SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Celebryci a memy. „Są coraz bardziej kuriozalni, przerysowani, freakowaci”

Memy są wszędzie, nie da się przed nimi uciec. O tym, na czym polega memosfera, kto tworzy w Polsce memy i czy ta działalność ma swoją ciemną stronę, rozmawiamy z prof. UAM, Magdaleną Kamińską, autorką książki „Memosfera. Wprowadzenie do cyberkulturoznawstwa”, badaczką i twórczynią memów.

Mem z profilu Rebje Anel, czyli prof. Magdaleny KamińskiejMem z profilu Rebje Anel, czyli prof. Magdaleny Kamińskiej

Małgorzata Major: Jak nauczyć się kultury memów od zera? Od czego zacząć?

Magdalena Kamińska: Jeśli mowa o osobie w dojrzałym wieku, zaczęłabym od rysunków satyrycznych i spróbowała tą drogą wyjaśnić ogólne zasady. Wiele memów pasuje do definicji satyry, zwłaszcza tych politycznych i to na początek może być łatwiejsze. Jeżeli ktoś zna rysunki satyryczne o wydźwięku krytyczno-społecznym, politycznym, jak np. Raczkowskiego czy nawet Mleczki i zobaczy to samo w wersji internetowej, czyli że to jest komentowanie zachowań polityków, to łatwiej będzie mu zrozumieć jak działają memy. Warto zacząć od obserwowania peja, niekoniecznie nawet tak prostego jak SokZBuraka, z treściami politycznymi, bo to jest łatwo przyswajalne. Nietrudno zrozumieć teksty, które mówią o dobrze znanej odbiorcy rzeczywistości.

Odradzałabym natomiast memy, które posługują się slangiem internetowym i skrótami. Zaryzykowałabym też pokazanie lajtowych memów o Papieżu Polaku. Nie polecam całości cenzopapy, bo bywa wulgarna, pełna licznych nawiązań do cyberkultury, ale są też memy abstrakcyjne, łagodne, no i zrozumiałe dla każdego rodaka.

Memy po polsku
Małgorzata Major: Kto poza Karolem Wojtyłą jest wdzięcznym bohaterem memów w Polsce?

Magdalena Kamińska: Poza politykami, coraz częściej celebryci, którzy celowo grają na swoją memiczność. Celebryci są coraz bardziej kuriozalni, przerysowani, freakowaci. Świadomie chcą wskoczyć do memicznego pociągu. Wypowiadają się coraz bardziej kontrowersyjnie. Są też postaci hostów telewizyjnych, jak Magda Gessler (jej „besosy” stały się kultowe), czy Katarzyna Dowbor, Robert Makłowicz, Małgorzata Rozenek.

Celebryci nie zawsze są niezadowoleni z tego, że odbiorcy robią sobie z nich bekę. Może mieć ona też wymiar jednoznacznie pozytywny: Makłowicz jest w memosferze otoczony kultem.

Małgorzata Major: Kto nie chce być memem?

Magdalena Kamińska: Edyta Górniak jest dobrym przykładem. Ona chce raczej być fejmem, bo uważa, że jest jedyną oświeconą w tym świecie. Prawdopodobnie jednak zdaje sobie sprawę, że jej zachowania często wzbudzają śmiech.

Osoba publiczna chcąc wyjść z twarzą, nie może obrażać się na memy. Mam wrażenie, że wyjątkowo niesprawiedliwie potraktowaną przez memiarzy osobą publiczną jest prezydent Aleksander Kwaśniewski, który prezydentem był dwie kadencje, wprowadzał Polskę w struktury europejskie i światowe, a ciągle wypominamy mu „chorobę filipińską”.

Przez to, że w tych memach dominuje motyw alkoholu, Kwaśniewski jest w ten sposób rozpoznawany i w tym kontekście pamiętany. Ośmieszyłby się jednak chodząc do sądu i wyławiając internautów z Kwejka. On jest zresztą prywatnie pozainternetowy.

Kolejną ważną memiczną postacią polityki, ale do odmiany bardzo zanurzoną w świecie internetu jest prezydent Lech Wałęsa. On chce być w internecie, rozrabia w nim na własną rękę i ma ironiczną, ale jednak fanbazę. Pozytywne jest to, że Wałęsa, trochę przez przypadek, pokazuje młodym ludziom, jak wygląda życie emeryta. Mówi o tym, że ogląda programy o kosmitach, że ma nadwagę, cukrzycę, że trafił do szpitala czy sanatorium. Jest to sposób na oswajanie starości w cyberprzestrzeni.

Dla mnie największą enigmą jest Janusz Piechociński i jego Twitter. Nie wiadomo, kto za tym stoi i jaki jest cel jego działania, i może nigdy się tego nie dowiemy. Polityk przecież nigdy się nie przyzna, że ktoś coś za niego robi, ewentualnie powie, że mu konto zhakowali.

Cichy bohater memów
Małgorzata Major: Memy w Polsce to nieszkodliwa rozrywka? Jak nie stać się ich przypadkowym bohaterem?

Magdalena Kamińska: Niektórzy podkreślają, że to coś niebezpiecznego, inni że bycie memem można skonsumować. Dużo zależy od sytuacji konkretnej osoby. Gdy jest się politykiem, to sytuacja wygląda inaczej. Dobrym przykładem jest szef pana Areczka (w rzeczywistości samorządowiec Stanisław Derehajło), który mówił, że po ludzku jest mu przykro, że jest memicznym czarnym charakterem, ale zdenerwował się dopiero gdy zobaczył magnesy ze swoją twarzą sprzedawane nad morzem. Uznał, że skoro ktoś czerpie zyski z jego wizerunku, to jest już przesada.

Były też inne trudne sytuacje, jak np. z panią Jadwigą Hymel z miejscowości Lipinki Łużyckie (rzecz dotyczy zgłoszenia pożaru, które stało się memem). Pani Jadwiga już nie żyje, ale jej spadkobiercy procesowali się z jednostką policji, która wypuściła nagranie ze zgłoszenia pożaru w internet i w ten sposób stało się memem. Rodzina nie miała pretensji do memiarzy, ale do osób, które sprawiły, że nagranie stało się memem, i proces wygrała.

Mamy też przykład pana Andrzeja, policjanta, który mówił wprost, że memy zrujnowały mu życie. Jako policjant nie mógł wypełniać swoich obowiązków, bo jego pojawienie się gdziekolwiek, sprawiało, że ludzie się śmiali na jego widok. Stracił szacunek i nie budził odpowiedniego respektu. Ważny jest więc kontekst – kto jest bohaterem memu i w jakim środowisku funkcjonuje.

Jest też pani Grażynka/Bożenka („popatrz Bożenko”) w rzeczywistości Krystyna Backiel, też już nie żyje, zginęła w wypadku samochodowym. Pojawiły się głosy oburzenia, że to karygodne używać do śmiesznych memów wizerunku osoby zmarłej. Wątpię jednak, czy memy „popatrz Bożenko” są obraźliwe. Raczej wszyscy się utożsamiamy z ich treścią, wszyscy jesteśmy refleksyjnymi Bożenkami, ta fraza weszła do potocznego języka.

Wszystko więc zależy od odbioru bohatera memu. W przypadku pani Jadwigi, ona o sprawie dowiedziała się dopiero, gdy do Lipinek Łużyckich internauci zaczęli wysyłać rozmaite przesyłki. Rodzina też początkowo nie wiedziała, co się właściwie dzieje, bo nie byli za bardzo internetowi. W takiej sytuacji można mieć poczucie, że coś zagraża naszemu bezpieczeństwu.

Jeżeli natomiast ktoś swobodnie porusza się po internecie, może taką nagłą popularność skonsumować, jak np. znany na całym świecie Hide the Pain Harold/ Dziwny Pan ze Stocku (Węgier András Arató). Jest zatrudniany do udziału w reklamach, których wydźwięk to zawsze puszczenie oka do memiarzy. On świetnie w tym świecie funkcjonuje, ogrywa swoją popularność z memów w zręczny sposób i jest bardzo pozytywnie odbierany.

Społeczna rola memów
Małgorzata Major: W jakim celu tworzymy memy? Chodzi o admirowanie, czy dyskredytowanie?

Magdalena Kamińska: Moim zdaniem memy z zasady nie mają na celu atakowania konkretnych osób, chyba że mówimy o memach o zabarwieniu politycznym. Zdjęcia są na ogół przypadkowo dobierane, np. ktoś wizualnie pasował akurat do stereotypu wrednego szefa i dlatego padło na niego.

Często gdy przypadkowy człowiek zostaje bohaterem memu, tak to interpretuje, że to jakiś spisek, że ktoś to robi celowo, bo „dlaczego ja?”.

Jeżeli nasza twarz stała się memem, to problem pojawia się wtedy, gdy jest dla nas ważna w życiu zawodowym. To jak reagujemy na memy zależy od kontekstu, w którym się znajdujemy. Takie sytuacje można obrócić na swoją korzyść, ale to bardzo indywidualna kwestia. W najgorszej sytuacji są osoby, które po czasie dowiadują się o tym, gdy już niewiele można zrobić.

Gwiazdy memosfery
Małgorzata Major: Robienie memów to już profesja? Pytam patrząc na profil instagramowy Michała Marszała, który zgromadził tam solidne grono odbiorców.

Magdalena Kamińska: Na pewno można to zmonetyzować. Ale to nie jest tak, że taki admin sam robi memy, które udostępnia. Na tym właśnie polega problem z autorstwem memów. On je rzadko wykonuje, częściej czerpie z cudzych pomysłów, to jest standard w przypadku memów, że bierze się coś, co się gdzieś znalazło. Moje memy też kradł, ale nie mam pretensji, tak to działa. Czasem oznacza autorstwo, ale większość puszcza z anonima.

Małgorzata Major: Mamy w Polsce innych rozpoznawalnych twórców?

Magdalena Kamińska: Najbardziej stabilną grupą są komiksiarze, ale jeśli chce się robić tylko autorskie memy i wypuszczać je regularnie tak jak robił to Marszał, to jest to bardzo trudne, bo zwyczajnie nie starcza pomysłów. Na ogół twórca po prostu zakłada fanpage i wrzuca memy, jakie mu się podobają, oznacza ich twórców, albo nie (nie zawsze twórcy chcą być oznaczani) i tak to działa. Łaska mediów społecznościowych na pstrym koniu jeździ, bo one zasadniczo memów nie lubią.

Całe imperium Zuckerberga ich nienawidzi, bo nie przynoszą zysków. Ruch wokół nich nie przekłada się na dodatkowe gratyfikacje. Nie po to przecież powstały media społecznościowe, żeby sobie ludzie za darmo kawały opowiadali.

Małgorzata Major: Jak to się stało, że Twoje konto na FB stało się profilem z memami?

Magdalena Kamińska: Nigdy nie funkcjonowałam w mediach społecznościowych pod imieniem i nazwiskiem. Pochodzę z czasów Usenetu, gdzie funkcjonowanie pod imieniem i nazwiskiem było odrzucane, bo powtarzało interakcje z rzeczywistości, a internet miał wnieść coś nowego. Mam w social media około dziesięciu troll kont które stosuję naprzemiennie, w zależności od tego, gdzie akurat dostanę bana. Moje konta mają długą historię banów.

Małgorzata Major: Czy często Twoi znajomi dopytują, czy Ty to wciąż Ty, czy ktoś zhakował, a może domyślają się po treściach na Twoim profilu?

Magdalena Kamińska: Czasem pytają, ale na ogół domyślają się po treściach, które wrzucam i wiążą to z moimi wcześniejszymi działaniami. Nie korzystam jednak na przykład ze swojego konta na Instagramie, bo tam jest mało miejsca na słowne interakcje więc nie polubiłam się z tym medium.

Wiem jednak, że sporo wspólnot memicznych poprzenosiło się na Instagram, bo tam cenzura jest trochę mniejsza. Teksty, odzywki, riposty – takie memy z kolei dobrze się czują na Twitterze, a nie obrazki. Wciąż memiarze muszą się błąkać po różnych platformach, bo żadna nie jest dostosowana do ich potrzeb, co powoduje że borykają się z różnymi ograniczeniami.

Są oczywiście agregatory humoru, jak Kwejk i tam też tworzą się społeczności. Tam nie ma jednak takiej dyskusji i reinterpretacji mema. W mediach społecznościowych jest przestrzeń na zróżnicowany odbiór, rozwijanie własnych tez, spieranie się o to kto ma rację. Najlepiej widać to na Facebooku i X. To mnie najbardziej interesuje, bardziej niż same obrazki.

Różnice pokoleniowe
Małgorzata Major: Milenialsi robią inaczej memy niż pokolenie Z?

Magdalena Kamińska: Tematy są inne, inne są wyrażenie slangowe, zlepki semiotyczne, którymi się posługują. Same platformy też mają różną charakterystykę – Facebook jest dla „staruchów”, a Tik Tok dla najmłodszego pokolenia. Tik Tok też jest memiczny, ale ta memiczność ma już inną postać – audiowizualną.

Małgorzata Major: Memy nie są więc chwilową modą i nie znikną za jakiś czas jak wiele innych internetowych trendów?

Magdalena Kamińska: Nie jest to moim zdaniem możliwe. Memy są z nami od dawna, pamiętam jeszcze czasy gdy memy nie były memami, ale śmiesznymi obrazkami, które ludzie przesyłali sobie w mailach. Zaciągały się te maile godzinami, bo były tak ciężkie. Gdy tylko technologia na to pozwoliła, ludzie zaczęli się wymieniać klipami, obrazkami, pastami, zaczęły się wytwarzać środowiskowe zwyczaje, powiedzonka. Ludzie śmiali się, śmieją i będą się śmiać. To się nie zmieni. Memy są tylko kolejną żyłą, którą przesyłany jest humor.

Memy zasadniczo mają być śmieszne, chociaż nie zawsze są. Można też próbować wykorzystać nośność memów do komunikowania ważnych rzeczy.

Memiczne seriale
Małgorzata Major: Sądzisz, że serial „1670” osiągnął tak dużą popularność dzięki swojemu potencjałowi memicznemu?

Magdalena Kamińska: Sądzę, że tak. Wpisuje się w tradycję takich seriali jak „Świat według Kiepskich”, czyli dość suchego i pozornie prymitywnego humorku, który ma memiczny potencjał i jest dobrze osadzony w rzeczywistości społecznej i tradycji.

Z jednej strony mamy odniesienie do tradycji (kostiumy przywołują skojarzenia z Trylogią Sienkiewicza), z drugiej strony jest tam dużo czytelnych nawiązań do współczesności. Kiepscy też byli satyrycznym komentarzem do rzeczywistości.

Zaskoczyło mnie, że serial spodobał się też poza Polską, np. w Czechach dobrze się oglądał. Doceniam fenomen tego serialu i to co wniósł do kultury, podobnie jak kiedyś Kiepscy. Na tej samej zasadzie doceniam grupki fanowskie skupione wokół „1670”, bo widzę, jak ludzie bawią się tym tekstem i to jest wspaniałe.

Małgorzata Major: Czy znajdziemy inny serial, poza „1670” i „Światem według Kiepskich”, który wywołał podobną reakcję twórców memów?

Magdalena Kamińska: Raczej nie, chociaż warto wyróżnić „Ranczo”, bo miało bardzo twardą internetową fanbazę. Po pierwszym sezonie serial nie zapowiadał się na wielki hit, ale dzięki uporowi widzów, doczekał się kontynuacji. Warto jeszcze wspomnieć niezależnego „Kapitana Bombę”, który co prawda nie był tak popularny i rozpoznawalny jak wcześniej przywołane seriale, ale wciąż jest pamiętany w memosferze, poza tym jego twórca Bartosz Walaszek wciąż pracuje w tym języku.

Naszą recenzję serialu „1670” znajdziecie tutaj, a rozmowę ze scenarzystą serialu, Jakubem Rużyłłą, tutaj.

Wykorzystane w tekście memy pochodzą z profilu FB naszej rozmówczyni.

Dołącz do dyskusji: Celebryci a memy. „Są coraz bardziej kuriozalni, przerysowani, freakowaci”

10 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Mirek

Dlaczego tak dziwnie to napisałeś...?
odpowiedź
User
Siet
Jakieś suche te jej memy. 3/10.
odpowiedź
User
Quartz
Stolarz, czytałeś?
odpowiedź