Dwudziestego czerwca komisja prawna (JURI) Parlamentu Europejskiego przyjęła propozycję dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. Teraz ma zająć się nią Komisja Europejska na głosowaniu na posiedzeniu plenarnym.
Dyrektywa w debacie publicznej budzi duże kontrowersje - spór toczy się głównie o art. 11 proponowanej dyrektywy, który dotyczy praw wydawców publikacji prasowych, jak i art. 13, który mówi o odpowiedzialności platform internetowych za objętą prawami autorskimi treść. Nowe przepisy nazywa się także „ACTA 2” twierdząc, że chcą ograniczyć wolność internetu.
Przeciwko dyrektywie w obecnym kształcie są organizacje pozarządowe, które w liście do posłanek i posłów do Parlamentu Europejskiego apelują o głosowanie 5 lipca br. za odebraniem mandatu negocjacyjnego komisji prawnej JURI. Zdaniem organizacji, które podpisały się pod listem: Creative Commons Polska, Fundacji ePaństwo, Fundacji Panoptykon, Fundacji Culture Shock, Fundacji Pole Dialogu, Fundacji Centrum Cyfrowe, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, Wikimedii Polska; reformę prawa autorskiego politycy traktują jak grę interesów ekonomicznych.

- Pomimo tego, co prezentują niektóre media, europejski legislator nie stoi przed prostą decyzją, czy wprowadzić filtry i wynagrodzić twórców, lub ich nie wprowadzić i wzmocnić internetowych gigantów. Na szali są również prawa podstawowe obywateli korzystających z internetu - uważa Alek Tarkowski, prezes Fundacji Centrum Cyfrowe.
Polscy przedsiębiorcy również przeciwni podatkowi od linków i filtrowaniu treści
Przedstawiciele największych polskich związków przedsiębiorców i stowarzyszeń reprezentujących firmy z sektora nowoczesnych technologii, cyfrowego oraz internetowego również wspólnie zaapelowali do polskich eurodeputowanych, by w Parlamencie Europejskim odrzucili projekt dyrektywy w obecnym kształcie. W ich opinii uderza on m.in. w polskie firmy, naukowców oraz internautów. O wsparcie w tej sprawie zwrócili się także do premiera Mateusza Morawieckiego.

Jak podkreślono we wspólnym liście - pod którym podpisali się: Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, Krajowa Izba Gospodarcza, Związek Pracodawców Technologii Cyfrowych Lewiatan, Związek Cyfrowa Polska, Fundacja Centrum Cyfrowe oraz Startup Poland – przyjęcie dyrektywy w sprawie prawa autorskiego w obecnym kształcie „negatywnie wpłynie na konkurencyjność całego sektora związanego z nowoczesnymi technologiami, co odczują polscy konsumenci”.
- Dlatego w naszym wspólnym interesie jest, by internet, który odgrywa podstawową rolę w gospodarce cyfrowej, pozostawał otwarty i dostępny dla wszystkich. Wszelkie próby sztucznego ograniczania dostępu do kontentu odbiją się na rozwoju innowacji - podkreślono.
Nie dla podatku od linków
Zdaniem przedsiębiorców błędnym kierunkiem jest pomysł wprowadzenia w art. 11 dyrektywy licencjonowania treści poprzez tzw. „podatek od linków”. Argumentują oni, że wydawcy są obecnie wystarczająco chronieni przez obowiązujące przepisy dotyczące praw autorskich.

- Z doświadczeń niemieckich i hiszpańskich niezbicie wynika, że z ekonomicznego punktu widzenia koncepcja pobierania opłat za linkowanie nie ma sensu i nie przyniesie żadnych dochodów wydawcom, za to doprowadzi do zamknięcia wygodnych dla użytkowników dróg dotarcia do poszukiwanych informacji oraz ruiny małych, lokalnych i specjalistycznych wydawców, którzy polegają na agregatorach, social mediach i wyszukiwarkach jako źródłach ruchu generującego dochód z reklam - napisano.
Według przedstawicieli pracodawców pod znakiem zapytania stanie również prawo do wolnej konkurencji, ponieważ tak sformułowane przepisy – w ich opinii - sprzyjają jedynie największym wydawcom.
„Zagrożona zostanie przyszłość mniejszych wydawnictw i inicjatyw dziennikarskich czy start-upów, którzy nie będą w stanie uzyskać wszystkich licencji – od dużych wydawców – niezbędnych do zaistnienia na rynku” – podkreślili sygnatariusze listu.

Nie dla obowiązku filtrowania treści
Zastrzeżenie organizacji pracodawców budzi też art. 13. dyrektywy, który wprowadza obowiązek filtrowania internetu w celu ochrony praw autorskich, a także odpowiedzialność prawną dostawców usług internetowych za treści zamieszczenie przez ich użytkowników.
Jak tłumaczą, tak skonstruowane przepisy wywołają „nieprzewidywalne konsekwencje i szkody dla innowacyjnych przedsięwzięć funkcjonujących w sieci, a także całego rynku e-commerce”.
Dostawcy usług w internecie będą zobligowani do wprowadzenia specjalnych filtrów w celu uniknięcia grożących im konsekwencji za ewentualne naruszenie praw autorskich. To według sygnatariuszy listu uderzy w najmniejsze podmioty i jest sprzeczne z Kartą Praw Podstawowych. Utrudnia bowiem prowadzenie własnego biznes i ogranicza wolność słowa użytkownikom internetu.

„Można bowiem z góry założyć, że nadmierna ostrożność wydawców skutkowałaby wręcz cenzurą. Jest to sprzeczne z ideą Unii Europejskiej, która miała być otwarta dla obywateli i której jednym z podstawowych założeń był rozwój społeczeństwa informacyjnego oraz konkurencyjność europejskiego przemysłu i kultury” - zauważono w liście.
Nie dla ograniczania przepływu danych
Z kolei proponowany kształt prawa autorskiego na jednolitym rynku cyfrowym zgodnie z zapisami w art. 3., zdaniem przedsiębiorców zagrozi również zablokowaniem postępu w dziedzinie przepływu i wykorzystywania danych (text and data mining; TDM – przyp.red.).
- Wprowadzenie wyjątku swobodnego praktykowania TDM tylko do przypadku niektórych badaczy, w szczególności uderzy w Polskę, która chętnie wybierana jest przez międzynarodowe koncerny do lokowania centrów R&D. Wyrażamy obawę, że wprowadzenie nowych zapisów w takim ograniczonym kształcie spowoduje przeniesienie tych ośrodków z Polski do innych krajów spoza Unii Europejskiej - przestrzegają pracodawcy.

Federacja Konsumentów zaniepokojona możliwym ograniczeniem w dostępie do informacji
Swoje zastrzeżenia zgłasza również Federacja Konsumentów, która w piśmie przesłanym do eurodeputowanych jest zaniepokojona szczególnie skutkami wprowadzenia zapisów art. 11 oraz art. 13.
„Niepokoi nas to, że nowe regulacje w znaczący sposób ograniczą dostęp do informacji w sieci, uniemożliwią swobodę dzielenia się nimi, co uderzy w podstawy nowoczesnego społeczeństwa informacyjnego” - napisała Federacja Konsumentów i zaapelowała do polskich przedstawicieli w Parlamencie Europejskim o przemyślaną decyzję podczas głosowania.
Dyrektywy broni Izba Wydawców Prasy
Inne zdanie mają jeśli chodzi o wprowadzenie nowych przepisów wydawcy zrzeszeni w Izbie Wydawców Prasy, którzy zaapelowali z kolei o ich poparcie. - Dla nas, wydawców i dziennikarzy, ta dyrektywa to być, albo nie być - podkreśla Bogusław Chrabota, prezes IWP i redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.
Natomiast Parlament Europejski podkreśla, że proponowane regulacje mają zapewniać „uczciwą płacę za pracę wykonaną przez przemysł kreatywny i wydawców” oraz wzmocnić prawa negocjacyjne autorów i wykonawców, umożliwiając im dochodzenie dodatkowego wynagrodzenia od podmiotów internetowych korzystających z ich treści.
Ministerstwo Kultury przeciw
W poniedziałek Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało komunikat, w którym podkreśliło, że polski rząd nie popiera obecnego kształtu dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. Nasze władze opowiadają się natomiast za rozwiązaniami w tym zakresie przyjętymi przez Radę Ministrów UE. Resort uważa, że znacząco różnią się one od dyrektywy i są korzystniejsze.
- Finalne poparcie Polski dla dyrektywy będzie uzależnione od wyniku dialogu i ostatecznego kształtu tej regulacji. Polski rząd nie akceptuje żadnych rozwiązań zmierzających do ograniczania wolności słowa w internecie - zaznaczono.
W stanowisku resort kultury zwrócił uwagę, że w pierwotnym kształcie dyrektywa zobowiązywał wszystkie platformy internetowe, na których użytkownicy udostępniają utwory, do filtrowania tych treści w celu zablokowania treści udostępnianych nielegalnie (stanowi o tym wspomniany art. 13).
- Takie rozwiązanie jest jednak niezgodne z dyrektywą o handlu elektronicznym, zgodnie z którą tzw. pasywni pośrednicy, którzy w żaden sposób nie ingerują w przechowywane przez siebie treści, nie odpowiadają za ewentualne naruszenia prawa. W Radzie Ministrów UE przepis ograniczono tylko do platform, które w sposób aktywny promują treści udostępniane przez internautów i zarabiają na nich. Takie platformy będą zobowiązane do uzyskania licencji. Jest to zgodne ze stanowiskiem polskiego rządu - zapowiedziało Ministerstwo Kultury.
- Natomiast Facebook, Twitter, Wikipedia, fora internetowe, serwisy aukcyjne czy ogłoszeniowe w ogóle nie zostaną objęci tym zapisem i dalej będą funkcjonować na obecnych zasadach - zaznaczyło.
Ponadto resort zaprzeczył pogłoskom, jakoby dyrektywa wprowadzała podatek od linków oraz ograniczała możliwość tworzenia memów internetowych. - Terminem „podatek od linków” niektóre media błędnie określają proponowane prawo pokrewne wydawców. W rzeczywistości nigdy nie miało ono objąć linków, a wyłącznie treść artykułów prasowych lub ich fragmenty. Samo linkowanie do cudzych utworów nie stanowi naruszenia prawa autorskiego i nowa dyrektywa nic w tej kwestii nie zmienia. W zgodzie ze stanowiskiem polskiego rządu, linkowanie nadal pozostaje w pełni legalną aktywnością każdego internauty - napisano w komunikacie.
- Wydawcy domagają się jednak ochrony przed działalnością serwisów, które wraz z linkami udostępniają krótkie fragmenty artykułów. W wielu przypadkach internauci nie zapoznają się z materiałami źródłowymi na stronach wydawców, ale czytają jedynie te krótkie fragmenty, pozbawiając wydawców wpływów z reklam - dodano.
A co z memami? - Nowa dyrektywa w zaakceptowanej wersji nie ogranicza możliwości korzystania z tzw. dozwolonego użytku, a więc m.in. cytowania utworów czy tworzenia parodii albo utworów inspirowanych, w tym memów. Ponadto w przypadku niesłusznego zablokowania treści, co może zdarzyć się już teraz, internauta będzie miał silniejszą pozycję wobec platformy niż obecnie - stwierdził resort kultury. Zaznaczył, że ostateczna wersja dyrektywy musi zostać przyjęta w głosowaniu przez Radę Europejską i Parlament Europejski. - Następnie musi zostać zaimplementowana w poszczególnych państwach członkowskich. Proces ten może zakończyć się nawet za 2-3 lata - ocenia ministerstwo.
Lewandowski: rekomenduję odrzucenie projektu dyrektywy o prawie autorskim w wersji komisji prawnej PE
- Wersja dyrektywy dot. prawa autorskiego przygotowana przez komisję prawną PE ogranicza wolność dyskursu w mediach i jest niezgodna ze stanowiskiem polskiego rządu. Rekomenduję wszystkim polskim europosłom odrzucenie tej wersji dokumentu - napisał we wtorek na Twitterze wiceminister kultury Paweł Lewandowski.
- Wersja dyrektywy DSM przygotowana przez komisję JURI w PE ogranicza wolność dyskursu w mediach i jest niezgodna ze stanowiskiem polskiego rządu uwzględnionym w projekcie Rady. Rekomenduję wszystkim polskim europosłom odrzucenie tej wersji dokumentu - podkreślił wiceszef MKiDN.
"Są trzy wersje dokumentu DSM: KE, której nie popieramy, Rady UE, która uwzględnia nasze (wasze) postulaty, i komisji JURI z PE, która jest nawet gorsza niż wersja KE - tej wersji też nie popieramy" - wyjaśnił Lewandowski na Twitterze.











