SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Dziennikarze zadowoleni z projektu zmiany prawa o autoryzacji: ułatwi pracę, ograniczy PRL-owski relikt

Zmiany w Prawie prasowym proponowane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego idą w dobrym kierunku, a co ciekawsze: jednoczą środowisko dziennikarskie. Takie opinie wyrażają rozmawiający z portalem Wirtualnemedia.pl redaktorzy naczelni i dziennikarze ogólnopolskich i regionalnych dzienników oraz tygodników.

fot. Pixabayfot. Pixabay

Ministerstwo Kultury przedstawiło zmienioną wersję nowelizacji Prawa prasowego dotyczącej przepisów o autoryzacji. Według proponowanych zasad nie trzeba już będzie autoryzować stwierdzeń z konferencji prasowych, udzielający wypowiedzi będzie miał maksymalnie dobę na autoryzację, a jeśli wprowadzi w tekście duże zmiany - nie będzie to uznawane za autoryzację. W myśl dotychczasowych przepisów, publikacja wypowiedzi bez autoryzacji jest zagrożona karą grzywny lub ograniczenia wolności. W proponowanej nowelizacji określono, że w takim przypadku dziennikarz podlega nie Kodeksowi karnemu, tylko Kodeksowi postępowania w sprawach o wykroczeniu.

Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, uważa, że zmiany idą w dobrym kierunku. - Aczkolwiek jestem za systemami, gdzie kwestia autoryzacji w ogóle się nie pojawia, a sankcją za przefałszowania wypowiedzi są postępowania sądowe - podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Zdaniem naczelnego „Rzeczpospolitej” sześć godzin na autoryzację dla dziennika to istotny krok do przodu. - Bardzo ułatwi nam pracę. Nie do końca radzę sobie z sytuacją, kiedy nie ma autoryzacji, ale były np. liczne próby kontaktu. Czy sąd w przypadku procesu uzna takie próby za dołożenie należytej staranności? W świetle logiki tych nowelizowanych przepisów powinien. A jak będzie, zobaczymy - podsumowuje.

Jarosław Kurski, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, podkreśla, że sama instytucja autoryzacji jest na wskroś zła i „bardzo dobrze się stało, że została zliberalizowana”. - Nie będzie już takich sytuacji, że interlokutor może przetrzymywać dziennikarza w nieskończoność, a w istocie uniemożliwiać publikację tekstu. To są na pewno zmiany, które idą w dobrym kierunku. Ale szczerze mówiąc w aspekcie tego, co ma się wydarzyć w najbliższej przyszłości z mediami nie są jakoś szczególnie istotne. O wiele bardziej niebezpieczne są zapisy antykoncentracyjne i repolonizacyjne, do których przymierza się PiS. Kończąc wątek autoryzacji: całe szczęście, że pomysł został podtrzymany i że w tej sprawie jest konsensus całego tzw. środowiska dziennikarskiego, którego - jak wiadomo – przecież nie ma - konkluduje Kurski.

Zdaniem Wojciecha Potockiego, redaktora naczelnego „Gazety Pomorskiej”, najlepiej byłoby, gdyby wymóg autoryzacji zniknął w ogóle. - Jak kiedyś przypomniał Andrzej Rzepliński: gdyby Oriana Fallaci musiałaby respektować ten wymóg, nigdy by się nie ukazał jej słynny wywiad z ajatollahem Chomeinim. Jasną stroną projektu jest natomiast nadzieja, że pod nowymi przepisami o autoryzacji może być mniej sytuacji, gdy w trakcie „doskonalenia” treści przesłanych do autoryzacji zmieniają się one nie do poznania, a nawet powstają wersje, które dziennikarz widzi po raz pierwszy - uważa Potocki.

Według szefa „Gazety Pomorskiej” to, że czas autoryzacji nie jest ujednolicony i skrócony nie jest najlepszym rozwiązaniem, gdyż redakcje pracują dziś 24 godziny na dobę - zarówno w rzeczywistości cyfrowej i drukowanej. - No i na koniec wrażenie ogólne: nad projektem zmian unosi się zapaszek chronienia naszych rozmówców - a wielu spośród nich to politycy - przepisami prawnymi. Wszystko to w anturażu dbania o wiarygodność mediów. A przecież tej wiarygodności nie zapewni żadne prawo. Mogą to zrobić tylko redaktorzy i dziennikarze, dla których rzetelność jest jedynym drogowskazem. Ilu ich jeszcze się ostało, to temat na inną opowieść - podsumowuje w rozmowie z nami Wojciech Potocki.

Jacek Pochłopień, redaktor naczelny tygodnika „Wprost” podobnie jak wszyscy nasi rozmówcy stwierdza, że zmiany w prawie prasowym idą są w dobrym kierunku. - Choćby dlatego, że skrócono, znany z poprzedniej wersji, absurdalnie długi czas na autoryzację. Oczywiście trudno źle ocenić zmiany, polegające na usunięciu resztek PRL-u: rady prasowej, która nie działała i tak dalej. A więc zmiany idą w dobrą stronę, ale jeszcze są niewystarczające. Należę do tych, którzy uważają autoryzację za relikt, za coś niepotrzebnego. To powinna być kwestia umowy rozmówcy i dziennikarza. Ustalają zasady, czy dziennikarz pokaże wypowiedzi, czy nie - jeśli obu stronom odpowiada, to rozmawiają, jeżeli nie odpowiada to nie rozmawiają. Określanie sztywnych terminów i tak będzie trochę rozmijać się z życiem, bo przecież koledzy z dzienników czasem piszą teksty bliżej zamknięcia, niż 6 godzin. Oczywiście my w tygodnikach mamy to samo. Dobrze, że złagodzono sankcję za nieprzestrzeganie rygorów autoryzacji.

Naczelny „Wprost” podkreśla coś innego: - To prawo nie rozstrzyga sprawy wywiadów, z których rozmówcy wyrzucają atrakcyjne wątki. Możemy teoretycznie „puścić” cytat, jeżeli jest prawdziwy, ale nie wiemy, czy cytatem w myśl prawa jest jedno zdanie, czy trzy zdania, czy cała wypowiedz? A poza tym będzie już istniało ryzyko wejścia w proces. Dopóki nie będzie orzecznictwa w tym zakresie, nie będziemy pewni, jak sądy będą podchodziły do tych nowych regulacji.

Nieco inaczej na sprawę patrzy tylko Robert Mazurek, przeprowadzający od lat wywiady w prasowe (od lutego br. dla weekendowego wydania „Dziennika Gazety Prawnej”). Podkreśla, że trochę szkoda mu instytucji autoryzacji.

- Moje doświadczenie jest takie, że - jakkolwiek autoryzacja utrudnia życie - to ja na tyle nie ufam dziennikarzom, że bałbym się jej braku. Wiem po sobie: kilka razy zdarzyło mi się udzielać rozmaitych wypowiedzi i dopóki nie nauczyłem się prosić o autoryzację, ukazywały się one drukiem z pomylonymi faktami. Zastanawiałem się, jak to możliwe, że jeśli ja zaznaczałem wyraźnie, iż nie pracowałem w jakiejś gazecie, to dziennikarz pisał odwrotnie, że tam właśnie pracowałem - stwierdza. - Sam w gruncie rzeczy przeprowadzam ponad 50 wywiadów rocznie, które robię od ponad 10 lat (czasami tych wywiadów było ponad 100 rocznie). I mam dwa wywiady na rok, z którymi jest jakiś kłopot z autoryzacją - dodaje Mazurek.

Projekt nowelizacji opublikowano w połowie lutego i wówczas rozpoczęto konsultacje społeczne. Kilka dni temu resort poinformował, że swoje opinie przesłało 14 podmiotów: wydawcy (wśród nich m.in. Agora, PMP Polskie Media, Grupa Polska Press, Edipresse Polska, Instytut Gość Media, Dziennik Internautów, Niebezpiecznik), organizacje prasowe i dziennikarskie (m.in. Press Club Polska, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, Stowarzyszenie Dziennikarzy Rzeczpospolitej Polskiej, Izba Wydawców Prasy) oraz organizacje społeczne (Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Konfederacja Lewiatan).

Dołącz do dyskusji: Dziennikarze zadowoleni z projektu zmiany prawa o autoryzacji: ułatwi pracę, ograniczy PRL-owski relikt

14 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
XXXX
Ja zgadzam się z Mazurkiem. Tak teraz niestety będzie - przekłamania, brednie, słowa, które nie padły - hulaj dusza, piekła nie ma
odpowiedź
User
Banan1970
Ja zgadzam się z Mazurkiem. Tak teraz niestety będzie - przekłamania, brednie, słowa, które nie padły - hulaj dusza, piekła nie ma

Dokładnie tak. A ta wypowiedź (poniżej) tylko potwierdza tą tezę:
"Jarosław Kurski, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, podkreśla, że sama instytucja autoryzacji jest na wskroś zła i „bardzo dobrze się stało, że została zliberalizowana”."

I wręcz brakuje dalszego ciągu w stylu: "No, bo my, dziennikarze, wiemy więcej, lepiej, umiemy zinterpretować każdą wypowiedź a czytelnik zawsze dostaje obiektywną i rzeczową informację."

Niestety co niektórzy cały czas żyją w jakimś swoim Matrixie. News z określonym przekazem, który pójdzie w świat jest przez większość uznawany za fakt. Sprostowań nikt nie czyta.
odpowiedź
User
prawnik
Ja nie jestem aż tak zadowolony, jak koledzy.
Postulowałem przesunięcie autoryzacji na grunt umowy - woli stron (jeśli się umawiamy na wywiad autoryzowany /retuszowany/ to trzymamy się tej umowy; wraz z konsekwencją oznaczenia wywiadu lub tekstu jako autoryzowany - na podobieństwo "tekst sponsorowany").
W pewnych przypadkach konstrukcja autoryzacji jednak byłaby wskazana.

Ale wybrano drogę pośrednią, między pozostawieniem, a zniesieniem. Zastosowana technika legislacyjna na 3=. Wyliczanka + pojęcia mocno nieostre. I tak będą spory na temat autoryzacji.*

*nie przeceniam wagi samej konstrukcji "autoryzacji" - mi w pracy specjalnie nie wadziła
odpowiedź