SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

„Pokemon Go” da się niestandardowo wykorzystać marketingowo, trzeba uważać na prywatność

- „Pokemon Go” odniesie sukces rynkowy, choć nie przyniesie rewolucji. Grę można wykorzystać do celów marketingowych, ale z pomysłem i w niestandardowy sposób. Zaś użytkownicy aplikacji powinni zwrócić uwagę na kwestie swojej prywatności – oceniają dla Wirtualnemedia.pl eksperci rynku mobilnego i social media.

„Pokemon Go” od kilku dni robi na świecie i w Polsce zawrotną karierę. Gra przeznaczona na urządzenia mobilne wykorzystuje tzw. rozszerzoną rzeczywistość (AR). Gracze mogą się wcielić w trenerów Pokemonów i „łapać” nowe stworki w fizycznej przestrzeni dzięki lokalizacji GPS i zastosowaniu AR. Gracze mogą również staczać pokemonowe pojedynki.

Popularność gry wciąż rośnie. W środę Wirtualnemedia.pl i Brand24 podały, że jej zasięg w mediach społecznościowych przekroczył w Polsce 13,2 mln w ciągu trzech dni. Przez niecałe sześć dni o „Pokemon Go” na Twitterze napisano 6,6 mln razy, a wycena rynkowa Nintendo wzrosła w ciągu dwóch dni o 7,8 mld dol.

Możliwości marketingowe w „Pokemon Go” przychylnie ocenili też w rozmowach z Wirtualnemedia.pl m.in. Michał Brański i Tomasz Kreczmar, doceniając jej wykonanie i sam pomysł.

Dla marketerów „Pokemon Go” może być pułapką

Światowy szał wokół „Pokemon Go” szybko zrodził pytania o możliwość zarabiania na grze przez marki i agencje reklamowe. W serwisach branżowych pojawiły się spekulacje, że już teraz istnieją plany zamieszczania w grze reklam firm, które działają w konkretnych lokalizacjach ujętych w grze.

Jednak zdaniem Marcina Żukowskiego, team leadera w Mint Media, istnieje sporo wątpliwości, czy tradycyjne marketingowe podejście do „Pokemon Go” przyniesie pożądane skutki.

- Wiele osób zastanawia się nad sukcesem „Pokemon Go”, wiele osób nad tym sukcesem ubolewa, wielu mówi o tym, jak o kolejnej oznace upadku ludzkości. Sporą część osób gra wciągnęła na dobre. Niektóre firmy już wykorzystują ten trend i umieszczają u siebie Pokemony  zauważa Żukowski. - Chcą w ten sposób przyciągnąć graczy, którzy mogą być potencjalnymi klientami. Zjawisko nowe, niezbadane i wzbudzające wiele wątpliwości. Bo co z tego, że przyjdą ludzie do sklepu, jak przyjdą po Pokemony, złapią je i wyjdą? Nie będzie to marketingowy sukces, bo sprzedaż przez to nie wzrośnie, a wręcz przeciwnie, wskaźniki marketingowe spadną, bo sklep odwiedzi dużo osób i nikt nic nie kupi. Pokemony marketingowo trzeba umieć wykorzystać i można to zrobić - dodaje.

Według Żukowskiego „Pokemon Go” jest też przestrogą dla firm upatrujących rozwój wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości jedynie w odpowiednim sprzęcie. - Pokemon to po prostu znakomita marka i świetna historia – ocenia nasz rozmówca. - Dziś w nowocześniejszej formie, która pokazuje, że wcale nie trzeba specjalnych okularów, by w ciekawy sposób wykorzystać rozszerzoną rzeczywistość. Jest to spore ostrzeżenie dla firm, które twierdzą, że przyszłość leży tylko w okularach. Nintendo udowadnia, że przyszłość wciąż leży w dobrym pomyśle, dobrej historii i wzbudzeniu emocji u odbiorców.

Marcin Żukowski podkreśla, że to właśnie emocje, stale obecne w „Pokemon Go” wywołują zaangażowanie, a o to chodzi w marketingu. - Zaangażowanie nie może być puste, lecz musi spełniać określony cel. Wykorzystanie „Pokemon Go” w marketingu to jak najbardziej dobry pomysł, ale z głową - tak aby odbiorca rozwijał się jako trener Pokemonów, ale także aby wiązał się bliżej z naszą marką i kupował nasze produkty, a nie tylko kolekcjonował Pokemony - doradza menedżer Mint Media.

Sponsorowane lokacje i partnerstwo z McDonald’s

Oczywiste jest, że twórcy „Pokemon Go” będą chcieli wykorzystać finansowo globalny sukces gry. Piotr Modzelewski, project executive w Mobile Rockets, choć nie uważa „Pokemon Go” za projekt rewolucyjny, to jednak wskazuje kilka możliwych i przypuszczalnych kierunków monetyzacji tej aplikacji.

- Uważam, że „Pokemon Go” nic nie zmieni na rynkach gier wykorzystujących rozszerzoną rzeczywistość i reklamy mobilnej - rozpoczyna sceptycznie Piotr Modzelewski. - Gra jest przykładem unikalnej aplikacji, na sukces której składa się kilka czynników. Obok dostępu do map Google (Niantic - developer gry, jest częściowo własnością Google) najważniejszym z nich jest uwielbiana przez dziesiątki milionów użytkowników marka Pokemon.

Modzelewski przypomina, że wcześniejsze eksperymenty z AR podejmowane też przez sam Niantic w formie gry Ingress z 2013 r. skończyły się umiarkowanym sukcesem (około 7 mln użytkowników na iOS i Androidzie), a powtórzenie kombinacji szeroko rozpoznawalnej marki i dostępu do technologii pokroju Google Maps będzie bardzo trudne, jeśli wręcz niemożliwe.

- Co do reklam wewnątrz aplikacji można na sprawę patrzeć dwojako. Nintendo znane jest ze swojej hermetyczności i opiera się panującym trendom, dlatego pojawienie się ewentualnej powierzchni reklamowej stoi pod sporym znakiem zapytania - zastrzega ekspert z Mobile Rockets.

- Należy też pamiętać, że Pokemony nie są własnością Nintendo, a The Pokemon Company, zaś o losach aplikacji „Pokemon Go” w dużej mierze decyduje sam jej developer. CEO Niantic wspomniał w wywiadzie dla „Financial Times”, że poza mikropłatnościami źródłem dochodu z aplikacji mają być także sponsorowane lokacje, zaś w kodzie gry odnalezione zostały wpisy zdające się sugerować istnienie jeszcze nieogłoszonego partnerstwa z siecią McDonald’s. Jak wspomniałem wcześniej, reklama mobilna najpewniej nie zagości na łamach „Pokemon Go”, a aplikacja będzie żyła własnym życiem jako unikalny twór i chociaż odniesie wielki sukces, nie wywoła rewolucji - prognozuje Modzelewski.

„Pokemon Go” groźny dla prywatności?

Z kolei Anna Luberska, social media manager w Mint Media, zwraca uwagę wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa używania „Pokemon Go”.

- O co chodzi? Podczas instalacji za pomocą konta Google aplikacja domaga się pełnych uprawnień, a co za tym idzie teoretycznie ma ona dostęp do naszej gmailowej korespondencji - przestrzega Anna Luberska. - Teoretycznie, bo w praktyce nikt tych danych nie zamierza wykorzystywać. Uwzględniając jednak negatywny wariant, aplikacja ma dostęp do danych, które nie są potrzebne jej do sprawnego działania, a może wykorzystać je w szkodliwy dla użytkownika sposób. Jak sprawdzić czy nasze dane są bezpieczne? Wystarczy zalogować się do własnego konta Google, a następnie sprawdzić jakie aplikacje są z nim połączone. Jeżeli znajdziemy tak Pokemon Go, wystarczy anulować dostęp – radzi Luberska.

Dołącz do dyskusji: „Pokemon Go” da się niestandardowo wykorzystać marketingowo, trzeba uważać na prywatność

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl