SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Zmiana właściciela mBanku zmieni układ sił na polskim rynku bankowym (opinie)

To, jaki wpływ na polski sektor bankowy będzie mieć zmiana właściciela mBanku zależeć będzie od tego, kto zostanie jego inwestorem. Gdy nowym właścicielem będzie inny polski bank, może powstać w wyniku fuzji największa w Polsce instytucja finansowa. Dla branży reklamowej może ta zmiana oznaczać sporo zmian, jednak jak pokazuje życie, rynek usług finansowych mimo licznych zmian, konsolidacji czy rebrandingów w przeszłości i obecnie, jest jedną z wciąż prężnie rosnących kategorii reklamowych.

fot. materiały prasowefot. materiały prasowe

Pod koniec września br. niemiecki Commerzbank, który jest właścicielem mBanku poinformował, że rozważa sprzedaż mBanku. To jeden z elementów nowej strategii niemieckiej firmy zatytułowanej „Commerzbank 5.0”. Jest w niej mowa o głębokiej restrukturyzacji i redukcji kosztów. Na drugim planie bank stawia na cyfryzację. Koszt przeprowadzenia zmian oszacowano na 1,6 mld euro. Bank ogłosił oficjalnie, że część tych pieniędzy pochodzić ma ze sprzedaży mBanku, w którym ma 69,33 procent akcji. Podczas konferencji prasowej pod koniec października, na której prezentowano wyniki finansowe Erste Group jej wiceprezes Bernhard Spalt, zastępca dyrektora generalnego powiedział: - Polska jest ważnym i rozwijającym się rynkiem, w sumie jest to ciekawa okazja. Dodał, że transakcja mogłaby dojść do skutku wyłącznie pod warunkiem wyłączenia z niej obciążenia z tytułu kredytów frankowych.

Erste Group to spółka zajmująca się usługami finansowymi w Europie Środkowej i Wschodniej. Jest obecna na rynku bankowym w Austrii, na Węgrzech, w Czechach, na Słowacji, w Chorwacji, Serbii, Rumunii, a pośrednio także w Mołdawii i Czarnogórze.

Wśród zainteresowanych zakupem mBanku wymienia się PKO BP, PZU czy ING Group.

W pierwszej połowie br. grupa kapitałowa mBank zanotowała 2,46 mld zł wpływów z odsetek (wobec 2,15 mld zł rok wcześniej), a jej przychody z tytułu opłat i prowizji zmalały w skali roku z 829,2 do 813,1 mln zł. Zysk operacyjny zmniejszył się z 1,15 mld zł do 968,1 mln zł, a zysk netto przypadający akcjonariuszom mBanku - z 705,9 do 495,6 mln zł. W skali roku portfel kredytowy grupy mBank wzrósł z 92,65 do 103,65 mld zł, a depozyty klientów z 97,79 do 110,34 mld zł. Na koniec czerwca grupa miała 5,55 mln klientów indywidualnych i 25 tys. korporacyjnych, wobec odpowiednio 5,51 mln i 22,9 tys. rok wcześniej.

Kilka możliwych scenariuszy

Twórca i były prezes mBanku, Sławomir Lachowski z rozmowie z money.pl powiedział, że to, co będzie się działo z mBankiem, zmieni cały rynek. Po połączeniu z PKO BP, Pekao czy Aliorem, będziemy mieli największą instytucję bankową w Polsce. - Wedy mBank stanie się drugim, jeśli nie pierwszym, największym bankiem w Polsce, mając potencjał na stanie się bankiem paneuropejskim. mBank już teraz kontroluje 1/10 rynku w Czechach i na Słowacji. Czas, aby bank wszedł do innych krajów - dodał.

Zdaniem Andrzeja Powierży, analityka Domu Maklerskiego Citi Handlowego w tej chwili trudno powiedzieć, co ewentualna zmiana właściciela mBanku będzie  oznaczać dla klientów tego banku, ponieważ nie wiemy, kto będzie nowym inwestorem.

Nasz rozmówca przewiduje, że jeżeli będzie to duży polski bank lub jego właściciel, to dojdzie do fuzji. - Spodziewam się, że kupujący będzie się starał maksymalnie wykorzystać atuty mBanku, w tym wizerunek innowacyjnego banku, nowoczesny system transakcyjny i wyjątkową kulturę korporacyjną, ale nie wiadomo, na ile się mu to uda, bo połączenie dwóch dużych instytucji to zawsze trudny proces. Trzeba podjąć wiele nieoczywistych decyzji, m.in. którą markę i system informatyczny zostawiamy. Z punktu widzenia konkurentów, okres fuzji byłby dogodnym momentem, aby wykorzystać czas, kiedy powstający bank jest zajęty samym sobą i zwiększyć udziały rynkowe, wiedząc, że po zakończeniu fuzji powstanie instytucja aspirująca do pozycji lidera rynku – podkreśla Andrzej Powierża.

Analityk Citi Handlowego wskazuje też drugi wariant - kupienie mBanku przez inwestora nieobecnego w Polsce. - W takiej sytuacji na początku w mBanku dużo by się nie zmieniło, a kierunek i zakres zmian w dłuższej perspektywie zależałby od tego, kim byłby nowy inwestor. Gdyby regulator zaakceptował jako inwestora fundusz private equity, to mBank mógłby stać się centrum kompetencji do rozwoju międzynarodowej grupy bankowej, a gdyby akcje polskiego banku kupiła duża międzynarodowa grupa bankowa, to pewne powoli upodobniałby się do innych spółek z tej grupy – wyjaśnia Andrzej Powierża.

Nasz rozmówca nie wyklucza też trzeciego wariantu, którym byłoby kupienie mBanku przez inwestora mającego w Polsce mały bank. - W takiej sytuacji, jak w wariancie pierwszym, mielibyśmy do czynienia z fuzją, ale to mBank byłby bankiem przejmującym. Mogłoby to być pewnym wyzwaniem dla tej organizacji, bo od czasu połączenia Banku Rozwoju Eksportu z Polskim - Bankiem Rozwoju w 1998 r, bank rozwijał się organicznie - podkreśla.

Konsolidacja sektora bankowego nieunikniona

Dodaje, że w scenariuszu drugim i trzecim, wpływ transakcji na polski rynek bankowy zależałby od obranej przez nowego inwestora strategii dalszego wzrostu mBanku. Nie zmienia to jednak tego, że tak czy inaczej, należy spodziewać się dalszej konsolidacji polskiego rynku bankowego. Wynika to przede wszystkim z cyfryzacji, która w naturalny sposób skłania do poszukiwania efektu skali. Drugą przyczyną konsolidacji jest niska rentowność sektora, wynikająca z szeroko rozumianych czynników regulacyjnych, w tym podatku bankowego, wysokich i nieprzewidywalnych składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, wysokich wymagań kapitałowych i niskich stóp procentowych. Ewentualne duże straty niektórych banków w związku z walutowymi kredytami hipotecznymi mogłyby dodatkowo wymusić zmiany właścicielskie w polskim sektorze bankowym – zwraca uwagę Andrzej Powierża.

Według Marcina Materny, analityka z Domu Maklerskiego Millennium gdyby doszło do przejęcia przez istniejącą na polskim rynku instytucję a następnie fuzję, dla obecnych klientów detalicznych mBanku zbyt wiele by się nie zmieniło - dalej mieliby te same konta (unifikacja przychodzi znacznie później) i mieliby dostęp do większości tych samych usług. Być może w kilku wariantach doszłoby do zamknięcia supermarketu funduszy, gdyby przejmowany bank sprzedawał produkty tylko własnego TFI.

- Nieco większy problem mieliby klienci korporacyjni, którzy w zależności od polityki kredytowej przejmującego banku mieliby lepszą bądź gorszą ofertę. Co do całego rynku nieco zmniejszyłaby się konkurencja, ale wciąż jest wystarczająco dużo spółek, więc zmiana nie byłaby znacząca (obecnie na ceny usług babkowych wpływają bardziej coraz to nowe regulacje, które zazwyczaj są bardziej restrykcyjne czy podatki/parapodatki niż liczba działających banków). Wydaje się, ze konsolidacja jest nieunikniona - więcej dużych banków wymusza łączenie się tych mniejszych, które nie są w stanie sprostać przewadze, przede wszystkim technologicznej czy kosztowej największych banków. Nie bez znaczenia jest istnienie silnego ośrodka państwowego kupującego banki wystawione na sprzedaż (i płacenia za nie premii w stosunku do tego, co chcą zapłacić konkurenci), co może wręcz zachęcać do prób wyjścia z polskiego rynku niektórych graczy - uważa Marcin Materna.

Zwraca też uwagę na zmianę, jaka w ciągu 10-15 lat dokonała się w sektorze bankowym, jeśli chodzi o postrzeganie ochrony jego konkurencyjności. - Warto pamiętać, że gdy Pekao starało się o przejęcie BPH, udało mu się kupić tylko połowę BPH, bo ówczesne władze (notabene – ta sama opcja polityczna, która rządzi dzisiaj) sprzeciwiły się (wbrew stanowisku Unii Europejskiej i wchodząc w spór z NBP w tej sprawie) kupnie całości ze względu na „ważny interes klientów, ryzyko zwolnień w obu bankach i spadek konkurencyjności sektora”. Obecnie, gdy rozważa się czy PKO BP powinien kupić Pekao albo przejąć mBank (czy fakt, ze PZU kontroluje 2 banki) tego typu „drobiazgi” traktowane są jako marginalne i w ogóle niewarte wzmianki. Ochronę interesów pracowników i konsumentów czy utrzymywanie wysokiej konkurencyjności sektora zastąpiło hasło repolonizacja – podkreśla nasz rozmówca.

Konsolidacja postępuje, ale reklamowo banki nie "zwalniają"

Zmiana właściciela mBanku – niezależnie od tego, czy będzie to inwestor z Polski czy spoza kraju – nie pozostanie na pewno bez wpływu na branżę reklamową. To pewnie zależeć będzie od tego, w jakim stopniu nowy właściciel zmieni strategię marketingową kupionego banku, jaki budżet mediowy zdecyduje się przeznaczyć na jego promocję, w jakie media będzie inwestować, z jakimi firmami marketingowymi będzie dalej pracować. Tu opcje są trzy: pozostawi te, które mBank obecnie obsługują; wybierze zupełnie nowe agencje lub ewentualnie powierzy jego obsługę marketingową firmom, z którymi pracuje (ten scenariusz może być prawdopodobny, jeżeli mBank zostanie kupiony przez inny duży polski bank).

Nad kampaniami mBanku pracują obecnie agencja reklamowa BBDO Warszawa i dom mediowy Mindshare Polska (GroupM).

Warto w tym miejscu przypomnieć, że w ostatnich latach w efekcie fuzji zniknęły marki Raiffeinsen, Polbank, BGŻ, BPH, a wcześniej m.in. Nordea i Kredyt Bank. Obecnie z rynku znika marka eurobank - w miniony weekend odbyła się fuzja operacyjna Banku Millennium i kupionego przez niego eurobanku, a od wtorku dotychczasowe oddziały tego drugiego działają pod marką Bank Millennium. We wspierającej to wizerunkowej kampanii reklamowej wystąpią Radosław Kotarski i Piotr Adamczyk.

Ewa Góralska, dyrektor zarządzająca domu mediowego MullenLowe MediaHub zwraca uwagę, że rynek usług finansowych mimo licznych zmian, konsolidacji czy rebrandingów w przeszłości i obecnie, niezmiennie stanowi jedną z najbardziej prężnie rosnących kategorii reklamowych.

- Musimy pamiętać, że po pierwsze pojawiają się  i rosną nowe podmioty,  po drugie po kampaniach rebrandingowych, często związanych z nowym pozycjonowaniem ( jak chociażby BNPParibas, czy Santander), marki utrzymują dużo wyższe wydatki, aby zahamować możliwy odpływ klientów związanych za zmianą, czy stać się konkurencyjnym wyborem dla nowych. Zmiana banku jest jedną z najmniej lubianych przez ludzi zmian, co napędza wydatki tych, dla których tworzą się nowe obszary wzrostu.  Kategoria finansowa jest też jedną z największych aktywnych w środowisku online- rosnące możliwości dotarcia i mierzalności efektu  w tych kanałach  powodują  organiczny przyrost wydatków, co jest dużą szansą dla różnych podmiotów z branży - podkreśla Góralska.

Dodaje, że rynek nie znosi próżni, więc nawet jeśli będzie na rynku przez chwilę mniej podmiotów, to zaostrzy się walka pomiędzy nimi, co wiąże się ze wzrostem wydatków. - Oczywiście pytanie o tak duży i silny brand jak mBank - bez względu na przyszłego inwestora- odpowiedź, czy zostanie on zlikwidowany czy utrzymany nie jest oczywista - zaznacza szefowa MullenLowe MediaHub.

Dołącz do dyskusji: Zmiana właściciela mBanku zmieni układ sił na polskim rynku bankowym (opinie)

1 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
grzegorz
dlaczego data publikacji artykułu znajduje się na jego końcu? Czytam artykuł a okazuje się że jest on z przed dwóch lat! (nie chodzi mi oczywiście o ten artykuł:-))
odpowiedź