90minut.pl przypomina arkusz w Excelu. Oto historia serwisu, który nie dał się algorytmom

Drugiej takiej strony w Polsce nie ma. I nic dziwnego, bo prowadzić coś takiego zdecydowałby się tylko ktoś, dla kogo piłka nożna jest nie tyle pasją, co treścią życia. Tym kimś jest Paweł Mogielnicki, twórca serwisu 90minut.pl. Dla wielu to wyjątkowa strona o piłce. Mimo, a może właśnie dlatego, że przypomina arkusz kalkulacyjny w Excelu.

Rafał Badowski
Rafał Badowski
Udostępnij artykuł:
90minut.pl przypomina arkusz w Excelu. Oto historia serwisu, który nie dał się algorytmom
Paweł Mogielnicki, twórca 90minut.pl.

Połączenie futbolowej wikipedii z portalem internetowym, który zawsze chce być na bieżąco? Na 90minut.pl znajdziecie wszystko - od najwyższej do najniższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Mecze, składy, statystyki, biografie piłkarzy. Co weekend są tu wyniki 2000 meczów, które wtedy odbywają się w Polsce. Siłą portalu są też "skarby kibica" z niższych lig (aktualne składy zespołów wraz z omówieniem zmian kadry - red.). Wszystko to w dość archaicznej szacie graficznej, wyglądającej jak serwisy sprzed 25 lat.

Tak wygląda strona główna 90minut.pl
Tak wygląda strona główna 90minut.pl © Materiały prasowe | Screen z 90minut.pl

Twórca serwisu Paweł Mogielnicki, zaczynał właśnie ćwierć wieku w zupełnie innych okolicznościach, gdy w internecie nie sposób było się wybić tylko dobrymi treściami. Ktoś ważny musiał cię zauważyć. A potem przyszła pierwsza internetowa bańka w Polsce, która w sposób niekontrolowany wyniosła serwis do czołówki tych, które zajmują się futbolem Polsce. Ale od początku.

Paweł Mogielnicki, dla wielu "Mogiel", to postać, o której w światku piłkarskim i kibicowskim wie prawie każdy, a która tylko w wyjątkowych okolicznościach udziela się w mediach.

To jego wybór. Gdy prosiłem o rozmowę, na początku nie odbierał i nie odpowiadał na wiadomości. Pytam, ile razy dotąd udzielał wywiadów w mediach przez te 23 lata istnienia 90minut.pl. Jak się okazuje, ostatni raz pięć lat temu.

— Rozmawiałem dotąd trzy razy: w 2012, 2015 i 2020. Nie pcham się na afisz. Odmawiałem, gdy zapraszano mnie do programów telewizyjnych — mówi.

Antoni, rocznik 1992, więc młodszy od Mogla o 13 lat. — Pierwszy raz zetknąłem się z 90minut.pl mniej więcej w latach 2002-2003. Jako kibic Juventusu wchodziłem na portal Juvepoland.pl, pilkanozna.pl czy 90minut.pl, czytałem też prasę: "Przegląd Sportowy", tygodnik "Piłka Nożna", czy kolorowe gazetki jak… "Bravo" i "Giga Sport". Wtedy w telewizji było mało meczów. Dziś Antoni Partum to dziennikarz Kanału Sportowego.

Konrad, rocznik 1991, młodszy o 12 lat. — Naprawdę nie pamiętam. Zawsze wszystko to, co najbardziej potrzebne w kontekście historii i statystyk polskiego futbolu czerpię stamtąd i nie wiem, kiedy zrobiłem to pierwszy raz. To kopalnia historii meczowych i okołomeczowych. No i niesamowita głowa do liczb. Konrad Ferszter dziś pracuje w Sport.pl.

Bartek, rocznik 1986, młodszy o 9 lat. — Paweł to legenda. Zna wszystkie nazwiska piłkarzy z niższych lig. Poznaliśmy się wiele lat temu chyba na Legii, za którą wszędzie jeździ. Do tego stopnia, że ma na swoim koncie najwięcej w historii meczów, w 2023 roku było ich 1000. Bardzo fajnie, że Legia to doceniła (W 2023 roku Paweł został nagrodzony przez Legię za to, że jest jej najwierniejszym wyjazdowym kibicem w historii - red.). Te słowa mówi Bartek Kubiak ze Sport.pl.

Ja poznałem go w wieku 7 lat. Chodziłem z nim do klasy w podstawówce na Wrzecionie przy Hucie Warszawa. Graliśmy w jednej drużynie mecze klasa na klasę. Chodziliśmy z naszymi ojcami na "Żyletę" na Legii. To on nauczył mnie, by codziennie kupować "Przegląd Sportowy", który pod koniec lat 80. był jedynym, tak kompleksowym, codziennym pisanym źródłem o piłce w Warszawie.

Dzieci w szkole nazywały go "gazeciarz", bo szedł niczym lunatyk chodnikiem, nie zwracając uwagi na nic, a przed sobą miał rozłożony "Przegląd". Takim go właśnie zapamiętałem. Z matmy nie miał sobie równych w całej szkole.

"Łeb jak sklep"

I to właśnie kombinacja matmy, statystycznego umysłu plus miłość do piłki nożnej to prapoczątek 90minut.pl.

— Ma analityczny umysł matematyczny, jest bardzo skrupulatny, sprawdza, kto z kim gra sparingi, potrafił dzwonić po klubach czy do trenerów, żeby sprawdzać zawodników, którzy grają w tych meczach. Równo z gwizdkiem włączał stoper, by z dokładnością co do minuty znać ważne dane podczas meczu — mówi Bartek Kubiak.

To dzwonienie do trenerów to stare dzieje. — Kiedyś rzeczywiście to robiłem, ale w dzisiejszych czasach poprawiły się oficjalne media klubowe, na których można znaleźć aktualne informacje o zmianach kadrowych nawet w II lidze. Kiedyś jak się nie zadzwoniło do kogoś znajomego w klubie, można było o takich newsach pomarzyć — dodaje Mogielnicki.

— Wszyscy o nim mówili, że ma umysł matematyka. Dziennikarze sportowi powtarzają, że ma łeb jak sklep. Zawsze obliczał, jakie prawdopodobieństwo ma Legia na mistrzostwo Polski. Pamiętam, jak go o to pytali moi koledzy, to recytował, że Legia ma 14,4 proc. a np. Lech 0,2 proc. Oczywiście przytaczam te liczby jako przykład. Zachodziliśmy w głowę, jak on to wylicza

Antoni Partum, dziennikarz Kanału Sportowego

— Kiedyś Paweł z pamięci w nieprawdopodobnym tempie recytował nam 30 kilka cyfr liczby pi po przecinku. Jego zdolności matematyczne to fenomen na skalę jego portalu — dodaje Konrad Ferszter ze Sport.pl

Ale od czego to wszystko się zaczęło? Na początku był zeszyt z notatkami, a potem komputer PC. — Od dzieciaka robiłem zapiski, notowałem liczby piłkarskie, gdzie popadnie. Tworzyłem gazetki szkolne na przełomie lat 80. i 90., ale nigdy nie było we mnie czegoś, co ciągnęłoby mnie do zawodu dziennikarza — mówi "Mogiel".

Mimo wszystko trudno mi uwierzyć, że nigdy o tym nie myślał. Dobrze zna się od końca lat 90. z Krzysztofem Stanowskim, z którym wspólnie pracował w "Naszej Legii", a który zaczynał w "Przeglądzie Sportowym" w wieku 14 lat. Kariera dziennikarska mogła wydawać się na wyciągnięcie ręki.

— Od samego początku wiedziałem, że jest przebojowy, rzadko mu się zdarza nie osiągnąć sukcesu, jeśli coś sobie postanowi. Wciąż stawia sobie nowe cele. Jednak mój świat to liczby i statystyki. Zawsze tak było i tak już raczej pozostanie — mówi Mogielnicki.

Stworzyłem pierwszą bazę danych w Pascalu. Była na dyskietce. Gromadziłem wyniki, tworzyłem tabele ligowe. To była naprawdę wielka misja w 1993 roku. Pierwsza strona to mogiel.net, która powstała w 1996 roku. Ale nawet obecne 90minut.pl w pewnym sensie oparte jest na tej bazie — opowiada.

Za pierwszy serwer posłużył mu komputer ukryty pod biurkiem w Instytucie Matematyki i Informatyki Uniwersytetu Warszawskiego, podpięty do sieci uczelnianej — opowiadał w wywiadzie w naTemat w 2012 roku. To były takie czasy, że zdarzały się awarie. Sprzątaczka odpięła wszystkie kable i nagle serwer przestawał działać. "Mogiel" jechał wtedy na uczelnię i po kryjomu wtykał wtyczki do gniazdek.

"Mogiel" na zgrupowaniu Legii w Hiszpanii.
"Mogiel" na zgrupowaniu Legii w Hiszpanii. © Licencjodawca | Instagram Paweł Mogielnicki

W 2001 roku nawiązał współpracę z Maćkiem Kusiną, który do dziś jest redaktorem w 90minut.pl. Odpowiada też za layout, grafikę i zdjęcia. — Poznaliśmy się na jednym z forów tematycznych o piłce nożnej w Polsce. Maciek miał bardzo podobne podejście do statystyk piłkarskich, co ja. Współpracujemy już od 24 lat i wygląda na to, że to była dobra decyzja — mówi.

W 2002 roku wspólnie podjęli decyzję o starcie 90minut.pl. Wtedy masowo powstawały portale. To była pierwsza bańka internetowa w Polsce.

— Na początku w ogóle nie myśleliśmy, że to będzie przynosiło dochody, że będziemy mogli utrzymywać się z tego serwisu. Wówczas to był dla nas dodatek. Traktowaliśmy to hobbystycznie. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania, ale pierwsze wpływy mieliśmy po dwóch latach — opowiada "Mogiel".

Jednak mimo braku dochodów z serwisu w pierwszych latach "Mogiel" nie jest typem osoby, która chciałaby mieć nad sobą szefa. Dlatego nigdy nie pracował nigdzie dłużej, a 90 minut.pl to praktycznie całe jego zawodowe życie.

— W tych pierwszych szalonych latach współpracowałem z "Naszą Legią" i "Przeglądem Sportowym". W tych czasach przez dwa miesiące pracowałem też jako programista, ale nie odpowiadało mi to. Wolałem pracować na swoim — opowiada o początkach serwisu, gdy jeszcze się z niego nie utrzymywał.

A początki nie były łatwe. Dziś, choć to coraz mniej efektywne, myślimy, że wystarczy wpaść do Google Discovera i tekst z dobrym tytułem oraz odczytany przez algorytm jako unikalna treść sprawi, że stanie się popularny.

W tamtych czasach było o to bardzo trudno. Trzeba było sprawić, by ktoś ważny cię zauważył i rozreklamował. Mogielnicki postanowił pokazać swój projekt międzynarodowym statystykom futbolu.

— Nie było wyszukiwarek internetowych takich jak dziś, tylko bardzo prymitywne. Nie było łatwo zaistnieć, trzeba było komuś wysłać linka, żeby dowiedział się o twoim istnieniu. Właśnie w taki sposób nawiązałem wtedy kontakt z RSSSF (międzynarodowa organizacja zajmująca się tworzeniem statystyk piłkarskich - red.). Wtedy jeszcze miałem stronę mogiel.net. Nawiązałem z nimi współpracę, żeby ludzie się o mnie dowiedzieli. Podsyłałem im materiały, żeby mnie zareklamowali.

Paweł Mogielnicki
Twórca 90minut.pl

Aż po dwóch latach 90minut.pl zaczęło rozwijać się w zastraszająco szybkim tempie. —Dostawaliśmy oferty od agencji reklamowych, napływ użytkowników wyglądał jak hiperinflacja w czasach Leszka Balcerowicza — wspomina.

Do dziś nie zmieniła się warstwa wizualna 90minut.pl. Paweł opowiada mi o tym bez owijania w bawełnę. — Miałem plany odświeżenia layoutu, ale to sprawa piątorzędna — kwituje.

Retro wygląd nie przeszkadza dziennikarzom sportowym, którzy śledzą stronę. — Gdyby zmienił się ten wygląd, znak rozpoznawczy 90minut.pl, chyba nie odnalazłbym się — śmieje się Antoni Partum.

— Mi się to podoba, że jest coś dobrego, niezmiennego, gdy wszystko wokół nas tak szybko się zmienia. Młodzi jednak mogą być w szoku, może myślą, że strona się nie załadowała — zastanawia się dziennikarz Kanału Sportowego.

Ale nie szata zdobi człowieka. Bo takiej dawki futbolowej wiedzy nie daje żaden inny serwis w Polsce. I może dlatego nie daje się algorytmom ani zawirowaniom z ruchem.

90minut.pl jako król odsłon

Według Megapanelu PBI/Gemius w maju 2012 r. 90minut.pl miał 556,2 tys. użytkowników oraz ponad 34,6 mln odsłon, co dawało mu ósme miejsce wśród najpopularniejszych serwisów sportowych w Polsce. W 2014 roku uplasował się na trzecim miejscu z 421,4 tys. użytkowników i 26,75 mln odsłon.

W 2018 roku 90minut.pl był już największym serwisem piłkarskim w Polsce, zarówno pod względem odsłon, jak i użytkowników. W ostatnich trzech miesiącach 2025 roku ma 800-900 tysięcy użytkowników i — uwaga — ponad 28 milionów odsłon.

Skąd tak liczba odsłon? Łatwo to zrozumieć: pasjonaci niższych lig nabijają wyświetlenia, bo sprawdzają wyniki wielu spotkań, szukają statystyk i wiadomości o pikarzach. Nigdzie indziej nie znajdą zbiorczej bazy aktualnych rezultatów i biogramów.

— Co weekend odbywa się ponad 2 tysiące meczów seniorskich w Polsce. W środku sezonu mamy nawet 2,5 tysiąca spotkań co weekend. Mamy z nich newsy z relacją ze składami, do trzeciej ligi, choć tam składy pojawiają się z opóźnieniem. Informujemy o wszystkim, że ktoś złamał nogę w 2. lidze. Nisza nie jest zagospodarowana przez nikogo innego. Do tego robimy mecze Polaków za granicą — opowiada Mogielnicki.

— Absolutny ewenement. Nie ma w Polsce drugiego takiego portalu, a i pewnie ze świecą szukać takich portali za granicą. Często przydatny bywa transfermarkt, jednak w żaden sposób nie jest on tak dokładny i rzetelny jak 90minut.pl — ocenia Konrad Ferszter.

Tylu pracowników ma 90minut.pl, ale jest coś jeszcze

Nasuwa się więc proste pytanie, jak poradzić sobie z tak ogromną liczbą danych? Ile osób nad tym pracuje?

W 2005 roku było sześć osób w redakcji na stałe, a kolejne kilkanaście nawet w małym wymiarze. Dziś około 10 osób pracuje na stałe, a kolejnych kilkanaście jest stałymi współpracownikami. Wszyscy pracują zdalnie. Sam właściciel, jakkolwiek sucho by to nie brzmiało, obecnie zajmuje się głównie administracją serwera, konserwacją i rozszerzeniem CMS.

Jednak to jasne, że tylu redaktorów nie poradziłoby sobie z aktualizacją tak ogromnej liczby danych. Skąd zatem zasoby, które pozwalałyby na opisywanie ponad 2 tysięcy meczów?

— Mamy to automatyzowane od strony narzędzi do monitorowania wydarzeń piłkarskich. Kiedy zaczynaliśmy, była to nowinka, z czasem te narzędzia do automatyzacji były ulepszane. Dzięki temu łatwo śledzimy wszystko, co się dzieje i możemy natychmiast dawać wyniki meczów — zdradza Wirtualnemedia.pl Paweł Mogielnicki.

Twórca 90minut.pl nie ukrywa, że to właśnie odsłony są dla niego ważniejsze od użytkowników. — Bo one pokazują, jaki jest ruch w serwisie. Jeśli użytkownik generuje dwie, trzy odsłony w miesiącu, to znaczy, że znalazł się tu przypadkiem. Wolę takich, którzy są wierni serwisowi. To pokazuje, że robimy dobrą robotę. Gdybym był reklamodawcą, także chciałbym, żeby w pierwszej kolejności to odsłon było jak najwięcej — dodaje.

Pytam, czy sprawdza, jaki jest ruch na stronie. Chcę wiedzieć, jak bardzo dała się we znaki 90minut.pl sytuacja, która dotknęła polskie duże media internetowe w ostatnich latach. Odpowiedź jest jednoznaczna.

— Absolutnie nie. Mamy z roku na roku minimalnie, ale jednak coraz większe wpływy, a ruch mnie nie interesuje. Najbardziej dostali ci, którzy żerowali na clickbaitach. Mediaworkerzy nie wnoszą niczego, to ich w pierwszej kolejności zastąpi AI. Ja wolę spokojną, organiczną pracę — deklaruje.

"Mogiel" w Soczi podczas mundialu w Rosji w 2018 roku.
"Mogiel" w Soczi podczas mundialu w Rosji w 2018 roku. © Licencjodawca | Instagram Paweł Mogielnicki

Ruch spada, wpływy rosną

Za wpływy odpowiada agencja reklamowa Way2Grow. Duży procent reklam zamieszczają firmy bukmacherskie.

Mogielnicki zdradza, że najgorsze pod względem wpływów zawsze są styczeń i luty.

— Wtedy jest przerwa w lidze, reklamodawcy nie są też wówczas skorzy do wydawania pieniędzy — wyjaśnia.

Lepsze są lata parzyste, gdy jest mundial albo Euro. — Sam czas trwania imprez to żniwa. Szczególnie reprezentacja napędza więcej odsłon i reklamodawców — dodaje.

90minut.pl swego czasu był znany z ciekawych, rymujących się tytułów typu "Gol Sebka Kęski przyczyną jest waszej klęski". Były znakiem rozpoznawczym strony Mogielnickiego. Teraz jest jakby krócej i bardziej informacyjnie. Tytuły mają często po dwa, trzy słowa.


— Czasem się to jeszcze zdarza. Zobacz "August Mocny" — podpowiada. Mija jednak chwila czasu, gdy przypominam sobie, że Rafał Augustyniak z Legii strzelił poprzedniego dnia dwie efektowne bramki faworyzowanemu Szachtarowi Donieck.

Bodø/Glimt - Legia, I runda eliminacji Ligi Mistrzów w 2021 roku
Bodø/Glimt - Legia, I runda eliminacji Ligi Mistrzów w 2021 roku © Licencjodawca | Instagram Paweł Mogielnicki

Dziennikarze sportowi o 90minut.pl

Dla dziennikarzy sportowych portal to wciąż bezcenne źródło rzetelnej wiedzy o piłce, zwłaszcza w czasach, gdy duże portale wiele informacji przeliczają na kliki.

Antoni Partum traktował serwis od początku jako dobre źródło informacji nie tylko o reprezentacji Polski. — Gdy chodziło o terminarze czy kalendaria, to 90 minut.pl zawsze miało coś, co niekoniecznie można było znaleźć na innych portalach, które pisały o piłce — mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Jego zainteresowanie 90minut.pl nie zmieniło się, gdy zaczął pracować jako dziennikarz sportowy. — Ważna była szybkość informacji. Gdy rozlosowano pary Pucharu Polski, wybrano nowego selekcjonera, piłkarz zmienił klub, czy poznaliśmy powołania, 90minut.pl to pierwsze lub jedno z pierwszych źródeł o polskiej piłce — dodaje.

— Duże portale potrafiły robić błędy. W 90minut.pl można znaleźć kalendarium urodzin piłkarzy. Jako dziennikarz lubię tematy wspominkowe, odkurzyć zapomnianą postać, zobaczyć, kto ma dziś urodziny — mówi Antoni Partum.

Korzystam z niego praktycznie codziennie. Trudno mi przypomnieć sobie dzień, żebym nie wszedł na portal. I to nawet niekoniecznie w kontekście pracy, ale też codziennego oglądania meczów dla własnej przyjemności. Dzięki portalowi sprawdzimy nie tylko kto i kiedy strzelił gola, kto i jakie miejsce zajął w tabeli, ale nawet kto jest czyim kuzynem albo szwagrem. Mój ulubiony przykład? Adam Dźwigała. Syn Dariusza, brat Jana, bratanek ojca żony Michała Janoty

Konrad Ferszter
Sport.pl

Partum sam był kiedyś graczem KS Bednarska. Do 2023 roku ten warszawski zespół występował na najniższym poziomie rozgrywek, Klasie B.

— Grałem tam w liceum, z ciekawości wszedłem na 90minut, by zobaczyć, czy pojawia się tam moje nazwisko i rzeczywiście było. Dla mnie i moich kolegów to było coś wyjątkowego: zobaczyć, że pisze o nas portal internetowy, podejrzewam, że nawet dziś to jest "coś" — wspomina.

Dziś rzadziej zagląda na 90minut.pl, bo nie pracuje już jako newsowiec. — Jednak wiem, że to właśnie tam wchodzi się po to, by najszybciej zobaczyć powołania selekcjonerów. Szybkość podawania newsów to mocna strona 90minut.pl, tak jak rzetelność. Jak w TVP Sport nie ma tam żadnych poważniejszych błędów, które kłują w oczy — opowiada.

A co po 90minut.pl?

"Mogiel" mówił w 2012 roku dla naTemat, że bywało, iż poświęcał pracy nawet 16 godzin dziennie. Wtedy był jednak po 30-tce. Pytam, czy to się zmieniło. — Dziś na pewno mniej, część obowiązków przekazałem innym. Najwięcej pracy paradoksalnie jest w styczniu czy lipcu podczas przerwy między rozgrywkami. Wtedy są sparingi, testy, transfery. Trochę spokojniej natomiast jest do stycznia — opowiada.

Pytam w kontekście częstego u dziennikarzy i innych pracowników mediów wypalenia zawodowego, czy wyobraża sobie coś innego poza 90minut.pl, bo przecież prowadzi go już około 23 lata.

Nie oszukuję się, że będziemy żyć wiecznie, pewnie za 5-10 lat wypadniemy z obiegu, bo przyjdą młodsi i sprawniejsi. Nadal istniejemy i mamy dość mocną pozycję, ale liczę się z tym, że pojawi się ktoś obrotny, weźmie nasz pomysł i zrobi to lepiej od nas. Na razie jednak żadnej takiej konkurencji nie zauważyłem. Jestem wypalony i bardziej zmęczony niż kiedyś. Gdy miało się ponad 20 lat, człowiek miał więcej energii i mógł pracować nawet 16 godzin w ciągu dnia.

Paweł Mogielnicki

Pytam wobec tego, czy łatwo mu kiedyś przyjdzie pożegnanie z dziełem swojego życia. — Na pewno byłoby mi to ciężko sprzedać i się rozstać. Myślę, że potencjalny kupiec nie chciałby, żebym wyszedł z tego całkowicie, bo ja wiem, jak się to robi — kończy.

On też nie widzi szans na to, by pracował dla kogoś.— Mam taki charakter, że nie wyobrażam sobie pracy w korpo czy w ogóle szefa nad sobą. Ale nie mam planów na przyszłość. Jeśli już, to jakaś kolejna własna działalność — podsumowuje.

PRACA.WIRTUALNEMEDIA.PL

NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

Zmiany u wydawcy "Rzeczpospolitej". Rezygnuje były szef ITI

Zmiany u wydawcy "Rzeczpospolitej". Rezygnuje były szef ITI

Kultowa "Biała bluzka" w reżyserii Magdy Umer w TVP1

Kultowa "Biała bluzka" w reżyserii Magdy Umer w TVP1

Marka Streboxar w gronie klientów BeDigital

Marka Streboxar w gronie klientów BeDigital

VZK Laboratory z pierwszą kampanią na polskim rynku

VZK Laboratory z pierwszą kampanią na polskim rynku

Kampania mBanku "Jedna/Trzecia" edukuje Polaków o przyszłości finansowej

Kampania mBanku "Jedna/Trzecia" edukuje Polaków o przyszłości finansowej

HBO Max pokazało spot z zapowiedziami na 2026. To premierowe materiały

HBO Max pokazało spot z zapowiedziami na 2026. To premierowe materiały