SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Dziennikarze oburzeni akcją ABW we „Wprost”. „Skandal, barbarzyństwo”

Większość dziennikarzy skrytykowało wejście funkcjonariuszy ABW do redakcji „Wprost” i zażądanie przekazania materiałów z nagraniami podsłuchanych rozmów polityków. Tych działań bronili tylko Adam Szostkiewicz i Konrad Piasecki. Wieczorna rewizja w redakcji pisma oburzyła już wszystkich.

W środę po południu funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wkroczyli do redakcji „Wprost” z pismem od prokuratora żądającym wydania materiałów z nagraniami podsłuchanych rozmów polityków, które opublikował tygodnik (przeczytaj szczegóły). Redakcja odmówiła przekazania tych materiałów. - Nie mamy 100 proc. pewności, czy wydanie tego nie ułatwi odkrycia źródła, które zastrzegło anonimowość - stwierdził Michał Majewski, szef działu śledczego „Wprost”, dodając, że interwencja ABW został odebrana przez redakcję jako wywieranie presji (przeczytaj więcej na ten temat).

Wielu dziennikarzy aktywnych na Twitterze szybko skrytykowało takie działania ABW. - Niektórym myli się sprawne państwo z opresyjnym. Gdyby było sprawne, nie byłoby spotkania w knajpie BS i MB. Opresyjne ściga dziennikarzy. We Francji, Niemczech czy Wielkiej Brytanii takie działania byłyby nie do pomyślenia. Dziennikarze byliby wezwani na przesłuchanie - ocenił Mariusz Staniszewski z „Do Rzeczy”. - Rozumiem, że ABW potrzebuje materiałów, ale czy naprawdę trzeba wchodzić do redakcji? Nie można wezwać? „Idziemy po was” zbyt dosłownie wzięte - stwierdził Jan Mikruta z Polsat News. - Wejście do „Wprost” poza tym, że dość nieładne jest po prostu głupie. Służby nie poprawiają opinii o sobie - napisała jego redakcyjna koleżanka Dominika Długosz.

>>> Sylwester Latkowski o ABW we „Wprost”: chronimy informatora, nie poddamy się presji

- A Tusk na konfie mówił, że nie ma pretensji do dziennikarzy za taśmy. Długo w tym braku pretensji nie wytrwał - zauważył Agaton Koziński z „Polska The Times”. - Nieważne, czy to III czy IV RP. Jakiekolwiek próby zastraszania dziennikarzy czy przedsiębiorców przez organy państwa są nieakceptowalne - stwierdził Michał Kobosko, obecnie szef Project Syndicate Polska i warszawskiego biura Atlantic Council, a w przeszłości m.in. redaktor naczelny „Wprost” i „Newsweeka.

Działania śledczych ostro skrytykował Samuel Pereira z „Gazety Polskiej Codziennie”. - Niszczenie, blokowanie dowodów na korupcję władzy, to jawne działanie wbrew obywatelom i demokracji. Działanie antypaństwowe. Za miesiąc wyjdzie Putin i powie: Polaczki czego od nas chcecie? U was przecież te same standardy. I niestety będzie miał rację - ocenił dziennikarz. - Niesamowite, do czego są się w stanie posunąć by utrzymać się na stołkach. Premierze Tusk, tak się chce Pan zapisać na kartach historii? - zapytał.

- Jeżeli ABW wchodzi do redakcji, do dziennikarzy, to znaczy, ze nie cofną się już przed niczym, by chronić grupę trzymającą władzę - napisał Wojciech Wybranowski z „Do Rzeczy”. - A co by się działo, gdyby to było za rządów PiS. Jaki krzyk o ataku na dziennikarską niezależność - dodał. - Spec-służby chyba naprawdę chcą wysadzić w powietrze premiera Donalda Tuska. Wejście do „Wprost” jest tak głupie, że wygląda to na strajk włoski ABW :) - stwierdził Piotr Gursztyn, inny dziennikarz „Do Rzeczy”. - Ciekawe czy prokurator Hopfer zdecyduje się wydać nakaz przeszukania redakcji Wprost. To byłby kolejny wielki gwóźdź do trumny PO - zastanawiał się Paweł Prus, były reporter TVP Info, obecnie analityk w ThinkThank.

Z kolei Konrad Piasecki z RMF FM zwrócił uwagę, że mimo wszystkich zastrzeżeń działania ABW były zgodne z prawem. - Nie popadałbym w paranoję. Jeśli służby działają jawnie, na zlecenie prokuratury i trzymają się prawa - nie czyńmy z mediów świętych krów. Chyba że działania ABW miałyby zatrzymać dalsze publikacje. Wtedy krzyczmy i protestujmy - napisał na Twitterze. - Państwo ma być sprawne. Tego żądają wszyscy. Jak spóźnione państwo, nieco pokracznie acz oficjalnie próbuje coś zrobić wybucha histeria. A zwrócę tylko uwagę że ABW działało na zlecenie prokuratury. Oskarżanej raz o to że jest rządowa a raz że PiS-owska - dodał. - W piśmie prokuratury nie podoba mi się żądanie wydania wszystkich nośników. Bo wygląda na próbę położenia łapy na materiałach nieopublikowanych. Acz argument Sylwestra Latkowskiego, że prokuratura zamiast uruchamiać ABW mogła wezwać na przesłuchanie i zażądać wydania materiałów brzmi przekonująco - zaznaczył Piasecki.

Działań ABW zdecydowanie bronił Adam Szostkiewicz, publicysta „Polityki”. - Nakaz prokuratorski ma uzasadnienie, Agencja działa nie tylko zgodnie z prawem, ale i w interesie publicznym, bo nie może być tak, by sprawcy zuchwałego przestępstwa pozostali bezkarni - napisał Szostkiewicz w komentarzu zamieszczonym w serwisie internetowym tygodnika. - Rzeczywiście, prawo do ochrony źródeł informacji jest jednym z filarów niezależności mediów w systemie demokratycznym. Ale czy w obliczu tej konkretnej sprawy nie należałoby od „Wprost” oczekiwać trochę innej reakcji niż odmowy? Wolne media są częścią demokracji, ale mają nie tylko prawa, lecz i obowiązki wynikające z ich uprzywilejowanej roli. Gdy rzecz dotyczy przestępstwa, media nie mogą stawać po stronie łamiących prawo (chyba że chodzi o tak zwane nieposłuszeństwo obywatelskie, ale na razie nic nie wskazuje, by taki był charakter skandalu podsłuchowego) - dodał publicysta.

O tym, czy w obecnej sytuacji redakcja „Wprost” ma prawo chronić źródło nagrań z podsłuchanymi rozmowami polityków, dyskutowali dziennikarze śledczy. - Nośniki bez wątpienia są danymi umożliwiającymi ustalanie danych „osób udzielających informacji”. W Niemczech Trybunał Konstytucyjny uznał, że wejście przez FKA (coś w rodzaju naszego CBŚ) do redakcji „Cicero” było złamaniem konstytucji - stwierdził Cezary Gmyz z „Do Rzeczy”.

Maciej Duda z TVN24 ocenił, że żądanie wydania tych nagrań bez sądowego uchylenia tajemnicy dziennikarskiej to omijanie prawa. - Nośniki mogą zawierać dane wskazujące na źródła. Odsyłam do Kodeksu postępowania karnego. Chodzi o zasadę - napisał. - Prokuratorzy twierdzą, ze po wydaniu nośników przez „Wprost” zamierzali wystąpić do sądu o uchylenie tajemnicy dziennikarskiej. Ciekawe, co dalej - dodał.

- W tej sprawie żaden sąd nie ma prawa uchylić tajemnicy dziennikarskiej. Tu nie chodzi o morderstwo czy terroryzm. Uchylić można tylko w przypadku najcięższych przestępstw - odpowiedział Dudzie Cezary Gmyz. - Nie. Można również (via sąd), gdy Prokuratura Generalna udowodni, że to jedyne, ostatnie źródło dowodu - polemizował Robert Zieliński z TVN24.pl.

Kiedy po godz. 17 funkcjonariusze ABW wspólnie z prokuratorem znów pojawili się w redakcji „Wprost” z zamiarem przeprowadzenia rewizji, oburzenie wyrazili wszyscy komentujący to dziennikarze. - No dobra. Popisałem trochę w poprzek TT. Ale kolejnego wejścia do „Wprost” już nie pojmuję. Zbrodnia? Błąd? Może głupota. A może wszystko na raz - napisał Konrad Piasecki. - Gdy ujawniliśmy z A. Morozowskim "taśmy Beger", nikt do redakcji nie wkraczał. Prokuratura nie potrzebowała pośredników - stwierdził Tomasz Sekielski. - ABW we „Wprost” to absolutny skandal - napisał Tomasz Siennicki z „Polski The Times”. - Kraków pozdrawia „Wprost”! Jak rozumiem warszawscy dziennikarze już po pracy, mogą wspomóc kolegów. Pikieta? - zaproponował Marek Balawajder z RMF FM.

Rewizję skrytykował też Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” w komentarzu zatytułowanym „ABW we "Wprost" bezprawnie i bez sensu”. - Na razie naczelny "Wprost" ma obowiązek odmówić prokuraturze i ABW. Jeżeli zaś służby zdecydują się na wariant siłowy - czyli przeszukanie wbrew woli redakcji - to złamią prawo i naruszą wolność słowa, która jest fundamentem demokracji - napisał publicysta. - Wiadomo też było, że dziennikarze odpowiednio zabezpieczyli ten materiał, by go nie stracić w razie jawnego czy tajnego najścia służb. Tak w podobnych wypadkach zachowuje się każda redakcja - dodał. - Media w Polsce muszą teraz solidarnie bronić „Wprost” i protestować przeciwko tej groźnej dla demokracji akcji - zaapelował.

- Początek dyktatury - ocenił Bartosz Marczuk z „Rzeczpospolitej”. - Nie Irlandię, nie Japonię i nawet nie Budapeszt, a Moskwę w Warszawie mamy. ABW we „Wprost”... - napisał Jacek Uryniuk z „Dziennika Gazety Prawnej”. - Trzeba było pilnować Sienkiewicza, a nie teraz trzepać „Wprost” - stwierdził Maciej Knapik z TVN24.

- Czy ABW pełni rolę Gestapo w Polsce? Porównanie idące zbyt daleko, jednak z pewnością działania prokuratury i agencji przypominają praktyki państwa policyjnego. Wizyta „trzech panów” z ABW w redakcji i „żądania wydania nośników” powinny spotkać się ze stanowczym protestem wszystkich mediów, całego naszego środowiska, bez względu na sympatie polityczne, wszystkich nas, dziennikarzy - skomentował Piotr Cywiński, publicysta „W Sieci”. - Wzywam Was, koledzy pióra, do przemówienia jednym głosem przynajmniej w tej jednej sprawie i do solidarności z tygodnikiem Wprost. Te sprawa dotyczy nas wszystkich! - zaapelował.

 
Post użytkownika Monika Olejnik.

 

- Najście ABW i prokuratora Gacka na redakcję „Wprost”, rewizja i zajęcie komputerów redaktorów to bezprawie i niespotykane w cywilizowanych krajach barbarzyństwo - skomentował publicysta „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz. - Nawet wysoko postawiony prokurator (p. Gacek jest tym akurat, który podpisał się pod umorzeniem śledztwa smoleńskiego, co wystarczająco świadczy o jego niezależności od obecnej władzy) nie może być tak głupi, by sądzić, że w czasach internetu i informatycznej „chmury” znajdzie gdzieś w szufladzie taśmy opatrzone podpisem tego, kto udostępnił je redakcji (choć gdyby nawet na to liczył, jego działanie byłoby sprzeczne z prawem). Oczywistą intencją sprawców tego najścia jest zastraszenie dziennikarzy i uniemożliwienie publikacji kolejnych kompromitujących PO i rząd Tuska nagrań - ocenił.

- Niezależnie od tego, co się myśli o samej tzw. aferze podsłuchowej, wejście ABW do redakcji „Wprost” to był niedobry pomysł i groźny precedens. Pretekst, jakoby chodziło o zabezpieczenie dowodów w sprawie nielegalnego podsłuchu, czyli uzyskanie nośników dźwięku, jawi się jako słaby i naciągany - skomentował Mariusz Janicki z „Polityki”. - Wkroczenie służb specjalnych do redakcji to już naruszenie cienkiej, czerwonej linii, jaka odgradza państwa z zachodnią demokratyczną kulturą wolności słowa od krajów rządzonych według innych, bardziej autorytarnych koncepcji. A zarazem niedobry wzór i punkt odniesienia dla władzy, która przyjdzie po rządach Platformy i będzie mogła tłumaczyć swoje ewentualne opresyjne działania precedensem akcji ABW we „Wprost”: skoro III RP wchodziła do redakcji, to IV RP też może - ocenił.

W kwietniu br. średnia sprzedaż ogółem „Wprost” wynosiła 51 660 egz. (według ZKDP - zobacz dane wszystkich tygodników opinii). Jednak w przypadku bieżącego numeru pisma jego prawie cały podwyższony nakład (163 tys. egz.) został wykupiony w poniedziałek i wtorek (więcej na ten temat).

Dołącz do dyskusji: Dziennikarze oburzeni akcją ABW we „Wprost”. „Skandal, barbarzyństwo”

12 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
kamil
Ja się tak dziś zastanawiam,czy dziennikarze broniący Wprostu to jeszcze są dziennikarzami.
odpowiedź
User
Sienkiewicz
Dziennikarze, idziemy po was!
odpowiedź
User
z boku
Panie Adamie Sz, i Konradzie P. - g......i z Was. Latkowskiego nie cierpię ale znam paru dziennikarzy, których te rządy a nie PIS-owskie, czy SLD-owskie dobiły. Śledzenie, szykany, powolne wykańczanie itd. Norma. To co się dzieje teraz to Putinada i tyle i po prostu przyspieszenie. Puknijcie się w bańki Panowie i koniecznie zmieńcie zawód. Może będziecie ekspertami od przeszukań.... redakcji. Potrzeba bedzie takich wielu. Hahah)
odpowiedź