby różnych ras w oryginalnych fryzurach i stylizacjach, mających symbolizować poszczególne produkty promowanej marki. W spocie towarzyszy temu idylliczna piosenka śpiewana głosem z obcym akcentem i opisująca życie w Królewskiej Republice, którą kierują prezentowani bohaterowie.

Akcja jest obecnie prowadzona w telewizji i na outdoorze, niedługo obejmie też prasę. Koncepcję i kreację reklam producent przygotował wspólnie ze znanym fotografem Olivierem Toscanim (więcej na ten temat).

Kampanię dla portal Wirtualnamedia.pl komentują stratedzy i kreatywni z agencji marketingowych

Amina Stańkowska, strategy consultant w agencji Nairobia

Już sam fakt, że w kampanię komercyjną zaangażowany został Olivier Toscani, prekursor shockvertisingu, uważam za hit na skalę polską. Jednak mimo poziomu abstrakcji koncepcji - nie dostrzegam zagrożeń dla marki Roleski w obecnej sytuacji rynkowej. Poza tym jestem zdeklarowaną entuzjastką tego spotu, stąd dwie pozytywne uwagi, dlaczego to po prostu działa.

Po pierwsze, do tej pory w mojej głowie dobra stara polska marka Roleski miała ugruntowaną pozycję w kontekście musztard, a teraz jak się okazało - portfolio jest znacznie szersze!  Po drugie, gdy minęło uczucie szoku i dezorientacja odczułam pozytywne emocje - doceniam odwagę i zdrowy dystans marki. Z mojego punktu widzenia, dzięki świetnej ocenie swojej sytuacji, Roleski wiele zyska - zarówno pod względem wizerunku jak i sprzedaży, a podczas najbliższych zakupów mam zamiar sprawdzić pozostałe produkty z portfolio :)
 


Tomasz Soluch, creative director w MOSQI.TO

Odważny i dziwaczny koncept, jak na warunki polskiego rynku. Chociaż copywriting nieco mnie zaskoczył: w Republice Roleski króluje demokracja, ale panuje także „Królowa Ketchupu” - ustrój mieszany niemal jak w Królestwie Polskim w XIX wieku.

Sam pomysł początkowo wydawał mi się ryzykowny, bo balansuje na granicy dobrego smaku (nomen omen) i nasuwa skojarzenia rasistowskie. Po namyśle sądzę jednak, że nie jest to aż tak banalne: trochę czerpie z powieści przygodowych końca dziewiętnastego wieku, trochę z historii kolonializmu, do tego podteksty erotyczne. Zaskakujący chaos.

Nie do końca rozumiem, czemu ma służyć strona Republiki Roleski: są ładne zdjęcia, kilka produktów i historia firmy. Zagadką pozostaje, dla kogo jest przeznaczona.

Ta kampania na pewno jest powiewem świeżości i pokazuje multikulturowość - choć w zestawieniu z musztardą jest to dość zabawne. Szkoda, że przekaz nie jest do końca jasny. Po prostu nie wiadomo, o co chodzi.
 


Bartosz Fiszer, social media executive w Digital One

Czytając komentarze odnośnie reklamy „Królewskiej Republiki”, chciałbym krzyknąć „A mnie się podoba!”. Niestety po obejrzeniu jej kilkanaście razy, nie jestem w stanie powiedzieć, co miałbym pomyśleć o samej marce i dlaczego sięgnąć ze sklepowej półki musztardę Roleski.

Sam pomysł na budzącą największe emocję sesję jest oryginalny i marka mogłaby zbudować wokół niego ciekawą komunikację. W końcu funkcjonujemy w świecie przesyconym reklamami, więc świeża forma na wyróżnianie się w tłumie jest jak najbardziej wskazana. Ktoś jednak w pewnym momencie chciał za bardzo. W tym wypadku forma przerosła treść i potencjalny odbiorca takiego spotu nie wie za bardzo o czym myśleć i w głowie pozostaje mu tylko pytanie „co ja właśnie zobaczyłem?”. Dysonans ten najlepiej ilustrują zestawienia zdjęć Toskaniego z packshotami produktów pojawiające się w kopii telewizyjnej.

Co zyskała marka na tej reklamie? Rozgłos w branży, to pewne. Jednak czy zbudowała odpowiednie skojarzenia z marką Roleski, o to już trzeba zapytać osoby mające jej pełną wizję.

Czy coś straciła? Ciężko tutaj wyrokować. Mam nadzieję, że wyimaginowany, muszardowo-ketchupowy dwór nie odstraszy statystycznego Kowalskiego od produktów Roleski. W końcu chyba wszyscy tęsknimy za różnorodnością otaczającej nas komunikacji i dlatego podczas najbliższych zakupów sięgnę po musztardę Roleski o ile… o niej będę pamiętał.


Marcin Piwnicki, creative director w Peppermint

Obok nowej kampanii przypraw Roleski na pewno nie da się przejść obojętnie. Wybija się na tle nudnych, sztampowych reklam konkurencji, przy tym śmieszy i intryguje.

Przedstawienie mało atrakcyjnych codziennych produktów jako ambasadorów smaków w „Królewskiej Republice” jest ciekawym pomysłem.

Na uwagę zasługują również stylizacje i zdjęcia. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Zestawienie świetnie wystylizowanych modeli ze niezbyt współczesnym designem opakowań w ascetycznej stylistyce zdjęć Toskaniego wydaje się groteskowe. To dwa różne światy. Może to być istotny aspekt przy próbach linkowania  kampanii z retailem.
 


Robert Sosnowski, dyrektor zarządzający Biura Podróży Reklamy

Do rzeczy dziwnych zawsze podchodzę z zainteresowaniem i sympatią. I tak staram się podejść i tym razem. Podoba mi się w częściowo pomysł na kampanię i bardzo mi się podobają zdjęcia (głównie to kwestia fajnych stylizacji). Odbiór statycznych materiałów jest w porządku.

Natomiast uważam, że przekombinowano ze story. Czy rzeczywiście widz potrzebuje głębokiego uzasadnienia fabularnego dla pokazywania stylizacji? Moim zdaniem niepotrzebny jest ten element republiki (czy chodziło o podpięcie się pod wybory?). No i w zakresie dźwięku w spocie coś się niedobrego tu wydarzyło. Dźwięk nie licuje z obrazem.
Uważam, że wystarczyło zestawić produkty ze wspaniałymi zdjęciami. Stylizacje mogłyby abstrakcyjnie symbolizować smak. Taka alegoria by wystarczyła. Popracowałbym też nad logotypem akcji.

Kampania zwraca uwagę. Głosy odbiorców są podzielone. Jest trochę hejtu ale też jest sporo głosów na tak. A wywołać emocje i sprowokować dyskusję, to w dzisiejszej reklamie, w natłoku komunikacji marketingowej, i tak duży sukces.

Ogólnie kibicuję twórcom kampanii i marce żeby wyszła z tego projektu obronną ręką.

Dołącz do dyskusji: „Królewska Republika” reklamująca Roleski to oryginalny chaos, ale marka na tym zyska (opinie)

92 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
reklamiarz
Taaa, najbardziej oryginalna jest Anna Szerokousta - Markiza Białych Sosów. Wyróżnialność, zdjęcia i część stylizacji do nich to jedyne plusy tej kampanii. Reszta to jeden wielki miszmasz niskiej jakości, który powstał raczej głównie w głowach "speców" od marketingu Roleskiego. Z cyklu: czemu to agencje reklamowe powinny robić reklamy...
odpowiedź
User
kiiniX
Ogólnie kampania fajna, na luzie i zgadzam się w zupełności z opinią że nie wiadomo o co chodzi. Tylko właśnie o to pewnie chodzi ;) Nieważne jak byle mówili, nie można źle ani dobrze mówić z powodów powyżej.
odpowiedź
User
reklamiara
jak taka stylowa ta republika, to dlaczego opakowania takie siermiężne?
odpowiedź