SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Wsi spokojna, wsi wesoła? Raczej nie. Recenzja komedii sarmackiej Netfliksa zatytułowanej „1670”

Netflix zamyka rok premierą kolejnego udanego polskiego serialu. W przypadku tak eksperymentalnej formy, jaką wybrali twórcy „1670”, wszystko mogło zakończyć się katastrofą, a jednak komedia sarmacka w reżyserii Macieja Buchwalda i Kordiana Kądzieli, okazała się produkcją ze wszech miar udaną.

„1670”, Netflix„1670”, Netflix

Pomysłodawcą i scenarzystą „1670” jest Jakub Rużyłło związany z produkcją „The Office PL” i widać od pierwszych minut, że te dwa seriale mają ze sobą wiele wspólnego. Przede wszystkim łączy je forma mockumentu. W przypadku komedii sarmackiej nie jest ona w pełni realizowana (trudno byłoby uzasadnić obecność kamery we wsi Adamczycha roku 1670), ale bohaterowie przełamują czwartą ścianę i niejednokrotnie zwracają się bezpośrednio do widza. Postaci „na osobności” relacjonują, zupełnie jak pracownicy Kropliczanki, swoje aktualne plany i zamierzenia. Dzięki temu lepiej poznajemy bohaterów i ich poglądy, a te są arcyciekawe.

Wsi spokojna, wsi wesoła?

We wsi Adamczycha mieszkają dwaj szlachcice: Jan Paweł (w tej roli fenomenalny Bartłomiej Topa, który po raz kolejny udowadnia swój talent komediowy) będący posiadaczem „mniejszej połowy” włości i znienawidzony przez niego sąsiad, Andrzej, właściciel „większej połowy”. Różnią się wszystkim – Andrzej jest rozsądny, zrównoważony, postępowy, chce płacić wyższe podatki dla dobra Rzeczpospolitej, a Jan Paweł to zwykły pieniacz, awanturnik, jednym zdaniem mówiąc – sarmata pełną gębą. I to właśnie Jan Paweł będzie naszym przewodnikiem po wsi Adamczycha i życiu szlachty w czasach, gdy na jego nieszczęście, Rzeczpospolita szlachecka chyliła się ku upadkowi.

Jan Paweł mieszka z rodziną – bogobojną i surową żoną Zofią (w tej roli kapitalna Katarzyna Herman), synem Stanisławem (w tej roli Michał Balicki znany z występu w „Emigracji XD”), córką Anielą (druga udana rola serialowa Martyny Byczkowskiej po „Absolutnych debiutantach”, których recenzowaliśmy tutaj) i synem Jakubem (niesamowicie ironiczny i demoniczny Michał Sikorski). Przeplatające się obrazki z życia każdego dorosłego członka rodziny dają nam wgląd w ich codzienność i rutynę.

Współczesne zwierciadło

Bohaterowie posługują się współczesną polszczyzną, dlatego z łatwością dajemy się porwać opowiadanym przez szlachcica historiom, poznajemy jego zwyczaje i obowiązki. Jednym z nich jest udział w sejmiku, a innym razem przeprowadzenie spisu innowierców, albo wykupowanie zubożałego krewnego z rąk Tatarów. Generalnie, Jan Paweł nie ma nic ważnego do zrobienia w ciągu dnia, a jak ma cokolwiek, to popsuje to koncertowo.

Twórcy zdecydowali się na śmiały i ciekawy zabieg uwspółcześnienia nie tylko języka, ale i sytuacji, wydarzeń na tyle, abyśmy mogli przeglądać się w nich jak w problemach, które znamy z doświadczenia, mediów, albo opowieści znajomych. Dlatego też Jan Paweł jest dla swoich dzieci przedstawicielem dziadocenu, a przecież jego ambicją jest dożyć „aż pięćdziesięciu lat” więc daleko mu do metrykalnej starości. Zawsze racja musi być po jego stronie, skutecznie wprawia w zażenowanie całe towarzystwo niezręcznymi opowieściami, które uważa za zabawne i podejmuje absurdalne decyzje, nie licząc się z ich konsekwencjami (historia pewnego odciętego palca…).

Dorosłe dzieci, mimo że łączy okazjonalnie niechęć do ojca, różnią się między sobą znacząco. Aniela jest postępową inteligentną dziewczyną z ambicjami, która rozumie, że mężczyźni sami uwikłali się w patriarchat i duszą się pod jego naporem, ale ojciec chce, żeby wyszła za syna magnata, bo dzisiaj kobiety mają już wybór i nie muszą zadowolić się byle jakim mężczyzną, a syn magnata to zdecydowanie wyższa półka i powód do dumy. Stanisław planuje własny ożenek, bo jest ostatnim kawalerem w towarzystwie, a Jakub został księdzem i skutecznie monetyzuje tę profesję. Oczami Anieli i pomocnika kowala Macieja (w tej roli Kirył Pietruczuk) oglądamy rzeczywistość wsi jako najbardziej obiektywnych i świadomych bohaterów. Ich spojrzenie na świat w zestawieniu z tym co opowiada nam Jan Paweł, mocno się różni w detalach…

Dla wielbicieli „The Office PL”

Największą zaletą „1670” jest humor, a wydawało się praktycznie niemożliwe stworzenie historii o sarmacie wykpiwającej wady Rzeczpospolitej szlacheckiej, która opowiedziana współczesnym językiem będzie zabawna. Twórcy wspięli się na wyżyny erudycji, żeby połączyć wszystkie społeczne konteksty i komentarze dotyczące polskiej szlachty i umieścić je w historii, która jest uniwersalna, bo opowiada o współczesnych ojcach, społecznych nierównościach, szklanych sufitach, kościele katolickim i wielu innych aktualnych tematach dyskutowanych w mediach. Tutaj po raz kolejny widać wpływ scenarzysty, który w „The Office PL” buduje wielowarstwową opowieść o współczesnej Polsce, a w serialu „1670” bawi się przeszłością, żeby również opowiadać o teraźniejszości. Być może nie wszystkim przypadnie do gustu tak duże nagromadzenie odniesień do naszego „tu i teraz”, ale dzięki temu efekt komediowy działa skuteczniej.

Bartłomiej Topa jako Jan Paweł, buńczuczny sarmata, który nie myje rąk po sikaniu i wciąż przeżywa potop szwedzki, wypadł doskonale. Dzięki temu, że w roli szlachcica nie obsadzono statecznego seniora, główny bohater nie wpisuje się w dotychczasowe wizerunki filmowe sarmatów, ale je przełamuje i idzie własną drogą. Dobrze obsadzone rodzeństwo dodaje serialowi pazura – najciekawiej wypada kontrast między Anielą a Jakubem. Przebiegły ksiądz szukający okazji do pomnożenia swojego majątku to jeden z bardziej zabawnych wątków serialu.

Mimo że to zupełnie inna historia, ale serial dzięki lekkiej formule (nie brakuje trudnych tematów, w końcu w serialu oglądamy też wyzyskiwanych chłopów pańszczyźnianych) przypomina „Kroniki braciszka Cadfaela” z Derekiem Jacobim w roli głównej. Braciszek Cadfael to średniowieczny zakonnik rozwiązujący zagadki kryminalne, ale serial z przymrużeniem oka opowiadał o realiach życia tamtej epoki, podobnie jak czyni to „1670”. Zabawa historią i tradycją to coś, co nie zawsze zyskuje masowy zachwyt, ale dla fanów absurdalnego humoru i przekraczania granic w komedii, serial „1670” jest pozycją obowiązkową. Na koniec warto też wspomnieć czołówkę – niezwykle drobiazgowo przemyślaną, zabawną i nawiązującą do treści poszczególnych odcinków. Na uwagę zasługują także kostiumy Katarzyny Lewińskiej oraz wieś Adamczycha zbudowana w skansenie w Kolbuszowej na Podkarpaciu.

Serial „1670” od 13 grudnia dostępny jest na platformie Netflix.

Dołącz do dyskusji: Wsi spokojna, wsi wesoła? Raczej nie. Recenzja komedii sarmackiej Netfliksa zatytułowanej „1670”

11 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
PP
Olera, tyle naczytałem się o udanym serialu komediowym, że z zainteresowaniem obejrzałem zwiastun i... zobaczyłem tylko żenadę. Albo jest coś nie tak z moim poczuciem humoru (ale inteligentny, wielowarstwowy humor potrafię docenić i bawi mnie do łez) albo to wyjątkowo źle zmontowana zajawka albo taką żenadę ma się obecnie za inteligentny humor...
odpowiedź
User
Tja
Potwornie słaby produkt. Szczerze odradzam.
odpowiedź
User
Gerard
Dno i 3 kilo mułu. Dałem radę 5 minut to oglądać.
odpowiedź